Wilk z Wall Street

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wilk z Wall Street, Belfort Jordan-- . Жанр: Биографии и мемуары. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wilk z Wall Street
Название: Wilk z Wall Street
Автор: Belfort Jordan
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 224
Читать онлайн

Wilk z Wall Street читать книгу онлайн

Wilk z Wall Street - читать бесплатно онлайн , автор Belfort Jordan
Satyryczna rekonstrukcja jednej z najbardziej zwariowanych karier w historii ?wiatowego biznesu W latach 90-tych XX wieku Jordan Belfort by? jednym z najbardziej znanych ludzi w Stanach Zjednoczonych. Za dnia zarabia? tysi?ce dolar?w na minut?. Noc? wydawa? je r?wnie b?yskawicznie na narkotyki, seks i zagraniczne podr??e. Prowadz?c interesy na kraw?dzi prawa b?d? je ?ami?c, zwr?ci? na siebie uwag? ameryka?skiego wymiaru sprawiedliwo?ci, lecz nawet wtedy nie zrezygnowa? z hulaszczego trybu ?ycia. W ten spos?b rozpocz??a si? emocjonuj?ca gra w kotka i myszk? z FBI oraz instytucjami nadzoruj?cymi nowojorsk? Wall Street.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 52 53 54 55 56 57 58 59 60 ... 117 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Łgarstwo!

- ...i chciałbym go wprowadzić w sytuację. Okej?

Chińczyk i Pustak kiwnęli głową i dałem nura w szczegóły. Doszedłszy do tematu lokalizacji, znowu popatrzyłem na Victora.

- Podsunę ci parę miejsc. Możecie spróbować w New Jersey, zaraz za mostem Waszyngtona. Najlepiej byłoby w Fort Lee albo w Hackensack. Tam nie będziecie mieli kłopotów z naborem. Ściągniecie chłopaków z całego stanu i zwerbujecie sporo dojeżdżających, tych, którzy mają dość pracy na Manhattanie. Drugie wyjście to właśnie Manhattan, ale to miecz o dwóch ostrzach. Z jednej strony znalazłbyś tam milion chętnych i nie miałbyś kłopotów z naborem, ale z drugiej trudno tam o lojalnych pracowników.

Ruchem głowy wskazałem stłoczone w sali stoliki.

- Jednym z kluczy do Stratton Oakmont jest to, że zawsze trzymamy się razem. Spójrz tylko: sami Strattonici. Zamknięta społeczność. - Korciło mnie, by powiedzieć „sekta”, co było o wiele właściwszym określeniem. - Społeczność, w której słyszy się tylko te opinie, co trzeba. Jeśli pójdziecie na Manhattan, twoi ludzie będą jadali lunch z brokerami z tysiąca różnych firm. Teraz myślisz pewnie, że to mało ważne, ale wierz mi, stanie się ważne, kiedy zaczniecie mieć złą prasę albo na łeb na szyję spadnie cena waszych akcji. Wtedy będziesz się cieszył, że jesteście gdzieś, gdzie nikt nie sączy jadu w uszy twoich brokerów. Ale tak czy siak decyzja należy do ciebie.

Victor kiwnął głową powoli i z namysłem, jakby rozważał wszystkie za i przeciw. Omal nie parsknąłem śmiechem, bo prawdopodobieństwo tego, że zgodzi się na New Jersey, było niemal zerowe, a „niemal”, jak powiadają, się nie liczy. Nie, jego gigantyczne ego nigdy nie pozwoliłoby mu zrezygnować z Nowego Jorku. Firma poza miastem? A skąd! Nie pasowałoby to do jego koncepcji zamożności i sukcesu. Uważał, że jedynym miejscem dla prawdziwych graczy jest serce Wall Street, ma to sens czy nie. Proszę bardzo! Tym łatwiej będzie mi go zniszczyć, kiedy nadejdzie pora.

Tę samą przemowę wygłosiłem do właścicieli Biltmore i Monroe Parker, kiedy chcieli otworzyć swoje firmy na Manhattanie. Dlatego Monroe Parker zaszyła się w północnej części stanu Nowy Jork, a Biltmore na Boca Raton’s Maggot Mile, na Robaczywej Mili, jak prasa nazwała część południowej Flory, gdzie mieściła się większość firm brokerskich.

Wszystko sprowadzało się w końcu do porządnego prania mózgu, które musiało składać się z dwóch podstawowych elementów. Pierwszym było powtarzanie tego samego słuchaczom świadomie lub nieświadomie skoncentrowanym na tym, co mówiłem - powtarzanie w kółko, aż do znudzenia. Drugim to, że powtarzać to musiałem tylko ja, nikt więcej. Konkurencja była wykluczona. Oczywiście znacznie łatwiej jest, jeśli to, co się mówi, jest tym, co słuchacze chcą usłyszeć, a właśnie tak było w Stratton Oakmont. Codziennie - dwa razy dziennie - stawałem przed moimi brokerami i mówiłem, że jeśli zrobią dokładnie to, co powiem, będą mieli więcej pieniędzy, niż im się śniło, że u ich stóp będą pełzały najpiękniejsze dziewczyny. I tak się właśnie działo.

- Tak, rozumiem - odparł Victor po dziesięciu sekundach milczenia. - Ale myślę, że spróbujemy na Manhattanie. Mnóstwo tam chętnych, w parę sekund skończymy nabór.

Do rozmowy wtrącił się Pustak.

- I gwarantuję, że Victor będzie świetny na spotkaniach motywacyjnych. Nakręci ich, że hej! Pokochają go, zobaczysz. Zresztą pomogę mu. Mam notatki z naszych spotkań, więc przejrzymy je razem i...

