-->

Diabelska wygrana

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska wygrana, Kat Martin-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska wygrana
Название: Diabelska wygrana
Автор: Kat Martin
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 308
Читать онлайн

Diabelska wygrana читать книгу онлайн

Diabelska wygrana - читать бесплатно онлайн , автор Kat Martin

Romans, kt?rego nigdy nie zapomnisz! Szukaj?c zemsty za ?mier? brata, Damien Falon zastawia pu?apk? na pi?kn? Alex? Garrick. Wygrywa od niej fortun? przy karcianym stole, nie ??da jednak pieni?dzy, lecz tego, by Alexa sp?dzi?a z nim noc. Wbrew jego oczekiwaniom Alexa okazuje si? delikatn? i mi?? dziewczyn? i Damien wkr?tce przy?apuje si? na tym, ?e pragnie nie tylko jej cia?a. Tymczasem niespodziewane komplikacje powoduj?, ?e musi broni? honoru Alexy, proponuje jej wi?c ma??e?stwo…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
* * *

Wiatr smagał podszytą futrem pelerynę, powie¬trze było nasycone solą i wilgocią, gdy Aleksa szła ścieżką prowadzącą do nadmorskich klifów. W gó¬rze świecił ostry sierp bladego księżyca, rzucając zło¬wieszcze cienie, mimo to nie zwolniła kroku. Gdzieś w oddali, nad wystającą ścianą szarych granitowych głazów, stał Damien, spoglądając na morze.

Jeśli nie liczyć białej koszuli, cały był ubrany na czarno, a jego szeroki płaszcz poruszał się na wietrze, który mierzwił też jego czarne, falujące ~tosy.

Podeszła do niego powoli, ciekawa, o czym teraz myśli, niepewna, co zrobi na jej widok. Musiał usłyszeć kroki na wilgotnej, wąskiej ścieżce, gdyż drgnął i odwrócił się w jej kierunku.

– Aleksa, co ty tu robisz?

Ignorując szorstki ton, zmusiła się do uśmiechu.

– Pewnie to samo co ty. Zażywam miłej przechadzki oraz świeżego wieczornego powietrza.

– Kobieta nie powinna przebywać tu samotnie, to niebezpieczne. Wracaj do domu.

– Przecież nie jestem tu sama, jestem z tobą.

Przyjrzał się jej badawczo.

– Powiedziałem, żebyś wracała.

Zsunęła z głowy kaptur i potrząsnęła głową, a niezwiązane włosy rozsypały się swobodnie na jej plecach. Cóż za wspaniałe uczucie, gdy wiatr prze¬dziera się przez gęste, kasztanowe loki.

– Zaraz wrócę. Ale teraz chcę zaznać chwili przyjemności.

Zesztywniał, po czym wykonał krok w jej stronę z niewróżącym niczego dobrego grymasem nieza¬dowolenia.

– Drażnisz się ze mną, Alekso. Chcę wiedzieć dlaczego.

Co miała mu powiedzieć? Ze pragnie, aby do¬trzymał danego słowa?

Że chce prawdziwego mał¬żeństwa? Na to nie miała dość odwagi.

– Po prostu dotrzymuję ci towarzystwa. Czy to coś złego?

Przeczesał dłonią włosy, odsuwając czarne ko¬smyki z czoła. W słabym świetle księżyca widziała jego wydatne kości policzkowe; jędrne, kształtne usta. Chciała ich dotknąć, przywrzeć do nich swo-imi wargami, zaznać fali gorąca i tęsknoty, jakie już kiedyś wywołały jego pocałunki. Chyba czytał w jej myślach, gdyż żyła na jego skroni zaczęła pul¬sować coraz szybciej.

– Nie powinnaś tu przychodzić – powtórzył, lecz już bez uprzedniej szorstkości, za to dziwnie gar¬dłowo.

– Chciałam się z tobą zobaczyć – powiedziała ci¬cho. – Chciałam, żebyś mnie przytulił.

Pokręcił głową w niemej odmowie, lecz nawet cofając się, wyciągnął ku niej rozpostarte ramiona. Weszła między nie, pozwalają~, by ją objął, wdy¬chając jego wilgotny, morski zapach, przyciskając go tak mocno, że poczuła nieregularne uderzenia Jego serca.

– Alekso… – Ujął w dłonie jej twarz i odchylił do tyłu. I już po chwili całował ją, zniewalając swy¬mi ustami, przywierając do niej całym swoim mu¬skularnym, smukłym ciałem.

Jęknęła cicho, obejmując go za szyję. Piersi miała ściśnięte o twardą ścianę jego napiętych mięśni. Bo¬że, jak bardzo tego potrzebowała. Przylgnęła do nie¬go, a wtedy pocałunek jeszcze przybrał na sile. Wdarł się językiem w jej usta, przesuwał ręce coraz niżej po jej plecach, by chwycić za pośladki i przyciąg¬nąć z mocą bliżej swej nabrzmiałej męskości.

