-->

W Kraju Niewiernych

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу W Kraju Niewiernych, Dukaj Jacek-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
W Kraju Niewiernych
Название: W Kraju Niewiernych
Автор: Dukaj Jacek
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 181
Читать онлайн

W Kraju Niewiernych читать книгу онлайн

W Kraju Niewiernych - читать бесплатно онлайн , автор Dukaj Jacek

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 88 89 90 91 92 93 94 95 96 ... 99 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Z wypaloną płytką Reding wrócił do Wrońskiego.

Major przez ten czas przestudiował odnośne dane z raportu. Wyszło przy tym na jaw, ku irracjonalnemu zdumieniu Daniela, iż Wroński jest dalekowidzem i do czytania zakłada okulary. W okularach wyglądał omal dystyngowanie.

– Żadnych odchyłek w statystyce – oznajmił. – Wszyscy po studiach i stażach jak trza. Wszyscy nie karani. Jedyne, co wyróżnia Eccite, to ogłaszane zyski zarządzanych przedsiębiorstw: od trzech lat biją krzywą w sufit. Co w przypadku KS raczej nie dziwi, piszą, że teraz jest boom na tego rodzaju technologie; ale oni doskonale sobie radzą we wszystkich branżach. Z KS mają zresztą jakieś ściślejsze związki, na początku rozliczali się wzajemnie w akcjach, nie wiadomo za co. Oczywiście fikcja, bo wszystko to Kilmoutha. – Pomasowal nasadę nosa. – Więc widzisz, informacje niby są, i to w bród; tylko jaki z nich pożytek? A ty – co?

– Sekretarki – oznajmił Daniel, siadając. W drodze przejrzał pliki na laptopie i ułożył już plan. – Co najmniej cztery muszą wiedzieć wystarczająco wiele, by móc potwierdzić zaangażowanie Stoke'a.

– Sekretarki – skrzywił się Wroński. – Oczywistość. Teraz każdy się spodziewa i strzeże przed szpiegami konkurencji. Chyba że się nie znam; popraw mnie.

– Tak naprawdę przecież żaden z nas się nie zna -burknął Reding. – Ale od czegoś zacząć trzeba.

– Co proponujesz? Seks? Pieniądze? Strach? – Święta Trójca oficerów wywiadu, kanoniczna triada katalizatorów zdrady.

– Nie mamy żadnego Casanovy na podorędziu. No chyba że ty.

– O, na pewno.

– Przekupstwo? Ale one właśnie na coś takiego są przygotowane, a i pracodawcy się spodziewają; poza tym jeśli źle trafimy, sprawa się rypnie.

– To zawsze.

– Fakt.

– Zatem strach.

– Chyba tak.

– Która?

– Ba!

Wynajęli firmę detektywistyczną specjalizującą się w aferach finansowych; to znaczy Brick Ltd. wynajęła; za pieniądze Daniela. Posłali detektywów za czterema kandydatkami oraz za samym Stoke'em, w jego przypadku nakazując najwyższą ostrożność. Na zebranie tego materiału przeznaczyli następny tydzień.

Tu po raz pierwszy wyraźnie uśmiechnęło się do nich szczęście: najmłodsza z wytypowanych sekretarek, Linda Moffat, zachwycająca Mulatka, dorabiała sobie weekendowymi wieczorami jako call-girl. Bynajmniej nie przekonani, czy samo to okaże się wystarczająco kompromitujące, zaaranżowali sesję filmową z ukrytą kamerą, podczas której panna Moffat uchwycona została w jednym kadrze z woreczkami białego proszku (w rzeczywistości w większości cukru pudru), nagą koleżanką po fachu (w rzeczywistości nieletnią, na co mieli papiery) i nagim notowanym kryminalistą (w rzeczywistości kumplem Fouchego; też udokumentowane). Jeśli to nie wystarczy – to znaczy, że Moffat kocha Stoke'a straceńczą miłością i nie zdradzi go nawet za cenę życia. Wszelako nie wyglądała im na wielką romantyczkę.

Mieszkała samotnie na drugim piętrze starej kamienicy, część okien wychodziła na ogród przedszkolny. Fouche otworzył oba zaniki w pół minuty. – Seryjna tandeta – skwitował. Utrzymywał, że żaden zamek masowo produkowany nie może gwarantować bezpieczeństwa: pierwsi kupują go właśnie włamywacze.

