-->

Tozsamoic Bournea

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Tozsamoic Bournea, Ludlum Robert-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Tozsamoic Bournea
Название: Tozsamoic Bournea
Автор: Ludlum Robert
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 278
Читать онлайн

Tozsamoic Bournea читать книгу онлайн

Tozsamoic Bournea - читать бесплатно онлайн , автор Ludlum Robert

M??czyzna, kt?ry wypad? podczas sztormu za burt? ma?ego trawlera, nie pami?ta ?adnych fakt?w ze swojego ?ycia. Pewne okoliczno?ci sugeruj?, ?e nie by? on zwyczajnym cz?owiekiem – zbyt wiele os?b interesuje si? jego poczynaniami, zbyt wielu najemnych morderc?w usi?uje go zlikwidowa?. Sprawno??, z jak? sobie z nimi radzi, jednoznacznie wskazuje na specjalne przygotowanie, jakie przeszd?. Jego przeznaczeniem jest walka o prze?ycie i wyja?nienie tajemnic przesz?o?ci…

"To?samo?? Bourne'a" nale?y do najlepszych powie?ci Roberta Ludluma, pisarza przewy?szaj?cego popularno?ci? wszystkich znanych polskiemu czytelnikowi pisarzy gatunku sensacyjnego. Niekt?rzy twierdz?, ?e jest to jego najlepsze dzie?o, czego po?rednim dowodem kontynuacja w postaci nast?pnych dw?ch tom?w oraz doskona?y film i serial z Richardem Chamberlainem, ciesz?cy si? ogromnym powodzeniem na ca?ym ?wiecie.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 89 90 91 92 93 94 95 96 97 ... 141 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Bourne odetchnął z ulgą i rozluźnił nieco ciało, opierając się przy tym mocniej o ścianę. Ale trwało to jedynie chwilę; ból w kostce przeniósł się do stopy powodując skurcz. Wyprężył się, chwytając prawą ręką za balustradę, a lewą odrywając od rynny, by dołączyć ją do prawej. Naciskając kafelki kolanami, podciągnął się wolno w górę, aż jego głowa ukazała się nad tarasem, całkowicie pustym. Bourne zaczepił się prawą nogą o krawędź, prawą ręką sięgnął do poręczy, złapał równowagę i już był po drugiej stronie balustrady.

Znalazł się na tarasie, który używano w miesiącach wiosennych i letnich; na wyłożonej kaflami podłodze mogło się zmieścić z dziesięć do piętnastu stolików. Pośrodku ściany odgradzającej część zabudowaną od tarasu znajdowały się podwójne drzwi, które widział z lasu. Postacie wewnątrz nie poruszały się, zupełnie jakby skamieniały, i przez sekundę Jason zastanawiał się, czy przypadkiem nie ogłoszono alarmu – może czekano już na niego? Zamarł na chwilę z ręką na pistolecie; nic się nie wydarzyło. Trzymając się cienia podszedł do ściany. Przywarł plecami do drewna i przesuwał się wolno w kierunku drzwi, aż jego palce dotknęły framugi. Powoli unosił głowę w kierunku szyby, żeby zajrzeć do środka.

To, co zobaczył, wprawiło go w osłupienie, ale nie przestraszyło. Mężczyźni uformowali się w szeregi – trzy szeregi, po czterech w każdym – i stali naprzeciw André Villiersa, który do nich przemawiał. Razem trzynastu mężczyzn, w tym dwunastu w postawie na baczność. Byli to starzy ludzie, starzy żołnierze. Nie mieli na sobie mundurów; zamiast tego powpinali w klapy wstęgi w barwach oddziałów, w których służyli, a także odznaczenia za męstwo i dystynkcje wojskowe. Towarzyszyła temu pewna niepowtarzalna atmosfera. Byli to mężczyźni nawykli do wydawania rozkazów – przyzwyczajeni do władzy. Ich twarze i oczy, a także sposób, w jaki słuchali, wyrażały respekt, ale nie ślepy; wyraźnie każdy z nich miał swoje zdanie. Mimo ich podeszłego wieku w pokoju wyczuwało się siłę. Olbrzymią siłę. I to właśnie było przerażające. Jeżeli ci ludzie należeli do Carlosa, to macki tego zabójcy nie tylko sięgały daleko, ale były także niezwykle niebezpieczne. Nie stali tu zwykli mężczyźni, lecz zaprawieni w boju żołnierze. Bourne pomyślał sobie, że jeśli jego osąd jest trafny, to w tym pokoju zgromadzili się ludzie o wielkim doświadczeniu i szerokich wpływach.

