Smiertelna ekstaza

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Smiertelna ekstaza, Robb J. D.-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Smiertelna ekstaza
Название: Smiertelna ekstaza
Автор: Robb J. D.
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 383
Читать онлайн

Smiertelna ekstaza читать книгу онлайн

Smiertelna ekstaza - читать бесплатно онлайн , автор Robb J. D.

Drew Mathias, zdolny elektronik i entuzjasta gier komputerowych, nie mia? ?adnego powodu, ?eby odebra? sobie ?ycie. Podobnie jak wzi?ty nowojorski adwokat S.T. Fitzhugh, wp?ywowy senator Peary czy Cerise Devane, przebojowa w?a?cicielka popularnego brukowca. Tych czworga nie ??czy?o nic poza tym, ?e postanowili odej?? z tego ?wiata. ?ledztwo nie przynios?o ?adnego rezultatu, ale porucznik Eve Dallas z nowojorskiej policji nie chce uwierzy?, ?e by?y to samob?jstwa. Kto jednak i dlaczego chcia?by pozbawi? ?ycia czworo niezwi?zanych ze sob? ludzi? I jak tego dokona??

Porucznik Dallas postanawia mimo wszystko poszuka? odpowiedzi na te pytania. Oczywi?cie mo?e liczy? na pomoc ?wie?o po?lubionego m??a – superprzystojnego, superinteligentnego i bogatego Raorke’a – kt?ry kocha j? do szale?stwa i zrobi dla niej wszystko.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 57 58 59 60 61 62 63 64 65 ... 68 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Trwała za krótko i była zbyt dawno temu. Jak długo będziesz jeszcze w mieście?

– Najmniej kilka godzin. Dlaczego pytasz?

– Właśnie do ciebie jadę. Mógłbyś wykroić dla mnie chwilkę?

Uśmiechnął się.

– Zawsze.

– Mam zamiar mówić z tobą o interesach – powiedziała i przerwała połączenie, nim odwzajemniła uśmiech. Odważnie zaprogramowała automatyczne sterowanie wozem i ponownie włączyła videokom.

– Nadine?

Nadine spojrzała na nią chłodno.

– Tak?

– Dziewiąta rano w moim biurze.

– Mam przyprowadzić adwokata?

– Lepiej weź rekorder. Właśnie pierwsza dowiadujesz się o jutrzejszej konferencji prasowej w sprawie Jessa Barrowa.

– Jakiej konferencji prasowej? – Błyskawicznie wyłączyła głośnik nałożyła słuchawki, zupełnie zmieniając ton. – Nie było o niej żadnych informacji.

– Będą. Jeżeli chcesz być pierwsza z wiadomością na ten temat, bądź tam o dziewiątej.

– Dobra. Czego chcesz?

– Senator Pearly. Zdobądź dla mnie wszystko o nim. Nie chcę oficjalnych informacji, tylko to, o czym się nie mówi. Jego hobby, zainteresowania. Podziemne powiązania.

– Pearly był czysty jak chór kościelny.

– Nie masz się babrać w brudach, chcę tylko, żebyś miała uszy i oczy otwarte.

– Dlaczego myślisz, że mogę zdobyć prywatne informacje o urzędniku rządowym?

– Bo wiem, jaka jesteś, Nadine. Przekaż mi dane do mojego komputera w domu i do zobaczenia o dziewiątej. Poradzisz sobie w dwie godziny. Pomyśl o oglądalności.

– Właśnie myślę. Umowa stoi – rzuciła krótko i wyłączyła się.

Gdy wóz łagodnie wjechał na parking pod biurem Roarke”a, pomyślała ciepło o mechanikach samochodowych. Wyznaczone miejsce czekało na nią, a blokada zamknęła się w momencie, gdy wyłączyła silnik.

Winda wpuściła ją” odczytawszy przedtem linie papilarne, i zawiozła na górne piętro, sunąc wolno i statecznie.

