-->

Wygrana

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Wygrana, Baldacci David-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Wygrana
Название: Wygrana
Автор: Baldacci David
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 298
Читать онлайн

Wygrana читать книгу онлайн

Wygrana - читать бесплатно онлайн , автор Baldacci David

LuAnn Tyler, ?yjaca w skrajnej n?dzy ze sw? c?reczk? Lis? w przyczepie samochodowej, otrzymuje nagle propozycj? intratnej pracy. Gdy przybywa na um?wione spotkanie, okazuje si?, ?e propozycja dotyczy nie pracy, ale udzia?u w loterii krajowej, kt?ry mia?by przynie?? LuAnn g??wn? wygran?. Dziewczyna pozostawia sobie czas na przemy?lenie propozycji. Dalej wypadki tocz? si? w b?yskawicznym tempie: LuAnn zostaje zapl?tana w morderstwo dw?ch m??czyzn, a jednocze?nie zamieszana w afer? korupcyjn?. ?cigana przez policj? i FBI, ucieka za granic?, ale po latach wraca, by ostatecznie rozwik?a? tajemnicz? r?wnie? dla niej samej histori?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 58 59 60 61 62 63 64 65 66 ... 90 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Powiedział mi, że śledztwo nadal trwa, a on sam nie spocznie, dopóki LuAnn Tyler nie stanie przed sądem. O ile zdołałem się zorientować, według niego to ty handlowałaś narkotykami, bo chciałaś uciec od Duane’a i szarego życia. Duane próbował ci to wyperswadować, a wtedy zamordowałaś i jego, i tego drugiego, rzekomo twojego wspólnika.

– Przecież to stek bzdur.

Donovan wzruszył ramionami.

– My oboje to wiemy. Ale decydować będzie ława przysięgłych złożona z twoich krajanów z Rikersville. – Urwał, by obrzucić pełnym uznania spojrzeniem jej elegancki strój. – Czy może raczej z twoich byłych krajanów. Nie radziłbym ubierać się tak na rozprawę. Z miejsca miałabyś wszystkich przeciwko sobie. Duane od dziesięciu lat wącha kwiatki od spodu, a ty przez ten czas żyłaś sobie na wysokiej stopie niczym sama Jackie O. Dla tamtejszych prostych ludzi to płachta na byka.

– Jakbym nie wiedziała. – Zawiesiła na moment głos. – A więc w tym rzecz? Jeśli nie zgodzę się mówić, wydasz mnie Billy’emu Harveyowi?

Donovan poklepał dłonią deskę rozdzielczą.

– Może cię zaskoczę, ale ta sprawa nic a nic mnie nie obchodzi. Jeśli nawet zabiłaś tego człowieka, to zrobiłaś to w samoobronie. Koniec, kropka.

LuAnn zsunęła ciemne okulary na czoło i spojrzała na niego.

– To o co ci chodzi?

Nachylił się do niej i uniósł porozumiewawczo brwi.

– O loterię.

– O jaką loterię? – spytała bez mrugnięcia powieką LuAnn.

– O tę, na której przed dziesięcioma laty wygrałaś sto milionów dolarów.

– No więc?

– No więc jak to zrobiłaś?

– Jak to jak? Wypełniłam kupon i okazało się, że trafiłam.

– Nie to miałem na myśli. Pozwól, że naświetlę ci pokrótce sprawę. Nie będę się wdawał w techniczne szczegóły, ale prześledziłem dalsze losy wszystkich, którzy wygrali na loterii w ciągu ostatnich kilku lat. Stwierdziłem, że dziewięciu na dwunastu zwycięzców z każdego roku ogłasza z czasem bankructwo. Bach, bach, można według tego nastawiać zegar. Potem natknąłem się na dwanaścioro po kolei zwycięzców, którym udało się jakoś umknąć plajty, i w tej wyróżniającej się grupie byłaś ty. No, jak to możliwe?

Wzruszyła ramionami.

– A skąd ja mam wiedzieć? Moim majątkiem zarządzają fachowcy. Może tamci też takich mają.

– Przez dziewięć z dziesięciu lat nie odprowadzałaś podatków od swoich dochodów. To też się chyba przyczyniło.

– Skąd o tym wiesz?

– Mówiłem ci już, że dotrzeć można do każdej informacji. Trzeba tylko wiedzieć, gdzie i jak szukać. Ja wiem.

– Musiałbyś o tym porozmawiać z ludźmi, którzy zajmują się moimi finansami. Podróżowałam przez te dziewięć lat po świecie. Być może dochody, jakie w tym czasie osiągnęłam, nie podlegały opodatkowaniu w Stanach.

– Wątpię. Napisałem wystarczająco dużo artykułów na tematy finansowe, by się orientować, że Wuj Sam ściąga podatek, z czego i kogo się da. Nikomu nie popuści.