– Jezu, jak ja cię pragnę… – wydusił z siebie urwane słowa. Jego dłoń sięgnęła pod pelerynę, wślizgnęła się pod stanik sukni, ujmując pierś. Do¬tykał miękkiego sutka, aż ten nabrzmiał i stward¬niał, aż zmiękły jej nogi. Posuwał się za daleko, za szybko, przerażając ją swym zamysłem, lecz nie śmiała go powstrzymać.

– Nie powinnaś tu przychodzić – powtórzył po¬między jednym a drugim długim, namiętnym pocałunkiem. Nie przestawał pieścić jej dłonią, podsy¬cając płonący w niej ogień.

– Jestem twoją żoną – szepnęła. – Musiałam przyjść.

Dłoń Damiena, którą dotykał jej piersi, znieru¬chomiała. Przez kilka minut nie poruszał się, a ona pożałowała swoich słów. Otarł drżącymi palcami jej skórę, gdy wyjmował rękę ze stanika. Poczuła, jak nabrzmiałe, trochę obolałe piersi wbijają się w ma¬teriał sukni. Wysiłek, z jakim Damien zachowywał opanowanie, wyrył na jego twarzy głębokie, pełne cierpienia rysy.

– Powinnaś była zostać żoną Petera, a nie moją – powiedział. – Ten jeden raz w życiu moja matka miała rację.

– Nigdy nie należałam do Petera. Należę do ciebie. Uczyń mnie swoją żoną.

Pokręcił głową.

– Wracaj do domu.

– Proszę cię, nie rób tego.

– Powiedziałem: Wracaj do domu!

Z trudem tłumiąc cisnące się do oczu łzy, unio¬sła nieco suknię i puściła się biegiem w stronę ma¬jaczącego w oddali wielkiego zamku. Jednym szarpnięciem otworzyła drzwi, popędziła przez hol, po schodach i wreszcie wpadła do sypialni, gdzie rzuciła się do okna. Oparła się o chłodną ka¬mienną. ścianę, żeby nie stracić równowagi, jedno¬cześnie z trudem łapiąc powietiże i starając się zi¬gnorować ogień, jaki wciąż obejmował jej ciało. Spojrzała w stronę klifów, szukając wysokiej syl¬wetki męża, lecz nigdzie nie było go widać.

Nie powinna była tam iść. Nie chciał jej – dał to wyraźnie do zrozumienia. Nie powinna była dać się tak upokorzyć.

Albo też nie powinna była pozwolić, żeby ją od¬prawił.

Usiadła ciężko w fotelu stojącym przy oknie.

Po jej policzkach popłynęły gorące łzy, czuła ogromny ciężar w żołądku, lecz nie była w stanie zapomnieć smaku ust Damiena ani fali pożądania, jaka na nią spłynęła, gdy dotknął jej piersi.

Wiedziała, że on czuł podobnie. Było to wyraź¬nie widoczne w każdym calu jego pięknej twarzy. Ogarnęła go żądza, nabrzmiała męskość pulsowa¬ła pożądaniem, wywołując w niej poczucie strachu. Może dlatego pozwoliła, żeby ją odegnał?

Gdzie jest teraz?, pomyślała, ocierając resztkę łez. Jak mógł ją odrzucić? Przecież znała odpo¬wiedź na to pytanie. Myślał o Peterze, walczył z wyrzutami sumienia. Ona potrzebowała lat, by pogodzić się z tym, jaką rolę odegrała w śmierci przyjaciela, lecz w końcu odniosła sukces.

Czy Damienowi również się to uda?

– Jest już pani gotowa do snu? – Do pokoju zaj¬rzała zatroskana Sarah. Gdy Aleksa skinęła głową, służąca w milczeniu pomogła jej zdjąć suknię.

– Niech się pani prześpi – powiedziała Sarah, gdy skończyły i Aleksa stanęła obok łóżka w zapię¬tej pod szyję białej bawełnianej nocnej koszuli z długimi rękawami.

Skinęła głową, lecz nie ruszyła się z miejsca. Do¬myślając się, że jej pani potrzebuje samotności, Sa¬rah szybko wyszła, zaś Aleksa wróciła do okna. Nie miała pojęcia, jak długo tam siedziała. Czuła, że mijają kolejne godziny. Kominek dawno już wy¬gasł, a Damien nie wrócił do swego pokoju, bo z pewnością usłyszałaby jego kroki, co zapewne oznaczało, że przebywa na dole, w swoim gabine¬cie. Sam.

Wiedziała, że nie powinna, lecz, o dziwo, nie by¬ła w stanie się powstrzymać. Wstała i – przywraca¬jąc krązenie w zziębniętych i zesztywniałych koń¬czynach – ruszyła zdecydowanym krokiem przez pokój.

1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название