-->

Wygrana

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wygrana, Baldacci David-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wygrana
Название: Wygrana
Автор: Baldacci David
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 294
Читать онлайн

Wygrana читать книгу онлайн

Wygrana - читать бесплатно онлайн , автор Baldacci David

LuAnn Tyler, ?yjaca w skrajnej n?dzy ze sw? c?reczk? Lis? w przyczepie samochodowej, otrzymuje nagle propozycj? intratnej pracy. Gdy przybywa na um?wione spotkanie, okazuje si?, ?e propozycja dotyczy nie pracy, ale udzia?u w loterii krajowej, kt?ry mia?by przynie?? LuAnn g??wn? wygran?. Dziewczyna pozostawia sobie czas na przemy?lenie propozycji. Dalej wypadki tocz? si? w b?yskawicznym tempie: LuAnn zostaje zapl?tana w morderstwo dw?ch m??czyzn, a jednocze?nie zamieszana w afer? korupcyjn?. ?cigana przez policj? i FBI, ucieka za granic?, ale po latach wraca, by ostatecznie rozwik?a? tajemnicz? r?wnie? dla niej samej histori?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

– LuAnn, wierzę w ciebie – odezwał się Riggs – ale z tym facetem nie ma żartów.

– On ma rację, LuAnn – podchwycił Charlie.

– Dzięki, że mnie uprzedziliście, chłopcy. – Nie czekała, co odpowiedzą. Wyciągnęła z worka telefon komórkowy i wystukała numer. Zanim w słuchawce odezwał się sygnał, spojrzała jeszcze na nich. – I nie zapominajcie, że ja obie ręce mam zdrowe.

Riggs namacał w kieszeni kolbę pistoletu. Tym razem musi lepiej celować.

LuAnn, podyktowawszy numer swojego telefonu komórkowego, rozłączyła się i czekała. Nie patrzyła na nich. Po trzech minutach telefon zadzwonił. Odebrała.

– Uprzedzam – rozległ się w słuchawce głos Jacksona – że w swoim telefonie mam zainstalowane urządzenie, które poinformuje mnie w ciągu pięciu sekund, czy mój aparat jest namierzany. Jeśli tak, natychmiast się rozłączam i podrzynam gardło twojej córce. Mówię to na wypadek, gdybyś dzwoniła z posterunku policji.

– Nie jestem na policji i nikt cię nie namierza.

Milczał przez kilka sekund. Widziała go oczyma wyobraźni, jak wpatruje się w swoje urządzenie z nadzieją, że przyłapie ją na kłamstwie.

– Widzę, że nie poszłaś na łatwiznę. Moje gratulacje – odezwał się w końcu usatysfakcjonowany.

– Gdzie i kiedy? – spytała Lu Ann.

– A powitanie? A wymiana uprzejmości? Gdzie twoje maniery? Czyżby stworzona takim kosztem księżniczka tak nagle obniżyła loty? Jak kwiatek bez wody? Bez słońca?

– Chcę porozmawiać z Lisa.

– Przykro mi z powodu wujka Charliego – powiedział Jackson.

Siedział na podłodze w niemal kompletnych ciemnościach. Trzymał słuchawkę tuż przy ustach, mówił powoli, siląc się na beztroski ton. Chciałby jej panika wciąż rosła, żeby poczuła, iż on całkowicie kontroluje sytuację. Chciał ją doprowadzić do takiego stanu, że kiedy przyjdzie pora, posłusznie podda się karze. Chciał, żeby przyszła potulnie do swojego kata.

LuAnn ani myślała powiedzieć Jacksonowi, że Charlie siedzi w tej chwili za nią i marzy tylko o tym, żeby wydusić z niego życie.

– Chcę porozmawiać z Lisa!

– A skąd wiesz, czy już jej nie zabiłem?

– Co? – wykrztusiła.

– Możesz z nią porozmawiać, ale skąd będziesz wiedziała, że to nie ja naśladuję jej głos? „Mamusiu, mamusiu – mógłbym powiedzieć. – Pomóż mi”. Tak mógłbym powiedzieć. Jeśli więc chcesz z nią porozmawiać, to proszę bardzo, ale to nie będzie o niczym świadczyło.

– Ty sukinsynu!

– To chcesz z nią porozmawiać czy nie?

– Tak – powiedziała LuAnn błagalnie.

– Znowu maniery. Tak, i co dalej?

Zawahała się. Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić i zebrać myśli.

– Tak, proszę – dorzuciła.

– Zaczekaj. Zaraz, gdzie ja zostawiłem tego dzieciaka?

