Chor zapomnianych glosow

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Chor zapomnianych glosow, Mr?z Remigiusz-- . Жанр: Космическая фантастика / Научная фантастика / Постапокалипсис. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Chor zapomnianych glosow
Название: Chor zapomnianych glosow
Автор: Mr?z Remigiusz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 258
Читать онлайн

Chor zapomnianych glosow читать книгу онлайн

Chor zapomnianych glosow - читать бесплатно онлайн , автор Mr?z Remigiusz

Okr?t badawczy „Accipiter” przemierza bezkres kosmicznej pr??ni, a jego za?oga pogr??ona jest w g??bokiej kriostazie. Nieliczni ?wiadomi s? dramatu, kt?ry rozgrywa si? na pok?adzie.

Astrochemik H?kon Lindberg budzi si? przedwcze?nie z kriogenicznego snu i widzi, jak ginie jeden z ostatnich cz?onk?w za?ogi.

Pr?cz niego rze? przetrwa? tylko nawigator, Dija Udin Alhassan.

Czy to on jest odpowiedzialny za fiasko misji? A mo?e stoi za tym jaka? niewypowiedziana si?a? Obca cywilizacja? Nieokre?lony byt? Ludzko?? podr??uje mi?dzy gwiazdami, odkrywa miriady ?wiat?w, ale nigdy nie napotka?a ?adnych oznak ?ycia.

Ch?r zapomnianych g?os?w to SF z tempem w?a?ciwym powie?ciom sensacyjnym, intryg? i?cie kryminaln? i klimatem rodem z horror?w. Zako?czenie powinno zaskoczy? nawet najbardziej przewiduj?cego czytelnika.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 67 68 69 70 71 72 73 74 75 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Jaccard pokiwał głową.

– Mamy jeszcze jeden problem – odezwał się. – Dija Udin.

Niełatwo było mu przejść do porządku nad tym, że nawigator jest przedstawicielem obcej rasy. We wszystko inne zdawał się wierzyć, był w stanie zaakceptować najbardziej nawet pokręcony ciąg przyczynowo-skutkowy, rozciągający się na kilka linii czasu, ale nie to, że Alhassan był zdrajcą.

– Co zamierzacie z nim zrobić? – zapytał, patrząc z rezerwą na Ellyse.

– To, co pan postanowi.

– A, rozumiem… zaplanowaliście wszystko, uknuliście wspólnie każdy etap, ale najtrudniejszą decyzję pozostawiacie mnie. I zapewne wydaje wam się, że wcale tak trudna nie jest. Trzeba go zabić i po sprawie, prawda? Mamy przecież dowód na to, co zamierza zrobić. Pal licho, że jeszcze tego nie zrobił.

Nozomi milczała. Nie sądziła, że to będzie stanowiło problem.

– Słyszałaś kiedyś o tym, że by kogoś osądzić, trzeba najpierw udowodnić mu winę?

– Udowodniły ją wydarzenia zachodzące w niezliczonych liniach czasu, panie majorze.

– Nie godzę się na to.

Ellyse nie miała zamiaru się z nim sprzeczać, nie na tym etapie. Nie musieli natychmiast opuszczać Drake-Omikron, dowódca mógł się przespać ze swymi myślami. Była przekonana, że rano, ze świeżym umysłem, podzieli opinię jej oraz Gideona.

Chwilę później major znów zaczął chodzić po kajucie, ostatecznie zatrzymując się przed włazem prowadzącym na korytarz. Skinął na radiooperatorkę, a ona wraz z nim opuściła pomieszczenie.

– Jeszcze jedna rzecz mnie nurtuje – odezwał się. – Niezbyt skomplikowana, przynajmniej dla ciebie, jeśli naprawdę ogarniasz to wszystko rozumem.

– Jaka, panie majorze?

– Kto wymordował załogi tych wszystkich statków? Diamentowi z przyszłości, którzy przenieśli się do przeszłości, żeby zwiększyć swoje szanse na zwycięstwo?

