-->

Chor zapomnianych glosow

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Chor zapomnianych glosow, Mr?z Remigiusz-- . Жанр: Космическая фантастика / Научная фантастика / Постапокалипсис. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Chor zapomnianych glosow
Название: Chor zapomnianych glosow
Автор: Mr?z Remigiusz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 253
Читать онлайн

Chor zapomnianych glosow читать книгу онлайн

Chor zapomnianych glosow - читать бесплатно онлайн , автор Mr?z Remigiusz

Okr?t badawczy „Accipiter” przemierza bezkres kosmicznej pr??ni, a jego za?oga pogr??ona jest w g??bokiej kriostazie. Nieliczni ?wiadomi s? dramatu, kt?ry rozgrywa si? na pok?adzie.

Astrochemik H?kon Lindberg budzi si? przedwcze?nie z kriogenicznego snu i widzi, jak ginie jeden z ostatnich cz?onk?w za?ogi.

Pr?cz niego rze? przetrwa? tylko nawigator, Dija Udin Alhassan.

Czy to on jest odpowiedzialny za fiasko misji? A mo?e stoi za tym jaka? niewypowiedziana si?a? Obca cywilizacja? Nieokre?lony byt? Ludzko?? podr??uje mi?dzy gwiazdami, odkrywa miriady ?wiat?w, ale nigdy nie napotka?a ?adnych oznak ?ycia.

Ch?r zapomnianych g?os?w to SF z tempem w?a?ciwym powie?ciom sensacyjnym, intryg? i?cie kryminaln? i klimatem rodem z horror?w. Zako?czenie powinno zaskoczy? nawet najbardziej przewiduj?cego czytelnika.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 57 58 59 60 61 62 63 64 65 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Muzułmanin protestował przez całą drogę, ale musiał zdawać sobie sprawę z daremności swoich wysiłków. Gdy dotarli do Terminalu, Håkon bez słowa i chwili wahania założył maskę.

6

Ellyse siedziała przed budynkiem, wyczekując powrotu Lindberga i Alhassana. Od ich zniknięcia upłynęło już kilka godzin. Hallford wrócił na statek, nie odzywając się słowem, nawet po łacinie. Wyprawił ich w drogę i nic więcej go nie interesowało.

Nozomi spędziła cały ten czas zastanawiając się, czy udało im się porozumieć z organizatorami proelium. W końcu uznała, że tak. Gideon z pewnością nie pomylił się w ustawianiu maszyny i nie miałby żadnego powodu wysyłać ich w inne miejsce.

– Nozomi – dał się słyszeć głos zza jej pleców.

Zerwała się na równe nogi, jakby się paliło.

Najpierw zobaczyła Alhassana, który ją zawołał, a dopiero potem dostrzegła wychodzącego z budynku Håkona. Miał na twarzy identyczną maskę jak Hallford. Patrzył na nią półprzytomnym wzrokiem, a gdy się odezwał, rozległ się jedynie basowy pomruk. Niepokojący, dudniący ciężkim echem. Nie zrozumiała ani słowa

Ellyse potrzebowała chwili, by się uspokoić. Załoganci stali naprzeciw niej, nie odzywając się słowem. Podeszła powoli do Lindberga i ujęła jego dłoń, a potem postarała się o to, by spotkali się wzrokiem. Patrzyła w jego oczy, ale on spoglądał jakby na przestrzał.

Manibus date lilia plenis – odezwał się Lindberg.

– Co penis? – zapytał zmieszany Dija Udin.

Nozomi zignorowała jego pytanie. Zastanawiała się nad tym, co oznaczała ta fraza. Rozumiała słowa – ofiarujcie lilie pełnymi garściami. Ale co to znaczyło? Z pewnością miało głębszy sens, a Håkon nie użył sentencji bez powodu.

Astrochemik bezwiednie wysunął dłoń z jej ręki i zaczął oddalać się w kierunku statku.

– Co on mówił? – zapytał Alhassan.

Ruszyli za Lindbergiem, ale Ellyse nie odpowiedziała. Przynajmniej nie od razu –w połowie drogi dotarło do niej, skąd zna tę frazę.

– Eneida – odezwała się. – To z Wergiliusza.

– Hę? – wydał z siebie Dija Udin.

– Ale nie stąd to znam – dodała w zamyśleniu. – Użył tego zwrotu także Dante, gdy w piekle spotkał Wergiliusza. Chodziło o zapowiedź rychłej śmierci poety. Sypcie lilie… cholera, nie pamiętam. W każdym razie był to zwiastun końca.

– Końca świata?

Ellyse pokręciła głową.

– Tego, który wypowiadał te słowa.

Alhassan wpił wzrok w plecy przyjaciela.

– No tak…

– Możesz to rozwinąć? – zapytała, ściągając brwi.

– Widzisz… udało nam się ustalić, że ten Nowik jednak miał rację.

– Co?

– Nie możemy zmienić przyszłości. Wszystko zostało po staremu, mimo naszych skoków z jednego miejsca w drugie – wyjaśnił Dija Udin. – A prócz tego, cóż… Lindberg odkrył, że był trupem w momencie ataku. Jego ciało znajdowało się w zamrażarce pokładowej.

A więc wszystko stracone, pomyślała Ellyse. Przez moment chciała sama ze sobą polemizować, ale ostatecznie musiała przyznać, że jeśli Håkonowi udało się potwierdzić teorię Nowikowa, musi mu zaufać. Z pewnością upewnił się co do wszystkich zawiłości i zadbał o to, by nie popełnić błędu w rozumowaniu. Sprawa była zbyt istotna.

Mimo to musiała istnieć jakaś możliwość… jakaś dziura w tej koncepcji, która mogłaby posłużyć jako droga ucieczki od zupełnego fatalizmu.

