-->

Tajemnica Pana Pottera

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Tajemnica Pana Pottera, Hitchcock Alfred-- . Жанр: Прочие приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Tajemnica Pana Pottera
Название: Tajemnica Pana Pottera
Автор: Hitchcock Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 200
Читать онлайн

Tajemnica Pana Pottera читать книгу онлайн

Tajemnica Pana Pottera - читать бесплатно онлайн , автор Hitchcock Alfred

Par? s??w o ca?ej serii

Alfred Hitchcock, znany w literaturze i kinematografii raczej z zami?owania do dreszczowc?w, mrocznych krymina??w i gatunk?w raczej horroro-podobnych, stworzy? r?wnie? ca?? seri? ksi??ek przeznaczonych dla m?odego czytelnika, a pozbawionych atmosfery grozy i l?ku. No bynajmniej pozbawionej grozy ju? po rozwi?zaniu zagadki. Wcze?niej nie ma tak dobrze!!!! Dru?yn? tworz?, jak w tytule trzej m?odzi detektywi- Jupiter Jones, Bob Andrews i Pete Crenshaw. Jupiter Mieszka wraz z ciotk? i wujkiem na sk?adzie z?omu Jones?w. Jupiter jest przyw?dc? tej organizacji i jej m?zgiem. Potrafi rozwi?zywa? naprawd? zawik?ane zagadki, jest oczytany i wie wiele wi?cej od innych, przez co czasami si? wym?drza. Ma nadwag?, co jest jego zmor? na ka?dym kroku. Potrafi ?wietnie poprowadzi? swych przyjaci?? do rozwi?zania zagadki. Pete Crenshaw jest drugim detektywem. Jest bardzo wysportowany, przez co zazwyczaj na niego spadaj? najci??sze zadania, wymagaj?ce dobrej kondycji. Pomimo, ?e najmniej ch?tnie pakuje si? w k?opoty, jak przychodzi co do czego, ratuje sytuacj?. Ostatni detektyw, Bob Andrews, prowadzi dokumentacj? Trzech Detektyw?w, i cz?sto wyszukuje potrzebnych informacji. Ma to troch? u?atwione, gdy? pracuje w Bibliotece w Rocky Beach.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 32 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Rozdział 8. Worthington przychodzi z pomocą

– Jestem pewien – mówił Jupiter – że niezależnie od tego, jaka była przeszłość garncarza, Tom Dobson i jego matka wiedzą o nim tylko tyle, że robi piękną ceramikę i że teraz zaginął. Wiedzą też, że w jego kuchni pojawiły się płonące ślady stóp. Pani Dobson jest całkowicie załamana, a o Tomie też trudno powiedzieć, żeby był szczęśliwy. Zaproponowałem mu, że jeden z Trzech Detektywów spędzi z nimi noc. Poczują się wtedy bezpieczniej, a gdyby coś zaszło, jeden z nas będzie na miejscu. Jest pewna linia dochodzenia, po której chciałbym pójść z Bobem. Pete, czy mógłbyś zatelefonować do twojej mamy i…

– Tylko nie ja! – krzyknął Pete. – Słuchaj, Jupe, ktoś może spalić cały dom tymi gorejącymi śladami! Okna na piętrze są okropnie wysoko. Jakby przyszło przez nie wyskakiwać, można by się już nie pozbierać.

– Nie będziesz tam sam – przypomniał mu Jupiter.

– Król Wilhelm też nie był sam.

– No, skoro nie chcesz, to nie. Miałem jednak nadzieję…

Pete spojrzał na niego spode łba.

– Och, już dobrze! Zrobię to. Zawsze mnie się dostają najgorsze zadania. – Złapał słuchawkę i nakręcił swój numer. – Mamo? Jestem u Jupitera. Czy mogę zostać u niego na noc?

Chłopcy czekali.

– Tak, na całą noc – powiedział Pete do telefonu. – Szukamy medalionu, tego, który garncarz zawsze nosił.

Ze słuchawki popłynął szmer zatroskanego głosu.

– Jupe mówi, że jego ciocia się zgadza – powiedział Pete i po chwili dodał: – Tak, wrócę do domu wcześnie rano. Tak, wiem, że mam jutro skosić trawę. Dobrze, mamo. Dzięki. Do zobaczenia.

– Pięknie – skomentował Bob.

– I zgodnie z prawdą – dodał Jupiter. – Szukamy medalionu. Tego na szyi garncarza.

Następnie, zgodnie z życzeniem Jupe'a, Bob zatelefonował do swojej mamy i poprosił o pozwolenie na zjedzenie kolacji u Jonesów.

– Jupiter! – dobiegło z dworu wołanie cioci Matyldy. – Gdzie jesteś. Jupiterze?!

