-->

Panna Nikt

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Panna Nikt, Tryzna Tomek-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Panna Nikt
Название: Panna Nikt
Автор: Tryzna Tomek
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 259
Читать онлайн

Panna Nikt читать книгу онлайн

Panna Nikt - читать бесплатно онлайн , автор Tryzna Tomek

Ksi??ka zaczyna si? od pierwszego krwi p?ynienia, ale seksu w niej niezbyt du?o, du?o natomiast nami?tno?ci, pot??nych i niszcz?cych. Bo wcale nie potrzeba szekspirowskich kr?l?w, w?adczy? ze sztyletem i r?kami we krwi, zazdrosnych dusicieli, ?eby takie nami?tno?ci pokazywa?, wystarczy podstaw?wka w niedu?ym mie?cie i kilka dziewcz?tek. Zreszt? wiadomo, ?e z si?? m?odocianych uczu? ?adne p??niejsze ?ary nie mog? si? r?wna?, ?e to w?a?nie jest wiek przysi?g, rozczarowa?, rozpaczy i dramat?w.

W?a?ciwie to nie tyle trzy bohaterki, ile jedna, dwa razy pogr??ona w zakochaniu i nie rozumiej?ca, co si? z ni? dzieje. Inaczej mo?na to uj?? jako perypetie zamaskowane urokiem i s?odycz?. Bo utw?r ten jest i powie?ci?, i ?redniowiecznym moralitetem, ognie piekielne buchaj? co chwila z gruntu wstrz?sanego podziemnym dr?eniem, szybuj? w powietrzu demony i odprawiaj? ca?e przedstawienia w snach. Czes?aw Mi?osz

Legendarna PANNA NIKT, debiut powie?ciowy Tomka Tryzny, scenarzysty i re?ysera filmowego, ukaza?a si? w w roku 1994. Wysoko oceniona przez Czes?awa Mi?osza, przeniesiona na ekran przez Andrzeja Wajd?, wesz?a na listy bestseller?w w Polsce, Holandii, Belgii i Niemczech. Przet?umaczona na 14 j?zyk?w zosta?a wydana w ca?ej zachodniej Europie, Skandynawii, na Wyspach Brytyjskich, w USA, Kanadzie, Nowej Zelandii, Australii, Brazylii.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 53 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Panienki pozwolą bilety do kontroli – mówi ktoś. Odwracamy się od okna, a to pan w czapce, wysoki i stary, z dużym nosem. Jejku, gdzie ja włożyłam bilet, może zgubiłam? Jest, w kieszonce bluzki. Daję bilet, pan przedziera go i teraz spogląda na Kasię. Ale Kasia patrzy za okno. Pan dotyka jej ramienia.

– A panienka?

Kasia odwraca się, rozgląda, wspina się na palce. Pokazuje ręką jakiegoś pana, który stoi daleko od nas, przy wyjściu.

– Ten w kratę – mówi. – To mój tatuś. On ma mój bilet.

Pan kontroler przeciska się do tego pana w marynarce w kratkę, a Kasia do mnie szeptem:

– Masz jakiś bilet?

O Boże, ona nie ma biletu. Otwieram teczkę i trzęsącymi się rękoma szukam biletu dla niej.

– Szybciej – szepcze Kasia. Przypominam sobie, są w książce, za plastikową okładką. Wyciągam jeden, podaję Kasi. Ona wkłada go do kasownika, dziurkuje cichutko. I chowa go do kieszeni bluzki.

W chwilę potem pan kontroler jest z powrotem przy nas. Zły.

– Nieładnie, panienko – mówi do Kasi. – Legitymację poproszę.

– A to dlaczego? – pyta Kasia, zdziwiona.

– Bo będzie wypisywana kara – mówi pan kontroler, otwierając bloczek. – Tamten obywatel nie posiada córki.

– Tato! – woła Kasia. Wszyscy patrzą na nas, tamten pan w kraciastej marynarce też na nas patrzy. A Kasia: – Oj, tatusiu, tatusiu, ładnie to tak? Do własnej córki się nie przyznawać?!

Kasia grozi panu palcem, ale tak żartobliwie. Pan robi zdziwioną minę. Kasia mówi głośno, na cały autobus:

– Na pewno mu wstyd, że taki stary, że ma taką dużą córkę! Ludzie wokół nas śmieją się, tylko pan kontroler ciągle zły. Tamten pan chyba się wreszcie kapnął, bo mówi:

– Ja nie kobitka, lat ukrywać nie muszę. Co to, pożartować sobie nie można?

– No widzi pan – mówi Kasia do pana kontrolera i podaje mu swój bilet.

– A mówiłaś, że to twój tatuś ma twój bilet.

– Coś mi się pokręciło – odpowiada Kasia. Pan przedziera jej bilet i… spogląda podejrzliwie na mnie.

– Pokaż bilet – mówi.

– Ja już pokazywałam.

– Pokaż, pokaż.

