-->

Diabelska wygrana

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska wygrana, Kat Martin-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska wygrana
Название: Diabelska wygrana
Автор: Kat Martin
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 307
Читать онлайн

Diabelska wygrana читать книгу онлайн

Diabelska wygrana - читать бесплатно онлайн , автор Kat Martin

Romans, kt?rego nigdy nie zapomnisz! Szukaj?c zemsty za ?mier? brata, Damien Falon zastawia pu?apk? na pi?kn? Alex? Garrick. Wygrywa od niej fortun? przy karcianym stole, nie ??da jednak pieni?dzy, lecz tego, by Alexa sp?dzi?a z nim noc. Wbrew jego oczekiwaniom Alexa okazuje si? delikatn? i mi?? dziewczyn? i Damien wkr?tce przy?apuje si? na tym, ?e pragnie nie tylko jej cia?a. Tymczasem niespodziewane komplikacje powoduj?, ?e musi broni? honoru Alexy, proponuje jej wi?c ma??e?stwo…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Zresztą w podparyskim zameczku babki też nie czuł rodzinnej, domowej atmosfery. Dość wcze¬śnie owdowiała Simone de Latour była jedynie zgorzkniałą starą kobietą, nieakceptującą faktu, że jej córka poślubiła Anglika. Postanowiła, że będzie dochodzić sprawiedliwości za te wszystkie lata spę¬dzone w samotności.

Dopiero gdy powrócił do zamku Falon, Damien odzyskał jako taki duchowy spokój. To było jedyne miejsce, gdzie potrafił się wyciszyć i być sobą – przynajmniej na tyle, na ile umiał.

Uwielbiał ten dom, podobnie jak jego ojciec.

A teraz nie mógł się powstrzymać od myśli, co po¬wie na widok zamku jego młoda żona. Czuł pe¬wien niepokój, że będzie porównywała to miejsce ze Stoneleigh, Marden lub tuzinem innych wiel¬kich rezydencji należących do jej rodziny i że za¬mek Falon wyda jej się bardzo skromny.

Jednak to – podobnie jak większość rzeczy, któ¬re przydarzyły się Aleksie Garrick Falon od chwi¬li, gdy ujrzał ją po raz pielWszy – będzie również wyłącznie jego winą. Nie powinien był się z nią że¬nić. Nie dorównywał jej majątkiem, a teraz jeszcze zorientował się, że popełnił wielki błąd, czyniąc ją obiektem swojej zemsty. Kiedy spotykała się z Pe¬terem, była jeszcze właściwie pensjonarką, naiwną młodą dziewczyną testującą dopiero swoją nowo odkrytą kobiecość. Doskonale rozumiał fakt, że Peter się w niej zakochał. W całym Londynie nie znalazłoby się dziesięciu mężczyzn, których by nie zachwyciła swoim urokiem.

Powinien był ją zostawić, żeby znalazła sobie od¬powiedniego męża, zostawić ją jednemu z tych wy¬elegantowanych arystokratów, którzy wciąż jej nadskakiwali, a którzy zanudziliby ją na śmierć już po kilku tygodniach. On zaś nie należał do m꿬czyzn, kt6rzy mieli czas dla żony – nie miał czasu na stały związek. Małżeństwo oznaczało dzieci i in¬ne obowiązki. Przy jego trybie życia mogłoby go nie być w pobliżu, gdyby był potrzebny.

Mógłby nawet nie dożyć takiej chwili.

Lecz już się dokonało. Zakuł się w kajdany na dobre i na złe, a teraz, gdy zmieniły się oko¬liczności, zamierzał zrobić z tego najlepszy uży¬tek.

Uniósł głowę akurat w momenc~e, gdy Aleksa i jej jasnowłosa służąca weszły do sali. Dzień wstał słoneczny i ciepły, lekka bryza niosła ze sobą kwia¬towy zapach wiosennego powietrza. Stwierdził, że żona ubrała się stosownie do pogody: miała na so¬bie sukienkę z zielonego muślinu w małe żółte kwiatki. Jej policzki utraciły poprzednią bladość, oczy wróciły do dawnej, wyrazistej zielonej barwy. Kiedy spojrzała w jego kierunku, poczuł lekki ucisk w dole brzucha.

– Dzień dobry – powiedział.

– Przepraszam, że musiałeś czekać.

– Chciałem, żebyś się wyspała.

– Rzeczywiście, czuję się znacznie lepiej. Dziękuję, milordzie.

– Na imię mi Damien – poprawił, ujmując jej dłoń. Sprawiała wrażenie trochę zmieszanej, nie¬pewnej tego, czego on oczekuje. Po wszystkim, co się wydarzyło, wcale nie miał jej tego za złe.

