-->

Przybi? Pi?tk?

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Przybi? Pi?tk?, Evanovich Janet-- . Жанр: Иронические детективы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Przybi? Pi?tk?
Название: Przybi? Pi?tk?
Автор: Evanovich Janet
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 271
Читать онлайн

Przybi? Pi?tk? читать книгу онлайн

Przybi? Pi?tk? - читать бесплатно онлайн , автор Evanovich Janet

Co czeka Stephanie?- wuj Fred znikn?? bez ?ladu- w torbie na ?mieci znajduje si? cia?o- po mie?cie goni j? paskudny bukmacher- babcia Mazurowa chce pos?u?y? si? paralizatorem- Stephanie mo?e korzysta? z wozu tylko przez czterdzie?ci osiem godzin- dwaj m??czy?ni pr?buj? zaci?gn?? j? do ???ka- nie ma odpowiedniej kiecki na mafijne wesele- jest jeszcze ma?y w?ciek?y cz?owieczek, kt?ry nie chce wynie?? si? z jej mieszkania…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 ... 53 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Dzień wcześniej zniknął Fred.

Skąd masz te zdjęcia? – spytał Mokry.

Z biurka Freda. Pokręcił głową.

Fred wplątał się w jakąś paskudną sprawę.

Kiedy wyszedł, zamknęłam drzwi na zasuwę. Wzięłam prysznic, potem ubrałam się w lewisy i czarny golf. Golf wsunęłam w spodnie i włożyłam pasek. Wsadziłam zdjęcia wuja Freda do torby i ruszyłam na swoją pseudodetek-tywistyczną wyprawę.

Najpierw wstąpiłam do biura, żeby odebrać żałosne honorarium za Briggsa.

Lula podniosła wzrok znad papierków.

Czekaliśmy na ciebie, dziewczyno. Powiedzieli nam, jak dołożyłaś temu Briggsowi. Nie chodzi o to, że nie zasłużył, ale następnym razem, kiedy ci przyjdzie na coś takiego ochota, musisz wziąć mnie ze sobą. Wiesz, jak chciałam dokopać temu małemu kretynowi.

Owszem – dorzuciła Connie. – Nie ma co, podziwiam cię za brutalność.

Nic nie zrobiłam – oponowałam. – Spadł ze schodów.

Yinnie wysunął głowę z gabinetu.

Jezu Chryste – rzucił na mój widok. – Ile razy ci mówiłem, żebyś nie biła ludzi po twarzy? Wal w korpus, żeby nie było widać śladów. Kopnij w jaja. Przyłóż w nerę.

Spadł ze schodów! – powtórzyłam.

Tak, ale go pchnęłaś, co?

Nie!

Widzisz, doskonale – orzekł Yinnie. – Kłamstwo dobra rzecz. Trzymaj się tej wersji. Podoba mi się.

Cofnął się i zatrzasnął drzwi.

Wręczyłam Connie pokwitowanie za Briggsa, a ona wypisała mi czek.

Wybieram się na poszukiwanie świadków w sprawie Freda – oświadczyłam. Lula chwyciła torebkę.

Pójdę z tobą. Tak na wszelki wypadek, gdyby ten gość Mokry chciał cię śledzić. Zajmę się jego tyłkiem. Uśmiechnęłam się. To mogło być interesujące.

Zaczęłyśmy od ksero przy trasie 33. Powiększyłam zdjęcie Freda i nałożyłam na plakat z prośbą o informacje na temat jego zniknięcia wypisaną dużymi drukowanymi literami.

Potem wjechałam na parking przy Grand Union i stwierdziłam rozczarowana, że nie czeka na nas Mokry. Zatrzymałam się pod sklepem, wzięłam plakaty i razem z Lula weszłam do środka.

Poczekaj – zatrzymała mnie Lula. – Sprzedają colę po niższej cenie. To okazja. A w delikatesach jest akurat prasowana wieprzowina. Która godzina? Wkrótce pora na lunch? Nie pogniewasz się, jak zrobię zakupy?

Nie śpiesz się – odparłam.

Potem umieściłam plakat na tablicy informacyjnej przed sklepem. Wyjęłam następnie zdjęcie i zaczęłam przepytywać klientów, podczas gdy Lula buszowała w dziale z pieczywem.

„Widział pan (pani) tego człowieka?” – pytałam. Od-129 powiedź była z reguły negatywna. Czasem tylko słyszałam: „Tak, to Fred Shutz. Co za palant!”

Nikt nie mógł sobie przypomnieć, czy spotkał go w dniu zniknięcia. I nikt go od tamtej pory nie widział. Nikt też specjalnie się tym nie przejmował.

Jak idzie? – spytała Lula, pchając wózek w stronę samochodu.

