-->

Wygrana

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wygrana, Baldacci David-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wygrana
Название: Wygrana
Автор: Baldacci David
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 294
Читать онлайн

Wygrana читать книгу онлайн

Wygrana - читать бесплатно онлайн , автор Baldacci David

LuAnn Tyler, ?yjaca w skrajnej n?dzy ze sw? c?reczk? Lis? w przyczepie samochodowej, otrzymuje nagle propozycj? intratnej pracy. Gdy przybywa na um?wione spotkanie, okazuje si?, ?e propozycja dotyczy nie pracy, ale udzia?u w loterii krajowej, kt?ry mia?by przynie?? LuAnn g??wn? wygran?. Dziewczyna pozostawia sobie czas na przemy?lenie propozycji. Dalej wypadki tocz? si? w b?yskawicznym tempie: LuAnn zostaje zapl?tana w morderstwo dw?ch m??czyzn, a jednocze?nie zamieszana w afer? korupcyjn?. ?cigana przez policj? i FBI, ucieka za granic?, ale po latach wraca, by ostatecznie rozwik?a? tajemnicz? r?wnie? dla niej samej histori?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

Перейти на страницу:

– Moja mama przyjdzie tu po mnie.

– Właśnie na nią czekam.

Lisa zrozumiała, co to oznacza, i drgnęła.

– Chce pan ją skrzywdzić, prawda? Chce pan jej coś zrobić, kiedy tu przyjdzie. – Podniosła głos.

– Zawołaj, jak będziesz czegoś potrzebowała. Nie chcę, żebyś cierpiała nie za swoje winy.

– Niech pan nie krzywdzi mojej mamy, proszę. – Do przewiązanych opaską oczu dziewczynki napłynęły łzy.

Jackson starał się ignorować te błagania. Chlipanie przeszło w głośny płacz, a potem w szloch. Po raz pierwszy zobaczył Lisę, kiedy była ośmiomiesięcznym niemowlęciem. Wyrosła na śliczną dziewczynkę. Gdyby LuAnn nie przyjęła jego oferty, osierocona Lisa żyłaby teraz pewnie w jakimś sierocińcu. Spojrzał na nią ze ściśniętym sercem. Już nie szlochała. Siedziała zgnębiona, z głową zwieszoną na piersi. Za dużo stresu jak na dziesięciolatkę. Może lepiej by dla niej było, gdyby jednak trafiła do sierocińca i nigdy nie poznała swojej matki. Kobiety, którą Jackson zamierzał usunąć z jej życia. Nie chciał sprawiać bólu córce, ale takie już jest życie. Nie ma w nim sprawiedliwości. Powiedział to LuAnn na ich pierwszym spotkaniu: „Życie jest niesprawiedliwe. Jeśli czegoś chcesz, musisz to wyszarpywać. Zanim ubiegnie cię ktoś inny. Szybcy i zdecydowani przystosowują się i dobrze im się wiedzie; wszyscy inni nie mają szans”.

Stał w bezruchu, oszczędzając całą energię na to, co niedługo miało nastąpić. Patrzył w ciemność. Wkrótce się zacznie. I wkrótce będzie po wszystkim.

ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY SIÓDMY

W skład kompleksu medycznego Uniwersytetu Wirginii wchodziły budynki wydziału medycyny oraz ciesząca się bardzo dobrą opinią klinika z pierwszorzędnym oddziałem intensywnej terapii. LuAnn biegła korytarzem. Riggs parkował samochód i miał dojść później. Uświadomiła sobie, że nigdy dotąd nie była w szpitalu. Nie zwracała uwagi ani na unoszący się tu zapach, ani na atmosferę. Prawdopodobnie dlatego, że teraz absorbował ją całkowicie Charlie.

Leżał w jednoosobowej salce. Drzwi pilnował policjant z posterunku w Charlottesville. LuAnn minęła go i chciała pchnąć drzwi.

– Hola, hola, psze pani! Żadnych odwiedzin! – zawołał policjant, potężnie zbudowany mężczyzna po trzydziestce, unosząc rękę dla podkreślenia swych słów.

LuAnn odwróciła się na pięcie, gotując się do stoczenia z nim walki, ale w tym momencie nadbiegł Riggs.

– Cześć, Billy.

Policjant obejrzał się.

– Czołem Matt, jak leci?

– Nie za bardzo. Nieprędko pogramy w kosza.

Billy zerknął na temblak.

– Co ci się stało?

– To długa historia. Ten gość, który tu leży, to jej wujek. – Mówiąc to, wskazał głową na LuAnn.

Billy zmieszał się.