Nigdy się do tego nie przyzwyczai.

Osobisty asystent Roarke” a rozpromienił się na jej widok i przywitał ją serdecznie. Potem poprowadził ją przez luksusowe wnętrza i nowoczesne korytarze, aż dotarli do prywatnego gabinetu Roarke” a.

Lecz nie był sam.

– Przepraszam. – Z trudem powstrzymała gniewny grymas na widok Reeanny i Williama. – Chyba wam przeszkadzam.

– Wcale nie. – Roarke podszedł i pocałował ją lekko. – Właśnie kończyliśmy.

– Twój mąż to prawdziwy nadzorca niewolników. – William serdecznie uścisnął jej rękę. – Gdybyś nie przyszła, Reeanna i ja musielibyśmy się obejść bez obiadu.

– Cały William – roześmiała się Reeanna. – Myśli albo o elektronice, albo o własnym żołądku.

– Albo o tobie. Przyłączysz się do nas? – zapytał Eye. – Chcieliśmy iść do tej nowej restauracji francuskiej na górnym poziomie.

– Gliny nie jedzą. – Eye spróbowała przybrać taki sam ton beztroskiej rozmowy. – Ale dzięki.

– Musisz przyjmować regularne posiłki, żeby leczenie przebiegało bez zakłóceń. – Reeanna obrzuciła ją fachowym, badawczym spojrzeniem. – Czujesz jeszcze jakieś bóle?

– Prawie wcale. Dzięki za troskę. Zastanawiałam się, czy mogłabym zająć ci kilka minut… w sprawie zawodowej, jeżeli masz chwilę czasu po obiedzie.

– Oczywiście. – Wydawała się wyraźnie zaciekawiona. – Mogę spytać, o co chodzi?

– O możliwość konsultacji w sprawie, nad którą pracuję. Jeśli się zgodzisz, chciałabym to zrobić jutro z rana.

– Konsultacja w sprawie żywego człowieka? Bardzo chętnie.

– Reeanna jest zmęczona maszynami – wtrącił William. – Od tygodni jęczy, że chce wrócić do prywatnej praktyki.

– Rzeczywistość wirtualna, hologramy, autotronika. – Wzniosła do sufitu swe piękne oczy. – Tęsknię za ciałem z krwi i kości. Roarke umieścił nas na trzydziestym dziewiątym poziomie w zachodnim skrzydle. Jeżeli popędzę Williama, powinniśmy uporać się z obiadem w godzinę. Spotkajmy się tam.

– Dzięki.

– Aha, Roarke – ciągnęła Reeanna, gdy ruszyli już z Williamem w stronę drzwi. – Chcielibyśmy dostać te pieniądze za nowy sprzęt, kiedy tylko będziesz mógł.

– I ona nazywa mnie nadzorcą niewolników. Dzisiaj wieczorem, zanim wyjdę.

– Cudownie. Na razie, Eye.

– Idziemy jeść. Wiesz, marzę o kokilkach St Jacquesa. – William ze śmiechem wyciągnął żonę za drzwi.

– Nie chciałam przerywać ci spotkania – zaczęła Eye.

– Nie przerwałaś. Potrzebowałem chwili oddechu przed zagrzebaniem się w górę raportów. Mam wszystkie dane na temat tej stacji wirtualnej, o której mówiłaś. Przejrzałem je pobieżnie, ale do tej pory nie znalazłem nic, co by odbiegało od normy.

– To już coś. – Stała na pewniejszym gruncie, gdy mogła wyeliminować tę przyczynę.

– William mógłby o wiele szybciej zlokalizować każdy problem – dodał. – Ale skoro on i Ree byli zaangażowani w jej opracowanie pomyślałem, że wolałabyś go w to nie włączać.

– To prawda. Lepiej trzymać to w tajemnicy.

– Reeanna martwiła się o ciebie. Ja też.

– Solidnie się mną zajęła. Jest w tym dobra.

