-->

Chor zapomnianych glosow

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Chor zapomnianych glosow, Mr?z Remigiusz-- . Жанр: Космическая фантастика / Научная фантастика / Постапокалипсис. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Chor zapomnianych glosow
Название: Chor zapomnianych glosow
Автор: Mr?z Remigiusz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 253
Читать онлайн

Chor zapomnianych glosow читать книгу онлайн

Chor zapomnianych glosow - читать бесплатно онлайн , автор Mr?z Remigiusz

Okr?t badawczy „Accipiter” przemierza bezkres kosmicznej pr??ni, a jego za?oga pogr??ona jest w g??bokiej kriostazie. Nieliczni ?wiadomi s? dramatu, kt?ry rozgrywa si? na pok?adzie.

Astrochemik H?kon Lindberg budzi si? przedwcze?nie z kriogenicznego snu i widzi, jak ginie jeden z ostatnich cz?onk?w za?ogi.

Pr?cz niego rze? przetrwa? tylko nawigator, Dija Udin Alhassan.

Czy to on jest odpowiedzialny za fiasko misji? A mo?e stoi za tym jaka? niewypowiedziana si?a? Obca cywilizacja? Nieokre?lony byt? Ludzko?? podr??uje mi?dzy gwiazdami, odkrywa miriady ?wiat?w, ale nigdy nie napotka?a ?adnych oznak ?ycia.

Ch?r zapomnianych g?os?w to SF z tempem w?a?ciwym powie?ciom sensacyjnym, intryg? i?cie kryminaln? i klimatem rodem z horror?w. Zako?czenie powinno zaskoczy? nawet najbardziej przewiduj?cego czytelnika.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 65 66 67 68 69 70 71 72 73 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

13

Po kilku godzinach czuwania przy łóżku Lindberga, Nozomi opadła z sił. Za pomocą krótkich formułek łacińskich upewniła się, że Hallford nie odstąpi go na krok i udała się do swojej kajuty. Nie chciała zostawiać astrochemika, ale wiedziała, że długo już nie pociągnie.

Nie przebierając się, opadła ciężko na łóżko.

Håkon żył, to było najważniejsze. Starała się tego trzymać, choć myśli uparcie biegły w kierunku najbliższej przyszłości. Szanse na wyzdrowienie wydawały się niewielkie, nawet mimo tego, czego koncha dokonała w przypadku Gideona. Wtedy do naprawy było trochę naczyń krwionośnych, ścięgna i skóra, zaś teraz całe ciało. Prześwietlenie wykazało, że Lindberg ma rozległe obrażenia organów wewnętrznych, skutkujące licznymi krwotokami. Nawet zaawansowana technologia przy takich ranach nie mogła wiele zdziałać.

Pozostało więc liczyć na Gideona i obcą aparaturę. Konchy Nozomi nigdzie nie znalazła i przypuszczała, że po zaprogramowaniu tunelu musiała zostać na planecie, którą Håkon odwiedził… i na której spędził szmat czasu. Starała się ocenić na podstawie próbek krwi, o ile postarzał się Lindberg, ale precyzyjny odczyt okazał się niemożliwy – z pewnością w grę wchodziły setki, jeśli nie tysiące lat. Ellyse trudno było to sobie wyobrazić.

Naraz poczuła, że morzy ją senność. Pewnie zasnęłaby, gdyby nie sygnał świadczący o tym, że ktoś dobija się do jej kajuty. Podniosła się, a potem przesunęła palcem po wezgłowiu.

– Kogo licho przyniosło? – zapytała.

Gość nie odpowiedział, toteż Nozomi doszła do wniosku, że przyniosło Gideona. Otworzyła właz i przekonała się, że miała rację.

– Miałeś być… – zaczęła, ale ostatecznie machnęła ręką. Wyraz twarzy Hallforda zdradzał, że nic złego się nie stało. Zrobił krok do wnętrza kajuty, a Ellyse go przepuściła.