– Przepraszam panią, nie wiedziałem. Powiedzieli mi, żebym nikogo nie wpuszczał, ale członków rodziny chyba to nie dotyczy. Niech pani wchodzi.

– Dzięki, Billy – powiedział Riggs.

LuAnn pchnęła drzwi i weszła do środka. Riggs postępował tuż za nią.

Na ich widok leżący na łóżku Charlie uśmiechnął się. Był blady, ale oczy miał żywe i ruchliwe.

– Cholera, a to ci niespodzianka! – zawołał.

LuAnn była już przy łóżku i tuliła w dłoniach jego wielką łapę.

– Dzięki Bogu, że żyjesz.

Charlie chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie drzwi się uchyliły i do pokoju wsunął głowę mężczyzna w białym kitlu.

– Obchód, proszę państwa. – Otworzył drzwi szerzej i wszedł. – Doktor Reese jestem – przedstawił się.

– Matt Riggs. A to siostrzenica Charliego, Catherine. – Riggs wskazał na LuAnn i ta podała Reese’owi rękę.

Lekarz przystąpił do badania Charliego.

– Całe szczęście – oświadczył – że Charlie wpadł na pomysł z tą opaską uciskową. W samą porę powstrzymał krwotok.

– Wyjdzie z tego? – spytała z niepokojem LuAnn.

Reese zerknął na nią sponad okularów.

– O, naturalnie. Niebezpieczeństwo już minęło. Uzupełniliśmy ubytek krwi, zaszyliśmy ranę. Musi tylko wypocząć, odzyskać siły. – Reese notował w karcie chorego wyniki badania.

Charlie uniósł się na łokciach.

– Świetnie się czuję. Kiedy mnie wypiszecie?

– Za parę dni, jak staniesz na nogi.

Charlie był wyraźnie niezadowolony z tej odpowiedzi.

– Zajrzę tu znowu jutro rano – oznajmił Reese. – Niech państwo nie siedzą za długo, on potrzebuje odpoczynku.

Ledwie za Reese’em zamknęły się drzwi, Charlie usiadł na łóżku.

– Wiadomo coś o Lisie?

LuAnn spuściła wzrok i przymknęła powieki. Dwie wielkie łzy potoczyły się po jej policzkach. Charlie dopiero teraz spojrzał na Riggsa.

– Przypuszczamy, że jest w jego rękach, Charlie – powiedział Riggs.

– Ja to wiem na pewno. Jak tylko odzyskałem przytomność, opowiedziałem glinom wszystko, co wiedziałem.

– Na pewno już nad tym pracują – rzekł bez przekonania Riggs.

Charlie rąbnął pięścią o metalowy bok łóżka.

– Cholera, oni go nie złapią. Dawno go tu już nie ma. Trzeba coś robić. Nie próbował się z tobą skontaktować, LuAnn?

– Sama się z nim skontaktuję – odparła LuAnn, otwierając oczy. – Ale najpierw musiałam się zobaczyć z tobą. Mówili… mówili, że możesz z tego nie wyjść. – Głos jej zadrżał, mocniej ścisnęła jego rękę.

– Od jednego skaleczenia się nie umiera. – Zawiesił głos, mobilizował się wewnętrznie przed tym, co chciał teraz powiedzieć. – Przepraszam, LuAnn. To moja wina, że ona wpadła w łapy tego sukinsyna. Zadzwonił do mnie w środku nocy. Naśladując głos Riggsa, powiedział, że FBI zatrzymało Jacksona. Że mam przyjechać do Waszyngtonu i spotkać się z wami w budynku FBI. Przestałem się pilnować. Zaskoczył mnie. – Charlie pokręcił głową. – Boże, że też dałem się tak podejść… ale głos miał zupełnie jak Riggs.

LuAnn pochyliła się i go uścisnęła.

– Do cholery, Charlie, przecież o mało życia za nią nie oddałeś. I za mnie.

Charlie otoczył ją potężnymi ramionami. Riggs patrzył w milczeniu, jak się obejmują i kołyszą.

– Lisa wróci do nas cała i zdrowa, Charlie. – LuAnn powiedziała to z pewnością siebie, której wcale nie czuła. Doszła jednak do wniosku, że nie pomoże Lisie, jeśli zacznie histeryzować, bo wtedy do niczego nie będzie się nadawała.

– Znasz tego faceta, LuAnn. Jest zdolny do wszystkiego.

– Jemu chodzi o mnie, Charlie. Cały jego świat się rozpada. Federalni depczą mu po piętach, zabił Donovana, Bobbie Jo Reynolds i prawdopodobnie własną siostrę. I wbił sobie do głowy, że to ja jestem za to wszystko odpowiedzialna.

– Przecież to bzdura.

