-->

Panna Nikt

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Panna Nikt, Tryzna Tomek-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Panna Nikt
Название: Panna Nikt
Автор: Tryzna Tomek
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 266
Читать онлайн

Panna Nikt читать книгу онлайн

Panna Nikt - читать бесплатно онлайн , автор Tryzna Tomek

Ksi??ka zaczyna si? od pierwszego krwi p?ynienia, ale seksu w niej niezbyt du?o, du?o natomiast nami?tno?ci, pot??nych i niszcz?cych. Bo wcale nie potrzeba szekspirowskich kr?l?w, w?adczy? ze sztyletem i r?kami we krwi, zazdrosnych dusicieli, ?eby takie nami?tno?ci pokazywa?, wystarczy podstaw?wka w niedu?ym mie?cie i kilka dziewcz?tek. Zreszt? wiadomo, ?e z si?? m?odocianych uczu? ?adne p??niejsze ?ary nie mog? si? r?wna?, ?e to w?a?nie jest wiek przysi?g, rozczarowa?, rozpaczy i dramat?w.

W?a?ciwie to nie tyle trzy bohaterki, ile jedna, dwa razy pogr??ona w zakochaniu i nie rozumiej?ca, co si? z ni? dzieje. Inaczej mo?na to uj?? jako perypetie zamaskowane urokiem i s?odycz?. Bo utw?r ten jest i powie?ci?, i ?redniowiecznym moralitetem, ognie piekielne buchaj? co chwila z gruntu wstrz?sanego podziemnym dr?eniem, szybuj? w powietrzu demony i odprawiaj? ca?e przedstawienia w snach. Czes?aw Mi?osz

Legendarna PANNA NIKT, debiut powie?ciowy Tomka Tryzny, scenarzysty i re?ysera filmowego, ukaza?a si? w w roku 1994. Wysoko oceniona przez Czes?awa Mi?osza, przeniesiona na ekran przez Andrzeja Wajd?, wesz?a na listy bestseller?w w Polsce, Holandii, Belgii i Niemczech. Przet?umaczona na 14 j?zyk?w zosta?a wydana w ca?ej zachodniej Europie, Skandynawii, na Wyspach Brytyjskich, w USA, Kanadzie, Nowej Zelandii, Australii, Brazylii.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 17 18 19 20 21 22 23 24 25 ... 53 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

A raz Katarzyna była u mnie w domu na obiedzie. Bardzo mamusię chwaliła, powiedziała, że takie pierogi to chyba tylko w niebie gotują. Mamusia machnęła lekceważąco ręką, ale ja widziałam, że jest zadowolona z komplementu. Mamusia mówi, że znajomości z bogatymi dziewczynkami bardzo mi się przydadzą w przyszłości jak już będę po szkole odzieżowej, bo na pewno będę chciała szyć w domu, a wiadomo, że najwięcej płacą bogate panie z inteligencji. No i wreszcie poznałam mamusię Katarzyny. Jest piękna i wygląda jak młoda dziewczyna. Chociaż jest rówieśniczką mamusi, to z wyglądu mogłaby być jej córką. Katarzyna mówi do niej po imieniu, ma na imię Karolina. Rozmawiają ze sobą tak, jakby były koleżankami, a nie matką i córką. Widują się rzadko, bo pani Karolina ciągle jest w szpitalu, albo na pogotowiu, i aż wierzyć się nie chce, że taka młodziutka, roztrzepana dziewczyna jest lekarką i pomaga ludziom. Kiedyś widziałam ją na ulicy w bardzo ładnym samochodzie. Ona siedziała przy kierownicy, a obok niej siedział bardzo ładny chłopak. To znaczy pan, ale młody. Katarzyna nie ma tatusia.

To znaczy ma, ale ten tatuś jest daleko, aż w Afryce i Katarzyna nigdy go nie widziała, ani on jej nigdy nie widział. Znają się tylko z fotografii. Ale bardzo się kochają. Piszą do siebie długie listy, z tym, że nie po polsku. Po francusku. Bo on, choć mieszka w Afryce, to nie jest Murzynem, tylko Francuzem. Często do siebie dzwonią. Raz to zadzwonił przy mnie. Rozmawiali chyba przez pół godziny, ale niczego nie zrozumiałam, co Katarzyna mówiła, bo mówiła po francusku. Nawet się trochę nauczyłam mówić po francusku. „Łi” znaczy tak, „Ną” – nie. „Żame” – nigdy. A „żetem” – kocham. „Mą szer” – mój drogi, i tak dalej. Tatuś Katarzyny jest bardzo bogaty. Ciągle jej przysyła prezenty i pieniądze. Kupił jej też ten cały sprzęt, na którym ona gra. Te wszystkie syntezatory, komputery i magnetofony kosztowały ponad dziesięć tysięcy dolarów. To w złotówkach jest okropnie dużo milionów. Całe życie mogę pracować i tyle nie zarobię. Mamusia i tatuś Katarzyny poznali się w Tunisie i on ją bardzo kochał, ale ona go nie chciała, nawet wtedy, gdy zaszła w ciążę i miała urodzić się Katarzyna. Uciekła do Polski, on przyjechał za nią, ale ona go wygoniła i on odjechał, założył inną rodzinę i ma inne dzieci, ale najbardziej kocha Katarzynę i ciągle ją prosi, żeby do niego przyjechała, bo bardzo chce ją zobaczyć. Jest już stary, ma sześćdziesiąt lat. Katarzyna też bardzo chce się z nim spotkać, więc ma pojechać do niego zaraz po ukończeniu szkoły podstawowej, czyli, że już niedługo. Nie wiem, co ja z sobą bez niej zrobię.