– Damien – powtórzyła, rumieniąc się na policz¬kach, lecz wciąż patrzyła nań nieufnie.

Spojrzał na służącą.

– Powóz czeka przed zajazdem. Idź tam, a twoja pani i ja zjawimy się niebawem.

– Tak jest, milordzie. – Sarah ruszyła do drzwi, zaś Aleksa odwróciła się, by spojrzeć na męża. W jej oczach czaiło się nieme pytanie.

– Powiedziałem ci, że dzisiaj porozmawiamy… jeśli czujesz się na siłach.

– Czuję się dobrze. – Odwróciła wzrok w kierun¬ku baru. – Co się stało z tym handlarzem?

– Razem ze swoim przyjacielem pospiesznie opuścił zajazd. Wydawali się zupełnie nieszkodli¬wi. Cieszę się, że mnie wtedy powstrzymałaś.

Aleksa uśmiechnęła się blado. Wziął ją pod rę¬kę i oboje wyszli przed budynek. Gdzieś z tyłu plu¬skał mały strumyk wijący się wzdłuż scieżki, więc Damien zawrócił i poprowadził Aleksę w tamtą właśnie stronę. Po ich lewej stronie rozciągała się łąka pełna bazi, niezapominajek i innych kwiatów. Na skraju potoku kwitły pierwiosnki i nagietki.

– Wiem, że te ostatnie dni były dla ciebie trud¬ne. I przepraszam, że się do tego przyczyniłem.

Spojrzała na niego dziwnie.

– Słucham? Kosztowało cię wiele zachodu, by osiągnąć swój cel, więc nie bardzo wierzę w te przeprosmy.

Zignorował poczucie winy, które właśnie poja¬wiło się w jego myślach.

– Myślałem o tym, to znaczy o Peterze. Zanim cię poznałem, sądziłem, że wiem już wszystko. Wi¬niłem cię za jego śmierć. Uważałem cię za bezdusz¬ną i okrutną osobę. Byłem przekonany, że do mo¬jego brata nie czułaś nic i zamierzałem cię za to ukarać. – Odchrząknął. – W ciągu ostatnich dwóch dni zdałem sobie sprawę…

Gdy urwał i zamilkł, zatrzymała się i odwróciła.

– Tak?

– Chciałem powiedzieć, że mam świadomość, iż zawarliśmy ten ślub z zupełnie niewłaściwych przesłanek. Nie zaprzeczam, chciałem cię ukarać. Szczerze przyznam, że chciałem cię zrujnować. Planowałem to od wielu tygodni, chodziłem za tobą, zarzucałem przynętę, a w końcu… robiłem, co mogłem, by temu zapobiec. Nawet wtedy zaczęły mnie nachodzić wątpliwości.

Długo milczała. Gdy się odezwała, w jej głosie zabrzmiała niepokojąca nuta.

– Rzeczywiście, zaplanowałeś wszystko bardzo starannie..

– Tak. Niech Bóg mi wybaczy. Zawsze byłem do¬bry, jeśli chodzi o realizację planów.

– Może to zabrzmi dziwnie, ale nie mogę cię za to winić. Peter nie żyje z mojego powodu. Kie¬dyś prawie straciłam Rayne'a. I znienawidziłam kobietę, która była za to odpowiedzialna. Gdyby wtedy umarł, zrobiłabym wszystko, żeby dosięgła ją sprawiedliwość. Dlatego dobrze wiem, co mu¬sisz czuć wobec mnie.

Wytrzymał jej niepewne spojrzenie. W głębiach jej oczu widział pełne niepokoju cienie.

– Z początku rzeczywiście to właśnie czułem… zanim cię poznałem. Ale jesteś zupełnie inna, niż myślałem. Wtedy, dwa lata temu, byłaś bardzo młoda i niewinna, stawiałaś dopiero pierwsze kro¬ki jako dorosła kobieta. Mój brat był równie nie¬doświadczony. To dało wybuchową mieszankę, śmiertelnie niebezpieczną, ale teraz widzę, że ni¬gdy nie chciałaś go skrzywdzić.

W jej oczach pojawiła się iskra jakiejś skrywanej emocji. Poczuła przyspieszone bicie serca, które wolno podchodziło jej do gardła.

– Nie… nigdy nie chciałam go skrzywdzić.

– Wybacz mi, że wymusiłem to małżeństwo, Alekso. Zaproponowałbym anulowanie go, ale przyniosłoby ci to ogromne szkody. Fakt pozostaje faktem: jesteśmy sobie poślubieni i nic nie moż¬na na to poradzić.

Iskra w jej oczach stopniowo przygasła. Na po¬liczki wpłynął rumieniec.

– Pogodziłam się z tym już jakiś czas temu. – Od¬wróciła się, podświadomie prostując ramiona. Z pewnością powiedział coś nie tak, ale nie wiedział, co to było. Spojrzała za siebie w stronę zajazdu, lecz złap a! ją za rękę.

