-->

Tajemnica Pana Pottera

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Tajemnica Pana Pottera, Hitchcock Alfred-- . Жанр: Прочие приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Tajemnica Pana Pottera
Название: Tajemnica Pana Pottera
Автор: Hitchcock Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 200
Читать онлайн

Tajemnica Pana Pottera читать книгу онлайн

Tajemnica Pana Pottera - читать бесплатно онлайн , автор Hitchcock Alfred

Par? s??w o ca?ej serii

Alfred Hitchcock, znany w literaturze i kinematografii raczej z zami?owania do dreszczowc?w, mrocznych krymina??w i gatunk?w raczej horroro-podobnych, stworzy? r?wnie? ca?? seri? ksi??ek przeznaczonych dla m?odego czytelnika, a pozbawionych atmosfery grozy i l?ku. No bynajmniej pozbawionej grozy ju? po rozwi?zaniu zagadki. Wcze?niej nie ma tak dobrze!!!! Dru?yn? tworz?, jak w tytule trzej m?odzi detektywi- Jupiter Jones, Bob Andrews i Pete Crenshaw. Jupiter Mieszka wraz z ciotk? i wujkiem na sk?adzie z?omu Jones?w. Jupiter jest przyw?dc? tej organizacji i jej m?zgiem. Potrafi rozwi?zywa? naprawd? zawik?ane zagadki, jest oczytany i wie wiele wi?cej od innych, przez co czasami si? wym?drza. Ma nadwag?, co jest jego zmor? na ka?dym kroku. Potrafi ?wietnie poprowadzi? swych przyjaci?? do rozwi?zania zagadki. Pete Crenshaw jest drugim detektywem. Jest bardzo wysportowany, przez co zazwyczaj na niego spadaj? najci??sze zadania, wymagaj?ce dobrej kondycji. Pomimo, ?e najmniej ch?tnie pakuje si? w k?opoty, jak przychodzi co do czego, ratuje sytuacj?. Ostatni detektyw, Bob Andrews, prowadzi dokumentacj? Trzech Detektyw?w, i cz?sto wyszukuje potrzebnych informacji. Ma to troch? u?atwione, gdy? pracuje w Bibliotece w Rocky Beach.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 32 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Gdzieś muszą ulokować swoje rzeczy – wyjaśniła.

Hans z Jupiterem przenieśli z lodówki zakupy garncarza, usadowili się wraz z ciocią Matyldą w szoferce i ruszyli w drogę.

Gdy skręcili z szosy, niebieski kabriolet z rejestracją Illinois stał już koło szopy z materiałami garncarza. Tom taszczył dwie walizki, a pani Dobson zatrzymała się na ganku. Wiatr rozwiewał jej krótkie, jasne włosy.

– Wszystko w porządku? – zawołała ciocia Matylda.

– Wszędzie pełno szarego proszku do pobierania odcisków palców – odpowiedziała pani Dobson. – Przypuszczam, że da się to usunąć. No i poza tysiącami garnków ten dom świeci pustkami.

– Pan Potter nie uznaje obarczania się dobytkiem – powiedział Jupiter.

Eloise Dobson spojrzała na niego z ciekawością.

– Czy zawsze wysławiasz się w ten sposób?

– Jupiter dużo czyta – wyjaśniła ciocia Matylda, przystając za ciężarówką, żeby przypilnować rozładunku.

Jupiter mordował się właśnie z ciężkim, mosiężnym wezgłowiem łóżka, gdy zobaczył dwóch mężczyzn idących wolno drogą z Domu na Wzgórzu. Poznał wczorajszych przyjezdnych, szczupłego czarnowłosego i tęgiego łysego. Obaj nosili miejskie garnitury i czarne kapelusze. Obrzucili spojrzeniem rozgardiasz na podwórzu garncarza, przecięli szosę i zniknęli na ścieżce prowadzącej na plażę.

Tom Dobson podszedł do Jupitera.

– Kto to? – zapytał. – Sąsiedzi?

– Nie jestem pewien. Są nowi w mieście.

Tom podtrzymał wezgłowie z drugiej strony i podnieśli je razem.

– Dziwny strój na przechadzkę po plaży- zauważył.

– Nie każdy wie, co gdzie należy nosić – powiedział Jupiter, myśląc o wspaniałych ubraniach pana Farriera.