– Powiedz to jemu.

– Ale nie możesz tak po prostu oddać się w jego łapy.

– To samo mówię – wtrącił się Riggs. – Nie możesz zadzwonić do faceta i powiedzieć: „Proszę się nie martwić, zaraz u pana będę i może mnie pan zabić”.

LuAnn nic nie powiedziała.

– On ma rację, LuAnn – Charlie poparł Riggsa. Spuścił nogi z łóżka.

– A ty dokąd? – spytała ostro LuAnn.

– Ubrać się.

– Zaraz, nie słyszałeś, co mówił lekarz?

– Stary już jestem i przygłuchy.

– Charlie…

– Posłuchaj – wpadł jej gniewnie w słowo i celując niezdarnie nogą w nogawkę spodni, zatoczył się. LuAnn chwyciła go za zdrową rękę, Riggs podtrzymał z drugiej strony. – Nie będę się tu wylegiwał, kiedy ten skubaniec ma Lisę. Jeśli tego nie rozumiesz, to nic na to nie poradzę.

LuAnn pokiwała ze zrozumieniem głową i pomogła mu wciągnąć spodnie.

– Stary uparty niedźwiedź z ciebie, wiesz?

– Mam tylko jedną zdrową rękę, ale marny los tego faceta, jak mi się pod nią nawinie.

Riggs pokazał swoją zranioną rękę.

– To razem mamy dwie. Mnie też ten gość nadepnął na odcisk.

LuAnn wzięła się pod boki i rozejrzała.

– A ten gliniarz pod drzwiami? – spytała.

– Ja się nim zajmę – zaofiarował się Riggs.

LuAnn pozbierała resztę rzeczy Charliego, w tym telefon komórkowy, i włożyła je do plastikowego szpitalnego worka.

Riggs, nie czekając, aż Charlie skończy się ubierać, wyszedł do Billy’ego na korytarz.

– Billy, nie skoczyłbyś do stołówki po dwie kawy i coś na ząb? Poszedłbym sam, ale nie zabiorę się ze wszystkim z tą jedną ręką. No i ona mi tam histeryzuje. – Wskazał wymownym ruchem głowy na drzwi. – Nie chcę jej zostawiać.

– No wiesz, Matt, nie wolno mi schodzić z posterunku.

– Postoję tu za ciebie, Billy, nie bój się nic. – Riggs wygrzebał z kieszeni trochę drobnych. – Trzymaj, sobie też coś kup. Pamiętam, jak po naszym ostatnim meczu w kosza sam spałaszowałeś całą pizzę. – Otaksował wzrokiem słuszną posturę Billy’ego. – Jeszcze mi tu zmizerniejesz.

Billy wziął ze śmiechem pieniądze.

– Ty wiesz, jak człowieka zbajerować.

Kiedy tylko za Billym zasunęły się drzwi windy, Riggs wywołał ich z sali. Sprowadzili Charliego schodami awaryjnymi na dół, a potem, biorąc go między siebie, pobiegli w strugach deszczu do samochodu. Chmury wisiały nisko i było już ciemno, a widoczność z każdą minutą się pogarszała.

Niedługo potem jechali już drogą Dwudziestą Dziewiątą. Charlie, korzystając z okazji, zrelacjonował im przebieg wydarzeń w motelu, nie pomijając faktu, że Jackson nie był sam. Skończywszy, pochylił się na tylnej kanapie i wsunął głowę między dwa przednie fotele.

– No to jaki mamy plan? – Skrzywił się z bólu, kiedy samochód podskoczył na dziurze w jezdni.

LuAnn skręciła na stację benzynową i zatrzymała się.

– Dzwonię do niego – oświadczyła, wyciągając z kieszeni karteczkę z numerem telefonu.

– I co potem? – spytał Riggs.

– Jego spytam – odparła.

– Dobrze wiesz, co powie – wtrącił Charlie. – Umówi się z tobą na spotkanie. Tylko on i ty. A jak tam pójdziesz, to cię zabije.

– A jak nie pójdę, zamorduje Lisę.

– On i tak może to zrobić – mruknął Riggs.

LuAnn spojrzała na niego.

– Nie zrobi tego, jeśli najpierw ja jego załatwię. – Wróciła myślami do ostatniego spotkania z Jacksonem w chacie. Była od niego silniejsza. Czyli tu miała nad nim niewielką, bo niewielką, ale zawsze przewagę. Tylko że on też o tym wiedział. Zobaczyła to w jego oczach. A to znaczyło, że nie zmierzy się już z nią w walce wręcz. Będzie musiała o tym pamiętać. Skoro on umie się przystosowywać do rozmaitych warunków, to ona też to potrafi.

Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название