Tajemnica Srebrnego Pajaka
Tajemnica Srebrnego Pajaka читать книгу онлайн
‘Tajemnica srebrnego Paj?ka’- w tej cz??ci ksi??ki, bohaterowie dostaj? du?e zlecenie. Wyruszaj? za granic? tylko po to, aby znale?? srebrnego paj?ka (‘maskotk? rodu’). Ten paj?k jest symbolem fikcyjnego, europejskiego ksi?stwa zwanego Warani?. Jego wizerunek jest ukazany na wielu proporcach, odwzorowany na setkach flag, jest herbem ksi?cia. Ch?opcy po przybyciu zostaj? uwik?ani w wiele dworskich intryg, tak spl?tanych, lepkich i mocnych jak paj?cza sie?, lecz dzi?ki wsp?lnej pracy, inteligencji Jupitera, sile Pete’a i bystro?ci Boba, po wielu przygodach udaje im si? w ko?cu odnale?? ‘maskotk? rodu’. Nie ma to jak dobra organizacja i wsp??praca.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Alfred Hitchcock
Tajemnica Srebrnego Pająka
Przełożyła: ANNA IWAŃSKA
Krótki wstęp Alfreda Hitchcocka
“Badamy wszystko” – oto dewiza Trzech Detektywów, czyli Jupitera Jonesa, Pete'a Crenshawa i Boba Andrewsa. Mieszkają oni w Rocky Beach w Kalifornii, nie opodal sławnego Hollywoodu. Nigdy nie sprzeniewierzają się tej dewizie, jak dobrze wiedzą Ci spośród Was, którzy poznali ich już w poprzednich książkach.
Tym razem chłopcy opuszczają swą zaciszną Kwaterę Główną, mieszczącą się na terenie superrupieciarni, znanej jako skład złomu Jonesa, i podróżują aż do Europy, by zmagać się ze złowieszczym spiskiem, w który wplątany jest piękny srebrny pająk…
Nie powiem już ani słowa więcej. Jedynie dla tych, którzy stykają się z detektywami po raz pierwszy, dodam, że ich przywódca Jupiter Jones, jest znany z nadzwyczajnej bystrości umysłu. Pete Crenshaw, wysoki i muskularny, celuje w umiejętnościach sportowych. Bob Andrews dokonuje analiz i prowadzi dokumentację zespołu, i choć najmniejszy, wykazuje lwią odwagę w niebezpiecznych sytuacjach.
A teraz – światła, kamera, akcja! Przygoda się zaczyna!
Alfred Hitchcock
Rozdział 1. O włos od kraksy
– Uwaga! – krzyknął Bob Andrews.
– Ostrożnie, Worthington! – zawtórował mu Pete Crenshaw.
Worthington, kierowca wielkiego, zdobionego złoceniami rolls-royce'a, nacisnął gwałtownie hamulec i Trzej Detektywi na tylnym siedzeniu powpadali na siebie. Rolls-royce z piskiem zatrzymał się o centymetr zaledwie od lśniącej limuzyny. Wyskoczyło z niej natychmiast kilku mężczyzn. Worthington wysiadł spokojnie i mężczyźni otoczyli go, trajkocąc z podnieceniem w jakimś obcym języku. Worthington zignorował ich. Podszedł do drugiego samochodu i zwrócił się surowo do szofera, prezentującego się wspaniale w czerwonej liberii ze złotymi sznurami.
– Mój panie, zignorował pan znak “stop”. O mało nie rozbiliśmy się obaj. To była ewidentnie pańska wina, ponieważ ja miałem pierwszeństwo przejazdu.
– Książę Djaro ma zawsze pierwszeństwo – odparł szofer wyniośle. – Inni powinni schodzić mu z drogi.
Pete, Bob i Jupiter zdążyli się już pozbierać i zaintrygowani obserwowali zajście. Mężczyźni, którzy wyskoczyli z limuzyny, w swym podekscytowaniu zdawali się tańczyć wokół smukłego Worthingtona. Najwyższy z nich, wyraźnie kierujący pozostałymi, odezwał się po angielsku:
– Kretynie! – wrzasnął do Worthingtona. – O mało nie zabiłeś księcia Djaro! Mogłeś spowodować zatarg międzynarodowy! Winieneś zostać ukarany.
– Przestrzegałem przepisów drogowych, a wy nie – odparł Worthington śmiało. – Wina jest po stronie waszego kierowcy.
– O co chodzi z tym księciem? – Pete spytał szeptem Boba.
– Nie czytasz gazet? Pochodzi z Europy, z kraju zwanego Warania, jednego z siedmiu najmniejszych państw świata. Odbywa podróże krajoznawcze i teraz odwiedza Stany Zjednoczone.
– O rany! A myśmy o mało nie zrobili z niego placka!
– Worthington miał pierwszeństwo – odezwał się Jupiter Jones. – Chodźcie, trzeba go wesprzeć moralnie.
Wygramolili się z samochodu. W tym samym momencie otworzyły się drzwi limuzyny i wysiadł z niej chłopiec, niewiele wyższy od Boba, o kruczoczarnych, z europejska przystrzyżonych włosach. Mógł być zaledwie o dwa lata starszy od trzech chłopców, mimo to natychmiast opanował sytuację.
