-->

Skalpel

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Skalpel, Gerritsen Tess-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Skalpel
Название: Skalpel
Автор: Gerritsen Tess
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 157
Читать онлайн

Skalpel читать книгу онлайн

Skalpel - читать бесплатно онлайн , автор Gerritsen Tess

Seria tajemniczych morderstw parali?uje Boston. Okoliczno?ci zbrodni wskazuj? na seryjnego zab?jc? kobiet, "Chirurga" kt?ry odbywa kar? do?ywocia. M?oda policjantka, Jane, przypuszcza, ?e nie chodzi o zwyk?e na?ladownictwo. Tymczasem "Chirurg" ucieka z wi?zienia a Jane staje si? obiektem zainteresowania pary sadystycznych zab?jc?w…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 56 57 58 59 60 61 62 63 64 ... 72 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Kenny z całą pewnością nie zarabiał, za to lubił wydawać pieniądze. W porcie trzymał pięknego hinckleya, prócz tego jeździł bez przerwy tam i z powrotem do Bostonu czerwonym ferrari, dopóki nie stracił prawa jazdy za prowadzenie po pijanemu, a samochód nie został zabrany na policyjny parking.

Gorman chrząknął.

– Kupa pieniędzy, brak rozumu… myślę, że to najlepiej podsumowuje Kennetha Waitea III.

– Zmarnowany człowiek – zauważył Frost.

– Masz dzieci? – spytał Gorman.

Frost potrząsnął głową.

– Jeszcze nie.

– Człowiek ma kupę dzieciaków, które okazują się bezwartościowe, a na dodatek myślą tylko o jednym: żeby im zostawić pieniądze.

– Co wiesz o Marii Jean? – spytała Rizzoli.

Przypomniała sobie szczątki Krzywiczej Damy na stole w prosektorium. Krzywe piszczele i zniekształcony mostek… świadectwo niedożywienia w dzieciństwie.

– Nie była bogata, prawda?

Gorman potrząsnął głową.

– Pochodziła z górniczego miasteczka w Wirginii Zachodniej.

Przybyła tutaj któregoś lata jako sezonowa kelnerka i wtedy poznała Kennyego. Myślę, że ożenił się z nią, bo była jedyną kobietą, która potrafiła znosić jego szaleństwa. Ale to nie było szczęśliwe małżeństwo, zwłaszcza od czasu wypadku.

– Wypadku?

– Parę lat temu Kenny, prowadząc samochód jak zwykle po pijanemu, walnął w drzewo.

Wyszedł z wypadku bez zadraśnięcia, po prostu miał szczęście, za to Maria Jean wylądowała na trzy miesiące w szpitalu.

– To wtedy musiała złamać kość udową.

– Co?

– W jej kości udowej znaleźliśmy pręt chirurgiczny.

Prócz tego miała spojone na stałe dwa kręgi.

Gorman kiwnął głową.

– Słyszałem, że okulała. Szkoda, bo to była piękna kobieta.

Brzydkim nie przeszkadza, że kuleją, chciała powiedzieć Rizzoli, ale ugryzła się w język.

Podeszła do ściany z wbudowanymi półkami i przyjrzała się fotografii obojga w kostiumach kąpielowych. Byli na plaży, stali w turkusowej wodzie omywającej im kostki. Kobieta była eteryczna, o dziecinnych rysach, ciemnobrązowe włosy sięgały jej do ramion.

Teraz już martwe, Jane Rizzoli nie umiała powstrzymać się od refleksji.

Mężczyzna miał jasne włosy, widać było, że mięśnie zaczynają mu wiotczeć i robi się coraz szerszy w pasie. Pogardliwy uśmieszek wyższości na twarzy psuł wszelkie korzystne cechy jego aparycji.

– Więc nie byli z sobą szczęśliwi? – spytała.

– Tak mi powiedziała gospodyni.

Po wypadku Maria Jean bała się podróżować. Kenny nie mógł jej wyciągnąć dalej niż do Bostonu. On zaś jeździł zawsze w styczniu do Sant Barts, więc ją zostawiał.

– Samą?

Gorman skinął głową.

– Miły facet, prawda?

Miała gosposię, która prowadziła dom. Sprzątała, robiła zakupy, bo Maria Jean nie lubiła jeździć samochodem. Miejsce jest odludne, lecz gospodyni zauważyła, że Maria Jean czuje się szczęśliwsza, kiedy nie ma Kennyego.

Na moment przerwał.

– Muszę przyznać, że kiedy znaleźliśmy Kennyego, w pierwszej chwili pomyślałem, że…

– Że to zrobiła Maria Jean – dokończyła Rizzoli.

– Pierwsza myśl jest zawsze taka.

Sięgnął do kieszeni marynarki po chusteczkę i wytarł nią twarz.

– Gorąco tu.

– Jest dość ciepło.

– Zacząłem źle znosić upał.

Mam wyniszczony organizm. Taki jest skutek jedzenia małży w Meksyku.

