Tomek w grobowcach faraon?w
Tomek w grobowcach faraon?w читать книгу онлайн
Seria powie?ci Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego na r??nych kontynentach. Mi?dzy innymi ch?opiec bierze udzia? w wyprawie ?owieckiej na kangury w Australii i prze?ywa niebezpieczne przygody w Afryce, ?yje w?r?d czerwonosk?rych Nawaj?w i Apacz?w. W te niezwyk?e przygody wpleciona jest historia odkry? dokonywanych przez polskich podr??nik?w. Od wielu pokole? te ksi??ki s? lektur? ?atw? i atrakcyjn? nie tylko dla ch?opc?w.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Zjawy
llah akbar!
– Salaam!
Przychodzący obmywali ręce i siadali, skrzyżowawszy nogi, na zdobnych poduszkach wokół niskiego stołu-ławy. Ściany pokrywały kilimy, podłogę dywan. Nie rozpoczynali rozmowy. Czekali… Kobiety wniosły ogromny półmisek z pieczonymi kurczakami i wielką tacę z ryżem. Umieściły na stole miseczki z rozmaitymi potrawami i przyprawami. Położyły talerz z chlebkami baladi.
Rozpoczęli posiłek. Nabierali ryż i jedli go na przemian z kurczakiem. Przełamawszy chleb, zanurzali go wedle upodobania w rozmaitych przyprawach. Najczęściej w tych ostrych. Ludzie, którzy tu siedzieli, prowadzili burzliwe, pełne ryzyka życie i preferowali mocne przyprawy. Milczeli… Nawet ci, którzy już zaspokoili głód, poruszali ustami tak długo, dopóki ostatni nie skończył posiłku. Uważali się bowiem za ludzi nie tylko zasobnych, ale i dobrze wychowanych. Kiedy skończyli, wszedł Arab o surowych rysach twarzy, głębokich, gorejących oczach, wielu Europejczykom znany jako “władca Doliny”, “potomek faraonów” lub po prostu “faraon”. Przez Arabów nazywany “żelaznym faraonem”. Powitał obecnych, wśród których był także Europejczyk, gestem rozłożonych dłoni i zasiadł przy stole. Nie posilał się. Czekał aż kobiety sprzątną jedzenie. Wtedy przemówił:
– Przeklęci giaurzy! Są tutaj i kręcą się wszędzie!
– Może Allach sprawi, że pójdą inną niż nasza ścieżką – odezwał się któryś.
– Sadim, czy otworzyłeś tę ścieżkę? – z naciskiem zapytał przywódca.
Sally zapewne mogłaby rozpoznać Araba niewielkiego wzrostu, w średnim wieku, do którego skierowane było pytanie. Oglądała go bowiem bardzo dokładnie na kairskiej ulicy przed wejściem do domu Ahmada al-Saida, obdarzonego przez Anglików zaufaniem, urzędnika kedywa. Zwrócił na siebie jej uwagę tym, jak płochliwie i tajemniczo się zachowywał. Nie rozpoznaliby go za to ani Tomek, ani Nowicki, chociaż niedawno z nim rozmawiali; tak skutecznie osłoniły go wtedy arabski strój i niepozorny wygląd.
– Tak, powiedziałem im, żeby szukali w El-Kurna…
– Na brodę Proroka, jeżeli Rasulowie się o tym dowiedzą… – przeraził się inny.
– Będą milczeć. Nie zawsze u nich czysto – odezwał się przywódca.
– Nasi wrogowie są groźni – z namysłem zabrał głos Europejczyk. – Umieją posługiwać się bronią. Wczoraj niewiele brakowało, by rozpoznali, dozorującego prace i czuwającego nad naszymi interesami w Dolinie Królów, Harry’ego. Przeżyli w górach burzliwą noc i wyszli cało…
– Na Allacha! – zawołał trzeci. – Przeżyli taką burzę?! Może to dżiny?
– Gdybyż byli dżinami – ze złością rzekł “faraon” – poradzilibyśmy sobie.
Wpatrzyli się w niego z zabobonnym lękiem. Zawdzięczali mu wszystko. Uczynił ich bogatymi. Wystarczyło być posłusznym i robić, co każe, bo był rzeczywiście twardym, prawdziwie “żelaznym” człowiekiem. Zjechali tu dzisiaj z różnych części kraju. Niektórzy z północy, z Kairu, inni z Asuanu, a jeszcze inni z Nubii i Sudanu, tam gdzie kwitł ich “południowy interes”. Ci właśnie znali go najdłużej. Czekali w milczeniu.
– Giaurzy… Trzeba, by zapadli w ciszę – zdecydował.
– A kobieta i dziecko? – spytał Europejczyk.
– Kobietę wystarczy przestraszyć. Sadim, ty! – wskazał.
– A giaurzy? Kto? – ktoś chciał wiedzieć dokładniej.
– To należy do władcy Doliny – odrzekł przywódca. – Już nie istnieją.
Wymieniali szeptem uwagi. Podano kawę. Przy kawie omówili interesy. Europejskie szły nieźle, udało się przemycić nową partię przedmiotów autentycznie antycznych i podrabianych pamiątek. Północne, związane z haszyszem i opium, kwitły. Południowe także nieźle prosperowały.
Byli zadowoleni. “Żelazny władca” jak zwykle wziął na siebie najtrudniejszą część zadania. “Tak, to prawdziwy władca – myśleli. – Prawdziwy faraon…”.