Vanitas vanitatum et omnia vanitas.

– Tak, wiem, że wszystko to marność – odparła, pocierając skronie. – I miałam zamiar zażyć trochę odpoczynku. Jeśli masz zamiar mnie nękać, to wrócę do Håkona i posiedzę z nim.

Gideon przeszedł się po kajucie, jakby badał otoczenie.

W końcu zatrzymał się na środku i wyciągnął z kieszeni datapada. Nozomi zmrużyła oczy. Podał jej go, a dziewczyna z zaskoczeniem zauważyła, że bateria jest na wyczerpaniu. Takich rzeczy normalnie się nie widywało, chyba że na wystawach z zabytkowymi eksponatami.

– Co to jest? – zapytała, patrząc na koślawą wiadomość na ekranie.

Podniosła wzrok. Hallford wzruszył ramionami.

Tempus fugit – powiedział. Czas biegnie.

Nozomi w końcu udało się odczytać wiadomość – stanowiła ostrzeżenie przed Dija Udinem. Wyglądało na to, że pochodziła od Lindberga, co pokrywałoby się z wiekiem urządzenia. Nie miała jednak sensu – mówiła, że Alhassan był odpowiedzialny za wszystko, co się działo. I że to on wszystkich wymordował.

– Co… nie rozumiem, co to znaczy?

Tempus fugit, aeternitas manet.

– Czas biegnie, wieczność pozostaje. I co w związku z tym? Co chcesz mi powiedzieć?

Czuła się, jakby rozmawiała z dzieckiem, a nie osobą, która posiadła wiedzę pozwalającą manipulować czasoprzestrzenią.

– Dlaczego Dija Udin miałby stanowić zagrożenie? – zapytała.

Hallford wskazał wzrokiem wyjście z kajuty, jakby na zewnątrz miała czekać odpowiedź. Ruszył na korytarz, a Ellyse pospieszyła za nim. Cokolwiek chciał jej wytłumaczyć, miała nadzieję, że zrobi to za pomocą wizualnych prezentacji, a nie skąpych sentencji łacińskich.

Po drodze zatrzymał się i gestem polecił, by schowała datapad. Dopiero gdy to zrobiła, ruszył dalej. W ambulatorium nikogo nie zastali, a oświetlenie przeszło w tryb nocny. Lindberg nadal był nieprzytomny i system opieki medycznej pokazywał, że sztucznie indukowany sen będzie utrzymywany jeszcze przez kilka dni.

Gideon wskazał na kieszeń Skandynawa.

Nozomi ściągnęła brwi, a potem sięgnęła do niej. Zamarła, gdy wyciągnęła drugiego, identycznego datapada. Trzymała go w dłoni, czując ciężar pierwszego w kieszeni. Obróciła się do Hallforda i posłała mu pytające spojrzenie.

Nie odpowiedział, ale kilka pomysłów natychmiast zakiełkowało w jej umyśle. Nic konkretnego, jednak pojawiła się słaba nadzieja na to, że uda jej się rozwikłać zagadkę.

Gdy porównała jedno urządzenie z drugim, okazało się, że to w kieszeni Håkona jest znacznie… młodsze. Po dokładnym sprawdzeniu przekonała się, że datapad otrzymany od Gideona miał kilka tysięcy lat, zaś ten z kieszeni Lindberga zaledwie kilkaset. Różnica była niebagatelna. I pozwoliła, by Ellyse ułożyła sobie wszystko w głowie.

Wciąż były to jednak tylko spekulacje.

Spojrzała badawczo na głównego mechanika, przez moment się zastanawiając. Od jakiegoś czasu przypuszczała, że koncha wprawdzie odbierała zdolność artykułowania myśli w ziemskich językach, ale nie zakłócała rozumienia fundamentu lingua universalis, łaciny. Być może Gideon mógł pojąć więcej, niż był w stanie powiedzieć.