Katarzyna namawia mnie, żebym pojechała razem z nią, chce zapłacić za mój bilet, ale chyba mamusia mnie nie puści. To raz. A dwa to to, że po co tatusiowi Katarzyny jakaś obca dziewczynka w domu. Mama Katarzyny też nie chce, żeby ona jechała do tatusia, bo boi się, że już do niej stamtąd nie wróci, ale wybór należy do Katarzyny i jak zechce wyjechać, mamusia się nie sprzeciwi. Na szczęście dla mnie i dla pani Karoliny, Katarzyna trochę się waha, czy jechać w tym roku, czy dopiero za rok. Bo ona nie chce jechać z pustymi rękoma. Chce zawieźć tatusiowi prawdziwą płytę ze swoją muzyką, ze swoją wielką kompozycją. Wszystko dlatego, że kiedyś pochwaliła się przez telefon, że właśnie skończyła tę swoją kompozycję i że mają jej wydać płytę, i nawet kawałek zagrała mu do słuchawki. Wtedy była pewna, że uda się jej to skomponować na dniach, bo już miała śliczny początek… Okazało się jednak, że to był tylko początek i nic więcej. Więc chyba pojedzie do Afryki dopiero za rok, bo jeśli nawet już wkrótce skomponuje swój piękny utwór, to i tak trzeba będzie długo poczekać na wydanie płyty. Więc może dlatego tak się denerwuje, gdy jej nie wychodzi komponowanie, bo przecież ta kompozycja stoi między nią a jej tatusiem. Są dni, w których jest całkiem załamana. Muszę ją wtedy pocieszać i przytulać. Puszcza płyty z różnymi utworami słynnych kompozytorów i mówi, że to przecież takie proste, ale tylko dlatego proste, bo już zostało skomponowane. A znów innym razem mówi, że ma to gdzieś. Muzykę, tatusia, mamusię i cały świat. Robi się bardzo wesoła i wszystko ją śmieszy, ale ja już wiem, że to taka fałszywa wesołość, która skończy się płaczem. Wtedy płaczę razem z nią. Raz to nawet zostałam z nią na całą noc. Ja nie chciałam, ale Katarzyna dała mi na taksówkę tam i z powrotem, więc pojechałam do domu i nakłamałam, że muszę zostać z Kasią na noc, bo ma atak kamicy, a jej mamusia ma dyżur na pogotowiu i jakby co, to będę do niej dzwoniła. Moja mamusia bardzo się zmartwiła i uwierzyła, i wróciłam taksówką, która cały czas czekała na mnie przed blokiem. Prawdą było tylko to, że pani Karolina miała nocny dyżur na pogotowiu i Katarzyna bała się zostać sama. To była dziwna noc.

Katarzyna mówi, że gdyby mnie przy niej nie było, toby tej nocy nie przeżyła i miałabym znajomy pogrzeb.

Po raz pierwszy zobaczyłam ją nie w tym samym co zawsze stroju cygańskim, ale w piżamie. Ja miałam na sobie taką samą, ale w innym kolorze. Jak przejrzałyśmy się w lustrze, to byłyśmy do siebie bardzo podobne, tylko że ona miała piżamkę czerwoną w żółte kwiatki, a ja niebieską w białe. Potem dała mi ją na zawsze i teraz co noc w niej śpię.

Uplotłyśmy sobie włosy w warkocze. Kasia miała długie i grube, a ja dwa śmieszne mysie ogonki. Dopiero teraz zobaczyłam, jaką Kasia ma szczuplutką buzię, bo zawsze to włosy ją przesłaniały. Kasia kąpała się pierwsza, ja po niej. Wzięłam szybciutko prysznic, ale nie wiedziałam, gdzie jest proszek do mycia wanny, więc wyleciałam z łazienki w ręczniku, żeby się zapytać.