Powoli. Brak chętnych.

Zostawię w wozie zakupy, a potem zajrzę do wypożyczalni wideo.

Baw się do upadłego – powiedziałam.

Pokazałam zdjęcie Freda jeszcze paru ludziom i w południe zrobiłam sobie przerwę na lunch. Przeszukałam kieszenie i dno torebki, by znaleźć w rezultacie dość pieniędzy na mały słoiczek pożywnej, oczyszczonej, gotowej do spożycia marchewki dla niemowlaków. Za tę forsę mogłam też kupić sobie dużego snickersa. Boże, cóż za diabelnie trudny wybór.

Zlizywałam resztkę czekolady z palców, kiedy pojawiła się Lula.

Popatrz – powiedziała. – Mieli „Boogie Nights” w sprzedaży. Film mnie niewiele obchodzi, ale lubię czasem obejrzeć sobie koniec.

Zacznę chodzić ze zdjęciem Freda po domach. Pomożesz?

Pewnie, daj mi tylko jeden z tych plakatów, a odwalę za ciebie kawał roboty.

Ustaliłyśmy, która gdzie chodzi, i zdecydowałyśmy, że popracujemy do drugiej. Skończyłam wcześnie, ze skutkiem zerowym. Tylko jedna kobieta widziała, jak Fred odchodził z Harrisonem Fordem, ale uznałam to za mało prawdopodobne. Inna kobieta wyznała, że miała wizję, w której Fred przepływał przez ekran jej telewizora, lecz i temu nie dałam wiary.

Ponieważ zostało mi jeszcze trochę czasu, wróciłam do centrum handlowego, żeby kupić sobie rajstopy na ślub. Weszłam do oszklonego holu i zobaczyłam, że jakaś starsza kobieta stoi przed tablicą i wpatruje się w plakat ze zdjęciem Freda. To dobrze, pomyślałam. Ludzie przynajmniej czytają.

Kupiłam rajstopy i kiedy wychodziłam ze sklepu, kobieta wciąż stała przed tablicą.

Widziała go pani? – spytałam.

Stephanie Plum, prawda?

Owszem.

Tak mi się wydawało. Pamiętam pani zdjęcie z gazety, jak wysadziła pani ten dom pogrzebowy.

Zna pani Freda?

Pewnie, że go znam. Jesteśmy w tym samym klubie seniora. I Mabel. Nie wiedziałam, że zaginął.

Kiedy widziała go pani ostatni raz?

Właśnie próbowałam sobie przypomnieć. Siedziałam tu na ławce, przed sklepem, i czekałam na siostrzeńca, który miał mnie zabrać, bo ja już nie prowadzę. Widziałam, jak Fred wychodził z pralni.

To musiał być piątek.

Też tak myślę. Chyba piątek.

Co zrobił, kiedy wyszedł z pralni?

Poszedł z bielizną do samochodu. Wyglądało, jakby bardzo starannie ją układał na siedzeniu, choć trudno było coś zobaczyć z takiej odległości.

Co się stało potem?

Podjechał samochód i wysiadł z niego jakiś człowiek. Rozmawiali przez chwilę. A potem Fred wsiadł do samochodu z tym człowiekiem, no i odjechali. Tyle że nie jestem pewna dnia. Mój siostrzeniec będzie wiedział.

Cholera.

Zna pani tego człowieka, z którym rozmawiał Fred?

Nie. Nigdy go nie widziałam. Ale wydawało mi się, że Fred go zna. Chyba się przyjaźnili.

Jak wyglądał?

Boże, nie wiem. Po prostu mężczyzna. Zwyczajny.

Biały?

Tak. Mniej więcej tego samego wzrostu, co Fred. I był w garniturze.

Jakiego koloru miał włosy? Długie czy krótkie?

Tak dokładnie to się nie przyglądałam – wyznała. -Patrzyłam dla zabicia czasu, aż przyjechał po mnie Carl. Wydaje mi się, że włosy miał krótkie, może kasztanowe. Nie jestem pewna, ale gdyby były jakieś szczególne, toby mi utkwiło w pamięci.

Poznałaby go pani za drugim razem? Na zdjęciu?

Trudno powiedzieć. Stał daleko, rozumie pani. Nie widziałam dokładnie jego twarzy.

A samochód, którym przyjechał? Przypomina sobie pani kolor?

Milczała przez chwilę. Jej wzrok stracił ostrość, gdy szukała obrazu w pamięci.

Nie zwróciłam uwagi – powiedziała w końcu. -Przykro mi. Nie mogę sobie przypomnieć tego samochodu. Tyle że nie był to pikap ani nic w tym rodzaju. Zwykły osobowy wóz.

Czy wyglądało, jakby się kłócili?

