Diabelska wygrana
Diabelska wygrana читать книгу онлайн
Romans, kt?rego nigdy nie zapomnisz! Szukaj?c zemsty za ?mier? brata, Damien Falon zastawia pu?apk? na pi?kn? Alex? Garrick. Wygrywa od niej fortun? przy karcianym stole, nie ??da jednak pieni?dzy, lecz tego, by Alexa sp?dzi?a z nim noc. Wbrew jego oczekiwaniom Alexa okazuje si? delikatn? i mi?? dziewczyn? i Damien wkr?tce przy?apuje si? na tym, ?e pragnie nie tylko jej cia?a. Tymczasem niespodziewane komplikacje powoduj?, ?e musi broni? honoru Alexy, proponuje jej wi?c ma??e?stwo…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Może już przestanie pani tak ganiać w tę i z po¬wrotem, i w końcu się położy? – Sięgnęła po sznur od dzwonka. – Każę przynieść gorące mleko i szkandelę, żeby ogrzać pościel. Otulimy panią i…
– Nie. – Aleksa pokręciła głową. – Idź już. Nie ma sensu, żebyś i ty całą noc nie spała.
– Ale…
– Proszę. Wolałabym być teraz sama.
Blondyneczka skłoniła się, wzięła tacę z serem i zimną, prawie nietkniętą baraniną, po czym skie¬rowała się do drzwi. Aleksa wciąż chodziła niespo¬kojnie, zastanawiając się, dlaczego hrabia jeszcze nie przychodzi. Z jednej strony czuła wielką ulgę, z drugiej – nieoczekiwany zawód, że wcale j ej nie chce. Po kilku godzinach, gdy wciąż się nie zjawiał, wgramoliła się pod pierzynę, przeklinając hrabie¬go za jego zdradę. Momentalnie zasnęła. Wydawa¬ło jej się, że minęło ledwie kilka minut, gdy szarość poranka zalała pokój, a do drzwi zapukała Sarah.
– Milord kazał mi panią obudzić – powiedziała, wpadając do środka. Dzieliła je różnica jedynie dwóch lat, lecz zważywszy na odmienne koleje ży¬cia, równie dobrze mogła to być różnica pokolenia. – Poszedł po woźnicę. Musimy zejść do jadalni na szybki posiłek, a potem jak najszybciej ruszamy w drogę.
Aleksa natychmiast oprzytomniała.
– Jak najszybciej? – Niemal rozdarła nocną ko¬szulę, pospiesznie ją ściągając. Podeszła do biurka, nalała wody do miednicy z pomalowanego w kwiatki porcelanowego dzbanka i szybko zmyła z oczu resztki snu. Sarah wyjęła jej podróżną suk¬nię z ciemnozielonej krepy ozdobionej złocistą ta¬siemką oraz krótki pasujący do niej żakiet.
_. Proszę – powiedziała, gdy Aleksa skończyła poranną toaletę. – A teraz pomogę pani ułożyć włosy.
Aleksa spała z rozpuszczonymi włosami, daremnie czekając na hrabiego. Teraz były splątane i zmierz¬wione. Na szczęście Sarah w okamgnieniu wyszczot¬kowała je i splotła w warkocz, który następnie upięła zgrabnie z tyłu głowy. Gdy już była ubrana, Aleksa szybko otworzyła drzwi i ruszyła ku schodom.
Tam właśnie znalazł ją Damien, pełną złości, z rumieńcami na policzkach, chociaż jej twarz wy¬dawała się jeszcze bledsza niż poprzedniego wieczoru.
– Gdzie byłeś w nocy? – rzuciła ostro, podcho¬dząc do niego. Stał u podnóża schodów. – Dlacze¬go nie przyszedłeś do mojego pokoju?
Uniósł brwi.
– Wybacz, kochanie. Gdybym wiedział, że będziesz rozczarowana, nic nie byłoby w stanie mnie zatrzymać. Ale myślałem, że o wiele bardziej wolałabyś zobaczyć mnie w piekle niż w drzwiach swojej sypialni.
– Czekałam pół nocy, o czym z pewnością wiesz. A co do tej drugiej sprawy, rzeczywiście masz rację. Taki diabeł jak ty, lordzie Falon, powinien smażyć się w piekle.
Uśmiechnął się kącikiem ust.
– Skoro tak rozpaczasz z powodu moich złych manier, to możesz być spokojna, następnej nocy nie popełnię takiej samej gafy.
Zesztywniała.