Szaleni pułkownicy z Algierii, cóż z nich zostało? Mężczyźni żyjący pamięcią o Francji, która już nie istnieje, o świecie, którego nie ma i który w ich mniemaniu został zastąpiony żałosną, nieudolną namiastką. Tacy ludzie gotowi byli sprzymierzyć się z Carlosem, choćby tylko dla tajemnej władzy, którą im dawał. Uderzaj. Atakuj. Zabij. Decyzje o życiu i śmierci, niegdyś ich chleb powszedni, wyzwoliły w nich teraz siłę mogącą służyć sprawom, których nie chcieli uznać za przegrane. Terrorysta pozostanie na zawsze terrorystą; zabójstwo jest podstawą terroru.

Generał podniósł głos; Jason usiłował usłyszeć słowa przez szybę. Stawały się coraz wyraźniejsze.

– … odczują naszą obecność, zrozumieją nasz cel. Jednoczy nas wspólna sprawa, której nigdy nie porzucimy; jeszcze nas usłyszą! Pamiętamy o tych, którzy oddali życie dla chwały Francji, o naszych towarzyszach walki. Zmusimy naszą ukochaną ojczyznę, by pamiętała, i w imię tej pamięci pozostała silna, żeby nie była niczyim lokajem! Nasi przeciwnicy poznają nasz gniew. W tym też jesteśmy zgodni. Modlimy się do Wszechmogącego, by ci, którzy odeszli przed nami, zaznali spokoju, bo nam nie jest on dany… panowie. Uczcijmy naszą Panią. Naszą Francję.

Rozległ się szmer ogólnego aplauzu, lecz starzy żołnierze wciąż stali na baczność. Następnie cichy głos odśpiewał solo pięć słów, a przy szóstym towarzyszył mu już chór.

Allons, enfants de la patrie,

Le jour de gloire est arrivé…

Bourne aż się odwrócił, ten widok bowiem i odgłos dochodzący z sali budziły w nim niesmak. Spustoszenie w imię sławy; śmierć poległych towarzyszy domaga się dalszej śmierci – takie są ich pragnienia. A jeśli ma to oznaczać pakt z Carlosem, niech i tak będzie!

Dlaczego był taki wzburzony? Czemu ogarnęło go nagłe uczucie gniewu i bezsilności? Co wyzwoliło obrzydzenie, które czuje tak silnie? Zdał sobie sprawę z tego, że nienawidzi takich ludzi, jak André Villiers, że nimi gardzi. Ci starzy mężczyźni wywoływali wojny, kradnąc życie młodym… i najmłodszym.

Czemu znowu błądził wśród tajemnic? Dlaczego odczuwał taki ból? Nie ma już czasu na pytania ani siły, by się nimi dręczyć. Musi usunąć je ze swojego umysłu i skupić się na André François Villiersie, rycerzu i władcy, którego cele należały do przeszłości, ale pakt z zabójcą wołał o śmierć dziś.

Przyciśnie generała. Złamie go. Dowie się wszystkiego, a potem najpewniej go zabije. Ludzie w rodzaju Villiersa kradną życie młodym i najmłodszym. Nie zasługują, by żyć. Błądzę znowu w swoim labiryncie, którego ściany nabite są kolcami. O Boże, jak one kłują.

