-->

Chor zapomnianych glosow

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Chor zapomnianych glosow, Mr?z Remigiusz-- . Жанр: Космическая фантастика / Научная фантастика / Постапокалипсис. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Chor zapomnianych glosow
Название: Chor zapomnianych glosow
Автор: Mr?z Remigiusz
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 253
Читать онлайн

Chor zapomnianych glosow читать книгу онлайн

Chor zapomnianych glosow - читать бесплатно онлайн , автор Mr?z Remigiusz

Okr?t badawczy „Accipiter” przemierza bezkres kosmicznej pr??ni, a jego za?oga pogr??ona jest w g??bokiej kriostazie. Nieliczni ?wiadomi s? dramatu, kt?ry rozgrywa si? na pok?adzie.

Astrochemik H?kon Lindberg budzi si? przedwcze?nie z kriogenicznego snu i widzi, jak ginie jeden z ostatnich cz?onk?w za?ogi.

Pr?cz niego rze? przetrwa? tylko nawigator, Dija Udin Alhassan.

Czy to on jest odpowiedzialny za fiasko misji? A mo?e stoi za tym jaka? niewypowiedziana si?a? Obca cywilizacja? Nieokre?lony byt? Ludzko?? podr??uje mi?dzy gwiazdami, odkrywa miriady ?wiat?w, ale nigdy nie napotka?a ?adnych oznak ?ycia.

Ch?r zapomnianych g?os?w to SF z tempem w?a?ciwym powie?ciom sensacyjnym, intryg? i?cie kryminaln? i klimatem rodem z horror?w. Zako?czenie powinno zaskoczy? nawet najbardziej przewiduj?cego czytelnika.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 47 48 49 50 51 52 53 54 55 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– I co robiła wybranka twojego serca?

Okazało się, że wklepała krótki tekst, który miał pojawić się na pierwszym wyświetlaczu, jaki zostanie aktywowany.

Håkon jednak nie miał zamiaru podzielić się tym odkryciem ze swoim towarzyszem. Tym bardziej, że skoro to Nozomi nadała wiadomość, musiała być rzetelna.

– Halo?

– Czekaj, sprawdzam – odparł astrochemik, po czym na moment zamilkł. – Wygląda na to, że Ellyse starała się do ostatniej chwili skomunikować z drugim statkiem.

– Z wrogiem?

– Tak.

– W jakim celu miałaby to robić?

– Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi na myśl, to że doszło do jakiejś pomyłki. Starcie było przypadkowe, a ona chciała wyjaśnić sprawę.

– Najwyraźniej jej się nie udało.

Lindberg pokiwał głową.

– Wcześniej wykonała szereg innych czynności, standardowa procedura na każdym okręcie: SOS posłany w przestrzeń kosmiczną, uniwersalne powitanie przesłane do obcej jednostki i tak dalej.

– Cofnij się jeszcze.

– Cofam.

– I?

– Mam dwa miesiące do sprawdzenia. Musisz cierpliwie poczekać.

– Nie możemy jakoś dokopać się do jej logów?

– Nie – odparł Håkon, podnosząc wzrok. – Ale możemy przejrzeć to, co ona przeglądała.

Lindberg potoczył wzrokiem wokół, szukając portu, który nie został uszkodzony. Znalazłszy jeden naprzeciw grodzi, podpiął datapada.

– Wyświetlę tylko te rzeczy, które nie mają nic wspólnego z regularnymi obowiązkami.

– Jest taki filtr?

– Nie, ale wystarczy odrzucić te rekordy, które się powtarzają.

Alhassan skinął głową, podczas gdy jego towarzysz wyświetlił obraz ze stanowiska na mostku sprzed ponad dwóch tysięcy lat. Obaj czuli się nieswojo, jakby oglądali pozbawione głosu nagranie z zaświatów. Zaczęli od momentu, gdy znikli w jednym z korytarzy.

Ellyse oglądała masę zdjęć, które musiał zrobić łazik. Przez dwa tygodnie analizowała srebrne napisy i ostatecznie udało się jej ustalić, jak wygląda obcy alfabet. Prócz tego nic więcej jednak nie osiągnęła.

Potem przez kilka dni nie było żadnej aktywności.

– Co robiła przez ten czas? – zapytał Dija Udin. – Może oni też kombinowali z konchą?

– Jeśli podpięli ją do komputera, powinien być ślad.

– Sprawdźmy inne nagrania.

Szybko przekonali się, że wydarzyło się coś zupełnie innego. Zapis aktywności podjętej ze stanowiska dowódcy wszystko wyjaśniał.

19

Dotarłszy do oktagonalnego budynku, Nozomi dostrzegła, że na komunikatorze ma nieprzeczytaną wiadomość tekstową. Szybko ją przejrzała, a potem wyłączyła urządzenie.

– Co napisał? – zapytał Gideon.

– Że jeśli natychmiast nie zawrócimy, ruszy za nami z bronią i wystrzela nas jak pierdolone kaczki. To dosłowny cytat.

– Humor mu dopisuje.

– Jeszcze przez chwilę. Myśli, że w ten sposób łatwiej się z nami porozumie.

Kocmołuch skrzyżował ręce na piersi i powiódł wzrokiem wzdłuż obwodu trójkątnych odrzwi.

– Teraz już za późno – odezwał się. – Zaraz wszelki kontakt się urwie.

Ellyse nie odpowiedziała. Zbliżyła się do wejścia, odpowiednim słowem aktywowała system, a potem pociągnęła za metalowy napis. Mając świadomość, że poprzedni goście w tych ośmiu ścianach znikli bez śladu, niełatwo było zrobić pierwszy krok.

Po chwili wzięła głęboki wdech i przekroczyła próg. Spodziewała się natychmiastowego efektu, ale nic się nie stało. Zaraz za nią wszedł główny inżynier.