No to mu daję ten bilet. Sprawdza go uważnie, oddaje mi i odchodzi. Aż wzdycham, że tak się wszystko udało. Ach, jaka ta Kasia mądra. Ja bym tak nie umiała, chyba bym się popłakała. Dojeżdżamy do Piaskowej Góry. Stoimy przy drzwiach, bo zaraz przystanek. Z siedzenia przy oknie odzywa się ten pan w kraciastej marynarce:

– Cześć, córeczko!

Kasia odwraca się, przesyła mu całusa i mówi: – Do widzenia, tatusiu!

Wyskakujemy z autobusu.

– To naprawdę był twój tatuś? – pytam. Kasia wybucha śmiechem.

– Coś ty, mój papa nie chodzi w takich eleganckich marynareczkach! Dochodzimy do naszego bloku. Na trzepaku huśtają się z innymi dziewczynkami Zosia i Krysia.

– Zobacz – mówię – to właśnie moje siostrzyczki. Zbliżamy się do trzepaka.

– Umiecie tak? – pyta jedna z dziewczynek. Puszcza się górnej poręczy, leci do tyłu i zawisa na dolnej, na zgiętych w kolanach nóżkach. Jej główka huśta się pięć centymetrów nad betonem, a jej włosy go zamiatają.

Zosia i Krysia też puszczają górną poręcz i też już huśtają główkami nad betonem. Zsuwają się z poręczy.

– Od razu je poznałam – mówi Kasia. – Jakie śmieszne, jakie podobne.

Patrzę, a Zosia ma w rajtuzkach dziurę na kolanie.

– Coś ty zrobiła – mówię, podchodząc do niej. – Jak ty chodzisz?

– To stara dziura – mówi Zosia.

– Cośmy na sankach były – mówi Krysia.

– Znów kłamiecie. Bym ją zobaczyła, jak cerowałam. Chodźcie tu. To jest moja koleżanka Katarzyna. Umiecie powiedzieć „dzień dobry”?

– Dzień dobry – mówią i patrzą na Kasię, tuląc się trochę do siebie. Zawsze, jak się zawstydzą, to się tulą. Kasia uśmiecha się.

– Wiecie co – mówi – jesteście śliczne. Która jest Zosia, a która Krysia? – Kasia kuca przed nimi.

– Ja – mówią razem. Śmiejemy się z Kasią.

– Jak wy je odróżniacie?

– Bardzo łatwo – mówię. – To tylko z początku wydaje się, że są identyczne.

Krysia pokazuje palcem na Zosię i mówi:

– Ona ma więcej piegów.

– Nieprawda, ty masz więcej – mówi Zosia. A Kasia pyta:

– Lubicie ciastka?

– Lubimy.

Kasia zaczyna grzebać w swojej torbie. Dziewczynki podchodzą do niej, zaglądają do torby, ciekawe tych ciastek. Kasia wyjmuje tysiąc złotych, podaje je Krysi.

– To sobie kupcie – mówi. – Kupcie za wszystko i poczęstujcie swoje koleżanki.

Ale my nie wiemy, gdzie się kupuje – mówi Krysia, biorąc pieniądze.

– Ja wiem – mówi jedna z dziewczynek z trzepaka. – To niedaleko.

– Ja też wiem – mówi inna. – Mogę zaprowadzić. Zostajemy z Kasią przy trzepaku same. Wszystkie dziewczynki pobiegły z Zosią i Krysią.

– To fantastyczne mieć w domu dwie takie śmieszne istotki – mówi Kasia. – Strasznie ci zazdroszczę.

Wchodzimy do mieszkania równo o wpół do trzeciej. Trochę się boję mamusi, spóźniłam się dwadzieścia minut.

Mamusia siedzi w kuchni, i to z kim, z panią Kamińską z Jawiszowa.

– O, Marysia przyszła – mówi pani Kamińska, gdy wchodzę do kuchni.

– A ja byłam u Kazka w jednostce, pytał się o ciebie. Kazał cię pozdrowić. Właśnie mówiłam twojej mamusi, jak tu ładnie macie. To nie to, co w naszym baraku. Luksusy.

– Dzień dobry – mówię. Za mną do kuchni weszła Kasia.

– Dzień dobry – mówi, podchodząc do mamusi. – Jestem koleżanką pani córki, nazywam się Katarzyna Bogdańska. – I wyciąga do mamusi rękę. Mamusia wstaje, podaje jej rękę i mówi jakby speszona:

– Kawczakowa…

– Jestem bardzo szczęśliwa, że panią poznałam – mówi Kasia. – Minka mi tyle o pani opowiadała.

Patrzę, a pani Kamińska też wstaje i wyciąga rękę do Kasi.

– Kamińska jestem – mówi.

– Bardzo mi przyjemnie – odpowiada Kasia. A ja widzę, że mamusia patrzy na Kasi spódnicę do samej ziemi. To mówię szybko: – Trochę się mamusiu spóźniłam, bo autobus długo nie nadjeżdżał.

– Tak, tak – wtrąca się pani Kamińska – z tymi autobusami to tu jest chryja. Krew może człowieka zalać, zanim się doczeka. Raz w zimie przyjechałam. Czekam i czekam, a tu nic. Przyjeżdża, a mnie już nie ma. Sopel lodu jest.