Nozomi uniosła brwi i spojrzała na niego jak na szaleńca.

– Nie – odparła. – Prastarzy. Budowniczowie Terminalu.

– Ano tak…

– Zrobili to, by stworzyć sytuację przymusowej walki o byt.

– Przymus przetrwania gatunku?

– Otóż to.

Przez moment szli w milczeniu na wyższy pokład.

– Ale dlaczego jeden z nich znalazł się w ogóle na pokładzie Accipitera? – dopytał Loïc.

– Nie jestem przekonana, czy rzeczywiście ktoś prócz Alhassana tam był.

– A więc to wszystko wirus? Håkon twierdził, że widział jakąś postać.

– Nie rozumiemy tej technologii – odparła bezradnie. – Nie wiemy, jak wpływa na nasz umysł. W dodatku Dija Udin z pewnością nieustannie sabotował misję.

– Tak, ale dlaczego? Po co Prastarzy umieścili go pośród nas?

Ellyse nie odpowiedziała. Po prawdzie, nie miała bladego pojęcia, dlaczego tak się stało – i na podobny deficyt wiedzy cierpieli Gideon oraz Lindberg. Nikt nie potrafił stwierdzić, dlaczego Alhassan był obecny wśród nich ani dlaczego pozwolił umieścić się w celi, wiedząc, że w niej zginie. Wszak znał przyszłość, sam ją widział.

– To poważny zgrzyt w całej waszej koncepcji – odezwał się major.

– Nie na tyle, by zastanawiać się nad jej spójnością.

– Nie mam na myśli spójności, tylko ryzyko. Alhassan może w najmniej oczekiwanym momencie pokrzyżować nasze plany.

– Nie sądzę. Gdyby wiedział, że nosimy się z zamiarem ucieczki, dawno by temu zapobiegł. Nie czekałby do ostatniej chwili.

Jaccard nie wyglądał na przekonanego i Nozomi musiała przyznać, że właściwie nie udało jej się przekonać samej siebie. Obecność i rola Dija Udina stanowiły enigmę. Wiedzieli tyle, ile Håkon zdążył przekazać – Alhassan był odpowiedzialny za zamordowanie załogi. Ale w jakim stopniu? Był tylko pośrednikiem czy głównym wykonawcą? Ellyse przeszło przez myśl, że może on też jest ofiarą, tak samo jak cała reszta.

Zaraz potem skarciła się za myślenie życzeniowe. Kilkakrotnie powtórzyła to sobie w myśli, zanim wrócili na mostek i zaczęli zachowywać się, jak gdyby nigdy nic.

15

Dzień po rozmowie, którą odbyli na najniższym pokładzie, Loïc podjął decyzję. Ellyse nie była nią zaskoczona – po dogłębnym rozważeniu wszystkich alternatyw dowódca nie mógł postąpić inaczej. Teraz należało tylko zadbać o to, by skutecznie wycofać się z morderczej rozgrywki.

Gdyby tylko zrobili to na samym początku… Ale czy to nie istota wszelkiej gry, w której istnieje ryzyko? Każdy, prócz zwycięzcy, na końcu żałuje, że nie wycofał się w porę, wtedy, kiedy jeszcze mógł.

Zanim zgromadzili się na mostku, Jaccard poinformował o wszystkim Channary Sang, a Ellyse odbyła namiastkę rozmowy z Hallfordem. Chciała uzyskać więcej informacji o roli Dija Udina, a także dowiedzieć się, dlaczego może on egzystować w formie fizycznej –wszak wedle wszelkich wcześniejszych informacji, Prastarzy nie posiadali takiej zdolności. Główny mechanik nie potrafił udzielić żadnych odpowiedzi.

