C.K. Dezerterzy
C.K. Dezerterzy читать книгу онлайн
Pe?na dramatyzmu opowie?? o losach ?o?nierzy wcielonych przymusowo do armii austriackiej w latach pierwszej wojny ?wiatowej oparta jest na osobistych prze?yciach autora. Po raz pierwszy opublikowana w 1937 roku, prze?ywa obecnie prawdziwy renesans popularno?ci, wywo?any zapewne filmem, kt?ry cieszy? si? niema?? frekwencj?.
Pi?ciu dezerter?w z c.k. armii, kt?rym przewodzi Polak, przez d?u?szy czas wymyka si? ob?awom, stosuj?c przer??ne fortele, aby zachowa? ?ycie. Pod warstw? anegdotyczn? kryj? si? g??bsze problemy moralne, tak wi?c powie?? Sejdy odznacza si? walorami nie tylko historyczno-poznawczymi.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– To piwo, które ty robiłeś, byłoby ciężko podawać, a jeszcze ciężej wypić. Koperka lekko się uśmiechnął.
– Niejednego upiło… Nie gadajmy, dobrze? Po kolacji coraz to jakiś żołnierz stawał w oknie z twarzą w kracie.
– Bywaj, Polaku, a pisz do nas, jak ci się wiedzie w świecie…
Z ciężkim sercem żegnał się kolejno z przyjaciółmi. W ciągu tych kilku miesięcy zżył się z nimi i wspólnie przeżyte chwile miały mu na zawsze pozostać w pamięci. Ściskał przyjacielskie dłonie i notował różne adresy, które mu podawali, i nawzajem podawał adres, na inne nazwisko.
– To jest mój jeden znajomy i zawsze wie, gdzie ja jestem, będzie mi. korespondencję odsyłał. Po wojnie może się zobaczymy.
– W Pradze…
– W Belgradzie…
– A ja was, zdaje się, zaproszę do Warszawy.
– Daj ci, Boże.
Stary Słowak Buczko żegnając się z Kanią wcisnął mu w rękę jakiś mały, okrągły przedmiot z drzewa. Była to kulka z wyrzeźbionym na niej słońcem.
– Później to sobie obejrzysz. Talizman. Tylko go nie zgub, a zawsze będziesz miał szczęście w złej przygodzie.
– Ech, stary, tobie przydałby się jakiś talizman. Tylko się nie daj…
– No cóż, chyba już niedługo; dłużej klasztora niż przeora. Wytrzyma się. Jeżeli was losy przypędzą do Orłowej, to tam wstąpcie do mojej starej. Ukryje was, możecie jej wszystko mówić, bo kobieta jest mądra.
– Dobra, może się to przyda.
– Życzę ci powodzenia, chłopcze. Nie zapomnij po wojnie napisać do mnie. A wy wszyscy też piszcie. Bóg z wami…
Kiedy z okna zniknęła ostatnia twarz, Kania wpatrzył się w oświetlony budynek kompanii.
– Żegnaj, kompanio wartownicza, żegnaj, kapitanie Zivancić, austriacki męczenniku.