Riggs starał się podsłuchiwać. LuAnn, nie mogąc się od niego opędzić, otworzyła w końcu drzwiczki i wysiadła z wozu. Nasłuchiwała z natężeniem jakichkolwiek odgłosów w tle.

– Mamo, to ty, mamo?

– Kochanie, dziecko, to ja, twoja mama. Boże, kochanie, tak mi przykro.

– Ach, wybacz, LuAnn, to wciąż ja – powiedział Jackson – Och mamo, mamusiu, jesteś tam? – zawołał znowu głosem Lisy.

LuAnn była tak wstrząśnięta, że nie mogła dobyć z siebie słowa.

Jackson znowu odezwał się swoim prawdziwym głosem. Mówił z takim naciskiem, że jego słowa wprost wżerały się w ucho:

– Dam ci ją do telefonu. To naprawdę będzie ona. Możecie sobie uciąć swoją emocjonalną pogawędkę matki z córką. A kiedy skończycie, powiem ci dokładnie, co masz robić. Jeśli w jakimkolwiek stopniu odejdziesz od moich instrukcji…

Nie dokończył. Nie musiał. Przez chwilę słuchali tylko nawzajem swoich oddechów. Dwa pociągi wymknęły się spod kontroli i zderzą się niebawem w zdradliwej otchłani. LuAnn próbowała bezskutecznie przełknąć gulę, która rosła jej w krtani. Wiedziała, co on robi. Co robi z jej psychiką. Ale zdawała też sobie sprawę, że nie ma na to rady. W każdym razie teraz.

– Rozumiesz?

– Tak. – I w tym momencie usłyszała w tle odgłos, który przywołał na jej twarz uśmiech i grymas jednocześnie. Spojrzała na zegarek. Piąta po południu. Uśmiechnęła się szerzej, oczy jej zabłysły. Nadzieją.

Po chwili rozmawiała już z Lisa, zadawała jej szybko pytania, na które tylko Lisa mogła znać odpowiedzi. Obie pragnęły desperacko objąć się poprzez rozdzielającą je ciemność.

Kiedy skończyły, znowu odezwał się Jackson. Wydał jej instrukcje, powiedział, gdzie i kiedy. Słuchała jednym uchem, skupiając się na odgłosach w tle. Zakończył wymownym: „Do zobaczenia wkrótce”.

LuAnn wyłączyła telefon i wróciła do samochodu. Jej spokój, zważywszy na okoliczności, wprawił w osłupienie Riggsa i Charliego.

– Mam do niego zadzwonić jutro o dziesiątej rano – powiedziała. – Powie mi, gdzie się spotkamy. Jeśli przyjdę sama, wypuści Lisę. Jeśli poweźmie choć cień podejrzenia, że ktoś ze mną jest, zabije ją.

– Czyli ty za Lisę – mruknął Riggs.

Popatrzyła po twarzach obu mężczyzn.

– Właśnie tak.

– LuAnn…

– Właśnie tak – powtórzyła z naciskiem.

– Skąd wiesz, że ją puści? – wtrącił się Charlie. – Jemu nie można ufać.

– W tej sprawie można. Chodzi mu tylko o mnie.

– Musi być jakiś inny sposób! – krzyknął Riggs.

– Jest tylko jeden sposób, Matthew, i dobrze o tym wiesz. – Popatrzyła na niego ze smutkiem i wrzuciła bieg. Ruszyli.

Nie odkryła jeszcze wszystkich kart. Ale nie zaprosi do gry ani Charliego, ani Riggsa. Dosyć już się dla niej narażali. Jackson nieomal ich obu zabił i nie chciała stwarzać temu człowiekowi okazji do jeszcze jednej próby. Wiedziała, jaki byłby wynik. Teraz kolej na nią. Sama musi ratować córkę, zresztą tak powinno być. Przez całe niemal życie zmuszona była polegać tylko na sobie i szczerze mówiąc, odpowiadało jej to. I wiedziała coś jeszcze.

Wiedziała, gdzie są Jackson i Lisa.

ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY ÓSMY

Już tak nie lało, z nisko wiszących chmur siąpił teraz drobny kapuśniaczek. LuAnn zasłoniła kocem wybite okno, Riggs włączył i podkręcił na cały regulator ogrzewanie i zrobiło się całkiem przytulnie. Znieśli z Charliem materace z sypialni na górze i rozłożyli je na podłodze. Przy okazji Riggs przyjrzał się widniejącym na niej ciemnym plamom. Jego krew. Uznali wszyscy, że najlepiej będzie przenocować w chacie. Riggs i Charlie bez powodzenia próbowali jeszcze wyperswadować LuAnn spotkanie z Jacksonem. W końcu przystała na to, żeby z samego rana, zanim zatelefonuje do Jacksona, zadzwonili do FBI. Może FBI uda się jednak namierzyć rozmowę tak, żeby Jackson się nie zorientował. Ugłaskało to obu mężczyzn do tego stopnia, że pozwolili jej trzymać pierwszą wartę. Po dwóch godzinach miał ją zmienić Riggs.