Przeszła na niegdyś martwy język.

– Rozumiesz, co mówię, Gideon?

Balbus melius balbi verba cognoscit.

– Jąkała jąkałę lepiej zrozumie? – przełożyła z niedowierzaniem, po czym się uśmiechnęła. Najwyraźniej udało jej się zweryfikować swoją hipotezę. Nie spodziewała się, by kocmołuch zdołał zrozumieć wszystko, ale wystarczyło, by wyłapał ogólny sens słów.

– Kiwnij głową, jeśli będę iść dobrym tokiem rozumowania – powiedziała.

Hallford skinął.

– Kiedy błąkałeś się po tunelach, wiedziałeś już, jak to wszystko się potoczy, prawda? – zapytała i szybko otrzymała potwierdzenie. – Wyruszyłeś do przyszłości, gdzie Accipiter był już tylko wrakiem, i zabrałeś datapada z kostnicy, tak?

Kiwnął głową z aprobatą.

Omnia mutantur, nihil interit – powiedział. Wszystko się zmienia. Nic się nie zatraca.

– Nie rozumiem – odparła. – Czy to się odnosi do koncepcji czasu jako takiego?

Skinął.

– Odkryłeś mechanizm, który nim rządzi?

Znów potwierdził. Jeśli rzeczywiście tak było, oznaczało to, że można jednocześnie dokonać zmiany i sprawić, by wszystko zostało po staremu. Wszystko się zmienia, nic się nie zatraca. Czyżby chodziło mu o alternatywne linie czasu? Sentencja z pewnością pasowała. Tyle że Hallford nie sprawiał wrażenia wszechwiedzącej wyroczni. Błąkał się po tunelach Bóg jeden wie jak długo, a potem przeżył własną śmierć. To musiało zebrać żniwa.

– Powiedz mi więcej – odezwała się.

Wskazał na Lindberga, a potem na siebie. Nozomi nie zdążyła zapytać, o co chodzi, gdyż zarzucił ją masą sentencji łacińskich, z których części nawet sobie nie przypominała.

Trochę trwało, nim ułożyła sobie wszystko w spójną całość. I szybko wówczas doszła do wniosku, że się myliła.

Owszem, Gideon wrócił na Drake-Omikron w przyszłości, by zabrać datapada stanowiącego dowód. Ale nie uczynił tego z własnej woli. Ellyse zrozumiała, że ta wersja Håkona, która teraz leżała przed nimi, natknęła się na Gideona szukającego w tunelach dwóch zagubionych załogantów – Alhassana i Håkona z przeszłości.

Wydawało się to z początku alogiczne. Po chwili jednak Nozomi oswoiła się ze świadomością, że punkt wejścia nie ma znaczenia. Czas wyjściowy nie ma znaczenia. W korytarzach czasoprzestrzeń była tylko abstrakcją. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość zlewały się tam w jedno.

– Lindberg polecił ci, żebyś to zrobił? – zapytała. – Żebyś… o Boże, on to wszystko zaplanował, prawda? Właśnie w ten sposób chciał zmienić czas? Przechytrzyć tych, którzy sterują tym wszystkim?

Na poharatanej konchą twarzy Hallforda wykwitł uśmiech.

– O matko! On kazał ci udać się do przyszłości, zdobyć datapad, a potem wrócić tutaj i poderżnąć sobie gardło, by w pierwszej kolejności wyprawić go w drogę…

Główny mechanik zamilkł, jakby nie był pewien, czy rozmówczyni rozumie to wszystko.

– On to zaplanował – powtórzyła, wpatrując się nieprzytomnie w Lindberga. – Puścił koło nowej linii czasu w ruch. I zrobił to tak, by nikt się nie zorientował. By Alhassan nie wiedział, że został wymanewrowany. Ale dlaczego?

1 ... 65 66 67 68 69 70 71 72 73 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название