– No to dzwoń do urzędu podatkowego i donieś na mnie.

– Widzę, że się nie rozumiemy. Ja szukam materiału.

– Materiału?

– Tak. Zapomniałem ci powiedzieć, dlaczego cię odwiedziłem. Nazywam się Thomas Donovan. Prawdopodobnie nie słyszałaś o mnie, wiedz zatem, że od trzydziestu lat jestem dziennikarzem „Washington Tribune” i dodam nieskromnie, że cholernie dobrym dziennikarzem. Jakiś czas temu postanowiłem napisać artykuł o loterii krajowej. Osobiście uważam ją za farsę. Za jej pośrednictwem rząd ograbia najuboższych. Wabiąc tą marchewką, kusząc reklamami, nakłania ludzi do topienia rent z ubezpieczenia społecznego w grze, w której szanse wygrania są jak jeden do iluś tam milionów. Przepraszam, że się tak zaperzam, ale piszę tylko o sprawach, w które czuję się emocjonalnie zaangażowany. Tak czy inaczej, początkowo zamierzałem zdemaskować w moim artykule mechanizm wysysania wygranych pieniędzy z biedaków, do których szczęście się uśmiechnęło. No wiesz, rozmaitej maści kanciarze proponujący rzekomo opłacalne inwestycje, ludzie podsuwający jeden plan pomnożenia majątku po drugim, a rząd patrzy na ich proceder przez palce. A kiedy loteryjny zwycięzca podupada finansowo tak, że nie ma z czego płacić podatków, wkracza urząd podatkowy i oskubuje go do ostatniego centa, zostawiając biedniejszym, niż był przed odebraniem wygranej. Dobry temat i trzeba go poruszyć. Kiedy jednak zacząłem zbierać materiały, natknąłem się na ciekawą zbieżność losów zwycięzców loterii z roku, w którym i ty wygrałaś. Żaden z nich nie stracił z wygranej ani centa. Mało tego, sądząc z wysokości podatków, jakie odprowadzają, są teraz jeszcze bogatsi. O wiele bogatsi. Namierzyłem więc ciebie, no i jestem. Czego chcę, pytasz? To proste. Prawdy.

– A jeśli jej ode mnie nie usłyszysz, wyląduję w więzieniu w Georgii, tak? Sugerowałeś to przez telefon.

Donovan spojrzał na nią gniewnie.

– Przed ukończeniem trzydziestego piątego roku życia miałem już w dorobku dwa Pulitzery. Pisałem o Wietnamie, Korei, Chinach, Bośni, Afryce Południowej. Dwa razy byłem ranny. Całe życie strawiłem na uganianiu się po świecie od jednego punktu zapalnego do drugiego. Jestem uczciwym człowiekiem. Nie zamierzam cię szantażować. To nie w moim stylu. Powiedziałem ci tak przez telefon, bo inaczej nie chciałabyś się ze mną spotkać. Jeśli szeryf Billy cię dopadnie, to z pewnością nie z moją pomocą. Osobiście mam nadzieję, że nigdy mu się to nie uda.

– Dziękuję.

– Jeśli nie powiesz mi prawdy, to znajdę ją gdzie indziej. Tak czy inaczej napiszę ten artykuł. Ale jeśli nie usłyszę twojej wersji całej tej historii, to nie gwarantuję, jak cię w nim przedstawię. Jeśli zaś zgodzisz się ze mną porozmawiać, to mogę ci zagwarantować jedno: że uwzględnię w artykule twoją wersję. Jeśli złamałaś w jakiś sposób prawo, to z mojej strony nic ci nie grozi. Nie jestem gliną ani sędzią. – Urwał i spojrzał na nią wyczekująco. – To jak będzie?

Milczała przez kilka minut, nie odrywając oczu od drogi. Donovan widział, że toczy ze sobą wewnętrzną walkę. W końcu spojrzała na niego.

– Powiedziałabym ci prawdę. Boże, jak ja pragnę z kimś o tym porozmawiać. – Odetchnęła spazmatycznie. – Ale nie mogę.

– Dlaczego?

– Już teraz grozi ci wielkie niebezpieczeństwo. Gdybym ci powiedziała, nie byłoby dla ciebie ratunku.

– Przestań, LuAnn. Nieraz już znajdowałem się w niebezpieczeństwie. Taki mam zawód. Co mi grozi i z czyjej strony?

– Wyjedź z kraju.

– Słucham?

– Ja pokrywam koszty. Wybierz sobie jakieś miejsce, załatwię wszelkie formalności. Otworzę ci konto.

– To twój sposób na pozbywanie się problemów? Wysyłasz je do Europy? Przepraszam, ale ja mam tu swoje życie.

