Smiertelna ekstaza
Smiertelna ekstaza читать книгу онлайн
Drew Mathias, zdolny elektronik i entuzjasta gier komputerowych, nie mia? ?adnego powodu, ?eby odebra? sobie ?ycie. Podobnie jak wzi?ty nowojorski adwokat S.T. Fitzhugh, wp?ywowy senator Peary czy Cerise Devane, przebojowa w?a?cicielka popularnego brukowca. Tych czworga nie ??czy?o nic poza tym, ?e postanowili odej?? z tego ?wiata. ?ledztwo nie przynios?o ?adnego rezultatu, ale porucznik Eve Dallas z nowojorskiej policji nie chce uwierzy?, ?e by?y to samob?jstwa. Kto jednak i dlaczego chcia?by pozbawi? ?ycia czworo niezwi?zanych ze sob? ludzi? I jak tego dokona??
Porucznik Dallas postanawia mimo wszystko poszuka? odpowiedzi na te pytania. Oczywi?cie mo?e liczy? na pomoc ?wie?o po?lubionego m??a – superprzystojnego, superinteligentnego i bogatego Raorke’a – kt?ry kocha j? do szale?stwa i zrobi dla niej wszystko.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Tak jest. – Peabody spojrzała za siebie, Ponieważ drzwi do biura Roarke”a rozsunęły się. Wystarczył jeden rzut oka na jego twarz, by się zorientować, że mogą być kłopoty. – Poruczniku. – Trzymała rekorder odwrócony. – Mój nadajnik odbiera jakieś zakłócenia. Videokom jest chyba uszkodzony po tym, jak przesłuchiwany zrzucił go na podłogę. Proszę o pozwolenie skorzystania z innego pomieszczenia, żeby wezwać ambulans.
– Pozwalam.
Peabody wyszła, a Eye westchnęła na widok wchodzącego Roarke”a.
– Nie miałeś prawa przyglądać się temu przesłuchaniu.
– Pozwolę sobie mieć inne zdanie. Miałem pełne prawo. – Jego wzrok powędrował na krzesło, z którego zaczęły dochodzić jęki Jessa. – Chyba powoli przychodzi do siebie. Chciałbym sobie z nim teraz pogadać.
– Słuchaj, Roarke…
Przerwał jej jednym szybkim, nie znoszącym sprzeciwu spojrzeniem.
– Eve, zostaw nas samych.
Na tym polegał kłopot między nimi – oboje tak przywykli do wydawania poleceń, że żadnemu z nich nie przychodziło łatwo ich wypełnianie. Nagle przypomniała sobie błędny wyraz jego oczu kiedy się od niej oderwał. Oboje zostali wykorzystani, ale to Roarke był ofiarą.
– Masz pięć minut i ani chwili dłużej. Ostrzegam cię. Z dotychczasowego zapisu widać, że właściwie nic takiego mu się nie stało. Jeżeli coś mu zrobisz, wszystko będzie na mnie i ze sprawy przeciwko niemu może nic nie wyjść.
Usta Roarke”a skrzywiły się w nieznacznym uśmiechu. Wziął ją za ramię i zaprowadził do drzwi.
– Poruczniku, zaufaj mi. Jestem człowiekiem cywilizowanym.
– Zamknął jej drzwi przed nosem i zakodował zamek.
Poza tym wiedział, jak sprawić dużo bólu, nie zostawiając na ciele prawie żadnego śladu.
Podszedł do Jessa, podniósł go i potrząsnął, aż tamten otworzył oczy i popatrzył na niego prawie zupełnie przytomnie.
– Już się obudziłeś? – rzeki cicho Roarke. – Kojarzysz?
Po grzbiecie Jessa spłynęła strużka zimnego potu. Wiedział, że spogląda w twarz śmierci.
– Chcę adwokata.
– Nie rozmawiasz teraz z glinami. Rozmawiasz ze mną. Przynajmniej przez najbliższe pięć minut. Nie masz tu żadnych praw i przywilejów.
Jess wzdrygnął się, lecz próbował przybrać maskę spokoju.
– Nie możesz mnie tknąć, Jeśli coś mi zrobisz, oskarżą o to twoją żonę.
Usta Roarke”a rozciągnęły się w uśmiechu, na widok którego Jess poczuł skurcz lęku.
– Pokażę ci, jak bardzo się mylisz.
Nie odrywając wzroku od oczu Jessa, sięgnął w dół, chwycił go w kroku i skręcił dłoń. Nie bez przyjemności zobaczył, jak z twarzy Jessa odpływa krew do ostatniej kropli, a jego usta zaczynają trzepotać niczym pysk wyrzuconej na brzeg ryby. Kciukiem ucisnął lekko tchawicę Jessa, odcinając mu w ten sposób dostęp powietrza, aż srebrzyste oczy Jessa wyszły z orbit.
– Fantastyczne uczucie, kiedy cię wodzą za fiuta, co? – Na koniec gwałtownie szarpnął nadgarstkiem. Jess opadł na krzesło, zwijając się jak krewetka.
– Dobrze, możemy więc sobie pogadać – powiedział przyjaznym tonem. – O sprawach prywatnych.
Eye spacerowała nerwowo po korytarzu, co chwila spoglądając na masywne drzwi. Doskonale wiedziała, że Roarke wszędzie założył osłony dźwiękoszczelne i Jess mógłby w krzyku wywrócić sobie płuca na lewą stronę, a i tak by go nie usłyszała.
