Ucieczka z Raju
Ucieczka z Raju читать книгу онлайн
Ucieczka z raju to udana kontynuacja ?atwo by? Bogiem autorstwa Roberta J. Schmidta. Akcja ksi??ki dzieje si? w dwudziestym czwartym wieku, w czasie najwi?kszego triumfu ludzko?ci, kt?ra wolna od konflikt?w powoli, ale konsekwentnie kolonizuje kolejne obszary kosmosu. Jednak spokojna stabilizacja, cho? jest stanem wielce po??danym nigdy nie trwa wiecznie. W ko?cu dochodzi do spotkania z obc? cywilizacj?, kt?ra okazuje si? nie wykazywa? ?adnej woli kontaktu, za to wywo?uje wojn?, w kt?rej nie bierze je?c?w i niszczy wszystko na swojej drodze. Stawk? w konflikcie jest nie tylko podb?j nowego terytorium, ale te? fizyczne unicestwienie wroga... Na jednej z ewakuowanych po?piesznie planet zrehabilitowany kapitan ?wi?cki toczy swoj? prywatn? wojn? o ocalenie jak najwi?kszej liczby ludzi. Kolonia na Delcie Ulietty kryje jednak o wiele wi?ksz? tajemnic?, kt?ra by? mo?e pozwoli odmieni? losy ca?ej wojny. W ksi??ce Schmidt'a akcja p?dzi od pierwszych stron. Ucieczka z raju to klasyczna powie?? science fiction z wyrazistymi postaciami, intrygami, walk? o w?adz? i oczywi?cie kosmicznymi bitwami. Autor pokazuje, ?e zagadnienie inwazji obcych to wci?? niewyczerpane ?r?d?o pomys??w na ciekawa fabu??. Robert J. Szmidt wykaza? si? niezwykle bogat? wyobra?ni?, opowiadaj?c swoj? histori? z ogromnym wdzi?kiem i oryginalno?ci?.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
mogła spokojnie relokować pozostałe floty. Może też w końcu zabierze się do produkcji
okrętów piątej generacji, o których tyle się mówi od kilku lat.
– A co z rozkazem Rady? – zapytał wielki admirał.
To był największy problem. Admiralicję dałoby się przekonać do pomysłu Rutty, i to raczej
prędzej niż później, ale z politykami nie da się rozmawiać jak z żołnierzami – pozostaną głusi
na najsensowniejsze nawet argumenty. Dla nich okręty i ludzie to tylko kolejne pozycje i liczby
w statystykach. Jedynym wyjątkiem był okres wyborczy, lecz od najbliższego błagania
obywateli o głosy dzieliło ich jeszcze szesnaście lat.
– Przeczytaj dokumenty, które ci zaraz prześlę… – pułkownik spojrzał w oczy przyjaciela –
i zwołaj kolejną odprawę na siódmą zero zero. Do tej pory powinienem być już na stacji.
.
CZTERY
Tym razem wokół elipsowatego blatu zebrało się dziesięć osób. Sami dowódcy pionów
sektora i zaproszony do tego grona Rutta. Prócz niego i Farlanda w głębokich fotelach zasiedli
admirałowie Gerdagmar Schwartz, dowodząca pionem nawigacyjnym trzeciej floty, i szef
logistyki Anselmodesto Bonaventura. Po prawicy tego ostatniego miejsca zajmowali
generałowie Adambrose Wexler, z operacyjnego, Toshikochiyo Kaneda, zawiadujący
uzbrojeniem, i Achilleon Rulescu, odpowiadający za łączność. Patykowaty i wiecznie
bazgrzący po wirtualnym notesie kontradmirał Standriej Lee z lewej miał z kolei pieczę nad
stoczniami floty i jej mobilnymi jednostkami remontowo-naprawczymi. Wydział
bezpieczeństwa reprezentował siedzący z nim ramię w ramię pułkownik Modestiepan
Korolenko. Ostatnim z obecnych był znany już Rutcie wiceadmirał Allandreas Duarte,
zawiadujący wywiadem sektora.
– Niecały kwadrans temu rozmawiałem ponownie z Ziemią – zagaił Farland, gdy ostatni
z przybyłych oficerów zajął miejsce. – Niestety Rada podtrzymała wcześniejsze
postanowienia, tak więc nie pozostaje nam nic innego, jak podjąć zdecydowane próby
powstrzymania najeźdźców. – Uniósł dłoń, by uspokoić podwładnych, a gdy w końcu zamilkli,
dodał jeszcze: – Pułkownik Rutta przedstawi wam teraz założenia planu, nad którym
pracowaliśmy tej nocy. Jestem ciekaw waszych opinii, ale – znowu uniósł rękę – chcę je
usłyszeć dopiero po prezentacji, nie w trakcie.
Przyjęli jego słowa w ciszy, potakując szybko.
– Panie i panowie oficerowie. – Rutta też nie zamierzał przeciągać tej odprawy. – Rozkaz
Rady stawia nas w wyjątkowo trudnej sytuacji. Wszyscy wiemy, że otwarta walka z eskadrami
liniowców Obcych doprowadzi do szybkiej eksterminacji nie tylko mieszkańców tego sektora,
ale także trzeciej floty. Wykonując rozkaz 3-79/54, przegramy, dlatego zdecydowaliśmy się na
zastosowanie pewnego fortelu…
– Czy ja dobrze słyszę? – przerwała mu Schwartz. – Mówimy o obejściu bezpośrednich
dyrektyw Rady Najwyższej Senatu Federacji? Przecież to akt zdrady!