Został z komórką w samochodzie na ulicy. Wroński i Reding weszli do mieszkania. Jeszcze miesiąc temu Daniel dostałby w takiej sytuacji ostrej biegunki – teraz był jedynie podekscytowany.

Salon, sypialnia, biblioteka, wysokie sufity. Niczego nie dotykali gołymi rękoma. Wroński natryskał sobie nad zlewem na prawą dłoń niewidzialną rękawiczkę. Zaciągnął zasłony, sprawdził telewizor i wideo; włożył kasetę do odtwarzacza. Daniel przygotował dyktafon. Nic nie mówili. Sąsiad piętro wyżej puszczał głośno muzykę klasyczną.

Obliczyli, że pojawi się po pół godzinie (taki był margines). Spóźniła się kwadrans.

Weszła i od razu ich zobaczyła, siedzieli w fotelach w salonie.

– Linda Moffat? – spytał Daniel.

– Tak – wykrztusiła. – Co…

– Proszę wejść i usiąść. Odezwał się Wroński.

– Gdzie była pani w nocy z soboty na niedzielę między dziewiętnastą a trzecią?

– Co? Kim… – Ale już usiadła (prawdę mówiąc nogi odmówiły jej posłuszeństwa) i tylko gapiła się na nich. Połowę sprawy załatwiał krój ich garniturów. Rozliczne są korzyści płynące z lektury Kaflu.

– Będzie pani uprzejma obejrzeć to nagranie – rzekł Daniel, uniósł pilota i nacisnął przycisk.

Obejrzała i po załamaniu jej oddechu poznali, że mają ją. Niebezpieczeństwo powstałoby, gdyby z miejsca rzuciła się na nich z paznokciami – ale ona miała poczucie winy. Tylko do cna zdemoralizowani są nie do złamania.

– Panno Moffat – rzekł Wroński, a jego akcent w jakiś sposób nadawał słowom jeszcze groźniejszą wymowę – to nie jest nasza sprawa, lecz gdyby nie my, ta kaseta najprawdopodobniej stałaby się podstawą oskarżenia. Nas jednak interesuje co innego. Tak się składa, że pracuje pani w Eccite Investments. Sądzimy, że mogłaby pani odpowiedzieć nam na kilka pytań. Oczywiście może pani odmówić i zwrócić się do swego adwokata.

Oczywiście nie mogła.

– Tak, pamiętam to. Z góry zapowiedział, że zostaje na noc w biurze. Wydzierżawiliśmy podwójnie dublowane łącze, do Flords w Essex i po światłowodach. /Nie, to zawsze tak; pojęcia nie mam, chyba centrum komunikacyjne. / Pan Kilmouth kupił, światłowód był już pociągnięty. Ale pan Stoke zazwyczaj rozmawia z Remusterem kilka razy dziennie. / Nie, nie wiem. Naprawdę! / Różne plotki chodzą. / Mogę zapalić? / No więc… Tak, od początku, pięć lat. / Nie wiem, KS to działka Laury; możliwe, ale nie słyszałam. Bardzo duży kładą na to nacisk, żeby nic na zewnątrz i nawet między sobą… Gdyby jakiś dziennikarz, to od razu powinnam… Robili nam nawet testy na wykrywaczu kłamstw, bardzo męczące. / Mhm, musiałabym sprawdzić w terminarzu.

Gdy od niej wyszli, było już ciemno. Bez słowa wsiedli do samochodu, nie oglądając się na okna mieszkania Moffat, gdzie paliło się światło. Fouche zapytał ich spojrzeniem. Daniel uniósł wyprostowany kciuk.

I faktycznie: czuł, że jest zaledwie o krok od celu. Wroński wyglądał przez okno z nieodgadnioną miną, postukując kłykciami o szybę.

Lionel Stoke, lat trzydzieści pięć, sto osiemdziesiąt cztery centymetry wzrostu, szatyn, niebieskie oczy, kawaler, na zdjęciach zawsze z kilkudniowym zarostem.

– Powiedzmy, że dzwonimy do niego i…

– Odpada, na pewno wszystkie jego aparaty mają pamięć kilkugodzinną.

– Twarzą w twarz?

– Też mi się to nie podoba, ale co lepszego? Pośrednik?

– Internet – rzucił Wroński.

– Mhm, trzeba by wtajemniczyć jakiegoś specjalistę. I kto zagwarantuje, że Stoke nie ma lepszych specjalistów?