– Żyjemy – powiedział, rozglądając się. – Teraz pozostaje tylko zadbać o to, żeby taki stan trwał jak najdłużej.

– Z takim podejściem do życia spędzisz je nudząc się.

– Rzeczywiście, bo nudy ostatnio mamy w bród – burknął Gideon, a potem stanął za Ellyse i rozpiął jej plecak. – Masz już upatrzony jakiś korytarz?

– Nie, tobie zostawiam wybór.

– Mnie?

– Wiem, że chcesz w tym uczestniczyć, więc przynajmniej wybierz drogę.

Wiedziała, że było to niedopowiedzenie. Bycie tutaj znaczyło dla Hallforda znacznie więcej niż dla niej. Na coś takiego czekał całe życie… i gdyby zawczasu sobie to uświadomiła, być może udałoby jej się zapobiec temu, co wydarzyło się chwilę później.

Zanim zdążyła się zorientować, Gideon wyciągnął konchę i założył ją.

Obróciła się z otwartymi ustami i przez moment patrzyła na niego skonsternowana. Maska natychmiast przylgnęła do twarzy, jakby się w nią wpijała. Po bokach pojawiły się czerwone ślady. Obce urządzenie zakrywało oblicze Gideona od oczu w dół, a jego brzegi znajdowały się tuż przy uszach.

Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczyma.

– Ty zasrany…

Odpowiedział jej, ale nic nie zrozumiała. Głos był zniekształcony, lecz nie to stanowiło największy problem. Hallford nie posługiwał się już znanym jej językiem.

Obrócił się, tocząc wzrokiem po napisach widniejących nad tunelami. Podszedł do jednego, a potem ruszył dalej. Nie ulegało wątpliwości, że potrafi przeczytać oznaczenia.

– Gideon, słyszysz mnie?

Spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem. Pomyślała, że jego umysł w jakiś sposób się przestawił, rozumiał obcy język, ale nie lingua universalis. Hallford zbliżył się do jednego z posągów, a potem przez moment trwał przy nim w zupełnym bezruchu. Ellyse rozejrzała się, nie mając pojęcia, co robić.

W końcu mechanik obrócił się i ruszył ku jednemu z korytarzy.

– Gideon!

Zatrzymał się, odwrócił przez ramię i wyciągnął ku niej otwartą dłoń. Uniwersalny gest oznaczający, że nie powinna się zbliżać. Patrzyła za nim, gdy znikał w ciemnym przejściu.

20

Lindberg i Alhassan przeanalizowali cały zapis aktywności ze stanowiska Jaccarda, odkrywając, że na pokładzie doszło do małego buntu. Wprawdzie skąpe dane nie pozwoliły ustalić, kto był prowodyrem, ale wiadomo było, iż rozkazom sprzeciwiła się dwójka załogantów. Obaj stawiali na Ellyse i Hallforda.

Rekordy w komputerze pokładowym nie pomogły im jednak w ustaleniu, gdzie znajduje się koncha.

– Mówisz, że wszyscy byli na mostku, gdy Accipiter spadał? – zapytał Dija Udin, mrużąc oczy.

– Bez dwóch zdań.

– Więc albo tych dwoje wróciło, albo ostatecznie nigdy nie wyruszyło na swoją samozwańczą misję.

– Z tych zapisów wynika, że byli dość zdeterminowani – zauważył Håkon.

– No tak… w takim razie trzeba założyć, że wrócili. Czyli za pomocą konchy można kontrolować tunele.

– Klękajcie narody świata – odparł Skandynaw. – Alhassan przeprowadził rozumowanie dedukcyjne.

– Klękać przede mną można tylko w jednym celu i ty zaraz to zrobisz.

Lindberg parsknął śmiechem, wyłączając datapada.

– Zabierajmy się stąd – powiedział naukowiec. – Nic tu po nas, a koncha sama się nie znajdzie.

Dija Udin uniósł brwi.

– Nie wiemy nawet, gdzie zacząć szukać.

– Liczę na to, że nie było to jedyne takie urządzenie na tej planecie – odparł Håkon, ruszając do wyjścia. Przyjaciel szybko podążył w ślad za nim i po chwili szli już pochyłym korytarzem w dół. – Możliwe, że każdy mieszkaniec miał swój kontroler.

– To by znaczyło, że mamy do czynienia z rasą, która egzystuje płynnie w czasie i przestrzeni.

– Naprawdę jesteś rozumniejszy, niż dotychczas sądziłem.

– Zamknij się, sukinsynu, i uważaj na to, gdzie stawiasz kroki.

Lindbergowi przeszło przez myśl, że przyjaciel ma więcej oleju w głowie, niż skłonny był pokazać. Nadal nie mógł zrozumieć, dlaczego Ellyse zostawiła mu tę wiadomość. Oczywiście, musiała być przekonana, że jest prawdziwa, ale skąd czerpała tę wiedzę?

Może spotkali się w przyszłości, przynajmniej patrząc na czas z jego perspektywy? Håkon mógł sobie wyobrazić, że przy całej tej relatywności, jaka wiązała się z Terminalem, taka sytuacja mogła zaistnieć. Przeszłość wymieszała się z przyszłością.

Być może pozostaną na tej planecie przez następne kilkadziesiąt lat, a potem na moment pojawi się Ellyse z konchą, zaczerpnie wiedzy, wróci do swojego czasu i… wpłynie zarówno na przyszłość, jak i na przeszłość. Tyle tylko, że to niczego nie zmieni, bo wszystko, co się stało, zdarzy się ponownie. Zasady permanencji temporalnej były tu nie od parady.

1 ... 47 48 49 50 51 52 53 54 55 ... 88 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название