– Ja tam nie jeżdżę – mówi mamusia. – Jak tu jesteśmy, ani razu autobusem nie jechałam. Tyle, że po osiedlu ciut sobie pochodziłam.

– To wyjątkowo ładne osiedle – mówi Kasia, opierając się o kuchenkę.

– Eee, wygwizdów – mówi mamusia pogardliwie. – Posadzili naród do bloków, niech siedzi. To siedzi człowiek jak na słupie, co ma zrobić. Nawet do okna strach podejść.

Kasia śmieje się.

– Ma pani rację – mówi – bardzo pięknie to pani ujęła. Ale swojego zdania nie wycofuję, bo w kontekście tego całego potwornego ohydztwa, jakim jest nowoczesne budownictwo, to to osiedle jest naprawdę wyjątkowo ładne. I jak ślicznie się nazywa. Piaskowa Góra.

Mamusia kiwa głową.

– Rzeczywiście – mówi. – Nazwa ładna.

– I proszę spojrzeć, jaki widok – mówi Kasia, pokazując ręką na okno. Mamusia spogląda w okno, pani Kamińska też. To ja ciągnę Kasię za rękę.

– Chodź – mówię – pokażę ci Zenusia. – Przepraszamy na chwilę – mówi Kasia do mamusi i wychodzimy. Prowadzę ją do dużego pokoju. Zenuś nie śpi. Cysia smoczek i drapie rączką po kołderce.

– Jaki śliczny – mówi Kasia z zachwytem i pochyla się nad łóżeczkiem. – Mogę go dotknąć?

– Dotknij. Bierze jego rączkę.

– Jakie paluszki maluteńkie – mówi. – A paznokietki, popatrz…

– No – mówię. – Ja też u niego najbardziej lubię paluszki i paznokietki.

– Jaka słodka buziulka, jakie oczka – zachwyca się Kasia. – Halo, halo! Panie Zenku, proszę na mnie spojrzeć!

Zenuś wypluwa smoczek, zaczyna cienko gulgotać i ruszać główką na wszystkie strony. Kasia robi do niego słodkie minki, a ja jakoś nie mogę jej powiedzieć, że Zenuś nie widzi. Kasia odwraca się do mnie.

– Braciszek palce lizać – mówi. – Mniam, mniam, tylko go zjeść. Prowadzę ją do mojego pokoiku.

– Tutaj mieszkam ja i Tadziu. Trochę ciasno, ale jakoś się mieścimy.

Kasia rozgląda się, zauważa rysunki na ścianie.

– Mój jastrząb – mówi ze zdziwieniem. – Skąd się tu wziął?

– Podniosłam go i wyprasowałam – mówię. Kasia przytula mnie do siebie, całuje w policzek.

– Minko, kochanie, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że do ciebie przyszłam – mówi. – Teraz już wiem, skąd się wzięło takie cudo, jak ty.

Robi mi się wstyd. Kasia czasem tak jakoś powie coś o mnie, że aż mi głupio. Nikt mnie nigdy nie chwalił, a ona ciągle. Stoimy i patrzymy na nasze jastrzębie na ścianie.

– Wiesz – mówię cicho – nie mów do mnie „Minko” przy mojej mamusi, bo się będzie potem śmiała.

– Przepraszam kochanie – mówi Kasia. – Już nie będę. Słuchaj… może teraz zrobimy te zakupy? Będziemy miały z głowy.

– Dobrze – mówię i idę do kuchni. – Mamusiu, co mam kupić?

– Wszystko już pokupowałam – mówi mamusia. – Obiad sobie zjedz. I może koleżanka zje?

– Myśmy już jadły w stołówce szkolnej – mówi nagle Kasia. Odwracam się, ona stoi za mną. Czemu kłamie?

– A po co to jeść w stołówce, jak obiad w domu czeka? – pyta mamusia. Widać po niej, że jest niezadowolona. – Ile to kosztuje w stołówce?

– Jadłyśmy za darmo – mówi Kasia. – Bo ktoś nie przyszedł i były darmowe bony.

– To co innego – mówi pani Kamińska. – Darmowemu koniowi w zęby się nie zagląda. Dobrze mówię, pani Kawczakowa?

– Niby tak – mówi mamusia. A Kasia:

– Właściwie to ja mam do pani bardzo ważną sprawę. Otóż pan dyrektor prosił mnie osobiście, żebym panią zapytała, czy Marysia może chodzić na próby.

– Jakie próby? – pyta mamusia.

– Próby akademii na koniec roku szkolnego, bo do naszej szkoły ma przyjechać wiceminister oświaty. Dzisiaj wybierano najzdolniejszych i Marysię wybrano do recytacji. Ja będę grała na fortepianie. Będą też chóry i występy taneczne.

– Marysię wybrali? – dziwi się mamusia.

– Tak – mówi Kasia. – Ma bardzo dobrą dykcję, najlepszą ze wszystkich.

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 53 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название