Nie. Po prostu rozmawiali. Potem ten mężczyzna obszedł swój samochód i usiadł za kierownicą. A Fred usiadł obok niego. I odjechali.

Dałam kobiecie swoją wizytówkę w zamian za jej nazwisko, adres i numer telefonu. Powiedziała, że nie ma nic przeciwko temu, żebym zadzwoniła, jeśli będę chciała o coś jeszcze spytać. Dodała, że będzie miała oczy otwarte i że zadzwoni, jak tylko zobaczy gdzieś Freda.

Byłam taka podniecona, że prawie nie dostrzegłam Luli, kiedy stanęła tuż obok.

Och! – zawołałam, wpadając na nią.

Obudź się, Stephanie – powiedziała.

Jak poszło? – spytałam.

Kiepsko. Mieszkają tu sami idioci. Nikt nic nie wie.

Ja też nie miałam szczęścia – wyznałam. – Ale znalazłam w sklepie kogoś, kto widział, jak Fred wsiadł do samochodu z innym mężczyzną.

Wstawiasz mi kit?

Klnę się na Boga. Kobieta nazywa się Irenę Tully.

Więc kim jest ten mężczyzna? I gdzie jest stary Fred? – dopytywała się Lula.

Nie znałam odpowiedzi na te pytania. Mój zapał ostygł, gdy uświadomiłam sobie, jak niewiele zyskałam. Miałam nowy element układanki, ale wciąż nie wiedziałam, czy Fred jest na Florydzie, czy na miejskim wysypisku śmieci.

Szłyśmy w stronę firebirda Luli. Byłam zatopiona w myślach. Spojrzałam na samochód i przyszło mi do głowy, że coś jest nie w porządku. W tym samym momencie Lula zaczęła krzyczeć.

Moja dziecinka! – zawodziła. – Moja dziecinka, moja dziecinka!

Firebird stał na podpórkach. Ktoś zwędził wszystkie cztery koła.

Zniknęły jak Fred – zauważyła. – Co to jest, do cholery, Trójkąt Bermudzki?

Podeszłyśmy bliżej. Zakupy Luli leżały na przednim siedzeniu, a dwa koła na tylnym. Lula otworzyła bagażnik i znalazła dwa pozostałe.

Co, u licha? – zdumiała się. Zatrzymał się przy nas stary brązowy dodge. Mokry. Okay, kto potrafi otwierać drzwi bez kluczy? Kto ma na pieńku z Lula? Kto powrócił na miejsce zbrodni?

Nieźle – powiedziałam do Mokrego. – Masz nieco sadystyczne poczucie humoru… ale nieźle. Uśmiechnął się i popatrzył na wóz.

Mają panie jakiś problem?

Ktoś mi ściągnął koła – odparła Lula, która chyba domyślała się prawdy. – Sądzę, że nie wiesz, kto mógł zrobić coś takiego?

Chuligani?

Chuligani, akurat.

Muszę zjeżdżać – oświadczył Mokry, uśmiechając się od ucha do ucha. – Siemanko.

Lula wyjęła z torebki wielką spluwę i wycelowała w niego.

Ty oślizgły gnojku!

Uśmiech zniknął z twarzy Mokrego w okamgnieniu, a on sam odjechał z piskiem opon.

Dzięki Bogu, że mam numer do pomocy drogowej -powiedziała Lula.

Godzinę później siedziałam w swoim buicku. Czas uciekał, ale chciałam pomówić z Mabel.

Niemal przeoczyłam jej dom, ponieważ przy krawężniku nie stał jak zwykle pontiak kombi 87. Jego miejsce zajmował nowy srebrnoszary nissan sentra.

Gdzie kombi? – spytałam Mabel, kiedy otworzyła drzwi.

Wymieniłam – odparła. – Nigdy nie lubiłam tej wielkiej starej łajby. – Popatrzyła na swój nowy samochód i uśmiechnęła się. – Jak myślisz? Niezły, co?

Tak, niezły. Spotkałam dziś kogoś, kto twierdzi, że widział Freda.

O Boże! – zawołała Mabel. – Tylko mi nie mów, że go znalazłaś.

Zamrugałam zdumiona, bo nie wyglądała na uszczęśliwioną.

Nie.

Przyłożyła dłoń do serca.

Dzięki Bogu. Nie chcę uchodzić za osobę nieczułą, ale wiesz, właśnie kupiłam samochód, a Fred by tego nie zrozumiał.

Okay, wiemy już, kto jest ważniejszy, Fred czy nissan sentra.

W każdym razie ta kobieta twierdzi, że być może widziała Freda w dniu, kiedy zaginął. Wydawało jej się, że Fred rozmawia z jakimś mężczyzną w garniturze. Domyślasz się, kto to mógł być?

1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 ... 53 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название