– Będzie się teraz porozumiewał łacińskimi frazami? – zapytał muzułmanin.

– Tak sądzę.

– Dlaczego? Nie może mówić normalnie, tylko kalamburami?

– Najwyraźniej on i Gideon znają tylko szablony. Nie potrafią samodzielnie konstruować zdań. Używają metafor, albo…

– Tak samo jak obcy.

Skinęła głową.

– Nieważne – odparł Dija Udin. – Jak będzie po wszystkim, jakoś sobie z tym poradzimy. A teraz powiedz mi, co możemy zrobić, żeby przeżyć nadciągającą pożogę?

– Wygrać proelium.

– A poza tym? Ten krążownik był naprawdę skurwysyński.

– Krążownik?

Alhassan wziął głęboki oddech.

– Po tym, jak się z wami pożegnaliśmy, trafiliśmy na krytyczny moment. Accipiter właśnie spadał i tylko chwilę trwało, nim złożył się na ziemi jak harmonijka.

Ellyse posłała mu zaciekawione spojrzenie.

– Dlaczego Hallford miałby was wysyłać do takiego momentu?

– Nie wiem. Ale poczekaj, aż usłyszysz resztę.

Ponagliła go ruchem ręki.

– Próbowaliśmy przeskoczyć do jakiegoś cywilizowanego świata, ale wszędzie wyjść pilnują diamentowi służbiści. Dbają o to, żeby uczestnicy tej gry nie pożyczyli od rozwiniętych ras technologii, czy jeden Allah wie czego. Sukinsyny noszą nawet mundury. Jedni żółte, drudzy fioletowe. I jaśnieją tak, że chce się mrużyć oczy. – Dija Udin urwał na moment. – I co jeszcze… trafiliśmy też do tego systemu z gwiazdą neutronową, ale teraz był tam czerwony olbrzym. Obrzydliwie duża gwiazda.

Nozomi powoli przyswajała te informacje, patrząc na kroczącego obok Lindberga. Krew z rozciętych policzków spłynęła mu po szyi i zaschła. Pod maską musiał mieć obrażenia takie jak Gideon – rozszarpane usta i głębokie, odkrywające kości policzkowe cięcia po bokach.

Wzdrygnęła się, ale zaraz pomyślała, że jeśli przyszłość jest wykuta w skale, nie ma to żadnego znaczenia.

Weszli na pokład Accipitera i udali się na mostek, by zdać raport dowódcy. Gideon czekał tam na nich, ale zdawał się dostrzegać wyłącznie Håkona. Dwóch mężczyzn z maskami na twarzach patrzyło na siebie przez cały czas, gdy Dija Udin perorował. Ellyse obawiała się, że zaraz dojdzie do rozlewu krwi. W ich oczach nie było już pustki – teraz lustrowali się niczym przeciwnicy przed walką bokserską.

W końcu Håkon zrobił krok ku mechanikowi. Wszyscy zamarli, a Channary Sang natychmiast sięgnęła po broń.

Do ut des – odezwał się ciężkim głosem Hallford.

– Daję, byś ty mógł dać – przetłumaczyła Ellyse, mrużąc oczy.

Lindberg milczał, sprawiając wrażenie, jakby ważył te słowa. Potem odszedł w kierunku włazu prowadzącego na korytarz. Zatrzymał się przed nim i powiedział:

Aut viam inveniam aut faciam.

Załoganci spojrzeli po sobie, a Håkon otworzył śluzę.

– Co on powiedział? – zapytał Alhassan.

– Albo znajdę sobie drogę, albo ją utoruję – odparła Ellyse. – Hannibal.

Dija Udin uśmiechnął się cierpko.

7

Lindberg wszedł do swojej kajuty, a potem stanął na środku czekając, aż zamkną się za nim drzwi. Gdy się zasunęły, wziął głęboki oddech i złapał za brzeg maski. Pociągnął ją z całej siły, rycząc z bólu, ale nawet nie drgnęła.

Może trzeba było zrobić to w odpowiedni sposób? Zdawało mu się, że Gideon dokonał tego bez większych problemów.

Tak czy inaczej tylko kwestią czasu było, nim się jej pozbędzie. Bardziej martwiły go skutki noszenia konchy, które wydawały się permanentne. Nie rozumiał, co mówili jego towarzysze, nie potrafił też przemówić w żadnym znanym im języku. Posługiwał się starożytną mową rasy, która niegdyś zamieszkiwała Rah’ma’dul. I tak, wcześniejsze przypuszczenia okazały się trafne – była to nazwa planety.

Na dźwięk dzwonka Lindberg obrócił się ku włazowi. Spojrzał na wyświetlacz i dostrzegł, że na korytarzu stoi Hallford. Natychmiast wpuścił go do środka.

– Jak się czujesz? – zapytał mechanik, przestępując próg.

Håkon cofnął się. Do tej pory był przekonany, że także pomiędzy sobą nie mogą się komunikować. Najwyraźniej jednak Gideon wiedział więcej niż on.

– W porządku – odparł Lindberg.

– Próbujesz ściągnąć la’derach.

– Tak. Nie mam zamiaru w niej paradować.

Hallford zbliżył się do niego i pokazał mu sposób, w jaki należy ująć konchę. Po chwili obaj je ściągnęli, a Skandynaw natychmiast podszedł do lustra. Obejrzał twarz i przekonał się, że rany nie są tak głębokie, jak w przypadku mechanika. Wprawdzie paskudne blizny pozostaną na jego twarzy aż do śmierci, ale przynajmniej nie było widać kości.

1 ... 57 58 59 60 61 62 63 64 65 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название