Gdyby go zabił… Boże, gdyby go zabił, co by z tym poczęła? Zatrzymała się, zdjęta nagłym przerażeniem i przycisnęła dłoń do brzucha. Jak mogło jej to w ogóle przyjść do głowy? Miała obowiązek chronić tego skurwiela. Takie były przepisy. Oprócz tego, co czuła, były przecież przepisy.
Podeszła zdecydowanym krokiem do drzwi i wstukała kod. Kiedy zobaczyła komunikat o nieprawidłowej kombinacji, syknęła ze złością.
– Sukinsyn! Niech cię szlag, Roarke!
Za dobrze ją znał. Z niewielką nadzieją pobiegła korytarzem do jego biura i spróbowała otworzyć drzwi.
Wejście wzbronione.
Dopadła monitora, usiłując wywołać obraz z kamery bezpieczeństwa w swoim biurze. Stwierdziła, że i tu Roarke postarał się zapewnić sobie pełną dyskrecję.
– Boże, on go zabije. – Znów pobiegła do drzwi i zaczęła w nie bezsilnie walić pięściami. Chwilę później, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, szczęknęły zamki i drzwi rozsunęły się z cichym szelestem. Wbiegła bez tchu i zobaczyła Roarke”a, który siedział spokojnie za jej biurkiem i palił papierosa.
Z bijącym sercem spojrzała na Jessa. Był blady jak śmierć, jego źrenice nie były większe od śladu po ukłuciu szpilką, ale oddychał. Właściwie dyszał ze świstem jak zepsuty regulator temperatury.
– Nie ma nawet draśnięcia. – Roarke podniósł do ust kieliszek brandy. – Mam też wrażenie, że zaczął pojmować swoje błędy.
Eye pochyliła się i spojrzała prosto w oczy Jessa. Skulił się na krześle jak skopany pies i wydal dźwięk, który nie przypominał żadnego z ludzkich odgłosów.
– Coś ty mu, do cholery, zrobił?
Wątpił, czy Eye albo Departament Stanowy Policji Nowego Jorku zaakceptowaliby sztuczki, jakich nauczył się w dawnych czasach.
– O wiele mniej, niż zasłużył.
Wyprostowała się i spojrzała przeciągle na Roarke”a. Robił wrażenie faceta, który czeka na pojawienie się późnych gości albo ma poprowadzić ważne zebranie. Jego garnitur wyglądał nieskazitelnie, włosy były starannie uczesane, a dłonie spokojne i nieruchome. Tylko oczy – zauważyła, że czai się w nich ślad niedawnego wybuchu wściekłości.
– O Boże, wyglądasz strasznie.
Ostrożnie odstawił kieliszek.
Nigdy już nie zrobię ci krzywdy.
– Roarke. – Odsunęła od siebie nagłą chęć, by do niego podejść i wziąć go w ramiona. Uznała, że nie jest to najlepszy moment.
– Zaczekaj z tym.
– Wiem, co mówię. – Zaciągnął się i powoli wypuścił dym.
– Nigdy więcej.
– Poruczniku. – Na progu stanęła Peabody. – Przyjechał ambulans. Proszę o pozwolenie towarzyszenia podejrzanemu do centrum.
– Nie, ja pojadę.
Peabody popatrzyła na Roarke”a, który oderwał oczy od Eye. Oczy, które, jak zauważyła, spoglądały dość groźnie.
– Przepraszam, ale mam wrażenie, że tu jesteś bardziej potrzebna. Sama się wszystkim zajmę. Jest tu wciąż wielu gości, w tym wielu dziennikarzy. Jestem pewna, że lepiej będzie nie nagłaśniać tej sprawy aż do wyjaśnienia.
– W porządku. Skontaktuję się z centralą i ustalę szczegóły. Przygotuj się na drugą część przesłuchania, jutro o dziewiątej.
– Nie mogę się doczekać. – Peabody spojrzała przez ramię na Jessa i uniosła brew. – Musiał się mocno uderzyć w głowę. Ciągłe jest oszołomiony i zlany zimnym potem. – Uśmiechnęła się do Roarke”a. – Wiem, jak to jest.
Roarke zaśmiał się, czując, jak opada z niego napięcie.
– Nie, Peabody. Mam wrażenie, że w tym przypadku nie wiesz.
Wstał zza biurka, podszedł do niej i ujmując jej kwadratową twarz w dłonie, pocałował ją.
– Jesteś piękna – powiedział półgłosem i odwrócił się do Eye.
– Wrócę do gości, Nie musisz się spieszyć.
Kiedy wyszedł, Peabody musnęła palcami usta. Poczuła przenikającą ją radość, od czubka głowy po palce stóp, a nawet po okute czuby butów.
– O kurczę, jestem piękna, Dallas.
– Jestem twoim dłużnikiem.
– Chyba już zwrócono mi dług. – Odeszła w stronę drzwi. – Idą medycy. Weźmy stąd naszego chłopca. Powiedz Mayis, że była absolutnie wspaniała.
– Mayis. – Eye zakryła oczy. Jak ona to powie Mayis?
– Na twoim miejscu pozwoliłabym jej cieszyć się dzisiejszym wieczorem. Możesz jej to powiedzieć później. Nic jej nie będzie. Tutaj – zawołała, wskazując sanitariuszom pokój. – Mamy tu chyba przypadek lekkiego wstrząsu.