– Zle to wszystko robię. Z innymi kobietami, które znałem, nie miało to znaczenia. Ale z tobą… Nigdy dotąd nie miałem do czynienia z żoną, więc nie bardzo wiem co dalej.

– Po prostu powiedz, co myślisz. Przeczesał ręką włosy.

– Myślę, że powód naszego małżeństwa nie jest teraz ważny. Ważne, że jesteś moją żoną. Sądzi¬łem… miałem nadzieję… że być może z czasem wszystko się między nami jakoś ułoży… to znaczy, jeśli zechcesz.

Podniosła głowę. Oczami, w których ujrzał nie¬pewność, jakiej nie widział przedtem, starała się wyczytać coś z jego twarzy.

– Po tym wszystkim, co się wydarzyło, milordzie, trudno mi uwierzyć, że naprawdę pragniesz związ¬ku małżeńskiego ze mną.

– Nie wątpię, że to dla ciebie trudne. Dlatego proponuję, abyśmy podeszli do tej sytuacji spo¬kojnie, dali sobie czas, żeby się lepiej poznać. Ju¬tro dotrzemy do zamku. Na miejscu wszystko się jakoś ureguluje. Pokażę ci twój nowy dom, bę¬dziemy mieli dużo czasu, żeby ze sobą porozmawiać. Być może dojdziemy do nowego porozu¬mienIa.

Wyciągnął rękę, ujął ją za nadgarstek, a ona po¬czuła, jak spływa na nią ciepło jego dotyku. Miał w dłoniach nie tylko siłę, ale też niezwykłą delikat¬ność.

– A kiedy nadejdzie właściwy czas – powiedział – przyjdę do ciebie jako mąż.

Aleksa znała już to uczucie: ucisk w sercu, przy¬pływ nadziei ostudzonej lękiem. Właśnie przyjęła z rezygnacją perspektywę życia pqzbawionego odro¬biny szczęścia z człowiekiem, który nią pogardzał. A teraz on proponował, żeby zapomnieć o przeszło¬ści i zbudować przyszłość, o jakiej kiedyś marzyła. Czy naprawdę tego pragnął? Czy ośmieli się zaufać mu, jeszcze raz uwierzyć?

– Chciałabym ci wierzyć… tylko że…

Uścisnął jej dłoń, pochmurniejąc.

– Wiem.

Próbowała wyczytać coś z jego twarzy, ujrzała napięte mięśnie wokół szczęki i na policzkach. Proponował więcej, niż oczekiwała, i chociaż ta propozycja wydawała jej się bardzo ryzykowna, by¬ła to szansa, którą musiała wykorzystać.

– Wobec tego chcę spróbować, jeśli i ty tego pragniesz, milordzie.

Uśmiechnął się. Był to zupełnie inny uśmiech niż wszystkie, które dotąd u niego widziała. Przy¬pominał promień słońca na zachmurzonym niebie, dzięki czemu Damien wyglądał teraz jak piękny mroczny anioł, jak o nim niegdyś myślała.

– Dziękuję ci. – Pocałował ją w wewnętrzną stro¬nę dłoni, aż Aleksie zakręciło się w głowie. – Milady.

Nie powiedzieli nic więcej, tylko wrócili do po¬wozu. Część napięcia ustąpiła, jednak coś wisiało w powietrzu, wyczuwało się między nimi coś nowe¬go. Jeśli rzeczywiście mówił szczerze, w końcu przeszłość pójdzie w zapomnienie. Damien Falon przyjdzie do niej i będzie jej mężem w pełnym zna¬czeniu tego słowa.

Będzie ją obejmował tak jak wtedy w ogrodzie, całował jak wtedy w tawernie. Na samo wspomnie¬nie zmiękły jej nogi, poczuła pustkę w żołądku i zu¬pełną suchość w ustach. Przesunęła wzrok na jego szeroką, umięśnioną pierś i poczuła, jak twardnieją jej własne sutki ukryte pod materiałem sukni.

Zrozumiała, że go pożąda, wciąż niemal tak sa¬mo od momentu, gdy go poznała. Sądząc po męt¬nym spojrzeniu jego niesamowicie niebieskich oczu, on pożądał jej także.

Ajednak…

Nieustannie zadawała sobie pytanie: czy ten tro¬skliwy człowiek to prawdziwy Damien Falon? A może to tylko kolejna fasada, którą wymyślił, że¬by dostać to, czego chciał? Czy nadal jego celem jest zemsta, czy też po prostu pragnie ciepłej, chęt¬nej kobiety, która ogrzeje mu łoże? Czas pokaże.

1 ... 14 15 16 17 18 19 20 21 22 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название