– W samą porę! – wykrzyknął Jupe i wszyscy trzej przeczołgali się przez Tunel Drugi. Otrzepali się z kurzu i wyszli zza stert otaczających pracownię Jupe'a. Ciocia Matylda stała obok biura.

– Za nic nie mogę zrozumieć, co wy robicie tyle czasu w tej pracowni! – wykrzyknęła. – Jupiterze, kolacja gotowa.

– Ciociu, czy Pete i Bob mogą zostać i…

– Tak, mogą zjeść z nami. Są tylko naleśniki z kiełbasą, ale starczy dla wszystkich.

Pete i Bob podziękowali za zaproszenie.

– Dajcie znać rodzicom – przykazała ciocia Matylda. – Możecie zatelefonować z biura. Zamknijcie potem drzwi na klucz. Za pięć minut chcę was widzieć przy stole.

Przeszła na drugą stronę ulicy i znikła w domu.

– Jak sądzisz, czy ona czyta w myślach? – spytał Pete.

– Mam nadzieję, że nie – powiedział Jupe z przestrachem.

Po pięciu minutach chłopcy siedzieli przy stole w jadalni Jonesów i zajadali naleśniki, słuchając opowieści wujka Tytusa o czasach, kiedy Rocky Beach była tylko małą osadą przy drodze.

Po kolacji chłopcy pomogli cioci Matyldzie zebrać ze stołu i pozmywać naczynia. Gdy skończyli, a zlew lśnił czystością, skierowali się do drzwi wyjściowych.

– Dokąd to? – zapytała ciocia Matylda.

– Nie skończyliśmy jeszcze tego, co robiliśmy – odpowiedział Jupe.

– Dobrze, tylko nie siedźcie do późna. Zgaście potem światło w pracowni i nie zapomnijcie zamknąć bramy.

Jupiter przyrzekł spełnić wszystkie przykazania i czmychnęli na drugą stronę, gdzie Pete zostawił swój rower.

– Skąd Tom Dobson będzie wiedział, kim jestem? – zapytał.

– Po prostu mu się przedstawisz. On ma naszą kartę firmową.

– Okay – Pete wsiadł na rower i ruszył ku szosie.

– A teraz my dwaj sprawdzimy, kim jest ten Dimitriew, który wynajął Dom na Wzgórzu – powiedział Jupiter. – Myślę, że Worthington będzie mógł nam pomóc.

Jakiś czas temu Jupiter wygrał konkurs ogłoszony przez agencję wynajmu samochodów. W nagrodę miał prawo do korzystania z pięknego rolls-royce'a wraz z szoferem przez trzydzieści dni. Worthington, poprawny w każdym calu angielski szofer, woził Jupitera i jego przyjaciół po tropie tylu spraw, że sam stał się detektywem-amatorem i wykazywał wielkie zainteresowanie pracą chłopców.

Bob spojrzał na zegarek. Było już dobrze po siódmej.

– Nie możemy ściągać tu Worthingtona o tej porze, i w dodatku w niedzielę.

– Nie trzeba, żeby tu przyjeżdżał – powiedział Jupiter. – Worthington mieszka blisko Wilshire. Jeśli nie jest bardzo zajęty, poprosimy go, żeby się przeszedł pod ten adres. Może uzyska dla nas jakąś wskazówkę.

Bob przyznał, że warto spróbować, i przeczołgali się z powrotem do Kwatery Głównej. Jupiter odszukał w swoim notesie numer telefonu i zadzwonił do Worthingtona.

– Panicz Jones! – ucieszył się szofer. – Co słychać? Jupiter zapewnił go, że wszystko jest jak najlepiej.

– Obawiam się, że rolls-royce nie będzie dziś osiągalny – mówił Worthington z żalem.-W Beverly Hills jest wielkie przyjęcie i Perkins zabrał tam samochód.

– Nie chodzi o samochód, ale o małą przysługę dla Trzech Detektywów, Worthington. Jeśli oczywiście nie jest pan zajęty.

– Jestem szalenie zajęty. Układam pasjansa i mi nie wychodzi. Przerwę więc to zajęcie z największą przyjemnością. Co mogę dla was zrobić?

– Staramy się uzyskać informacje o niejakim Illi Dimitriewie – Jupiter przeliterował nazwisko. – Możliwe, że nazwisko brzmi Dimitriow, nie jesteśmy pewni. – Potem podał adres: Wilshire Boulvard 2901. – Chcemy wiedzieć, czy rzeczywiście mieszkał tam dotąd. Interesuje nas też, jakiego rodzaju miejscem jest ten dom.

– To jest dosłownie za rogiem. Przespaceruję się tam i oddzwonię.

– Świetnie, Worthington. Ale co pan powie, jeśli ktoś otworzy panu drzwi?