– Źle pani słyszy, admirale! – ryknął Farland, waląc pięścią w blat.
– Pułkownik wyraźnie… – Młoda jeszcze, niespełna sześćdziesięcioletnia postawna
brunetka o oliwkowej skórze i wydatnym nosie na pociągłej twarzy nie odpuszczała.
Theo uprzedzał Ruttę, że z nią mogą mieć największe kłopoty. Należała do nowego
pokolenia wyższych oficerów, które zbyt długo czekało na szansę udowodnienia własnej
przydatności, zwłaszcza na polu walki. Jego zdaniem była gotowa walczyć do ostatniego
człowieka, o ile jej samej nikt nie każe wsadzić krągłego dupska na pokład flagowca. A miał
szczerą ochotę na podobną zagrywkę.
– Milczeć! – wydarł się ponownie. – To odprawa dowództwa floty sektora, nie dyskusja
o dupie Maryni w kantynie!
Policzki jej zapłonęły, ale zmilczała. Usiadła wyniośle jak urażona księżniczka, dając mu
wzrokiem znać, że to jeszcze nie koniec.
– Wykonamy rozkaz Rady – zapewnił ją moment później Rutta – ale zrobimy to w taki
sposób, by nie stracić większości okrętów i ludzi. Wracając do tematu… Jeśli wielki admirał
ma rację, a jestem przekonany w dwustu procentach, że się nie myli, ostatnie ataki na
graniczne systemy są dopiero początkiem inwazji na znacznie szerszą skalę. – Nie zaszemrali
na jego słowa, każdy oficer przy zdrowych zmysłach musiał już o tym sam pomyśleć. –
Dotychczasowe akcje, w których brało udział po kilka liniowców, to klasyczny zwiad bojem.
Nie wiemy, ile czasu nam jeszcze zostało, ale jedno wydaje się pewne: jeśli chcemy
powstrzymać marsz Obcych, musimy totalnie zmienić strategię działania. – Pokiwali głowami,
to także było dla nich oczywiste. – Po pierwsze: wróg przeprowadził dokładne rozpoznanie.
W przeciwieństwie do nas wie, gdzie uderzać, i robi to z chirurgiczną precyzją. To może
również sugerować, że posiada agentów po tej stronie granicy. – Ostatnie stwierdzenie
poruszyło wielu z obecnych, zwłaszcza ludzi z wydziału bezpieczeństwa i wywiadu. Rutta nie
zwracał jednak na to uwagi. – Po drugie: jednostki Obcych dysponują osłonami i bronią,
o jakich możemy tylko pomarzyć. Aby mieć szanse na równą walkę z eskadrą kilku ich
liniowców, musielibyśmy rzucić do akcji kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt naszych
najcięższych okrętów wojennych z odpowiednią asystą. Mimo to w każdym niemal wariancie,
jaki sprawdziliśmy z wielkim admirałem, straty po naszej stronie byłyby ogromne. Chyba że
do akcji rzucilibyśmy naraz niemal wszystko, czym dysponujemy na Rubieżach. – Teraz nawet
Schwartz przytaknęła. To jej pasowało: gigantyczna bitwa, o której cała Galaktyka
pamiętałaby jeszcze przez stulecia. – Nie jestem jednak pewien, czy to najrozsądniejsze
rozwiązanie.
– Dlaczego? – zapytał Duarte.
Zrobił to bezwiednie, zanim pomyślał, i natychmiast skulił potężne ramiona, jakby
przygotowywał się na gniew Farlanda.
– Choćby dlatego, że właśnie o to może chodzić wrogowi – odpowiedział spokojnie Rutta.
– Jeśli skoncentrujemy trzecią flotę w jednym z pobliskich systemów, staniemy się łatwym
celem dla armady, która czai się gdzieś tam. – Wskazał palcem na miriady gwiazd skrzących
się poza linią wyznaczającą umowną granicę Federacji. – Wystarczy, że Obcy rzucą przeciw
nam dwadzieścia albo trzydzieści liniowców… – celowo zawiesił głos, by kolejne zdanie
zabrzmiało z należytą emfazą. – A przecież równie dobrze może ich być sto – dodał po chwili,
osiągając zamierzony efekt. Dając im czas na zastanowienie, zbudował odpowiednie napięcie.
Mógł więc spokojnie przejść do omówienia dalszych szczegółów. – Nie mamy bladego
pojęcia, jak liczną flotą dysponują Obcy, to prawda, ale tylko szaleniec mógłby uwierzyć, że te
dziesięć okrętów to cała ich potęga militarna. Ten atak został poprzedzony odpowiednim
rozpoznaniem. Czytając raporty, z pewnością zauważyliście, że wróg doskonale wie, jak
z nami walczyć. To nie przypadek sprawił, że już w pierwszym starciu liniowce uderzyły
w najsłabsze punkty Rutheforda. Wątpię zatem, by przeciwnik, który zna dokładnie nasz
potencjał obronny i naszą determinację, uwierzył w szanse pokonania Federacji dziesięcioma
okrętami wojennymi. Nawet przy tak ogromnej przewadze technologicznej, jaką dysponują
Obcy, ta wojna musiałaby się zakończyć ich sromotną przegraną. Federacja prędzej czy
później przerzuci tutaj sporą część pozostałych czterech flot, zmieniając diametralnie obecny
układ sił. Mając to wszystko na względzie, zaczęliśmy się więc zastanawiać, co zamierzali
osiągnąć Obcy, atakując Valis 11, Valkirię 7 i Vandala. Odpowiedzi może być kilka, ale