– To się nazywa optymizm. Jeszcze jedno piwko?

– To się nazywa realizm. Gdybyś był tak uprzejmy…

– Ale o co właściwie chodzi? – prychnął major wróciwszy z kuchni z dwiema butelkami. – Utrzymanie anonimowości? Skoro już byłeś gotów spotkać się bezpośrednio… Poza tym jeśli taka figura jak Stoke uprze się śledzić pieniądze, nie ma siły, w końcu znajdzie ostatniego odbiorcę.

– Skąd wiesz?

Wroński tylko wskazał na siną bliznę na podbródku.

W gruncie rzeczy dyskusja była czysto akademicka, bo obaj świetnie zdawali sobie sprawę, że Stoke bardzo szybko dojdzie ich tożsamości prostą drogą eliminacji podejrzanych. Ostatecznie ile osób było wtajemniczonych w remusterowy projekt? Ile odeszło w podobnych okolicznościach co Daniel? Nigdy tego nie powiedzieli na głos, lecz to ryzyko od początku wliczyli w koszta.

Znali rozkład dnia Stoke'a z raportów wynajętych detektywów (rachunek puchnął). Rzecz jasna musieli ich ze stosownym wyprzedzeniem odwołać – tymczasem dostarczali oni dwudziestoczterogodzinne harmonogramy zajęć dyrektora Eccite. Gdyby opierać się tylko na nich, przy-szłoby uwierzyć, iż Lionel Stoke jest najnudniejszym człowiekiem pod słońcem: dom – praca – dom – praca – dom

itd. Nie chodził do restauracji, do kina, nie odwiedzały go kobiety i on nikogo nie odwiedzał, nawet żywność zamawiał przez net. Jeździł zabytkowym pontiakiem; nie miał szofera. Podstawili jednego z ludzi Wrońskiego, żeby zagadał w windzie do Stoke'a. Lionel zbył go uprzejmie półsłówkami.

Od początku było też jasne, że musi to być Reding lub Wroński.

Padło na Redinga, a były po temu dwa powody. Pierwszy taki, że Wroński mógł mu wierzyć bardziej niż Reding Wrońskiemu: major znał adres Daniela, adres jego rodziny, mógł wywrzeć zemstę. Daniel – nie. Po drugie zaś: to Reding był tym oczywistym podejrzanym, ujawnienie się Wrońskiego naraziłoby niepotrzebnie ich obu.

Daniel wpadł na Stoke'a w podziemnym garażu jego kondominium.

– Lionel Stoke? – spytał i od razu podał mu zamkniętą probówkę.

Stoke powinien odruchowo wyciągnąć rękę i odebrać przedmiot. Miast tego tylko odsunął się o krok i przyjrzał uważnie fiolce. Na Daniela, wydawało się, w ogóle nie spojrzał.

A jednak:

– Panie Reding… Co to będzie, pieniądze? Daniel schował fiolkę do kieszeni. Stoke uniósł wzrok. Daniel wytrzymał spojrzenie bez mrugnięcia.

– Widzę, że obejdzie się bez badań potwierdzających. Tak – dodał, gdy szef Eccite się nie odzywał – pieniądze.

– Aha.

– I kopia nagrania z Mutawahy.

– Aha.

– Piętnaście milionów ECU. Konto pan zna.

– Jakieś gwarancje?

– Na przykład? – rzucił ostro Daniel, coraz bardziej podenerwowany; podczas gdy Stoke od początku nie zdradzał najmniejszych śladów lęku, gniewu, irytacji. Chyba był lekko rozbawiony. To już Redinga dobijało. Siłą woli powstrzymywał się od rozglądnięcia po garażu, póki co, pustym; bo to byłaby kapitulacja.

Człowiek Wrońskiego czekał w samochodzie na ulicy, kilkadziesiąt kroków stąd. Daniel miał w kieszeni marynarki włączony telefon z przystawkami „Czuły Mikrofon" i „Szepczący w Tłumie"; major słuchał.

– Szantaż jest karalny.

– Tak słyszałem – przyznał Stoke.

– Więc sam pan widzi. Nie w naszym interesie. Trzy dni. Plik z nagraniem na moje stare konto e-mailowe.

– Przecież pan ma już te pięć megafuntów, panie Reding. Ludzie bogaci nie robią podobnych rzeczy. Daniel po raz pierwszy uciekł spojrzeniem.

1 ... 88 89 90 91 92 93 94 95 96 ... 99 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название