– Nie wiem, milordzie, jaką prowadzisz grę, ale właśnie dobiegła ona końca. Jeśli zechcesz odwie¬dzić mnie dzisiejszej nocy, zastaniesz starannie zamk¬nięte drzwi.
Rysy jego twarzy stwardniały.
– Jeśli zamkniesz się przede mną, milady, to mo¬żesz być pewna, że wyłamię drzwi. – Zbliżywszy się, ujął dłonią jej podbródek, lecz ona szybko cof¬nęła głowę. – Mam zamiar posiąść cię, Alekso. Więc lepiej się na to przygotuj.
– W tym stuleciu nie ma dość czasu, abym mogła się na to przygotować.
Dotknęła go tym do żywego, lecz jednocześnie Damien poczuł pewien żal. Ta kobieta, którą po¬ślubił, była wielka duchem. Nawet w najtrudniej¬szych sytuacjach wydobywała z siebie coś, co po¬zwalało jej przetrwać. Niemal żałował, że nie za¬warli swojego związku w innych okolicznościach.
Usiadła sztywno, aby zaspokoić poranny głód fi¬liżanką czekolady i kilkoma cienkim waflami. Po¬tem szybko udali się do powozu.
Damien westchnął bezgłośnie. Nie spodziewał się, że Aleksa okaże aż tyle złości. Myślał, że za po¬zostawienie jej w spokoju raczej będzie mu wdzięczna. A teraz między nimi znowu wyrosła ściana gniewu. Była wyraźnie wrogo nastawiona, nie w humorze, rzucała mu ostre spojrzenia, mełła pod nosem przekleństwa nieprzystające damie.
Prawie się uśmiechnął. Pomyślał, że takie zacho¬wanie jest jednak lepsze niż obojętność, wybiegł myślami do najbliższej nocy. Wyobraził sobie, że Aleksa obdarzy go cząstką tego ognia w małżeń¬skim łożu.
Siedziała sztywno w powozie, udając, że patrzy prosto przed siebie, tymczasem obserwowała grę emocji na przystojnej twarzy swojego męża. Cho¬ciaż zdawało się, że mięśnie jego barków są mocno napięte, wydawał się zrelaksowany, podczas gdy ona sama sprawiała wrażenie ponurej. Na ze¬wnątrz niebo było równie posępne. Gęste, czarne chmury ścieliły się nisko, wiatr smagał gałęzie mi¬janych drzew.
Otuliła się dokładniej żakietem, dziwiąc się, że Sarah dobrowolnie zgodziła się jechać na koźle obok stangreta. Ale być może, żyjąc z dnia na dzień, zdążyła przywyknąć do chłodu.
– Zimno ci? – spytał Palon.
– Nie.
– Pod kozłem jest koc. Jeśli chcesz, każę się zatrzymać i ci go przyniosę..
– Powiedziałam już, że nie jest mi zimno.
Nie odezwał się więcej i odwrócił twarz do okna, ona zaś mogła obserwować jego kształtny profil. Miał ciemne, krzaczaste brwi, wysokie kości po¬liczkowe, lśniące, czarne włosy i świdrujące kobal¬towe oczy – bez względu na swój charakter Da¬mien Palon był bez wątpienia' niezwykle atrakcyj¬nym męzczyzną.
Zastanawiała się, czy i ona wydaje mu się atrak¬cyjna? Czy wtedy w ogrodzie mówił szczerze? Jeśli tak, to dlaczego tej nocy nie przyszedł do jej sypial¬ni? A co ważniejsze, co by się stało, gdyby przy¬szedł do niej teraz? Ciszę mącił turkot kół powo¬zu, lecz nie był w stanie zagłuszyć pytań, które tłu¬kły jej się po głowie.
W końcu jej cierpliwość skończyła się.
– Dlaczego? – spytała, przerywając mu obserwo¬wanie mijanych za oknem pól. – Powiedziałeś już kilka razy, że nie chodzi ci o pieniądze. Skoro tak, to dlaczego mnie poślubiłeś?,
Patrzył na nią długo. W powietrzu wyraźnie wi¬siało napięcie. Wbijał w nią wzrok, aż poruszyła się niespokojnie.
– Nigdy nie chodziło o pieniądze – powiedział cicho. – Był to jedynie dodatek, który brałem pod uwagę. – Spoglądał na nią twardo. – Zrobiłem to dla mojego brata.
– Dla brata? – Nic z tego nie rozumiała.
– Tak… – Wykrzywił usta. – Sądzę, że go pamiętasz. Przypominasz sobie nazwisko lorda Petera Melforda? O ile wiem, byliście dość bliskimi znajomymi.