– Właśnie. Jeśli zostaniesz, to możesz się z nim pożegnać.

– Będziesz musiała wymyślić coś lepszego. Jeśli zgodzisz się na współpracę, możemy naprawdę czegoś dokonać. Porozmawiaj ze mną. Zaufaj mi. Nie przyjechałem tutaj zmuszać cię do czegokolwiek. Ale nie przyjechałem też wysłuchiwać bzdur.

– Ja mówię prawdę. Grozi ci poważne niebezpieczeństwo! Donovan już nie słuchał. Pocierając brodę, myślał głośno:

– Podobne życiorysy. Wszyscy ubodzy, bez perspektyw. Jak to działa na wyobraźnię, liczba graczy znacznie wzrosła. – Chwycił ją za rękę i ścisnął. – No, LuAnn, dziesięć lat temu ktoś ci pomógł uciec z kraju. Byłaś już bogata. Sam potrafię dojść co i jak, naprowadź mnie tylko na właściwy trop. To może być temat na miarę porwania dziecka Lindbergha i tajemnicy zamachu na Kennedy’ego. Muszę poznać prawdę. Rząd za tym stoi? Co miesiąc zarabiają na tej imprezie miliardy. A z kogo je wysysają? Z nas. Ukryte opodatkowanie. – Donovan zatarł ręce. – Czy nici sięgają do samego Białego Domu? Powiedz, że tak.

– Niczego nie powiem. A to dlatego, że nie chcę cię jeszcze bardziej narażać.

– Jeśli pójdziesz na współpracę, zwyciężymy oboje.

– Zostać zamordowaną to dla mnie żadne zwycięstwo. A dla ciebie?

– Daję ci ostatnią szansę.

– Czy ty mi wreszcie uwierzysz?

– W co?! – ryknął. – Nic mi jeszcze nie powiedziałaś!

– Gdybym powiedziała, co wiem, to tak, jakbym ci przyłożyła pistolet do głowy i nacisnęła spust.

Donovan westchnął.

– No więc odwieź mnie do mojego samochodu. Nie wiem, LuAnn, więcej się po tobie spodziewałem. Dorastałaś w nędzy, sama wychowywałaś dziecko, a potem ten nieprawdopodobny przełom. Myślałem, że twarda z ciebie sztuka.

LuAnn milczała przez chwilę, a potem bardzo cicho, jakby obawiała się, że ktoś może ich podsłuchać, powiedziała:

– Panie Donovan, z osobnikiem, którego pan szuka, nie ma żartów. Powiedział mi, że zabije pana, bo prawdopodobnie za dużo pan wie. I zrobi to. Jeśli natychmiast nie wyjedzie pan z kraju, znajdzie pana, a wtedy będzie źle. Ten człowiek może wszystko. Wszystko.

Donovan parsknął pogardliwie, i nagle twarz mu stężała. Odwrócił się powoli, dotarło do niego znaczenie tego, co przed chwilą usłyszał.

– Między innymi zrobić bogaczkę z ubogiej dziewczyny z Georgii?

Zauważył, że LuAnn lekko drgnęła. Oczy mu się rozszerzyły.

– Jezu, na tym rzecz polega, tak? Powiedziałaś, że ten człowiek może wszystko. To on sprawił, że wygrałaś na loterii, prawda? Podejrzana o morderstwo kobieta, prawie jeszcze nastolatka, wymyka się policji…

– Panie Donovan, proszę.

– Wypełnia kupon loterii, a zaraz potem wsiada w pociąg i jedzie do Nowego Jorku, gdzie ma się odbyć ciągnienie. I proszę, wygrywa sto milionów dolców. – Donovan pacnął otwartą dłonią w deskę rozdzielczą. – Boże, loteria krajowa była ustawiona.

– Panie Donovan, musi pan zostawić ten temat.

Donovan spurpurowiał na twarzy.

– O nie, LuAnn. Ja tego nie zostawię. Wiedziałem, że nie mogłaś się wymknąć sama z obławy zarządzonej przez nowojorską policję i FBI. Ktoś ci pomógł. Bardzo pomógł. A do tego ta wyrafinowana przykrywka, pod którą żyłaś w Europie. Twoi „idealni” ludzie od zarządzania finansami. Ten facet to wszystko zorganizował. Wszystko, mam rację? Mam? – LuAnn milczała. – Boże, wierzyć mi się nie chce, że wcześniej na to nie wpadłem. Dopiero teraz wszystko zaczyna się zazębiać. Przez miesiące kręciłem się w kółko, a teraz… – Obrócił się twarzą do niej. – I ty nie jesteś jego jedyną podopieczną, prawda? Ta jedenastka, która nie zbankrutowała też? A może nie tylko oni. Mam rację?

1 ... 58 59 60 61 62 63 64 65 66 ... 90 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название