Kasia właśnie ubierała piżamę w pokoju mamusi, w którym było zgaszone światło. Wchodzę i mówię: – Katarzyno… – A ona jak nie wrzaśnie: – Uciekaj mi stąd! – To przestraszyłam się i uciekłam do łazienki. Po chwili przyszła Kasia i przeprosiła mnie. Powiedziała, że krzyknęła dlatego, bo nie chciała, żebym ją zobaczyła nagą. Kiedyś, jak była mała, miała straszny wypadek samochodowy i całe ciało ma w bliznach po oparzeniach. Później położyliśmy się do łóżka i Kasia prosiła mnie, żebym ją głaskała i żebym jej coś opowiedziała. To głaskałam i opowiadałam, jak kiedyś pomalowałam na biało izbę babci w chatce pod lasem. Miałam wtedy dziesięć lat i postanowiłam zrobić babci niespodziankę, jak wróci z jagód. Malowałam wapnem pół dnia. Gdy skończyłam, byłam taka sama biała, jak ściany. Umyłam podłogi i czekałam, aż babcia wróci, a ponieważ długo nie wracała, to poszłam jej szukać. Chodziłam po lesie i wołałam: – Babciu, babciu! – Naraz patrzę, a naprzeciwko stoi strasznie brudna świnia. A koło niej maluteńkie świnki, też brudne. Podeszłam, żeby je pogłaskać, bo bardzo lubiłam głaskać małe świnki, ale one uciekły i duża też uciekła. Gdy wreszcie spotkałam babcię i opowiedziałam jej, kogo spotkałam, to okazało się, że to nie była brudna świnia, tylko locha dzika z małymi i mogła mnie zabić. A Kasia na to: – Chrum, chrum… – Co mówisz? – pytam.

– Bo opowiadałaś, że lubisz głaskać świnki – mówi Kasia, i znów: – Chrum chrum, chrum chrum…

To głaskałam ją i głaskałam, aż usnęła. Ja też jakoś usnęłam i nawet nie zgasiłam nocnej lampki. Nagle budzę się w środku nocy, bo ktoś strasznie krzyczy i mnie dusi. A to Kasia krzyczy.

Obejmuje mnie i ściska tak mocno, że aż mi żebra trzeszczą. To ja wrzeszczę:

– Kaśka, Kaśka!

Budzi się, cała mokra od potu i łez. Puszcza mnie, zaczyna szlochać.

– Kochanie, co ci jest? – pytam. Ona przytula się do mnie i prosi błagalnie:

– Ratuj mnie, ratuj mnie.

– Co mam zrobić?

– Ratuj mnie, ratuj mnie – powtarza bez przerwy i zaczyna się miotać w drgawkach po całym łóżku. Łapię ją za ręce i przyciskam. Choć strasznie mi się wyrywa, to ja jestem silniejsza. Nie wiem, skąd we mnie tyle siły.

– Kasiu! Kasiu, uspokój się! – krzyczę. Słabnie. Siedzę na niej okrakiem i trzymam jej ręce.

– Przeszło ci? – pytam. Ona leży pode mną, ma wybałuszone oczy i wpatruje się we mnie. Narasta w niej jakiś ohydny, zduszony pisk, jakby szczurzy. Czuję, jak w głowę wbijają mi się szpileczki strachu. Na jej twarzy pojawia się obrzydliwy grymas.

– Kaśka! – krzyczę w rozpaczy. Pode mną leży jakiś straszny, żywy trup. Staje się coraz silniejszy, już nie mogę jego rąk utrzymać.

To nie Kasia, to ktoś inny, ktoś z innego świata. To coś charcze i ślini się. Wpatrując się we mnie potwornym wzrokiem, piszczy cienko, przeraźliwie:

– Kurrrwo puszczaj!

Pomóż mi Boże. Dziadku, pomóż mi. Dziadku! Nagle wchodzi we mnie jakaś wielka siła.

– Nie puszczę – mówię i ściskam potworowi ręce w przegubach. Bo to nie moją Kasię trzymam, to na pewno ktoś inny, i choć nie wiem, skąd to wiem, ale wiem, że to Dżigi leży pode mną i wiem jeszcze to, że jak go puszczę, stanie się coś strasznego.

– Barbarzyńco jebana, święta suko, puszczaj!

On wyje, wijąc się pode mną jak wąż uchwycony w widły. Trzymam go i nie puszczę, bo jestem od niego silniejsza. Jestem silniejsza nawet od mojego dziadka, jest we mnie sto moich dziadków. Jestem tak silna, że mogłabym giąć nawet żelazne sztaby.

Dżigi pluje na mnie. Zbieram ślinę w ustach i częstuję go tym samym.

– Zabiję cię! – piszczy. Śmieję się mu w nos.

– Ha ha ha, zabij, proszę bardzo!

Wierzga nogami jak dziki koń, ale co to dla mnie dzikie konie, ujeżdżę ich cały tabun naraz. Zaczyna wyć, coraz głośniej coraz straszniej. Nie przejmuję się tym, bo wiem, że pokój jest wyciszony dźwiękoszczelnymi płytkami i nikt tego wycia, oprócz mnie nie usłyszy.

Już cisza, już nie ma potwora. Pode mną leży Kasia. Słabiutka i taka bladziutka. Puszczam jej ręce, kładę się obok niej. Przytulam ją do siebie i mówię pieszczotliwie:

– Już dobrze, kochanie moje, już wszystko dobrze.

Łka cichutko w moich ramionach, a ja czuję się tak, jakbym była mamusią i trzymała w objęciach swoją maleńką córeczkę, którą przebudził jakiś straszny sen.

Całuję sine obrączki, ślady moich palców na jej przegubach.

– Nie bój się moje maleństwo – szepczę do jej uszka. – Dżigi już poszedł, już go nie ma.

1 ... 17 18 19 20 21 22 23 24 25 ... 53 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название