Jason przesadził w ciemności balustradę i cały obolały zsunął się po rynnie. O bólu należało zapomnieć. Musi dotrzeć do opustoszałej drogi oświetlonej księżycem i złapać nosiciela śmierci.

25

Bourne czekał w renault, nie gasząc silnika, dwieście metrów na wschód od wejścia do restauracji, gotów ruszyć, gdy tylko zobaczy wyjeżdżającego Villiersa. Kilku innych uczestników spotkania już odjechało, każdy oddzielnie. Spiskowcy nie afiszują się ze swoimi powiązaniami, a ci starzy mężczyźni byli spiskowcami w najściślejszym znaczeniu tego słowa. Zamienili wszystkie zdobyte przez siebie honory na współpracę z groźnym mordercą i jego skrytobójczą organizacją.

Wiek i fanatyzm pozbawiły ich rozumu, tak samo jak oni przez lata pozbawiali życia innych… młodych i najmłodszych.

Co to jest? Dlaczego mnie nie opuszcza? Coś strasznego, co tkwi głęboko w środku próbując się wydostać na zewnątrz, próbując, myślę, mnie zabić. Przenika mnie strach i poczucie winy… ale nie wiem, z jakiego powodu i czego tak bardzo się boję. Dlaczego ci wysuszeni starcy wywołują we mnie uczucia strachu i winy… i taki wstręt?

Byli śmiercią. Wojną. Na ziemi, na niebie. Z nieba… z nieba. Pomóż mi, Marie. Na Boga, pomóż mi!

Wreszcie wyjeżdżał. Reflektory wynurzyły się z alei; czarna karoseria limuzyny zalśniła w świetle latarni. Jason wyjechał z cienia nie włączając świateł. Dojechał tak aż do pierwszego zakrętu, przy którym włączył reflektory i nacisnął do końca pedał gazu. Do wiejskiego pustkowia było mniej więcej trzy kilometry; musiał dotrzeć tam szybko.

Było dziesięć po jedenastej i, jak trzy godziny temu, sięgające wzgórz pola skąpane były w poświacie marcowego księżyca, który znajdował się teraz dokładnie na środku nieba. Jason dotarł na miejsce; udało się. Pobocze było szerokie i graniczyło z pastwiskiem; dwa samochody mogły tu spokojnie stanąć. Następne zadanie to zatrzymać Villiersa. Generał był stary, lecz nie zniedołężniały; jeśli taktyka Jasona wzbudzi jego podejrzenia, może zjechać na trawę i uciec. Wszystko zależało od tego, czy Jason potrafi zachować się dość przekonywająco i w pełni wykorzystać moment zaskoczenia.

Bourne zawrócił, poczekał, aż w oddali ukażą się światła wozu Villiersa, a wtedy nagle nacisnął na gaz i ruszył do przodu, kręcąc gwałtownie kierownica raz w lewo, raz w prawo. Samochód tańczył na drodze, jakby siedzący w nim kierowca stracił nad nim panowanie i nie dawał rady jechać prosto, lecz mimo to przyspieszał.

Villiers nie miał wyboru; zwolnił, kiedy Jason w szaleńczym tempie zbliżał się do niego. Gdy do zderzenia obu samochodów brakowało nie więcej niż siedem metrów, Bourne nagle skręcił kierownicę w lewo i równocześnie nacisnął na hamulec, wprowadzając samochód w kontrolowany poślizg. Zapiszczały opony. Kiedy samochód zatrzymał się, Jason zaczął krzyczeć przez otwarte okno. Jego nieartykułowane wrzaski mogły wskazywać, że jest ranny lub pijany, ale na pewno niegroźny. Jason uderzył ręka o ramę okna i zamilkł, kuląc się na siedzeniu, z pistoletem przygotowanym na kolanach.

1 ... 89 90 91 92 93 94 95 96 97 ... 141 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название