Chryste. Wyłączyłem się i patrząc na chiński łeb Wanga, próbowałem sobie wyobrazić, co też się dzieje w tym wypaczonym mózgu. Victor był nawet bystry i czasem się przydawał. Przed trzema laty oddał mi nawet wielką przysługę.

Było to zaraz po tym, jak zostawiłem Denise. Nadine jeszcze się oficjalnie nie wprowadziła i nie mając wokół siebie żadnej kobiety, postanowiłem zaangażować na pełny etat kamerdynera. Ale chciałem kamerdynera geja, tak jak ci z Dynastii - a może z Dallas? Tak czy inaczej chciałem takiego mieć, a ponieważ byłem bogaty, uznałem, że na to zasługuję.

Janet rozpuściła wici i oczywiście szybko znalazła kogo trzeba. Miał na imię Patrick, Kamerdyner Patrick, i był tak spedziałym pedziem, że aż ogień szedł mu z tyłka. Wydawał się okej - chociaż czasem pił - ale ponieważ rzadko bywałem wtedy w domu, nie miałem pojęcia, jaki jest naprawdę.

Ale potem wprowadziła się Księżna. Wprowadziła się, objęła dom w posiadanie i zaczęła zauważać różne rzeczy, jak choćby to, że Kamerdyner Patrick jest nałogowym alkoholikiem, który zmienia parterów seksualnych jak skarpetki, do czego przyznał się, naoliwiwszy swój pedalski języczek valium, wódą i Bóg wie czym jeszcze.

Zaraz potem zrobiło się nieprzyjemnie. Kamerdyner Patrick popełnił smutny błąd i założywszy, że Księżna pojedzie ze mną na paschalną kolację do moich rodziców, postanowił zorganizować orgię dla dwudziestu jeden przyjaciół, którzy utworzyli ludzki łańcuszek w naszym salonie i grali nago w twistera w sypialni. Tak, Księżna (wówczas dwudziestotrzyletnia dziewczyna) weszła tam i miała przyjemność zobaczyć niezły widok: nasze malutkie manhattańskie gniazdko na pięćdziesiątym drugim piętrze Olympic Towers, a w gniazdku tym dwudziestu jeden homoseksualistów ściśniętych razem brzuch do tyłka i gżących się jak zwierzęta w stodole.

I kiedy okazało się, że z szuflady ze skarpetkami zginęło pięćdziesiąt tysięcy dolarów, to właśnie za okno naszego gniazdka Victor wywiesił Kamerdynera Patricka. Na jego obronę przemawiał fakt, że najpierw poprosił go o zwrot skradzionych pieniędzy, i to aż trzy razy. Oczywiście okraszał prośby prawymi prostymi i lewymi hakami, łamiąc mu nos, trzy czy cztery żebra i doprowadzając do pęknięcia naczyń włosowatych w oczach. Można by pomyśleć, że Patrick wreszcie zmięknie i zwróci pieniądze, prawda?

Otóż nie, nie zmiękł i nie zwrócił. Danny i ja byliśmy naocznymi świadkami aktu okrucieństwa, do jakiego doszło zaraz potem. Danny był dotąd najtwardszy z nas - ale tylko do chwili, kiedy Victor zadał pierwszy cios i twarz kamerdynera zmieniła się w porcję surowego mięsa na hamburger. Wtedy wybiegł do łazienki i zwymiotował.

Po kilku minutach Chińczyk rozkręcił się na całego i trochę go poniosło, bo wywiesił Patricka za okno. Kiedy grzecznie poprosiłem, żeby wstawił go z powrotem do pokoju, zrobił to, choć niechętnie i z głębokim smutkiem. Kiedy z łazienki wrócił zielony na twarzy i mocno zaniepokojony Danny, zawiadomiłem go, że wezwałem policję. Był zdumiony, że jako ten, który podpuścił i sprowokował Victora do napaści, miałem czelność to zrobić. Zapewniłem go, że powiem policji prawdę, co też uczyniłem. I żeby dwóch młodych funkcjonariuszy dobrze mnie zrozumiało, dałem każdemu tysiąc dolarów w gotówce, a wtedy wyciągnęli zza pasa pałki i zlali Patricka jeszcze raz.

- Dobra, Victor - powiedziałem - wróćmy do sprawy finansowania. Wolałbym, żeby to nie matka Kenny’ego wypisała ci czek. Nie obchodzi mnie, czy robicie razem interesy, czy nie. Takie coś wzbudziłoby podejrzenia, dlatego dajcie temu spokój. Dostaniesz czterysta tysięcy w gotówce, ale nie chcę, żeby Gladys maczała w tym palce. Może twoi rodzice? Mógłbyś dać im pieniądze i kazać wypisać czek?

- Moi rodzice nie są tacy - odparł Chińczyk z wyjątkową jak na niego pokorą. - To prości ludzie, nie zrozumieliby. Ale mógłbym załatwić to przez moje konta na Dalekim Wschodzie.

Danny i ja wymieniliśmy ukradkowe spojrzenia. Ten pieprzony Chinol nie otworzył jeszcze firmy, a już gada o zagranicznych kontach? Co za zboczeniec! To jest dopiero zepsucie! Czysta zgnilizna! Wszystkie przestępstwa mają swoją logiczną kolejność, tymczasem on mówił o czymś, co robiło się na samym końcu, nie na początku.

- Nie, to wzbudziłoby z kolei inne podejrzenia, równie przykre jak tamte. Daj mi parę dni i coś wymyślę. Może pożyczy ci je któryś z moich figurantów. Ale nie bezpośrednio, przez kogoś trzeciego. Spokojnie, coś wykombinujemy.

Victor kiwnął głową.

1 ... 52 53 54 55 56 57 58 59 60 ... 117 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название