– Cisza! – zawołał i jazgocący mężczyźni wokół Worthingtona umilkli, jak nożem uciął. Chłopiec machnął ręką i usunęli się z respektem. Wtedy podszedł do Worthingtona i zwrócił się do niego w doskonałej angielszczyźnie. – Chciałbym przeprosić. Wina była po stronie mego kierowcy. Dopilnuję, by na przyszłość przestrzegał przepisów drogowych.
– Ależ Wasza Wysokość… – zaprotestował najwyższy ze świty.
Książę Djaro uciszył go gestem. Spojrzał z zainteresowaniem na Boba, Pete'a i Jupitera, którzy właśnie podeszli.
– Przepraszam za to zajście – powiedział do nich. – Uniknęliśmy poważnego wypadku dzięki biegłości waszego szofera. To wy jesteście właścicielami tego wspaniałego samochodu?
– Niezupełnie właścicielami – odpowiedział Jupiter. – Korzystamy z niego od czasu do czasu.
Nie był to odpowiedni moment, by zagłębiać się w historię rolls-royce'a i wyjaśniać, jak doszło do tego, że mogli go używać.
Chłopcy wracali właśnie z Hollywoodu. Byli tam z wizytą u Alfreda Hitchcocka któremu złożyli relację ze swej ostatniej przygody.
– Jestem Djaro Montestan z Waranii – przedstawił się chłopiec. – Właściwie nie jestem jeszcze księciem. Oficjalna koronacja odbędzie się w przyszłym miesiącu. Moi ludzie jednak tytułują mnie księciem i nie ma na to rady. Czy jesteście typowymi amerykańskimi chłopcami?
To było dziwne pytanie. Uważali, że są typowo amerykańscy, ale nie bardzo wiedzieli, co ma na myśli pytający.
W końcu Jupiter odpowiedział za nich trzech:
– Bob i Pete to dość typowi chłopcy amerykańscy. Nie sądzę jednak, by mnie można było nazwać zupełnie typowym. Niektórzy uważają, że jestem zarozumiały i wysławiam się zbyt wyszukanie, co naraża mnie niejednokrotnie na niechęć. Nie wydaje mi się jednak, bym mógł się zmienić.
Bob i Pete wymienili uśmiechy. To była prawda, ale po raz pierwszy słyszeli, żeby Jupiter się do tego przyznawał. Z racji jego tuszy i nadzwyczajnej bystrości dawano mu przydomek “tłusta mądrala”. Ale robili to tylko inni chłopcy, z zazdrości, lub ci z dorosłych, których zdemaskował dzięki swej dociekliwej inteligencji. Przyjaciele byli mu głęboko oddani. Wiedzieli, że Jupiter Jones jest jedynym, który potrafiłby im pomóc, gdyby popadli w kłopoty.
Teraz Jupe wyjął z kieszeni ich wizytówkę. Była to oficjalna karta zespołu Trzech Detektywów i Jupe miał ją zawsze przy sobie.
– Tu są nasze nazwiska – powiedział. – Ja jestem Jupiter Jones, a to Pete Crenshaw i Bob Andrews.
Młody cudzoziemiec wziął wizytówkę i przeczytał z powagą. Wyglądała następująco:
TRZEJ DETEKTYWI
Badamy wszystko
???
Pierwszy Detektyw…. Jupiter Jones
Drugi Detektyw… Pete Crenshaw
Dokumentacja i analizy…. Bob Andrews
Czekali, spodziewając się, że zagadnie o znaczenie znaków zapytania. Prawie każdy o to pytał.
– Brojas! – powiedział Djaro i uśmiechną się. Miał bardzo miły uśmiech, a jego zęby zdawały się szczególnie białe przy ciemnej karnacji. – Czyli “wspaniale” po warańsku. Jak przypuszczam, znaki zapytania to wasz symbol?
Popatrzyli na niego z respektem. Odgadł właściwie!
Djaro wyjął własną wizytówkę i podał Jupiterowi.
– Oto moja karta.
Bob i Pete oglądali wizytówkę zza pleców Jupe'a. Była bardzo biała i sztywna, wygrawerowano na niej pięknie: “Djaro Montestan”; nad tym widniał złoto-błękitny herb. Przedstawiał on coś, co przypominało trzymającego miecz pająka, zawieszonego na złotej pajęczynie, ale nie można było mieć pewności, gdyż rysunek był bardzo skomplikowany.
– To mój znak – powiedział chłopiec z powagą. – Pająk. To jest herb panującej w Waranii rodziny. Zbyt długo trzeba by wyjaśniać, jak doszło do tego, że pająk znalazł się w naszym rodowym herbie. Ogromnie się cieszę, że was poznałem, chłopcy – z tymi słowami uścisnął dłoń każdego z nich.
Ktoś zbliżył się do nich. Był to szczupły młody mężczyzna, o miłej twarzy, na której malowało się teraz zaniepokojenie. Musiał przybyć czarnym samochodem, który zatrzymał się za limuzyną. Gdy tylko się odezwał, stało się oczywiste, że jest Amerykaninem.
– Przepraszam, Wasza Wysokość, ale nasz program zaczyna się opóźniać. Szczęście doprawdy, że nie doszło do wypadku. Jeśli zamierzamy jednak zwiedzić dziś miasto, winniśmy już ruszać.