Alhassan był zagadką, która wydawała się być nierozwiązywalna. Dziewczyna sądziła, że ten stan rzeczy będzie trwał aż do momentu, gdy wybudzą Håkona ze śpiączki farmakologicznej. Po setkach lat spędzonych w korytarzach Skandynaw powinien znać odpowiedzi na wszystkie pytania. Problem polegał na tym, że – jeśli Ellyse dobrze interpretowała odczyty systemu opieki ambulatoryjnej – Lindberg był w stanie krytycznym i jeśli w ogóle przeżyje, to najpewniej nie otworzy oczu jeszcze przez długi czas.

Teraz, wszyscy zgromadzili się na mostku, czekając na Dija Udina. Każdy dzierżył służbową berettę, gotów roztrzaskać czaszkę istocie odpowiedzialnej za holocaust ludzkości.

Alhassan pojawił się na pokładzie dowódczym zupełnie nieświadomy tego, co ma nadejść. Zaraz po tym, jak zamknął się za nim właz, Sang zablokowała go zdalnie.

Dija Udin potoczył wzrokiem po członkach załogi.

– Co się dzieje? – zapytał.

Nikt nie odpowiedział. Nozomi kątem oka dostrzegła, że Channary drgnęła. Znając jej temperament, mogła przypuszczać, że Sang nosi się z zamiarem samodzielnego wymierzenia winnemu kary.

– Skrzyżuj ręce za plecami – odezwał się Jaccard i wyciągnął dwie świecące bransolety. Siła ich przyciągania skutecznie uniemożliwiała wyswobodzenie się z okowów – nawet jeśli nawigator był istotą posiadającą ukrytą moc.

Dija Udin uśmiechnął się szeroko.

– To jakiś zbiorowy fetysz załogi Kennedy’ego, o którym nie wiedziałem?

Nikt nie odpowiedział na tę zaczepkę i Alhassan musiał zorientować się, że sytuacja zmierza ku jedynemu możliwemu finałowi. Ellyse machinalnie uniosła broń i uzmysłowiła sobie to dopiero po chwili, gdy Dija Udinowi zrzedła mina.

– Ręce za plecy – powtórzył Loïc.

Tym razem muzułmanin wykonał polecenie, a nawet obrócił się tyłem do dowódcy, by ułatwić mu skrępowanie dłoni. Potem Alhassan stanął do nich przodem, przybierając kamienny wyraz twarzy.

– Znaleźliście datapada, jak mniemam.

Ellyse nie mogła nie zauważyć, że człowiek, którego znała, nagle znikł. Jego ton głosu zmienił się nie do poznania – z lekkiego, zawsze nieco prześmiewczego, stał się poważny, niemal grobowy. Twarz jakby stężała, z oczu znikł błysk, który wcześniej gdzieś w nich tańczył. Dija Udina nie było już z nimi.

Jaccard odsunął się od niego o krok, a potem skinął głową.

– Tak musiało być – powiedział Alhassan.

– Niezupełnie – wtrąciła Ellyse. – W innych liniach czasu znajdowałam datapada dopiero na moment przed tym, jak statek Diamentowych nas zestrzelił, prawda?

Nawigator nie odpowiadał. Milczenie to było znacznie bardziej niepokojące niż zmiana na jego obliczu. W końcu wpił wzrok w Nozomi. Nieprzyjemny, wręcz odrażający, jakby oblepiał jej duszę czymś ohydnym. Zrobiło jej się słabo.

Uzmysłowiła sobie, że spoziera na nią zło w czystej postaci. Zło, które liczyło sobie eony. Zło starsze od wszystkiego, co można było sobie wyobrazić.

– Jesteś pewna swoich słów? – zapytał grobowym głosem Dija Udin.

– Tak.

Ale nie była. Samo to pytanie sprawiło, że nie była.

– A może wszystko rozegrało się dokładnie tak, jak teraz? – zapytał Alhassan, nie odrywając od niej wzroku. – Wyobraź sobie przyszłość. Niedaleką, godzinę od teraz.

1 ... 67 68 69 70 71 72 73 74 75 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название