Wtaszczyli wezgłowie do domu i dalej po schodach na piętro, gdzie Jupiter stwierdził, że pani Dobson miała rację. Dom garncarza był kompletnie pusty. Na piętrze znajdowały się cztery sypialnie i łazienka ze staroświecką wanną, osadzoną wysoko na lwich łapach. W jednej sypialni stała wąska prycza, czysto zasłana i okryta białą kapą. Oprócz niej był nocny stolik, lampa, budzik i mała komódka z trzema szufladami, pomalowana na biało. Pozostałe trzy sypialnie były nieskazitelnie czyste, ale całkowicie puste.

– Czy chcesz ten pokój, mamo? – zapytał Tom, zaglądając do sypialni od frontu.

– Wszystko jedno który.

– W tym jest kominek. O rany! – wykrzyknął Tom. – Zobacz to dziwo!

Oparli wezgłowie o ścianę i obaj podeszli do ceramicznej tarczy. Ogromna, o blisko półtorametrowej średnicy, osadzona była w ścianie nad kominkiem.

– Dwugłowy orzeł – powiedział Jupiter.

Tom przekrzywił głowę i przyglądał się szkarłatnemu ptakowi na tarczy.

– Znasz go już? – zapytał.

– Twój dziadek musi go dobrze znać. Zawsze nosi medalion z takim orłem. Musi on mieć dla niego jakieś specjalne znaczenie. Na tych dwu dużych urnach przed domem jest ten sam motyw. Nie zauważyłeś?

– Byłem zbyt zajęty wnoszeniem łóżka.

Na schodach ciężko zadudniły kroki cioci Matyldy.

– Mam nadzieję, że pomyślał o dostatecznej ilości pościeli – mówiła. – Jupiterze, czy widziałeś gdzieś materace?

– Są w drugim pokoju! – zawołał Tom. – Zupełnie nowe. Jeszcze w opakowaniu.

– Dzięki Bogu – ciocia Matylda otwierała jedne drzwi po drugich, wreszcie trafiła na szafę ścienną z bielizną pościelową. Były w niej również koce i duże nowe poduszki, jeszcze nie wyjęte z plastykowych worków. Ciocia otworzyła okno od frontu. – Hans!

– Idę! – Hans wchodził po schodach frontowych, taszcząc tylne oparcie mosiężnego łóżka.

– Będzie ciężko to złożyć – zauważył Tom.

Istotnie, wszyscy trzej dobrze się napracowali, nim wielkie, mosiężne łóżko stanęło wreszcie na nogach. Osadzili siatki, ułożyli materace i ciocia Matylda zaczęła rozkładać pościel.

– Och! Zakupy! – przypomniała sobie nagle. – Wszystko wciąż leży na ciężarówce.

– Zakupy? Doprawdy, nie powinna pani – powiedziała pani Dobson.

– To nie ja. To pani ojciec nakupował wczoraj jedzenia jak dla armii. Trzymałam je u siebie w lodówce, żeby się nie zepsuło.

Pani Dobson wyglądała na poruszoną.

– Wszystko wskazuje na to, że ojciec przygotowywał się na nasz przyjazd. Dlaczego więc uciekł?… Mniejsza z tym, wezmę zakupy. – Wyszła szybko z pokoju.

– Jupiterze, idź pani pomóc – powiedziała ciocia Matylda.

Jupiter był w połowie schodów, gdy pani Dobson weszła do domu z dwiema wielkimi, papierowymi torbami zakupów.

– W każdym razie głód nam nie grozi – stwierdziła i skierowała się do kuchni.

Jupiter pobiegł za nią, gdy wtem stanęła na progu jak wryta. Pod drzwiami do spiżarni trzy dziwne, niesamowicie zielone płomienie migocąc wyskakiwały z podłogi.

– Co się dzieje?! – ciocia Matylda i Tom zbiegali z tupotem po schodach, a za nimi Hans.

Jupiter i pani Dobson stali bez ruchu, wpatrując się w języki widmowo zielonych płomieni.

– Boże miłosierny – wykrztusiła ciocia Matylda. Płomienie zaskwierczały i zapadły się, a potem zgasły, nie zostawiając ani nitki dymu.

– Co to, u licha? – powiedział Tom.

Jupiter, Hans i Tom wysunęli się naprzód i weszli do kuchni. Dobrą minutę wpatrywali się w linoleum, w miejsce, gdzie przed chwilą tańczyły płomienie. Wreszcie Hans wyraził głośno ich myśli:

– To garncarz! Wrócił! Wrócił straszyć we własnym domu!

– Niemożliwe! – powiedział Jupiter.

Nie mógł jednak zaprzeczyć, że w linoleum wyraźnie widniały trzy wypalone odciski stóp. Były to ślady bosych stóp.

1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 32 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название