Oparła się ciężko o kanapę. Nie mogła zebrać myśli, przez chwilę była nawet pewna, że się prze¬słyszała.
– Lord Peter był twoim bratem?
– Tak.
To jedno słowo ugodziło ją niczym pocisk wy¬strzelony z armaty. Lampy zawieszone w powozie nagle zawirowały. Chwyciła dłońmi krawędź kana¬py, żeby nie spaść na podłogę.
– Ale przecież nie możesz być bratem Petera. Jego brat miał na imię Lee. – Na Boga, co też on wygaduje?
– Zgadza się, madame. Jestem Damien Lee Pa¬lon. peter był moim przyrodnim bratem, ale byli¬śmy sobie bliscy jak rodzeni.
Ujrzała przed oczami ciemny tunel.
– Nie. – Pokręciła głową powoli, nie chcąc tego przyjąć do wiadomości. – Nie wierzę ci. Kłamiesz. Znowu. Na pewno kłamiesz. – Lecz wcale nie mia¬ła tej pewności. Peter rzadko wspominał o przy¬rodnim bracie, który był uważany w rodzinie w pewnym sensie za czarną owcę. W obecności matki nie należało o nim wspoJ!1inać.
– Ręczę ci, że jestem tym, kim mówię.
Boże, spraw, żeby to była nieprawda. Czuła, jak żółć podchodzi jej do gardła. Przez ostatnie dwa lata robiła wszystko, co w jej mocy, by zapomnieć o tym, co się stało z jej przyjacielem Peterem Melfordem. Walczyła, żeby przestać obarczać się winą, by puścić to w niepamięć i zacząć normal¬nie żyć.
– Peter – wyszeptała. – Boże, tylko nie Peter. – Czuła bolesny skurcz w żołądku, pociemniało jej w oczach. Przez chwilę myślała, że zemdleje. – Za¬trzymaj powóz. Mdli mnie.
Lord Palon zastukał mocno w ści.ankę karety, a woźnica gwałtownie ściągnął lejce. Zółć podcho¬dziła coraz wyżej, żołądek wywracał się, grożąc na¬głą erupcją i wstydem, zanim jeszcze Aleksa zdąży wysiąść. Zanim pojazd się zatrzymał, otworzyła drzwiczki i chwiejąc się, rusiyła po metalowych stopniach.
– A niech to, chcesz się zabić! Chwileczkę, po¬mogę ci. – Zagrodził jej drogę, zeskoczył na ziemię i wyciągnął ręce. Poczuła, jak chwyta ją wpół i sta¬wia na ziemi. Natychmiast pobiegła na skraj drogi, pochyliła się, zwymiotowała, a po chwili jeszcze raz. Z początku nie zauważyła ramienia hrabiego na swej talii, nie spostrzegła, że odsunął jej suknię nieco na bok, że się oparła o niego, by nie stracić równowagi.
– Już dobrze. Trzymam cię – powiedział, odsu¬wając kosmyki włosów z jej policzków. – Zaraz po¬czujesz się lepiej. – Słabo kiwnęła głową. – Zostań tu. Stangret ma bukłak z wodą. Zaraz ci przyniosę. – Wrócił po kilku sekundach z płóciennym wor¬kiem w dłoni. W drugiej ręce trzymał zwilżoną chusteczkę z wyszytymi inicjałami DLF.
– Wypłucz usta i wypluj – polecił. Powtórzyła tę czynność kilkakrotnie i w końcu poczuła się nieco lepiej. Hrabia otarł jej twarz mokrą chustką, po¬tem podał jej trochę wody do picia. – Nie za dużo naraz. Pij powoli i małymi łyczkami.
Gdy skończyła, zaprowadził ją z powrotem do powozu i pomógł wsiąść. Oparła się o skórzaną tapicerkę kanapy i zamknęła oczy. Czuła się wy¬cieńczona, pusta i bardziej nieszczęśliwa niż kiedy¬kolwiek dotąd.
Damien obserwował bladą twarz swojej żony, ciemne kręgi pod jej przymkniętymi oczami i po¬myślał, że z tysiąca różnych reakcji, które sobie wy¬obrażał w ciągu ostatnich miesięcy, tej jednej nie przewidział.
Bo nie przyszło mu do głowy, że ta sprawa ją ob¬chodziła.
Rozmyślał o tym, co się właśnie stało, i nie miał już wątpliwości, że do tej pory był w błędzie. Ból, jaki niewątpliwie widział w jej oczach, w żadnym razie nie mógł być udawany. Więc naprawdę cierpiała po śmierci Petera, tak samo jak Damien.