Worthington prawie się nie zastanawiał.

– Powiem, że jestem członkiem zarządu Komitetu Upiększania Bulwaru Wilshire. Zapytam, co sądzą o ustawieniu donic z kwiatami wzdłuż chodnika. Jeśli odniosą się do pomysłu przychylnie, poproszę ich o przyłączenie się do Komitetu.

– Wspaniale, Worthington! – wykrzyknął Jupiter.

Worthington przyrzekł zatelefonować za pół godziny i skończyli rozmowę.

– Czasem sobie myślę, że powinniśmy przyjąć Worthingtona do naszej agencji – powiedział Jupe ze śmiechem po zrelacjonowaniu Bobowi rozmowy.

– On już się czuje czwartym detektywem. Jak myślisz, co znajdzie pod tym adresem?

– Możliwe, że nic. Pusty dom albo mieszkanie bez lokatora. Ale będzie nam chociaż mógł coś powiedzieć o sąsiedztwie. Podoba mi się pomysł z Komitetem Upiększania. Możemy przystąpić do tego Komitetu, chodzić od drzwi do drzwi po Wilshire, może zbierzemy jakieś informacje o panu Dimitriewie.

– Mieszkańcy dużych miast nie znają swoich sąsiadów.

– Czasami wiedzą więcej o sąsiadach, niż by się zdawało – Jupiter założył ręce za głowę i odchylił się na oparcie krzesła. – Przypuśćmy, że tam mieszkają ludzie starsi. Siedzą cały dzień w domu, wyglądają przez okno i obserwują sąsiadów. Zastanawiam się, ile przestępstw zostało wykrytych dzięki jakiejś staruszce, która ma lekki sen i wyjrzała w środku nocy przez okno, bo usłyszała hałasy na ulicy.

Bob uśmiechnął się.

– Będę odtąd przechodził na palcach koło gospody panny Hopper.

– Myślę, że niewiele uchodzi jej uwagi – przytaknął Jupiter.

Otworzył przyniesiony przez Boba album i ponownie przyjrzał się koronie Azimowa.

– Jest piękna w jakiś barbarzyński sposób. Myślę, że to charakterystyczne dla księcia Fryderyka, że chciał ją mieć w formie hełmu.

– Był zapewne prawdziwie czarujący. Zabicie Iwana Śmiałego było wystarczającym złem. Nie musiał w dodatku wystawiać jego głowy zatkniętej na włócznię.

– W tamtych czasach tak postępowano. Miało to służyć ku przestrodze i jestem pewien, że spełniło swoją rolę. Azimowie przetrwali w końcu czterysta lat.

Zadzwonił telefon.

– Niemożliwe, żeby to już był Komitet Upiększania Bulwaru Wilshire! – powiedział Bob.

A jednak był to Worthington.

– Przykro mi – powiedział – ale pod numerem 2901 na Wilshire nikt nie mieszka. To jest mały budynek biurowy, zamknięty o tej porze.

– Och.

– Jednakże w zewnętrznej sieni paliło się światło i odnotowałem spis biur. Mieści się tam zakład fotograficzny, gabinet doktora H.H. Cormichaela, Sekretariat Jensena, Przedstawicielstwo Handlowe Lapatii, Biuro Wydawnicze…

– Chwileczkę! – wykrzyknął Jupiter. – Co to było to ostatnie?

– Biuro Wydawnicze Shermana.

– Nie, poprzednie. Coś z Lapatią.

– Przedstawicielstwo Handlowe Lapatii.

– Dzięki, Worthington, to jest dokładnie to, czego nam trzeba.

– Doprawdy? – zdziwił się Worthington. – Żadnego Dimitriewa nie ma na liście.

– Tym niemniej, gdyby zapytał pan o niego w Przedstawicielstwie Handlowym Lapatii, odpowiedzieliby z pewnością, że przebywa na wakacjach w Rocky Beach. A może nie jest to takie pewne. W porządku, Worthington, serdeczne dzięki i dobranoc.

Jupiter odłożył słuchawkę.

– Nowy lokator Domu na Wzgórzu podał adres Przedstawicielstwa Handlowego Lapatii – powiedział do Boba.

Spojrzał ponownie na ilustrację.

– Szkarłatny orzeł jest godłem Lapatii i ulubionym symbolem garncarza. Człowiek z Przedstawicielstwa Handlowego Lapatii wynajmuje dom w pobliżu sklepu garncarza. To otwiera szereg interesujących możliwości.

– Na przykład, że garncarz jest naprawdę Lapatyjczykiem?

– Właśnie. Myślę, że powinniśmy dzisiejszego wieczoru złożyć wizytę w Domu na Wzgórzu – powiedział Jupiter stanowczo.

1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 32 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название