– Owszem. – Uważnie przyjrzał się żonie. – Boli cię głowa.

– Powiedz mi, jaki jest sens budowania nielegalnych skanerów mózgu, skoro ty widzisz, co się dzieje w mojej głowie? – Chwyciła go za nadgarstek, zanim opuścił rękę. – A ja nie wiem, co się dzieje w twojej. To przykre.

– Wiem. – Uśmiechnął się lekko, muskając ustami jej brwi.

– Kocham cię. Absurdalna sprawa.

– Nie przyszłam tu po to – mruknęła, kiedy objął ją ramionami.

– Odżałuj tę minutkę. Potrzebuję tego. – Wyczuł palcami kształt brylantu, który z początku nosiła niechętnie, a teraz prawie zawsze miała na szyi. – Już. – Odsunął się odrobinę, ciesząc się, że nie uciekła od razu z jego objęć. Tak rzadko się to zdarzało. – Co ci chodzi po głowie, poruczniku?

– Peabody dokopała się do cieniutkiego związku Barrowa i Mathiasa. Chcę zobaczyć, czy uda mi się pogłębić ten ślad. Czy duży kłopot sprawiłoby uzyskanie dostępu do podziemnych sieci, używając na początek normalnych połączeń MIT?

Zaświeciły mu się oczy.

– Uwielbiam takie wyzwania. – Obszedł dookoła swoje biurko, włączył komputer, po czym otworzył ukryty pod nim panel i uruchomił go ręcznie.

– Co to jest? – Zagryzła nerwowo wargi. – System blokujący? Przestałeś się przejmować Strażą Komputerową?

– To pewnie nielegalne, co? – rzekł wesoło. Sięgnął przez ramię i poklepał ją po dłoni. – Nie pytaj, poruczniku, jeżeli nie chcesz usłyszeć odpowiedzi. Jaki okres cię interesuje?

Naburmuszona wyciągnęła swój notatnik i odczytała daty, jakie wyznaczały obecność Mathiasa w MIT.

– Chodzi mi zwłaszcza o Mathiasa. Nie wiem, jakich pseudonimów mógł jeszcze używać. Feeney to ustala.

– Och, też to mogę zrobić. Może zamówisz nam coś do jedzenia? Nie ma potrzeby się głodzić.

– Kokilki St Jacquesa? – spytała kwaśno.

– Stek Krwisty. – Wysunął klawiaturę i zabrał się do pracy.

Eve jadła na stojąco, patrząc Roarke”owi przez ramię. Gdy miał już tego dosyć, po prostu wyciągnął do tyłu rękę i uszczypnął ją.

Cofnij się.

– Próbuję tylko coś zobaczyć. – Ale posłusznie dała krok do tyłu.

– Siedzisz przy tym już pół godziny.

Pomyślał, że przy użyciu sprzętu z centrali policji nawet Feeneyowi dojście do tego samego punktu zabrałoby dwa razy tyle czasu.

– Kochana Eye – powiedział, wzdychając, kiedy spojrzała na niego gniewnie. – To jest ułożone w warstwy. Warstwy na warstwach – dlatego nazywają to podziemiem. Zlokalizowałem dwa z kodowanych imion, jakich używał nasz młody, nieszczęsny as autotroniki. Będzie ich więcej. Ale rozplątanie tego zabiera trochę czasu.

Przełączył maszynę na tryb auto i zabrał się do jedzenia.

– To wszystko zabawy, prawda? – Eye zmieniła pozycję, by widzieć migające na ekranie cyfry i dziwaczne symbole. – Dorosłe dzieciaki się bawią. Tajne stowarzyszenia. Cholera, to przecież tylko nowoczesne kluby dla hobbystów.

– Mniej więcej. Większość z nas lubi się bawić, Eye. Gry, fantazje, anonimowość maski komputerowej – dzięki temu przez jakiś czas możemy udawać kogoś innego.

1 ... 57 58 59 60 61 62 63 64 65 ... 68 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название