-->

Tomek w grobowcach faraon?w

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Tomek w grobowcach faraon?w, Szklarski Alfred-- . Жанр: Прочие приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Tomek w grobowcach faraon?w
Название: Tomek w grobowcach faraon?w
Автор: Szklarski Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 176
Читать онлайн

Tomek w grobowcach faraon?w читать книгу онлайн

Tomek w grobowcach faraon?w - читать бесплатно онлайн , автор Szklarski Alfred

Seria powie?ci Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego na r??nych kontynentach. Mi?dzy innymi ch?opiec bierze udzia? w wyprawie ?owieckiej na kangury w Australii i prze?ywa niebezpieczne przygody w Afryce, ?yje w?r?d czerwonosk?rych Nawaj?w i Apacz?w. W te niezwyk?e przygody wpleciona jest historia odkry? dokonywanych przez polskich podr??nik?w. Od wielu pokole? te ksi??ki s? lektur? ?atw? i atrakcyjn? nie tylko dla ch?opc?w.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 44 45 46 47 48 49 50 51 52 ... 86 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

*

Sally dawno ocknęła się z omdlenia. Najpierw nie mogła zapanować nad strachem. Bała się choćby spojrzeć czy poruszyć. Niczym nie zmącona cisza dodała jej odwagi. Wracała zdolność myślenia. Instynkt nakazywał szukać wyjścia z sytuacji.

“Muszę dokładniej obejrzeć grotę” – postanowiła. Siłą woli narzuciła sobie spokój. “Mumia” okazała się wszak żyjącym człowiekiem. A człowiek musiał się tu dostać, podobnie jak ona, a potem wydostać. Mógł skorzystać z tego samego wejścia, ale nie mógłby tamtędy wyjść, skoro zostało zawalone zanim “mumia” ją zaatakowała. Oczywistość tego rozumowania podniosła ją na duchu. Ruszyła w głąb groty, rozglądając się uważnie.

Najpierw spostrzegła padający z wysoka wąski promyk światła. Wkrótce zrozumiała, że w nieprzeniknionej dla wzroku ciemności, w niewidocznym z dołu sklepieniu groty musi być otwór. “Jak się tam dostać?” – pomyślała.

Nad niszami, w których spoczywały mumie, ściana do wysokości dwunastu, czternastu metrów była jednak gładka, co wykluczało wspinaczkę. Dopiero powyżej można by było oprzeć dłoń czy nogę o wystający załom lub wgłębienie. Bez liny nie mogłaby lam dotrzeć. Powoli, niczym piasek w klepsydrze, przesypywały się minuty. Nie mogła dłużej czekać bezczynnie. Wróciła ciemnymi korytarzami do wyjścia. W blasku kaganka zaczęła mozolnie przenosić kamienie. Zmęczona odpoczywała, a potem znowu zabierała się do pracy, chociaż niemal straciła nadzieję. Nagle wydało się jej, że coś słyszy: głosy ludzkie, ujadanie czy wycie psa?

“Pomoc” – pomyślała. – “Dingo!”.

I zaczęła mocno walić kamieniem w ścianę.

*

Od tego momentu wszystko potoczyło się szybko. Wkrótce usłyszała Wilmowskiego. Czekała spokojnie.

– Sally – krzyknął wreszcie Wilmowski. – Rzucamy linę.

Po chwili znalazła się w ramionach Smugi, który zręcznie opuścił się na dół. Przytulił ją mocno do siebie. Opowiedziała wszystko po drodze do obozowiska.

– Nie rozumiem tylko jednego – zakończyła już przy kolacji. – Skoro zasypali przejście, po co jeszcze ta nieszczęsna “mumia”? Ten ktoś wystraszył mnie tak bardzo, że nie wiem jak i kiedy straciłam posążek. I to zanim zdołałam dokładnie go obejrzeć – dodała z niekłamanym żalem.

– Być może ja rozumiem – odparł Smuga, spowity kłębami dymu. A gdy wszyscy spojrzeli na niego, powiedział:

– Czynił to szaleniec!

*

Zapadła już wprawdzie noc, ale dla nich nie przyszła jeszcze pora odprężenia i odpoczynku. Musieli działać szybko. Wyjaśnienia Sally nie pozostawiały wątpliwości, że Tomek, Nowicki i Patryk musieli się znaleźć w okolicznościach groźniejszych niż określane mianem niebezpiecznej sytuacji. W obozie została na noc tylko Sally. Wilmowski zabrał jednego z arabskich służących na drugi brzeg, by złożyć meldunek policji. Smuga i Abeer wsiedli na osiołki, by spotkać się z koptyjskim mnichem, żyjącym samotnie w pobliżu wioski Medinet Habu.

Droga wiodła skalnymi, kamienistymi, pustynnymi wąwozami. Kiedy skręciła w dół, nagle otworzył się widok na piękną dolinę z potężnymi pylonami wspaniałego zespołu świątyń [137] . Za nimi radował oczy widok palm, ogrodów i kopulastych chat Medinet Habu. Ale Smuga i Abeer wcale tego nie dostrzegli. Był już dzień, kiedy zatrzymali się przed ruinami i wioską, przy kopulastym, szeroko rozbudowanym koptyjskim kościółku św. Teodora. Wąska furtka prowadziła przez otaczający świątynię biały mur. Mnicha, dostojnego starca, zastali pracującego w ogródku. Chudy, wysoki, z cienkim nosem i bielusieńką, ściętą w szpic brodą, prezentował się okazale. W ciemnej twarzy uderzały nieco skośne, ciemne oczy. Nieźle mówił po angielsku. Pochylił głowę na powitanie i z radością przyjął pozdrowienia od swego kairskiego przyjaciela.

– Jesteście chrześcijanami? – zapytał. Smuga potwierdził, a Abeer powiedział:

– Nie! Ale wyznaję jednego Boga.

Staruszek pokiwał głową i zaprosił ich do kościółka. Zobaczyli ubogie wnętrze, ściany bielone i nagie. Zatrzymali się przed skromnym, drewnianym ołtarzem, ozdobionym ludowym malowidłem. Tkwił nad nim, przymocowany do ściany, duży krzyż, z zakończeniem przypominającym staroegipski symbol życia. U jego stóp leżały wiązanki z ziół i kwiatów. Ubitą z gliny podłogę, jak w meczecie, przykrywały maty. Mnich ukląkł na jednej z nich. Modlił się na sposób arabski, bijąc pokłony. Smudze nie pozostało nic innego, jak uklęknąć także. Abeer z szacunkiem pochylił głowę.

Chata pustelnika, była równie uboga i skromna jak on sam i jego kościółek. Gospodarz posadził ich za stołem, stawiając na nim dzbanek koziego mleka i talerz z daktylami. Rozmowa toczyła się spokojnie i niespiesznie. Kiedy mogli wreszcie wyłożyć zasadniczy powód swego przybycia, mnich okazał zaniepokojenie.

– Mówicie, że szli do Medinet Habu i do mnie… Ciągle zdarzają się u nas takie sprawy… – zamilkł i na chwilę popadł w zadumę.

– Cóż, jutro jest niedziela. Przybędą wierni. Porozmawiam, może ktoś coś widział. Dam znać, przyślę kogoś do waszego obozu – zdecydowanie zakończył rozmowę.

Mimo zmęczenia gnani niepokojem wracali do obozu nocą, nie skorzystawszy z noclegu.

1 ... 44 45 46 47 48 49 50 51 52 ... 86 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название