Wyczerpani mężczyźni szybko zapadli w głęboki sen. LuAnn obserwowała ich, stojąc plecami do okna. Spojrzała na zegarek, było już po północy. Sprawdziła jeszcze raz, czy magazynek w pistolecie jest pełny, potem przyklękła przy Charliem i pocałowała go leciutko w policzek. Nawet nie drgnął.

Przesunęła się na kolanach do Riggsa i odgarnąwszy sobie włosy z czoła, przyglądała się przez chwilę, jak mu się unosi i opada klatka piersiowa. Zdawała sobie sprawę, że niewielkie są szanse, by jeszcze ich obu zobaczyła. Musnęła wargami usta Riggsa i wstała z klęczek. Przywarłszy plecami do ściany, wzięła kilka głębokich oddechów. To wszystko zaczynało ją przytłaczać.

Z chaty wyszła przez okno. Z drzwi frontowych wolała nie korzystać, bo skrzypiały. Mżyło, naciągnęła więc kaptur na głowę. Samochód odpadał. Zapuszczany silnik narobiłby zbyt dużo hałasu. Podeszła do szopy i otworzyła drzwi. Joy nadal tam stała. LuAnn zapomniała z tego wszystkiego zadzwonić do kogoś ze znajomych, żeby ją stąd zabrał. Ale w szopie było ciepło i sucho, woda i siano też jeszcze zostały. Osiodłała szybko klacz, dosiadła jej i w chwilę potem niemal bezszelestnie znikały już obie między drzewami.

Na granicy swojej posiadłości zeskoczyła z Joy i odprowadziła ją do stajni. Po chwili wahania zdjęła ze ściany lornetkę, podkradła się do kępy gęstych krzewów i zajęła stanowisko w tym samym miejscu, z którego kilka dni wcześniej Riggs obserwował ekipę FBI. Zaczęła lustrować teren na tyłach domu. Cofnęła gwałtownie głowę, oślepiona reflektorami nadjeżdżającego samochodu, które strzeliły niespodziewanie w szkła lornetki. Wóz zatrzymał się przed garażem. Wysiadł z niego mężczyzna z insygniami FBI na kurtce, obszedł dom dookoła, wrócił do samochodu i odjechał.

LuAnn wysunęła się spomiędzy drzew i pobiegła przez trawnik w stronę domu. Kiedy wyjrzała zza węgła, samochód był już na prywatnej drodze i oddalał się w kierunku szosy. A więc FBI pilnowało dojazdu do jej domu. Tak, Riggs wspominał coś o tym po ostatniej rozmowie telefonicznej z Mastersem. Poprosiłaby tych agentów o fachową pomoc, gdyby nie obawa, że natychmiast ją aresztują. A poza tym to jej problem, musi go rozwiązać sama. Jacksonowi chodzi tylko o nią. Na pewno spodziewa się, że przyjdzie do niego potulnie i podda się karze w zamian za uwolnienie córki. I tu się rozczaruje.

Na podjeździe przed domem stał samochód Sally Beecham. Nie wiedzieć czemu zastanowiło ją to. W końcu wzruszyła ramionami i wycofała się do tylnego wejścia.

Sprowadzał ją tu dźwięk, który usłyszała w tle podczas rozmowy telefonicznej z Jacksonem. Absolutnie unikalne odgłosy wydawane przez stary zegar – pamiątkę rodzinną, ścienny zegar, który dostała od matki i do którego była tak przywiązana. To te odgłosy powiedziały jej, skąd dzwoni i gdzie przetrzymuje Lisę Jackson.

Ten człowiek musiał mieć nerwy ze stali, skoro wybrał sobie kryjówkę tutaj, pod samym nosem pilnującego drogi dojazdowej FBI. Za kilka minut miała stanąć twarzą w twarz ze swoim najgorszym koszmarem.

Przywarła do ceglanej ściany i mrużąc oczy, zajrzała ostrożnie przez szybkę w drzwiach, by sprawdzić, czy na widocznym stąd panelu instalacji alarmowej pali się lampka czerwona, czy zielona. Odetchnęła z ulgą na widok przyjaznej zieleni. Oczywiście znała kod i w razie czego potrafiłaby alarm wyłączyć, ale ostry pisk generowany w momencie wyłączania mógł wszystko zepsuć.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название