Szli przez salon, wśród widmowych kształtów pookrywanych płótnem mebli, obok masywnego, kamiennego kominka. Przy palenisku leżała sterta porządnie porąbanych, drewnianych polan – strawa dla ognia na chłodne noce w Maine.

Gorman zaprowadził ich do miejsca, gdzie podłoga była goła, a na pomalowanej na biało ścianie nie było ozdób.

Rizzoli popatrzyła na świeżą warstwę farby i poczuła, że jeżą jej się włosy na karku.

Spojrzawszy w dół, spostrzegła, że dębowa podłoga w tym miejscu została przeszlifowana i polakierowana – była teraz jaśniejsza. Ale śladów krwi nie można się tak łatwo pozbyć.

Jej chemiczne składniki wniknęły zbyt głęboko w szczeliny i włókna drewna, żeby się je dało całkowicie usunąć. Zaciemnienie pokoju i spryskanie luminolem nie pomoże – podłoga będzie już zawsze płakała krwią.

– Kenny był oparty o ścianę w tym miejscu – powiedział Gorman, wskazując na świeżo pomalowaną ścianę.

– Nogi miał wyciągnięte do przodu, ręce za plecami.

Przeguby i kostki skrępowane taśmą, na szyi pojedyncze cięcie noża typu Rambo.

– Nie miał innych ran? – spytała Rizzoli.

– Tylko tę jedną na szyi. Sprawiała wrażenie egzekucji.

– Nie miał śladów po paralizatorze?

Nie odpowiedział od razu.

– Gospodyni znalazła go dwa dni później.

Był upał.

Po dwóch dniach skóra nie wygląda dobrze… nie mówiąc już o zapachu.

Mogliśmy przeoczyć ślady po paralizatorze.

– Czy próbowaliście zbadać podłogę przy użyciu innego źródła światła?

– Wszędzie było mnóstwo krwi.

Nie wiem, co więcej moglibyśmy zobaczyć pod ultrafioletem. Ale mamy to wszystko zarejestrowane na taśmie.

Rozejrzawszy się po salonie, zobaczył telewizor i magnetowid.

– Obejrzyjcie ją.

Myślę, że odpowie na większość waszych pytań.

Rizzoli podeszła do telewizora, włączyła go i wsunęła kasetę do szczeliny w magnetowidzie.

Na ekranie pojawiła się reklama sieci sprzedaży wysyłkowej, zachęcająca do kupna cyrkonowego naszyjnika z wisiorkiem za jedyne dziewięćdziesiąt dziewięć dolarów i dziewięćdziesiąt pięć centów. Fasety kamieni polśniewały na łabędziej szyi modelki.

– Te rzeczy zawsze mnie wkurzają – powiedziała Jane Rizzoli, nie mogąc dać sobie rady z dwoma różnymi pilotami.

– Nigdy się nie nauczyłam operować moimi własnymi.

Spojrzała bezradnie na Frosta.

– Hej, mnie o to nie pytaj.

Gorman westchnął i przejął od niej pilota.

Obwieszona cyrkonami modelka zniknęła, ustępując miejsca widokowi podjazdu przed domem Waiteów.

Szum wiatru w mikrofonie zakłócał głos operatora kamery, kiedy wymieniał swoje nazwisko, czas, datę i usytuowanie.

Była piąta po południu, drugiego czerwca, silny wiatr kołysał drzewami. Detektyw Pardee skierował kamerę na dom i zaczął wstępować po schodach – obraz w telewizorze podnosił się i opadał.

Rizzoli zobaczyła kwitnące pelargonie w doniczkach, te same, które teraz wisiały smętnie, wyschnięte, bo zabrakło pielęgnującej je ręki.

Rozległ się czyjś głos i na parę sekund ekran zgasł.

– Frontowe drzwi nie były zamknięte – wyjaśnił Gorman.

– Gospodyni powiedziała, że to nic nadzwyczajnego.

Tutejsi ludzie na ogół nie zamykają drzwi na klucz. Była pewna, że ktoś jest w domu, bo Maria Jean nigdy się z niego nie ruszała. Zapukała, ale nikt nie odpowiadał.

Na ekranie pojawił się nowy obraz: widok salonu od progu.

To, co musiała zobaczyć gospodyni, otworzywszy drzwi. Owionął ją fetor, a potem poczuła grozę.

– Zrobiła najwyżej jeden krok do wnętrza – ciągnął Gorman.

– Zobaczyła Kennyego, który siedział w kałuży krwi pod przeciwległą ścianą.

Nie myślała o niczym, chciała jak najprędzej uciec. Wskoczyła do samochodu i tak przycisnęła gaz, że powstały koleiny w żwirze.

Kamera pokazała panoramę salonu, a potem zbliżenie głównej postaci: Kenneth Waite III, ubrany tylko w bokserki, siedział oparty o ścianę. Głowa opadła mu na pierś. Widoczne były ślady szybko postępującego rozkładu: brzuch miał wzdęty od gazów, a twarz spuchniętą tak bardzo, że nie przypominała ludzkiej.

Uwagę Rizzoli przyciągnął jednak osobliwy przedmiot spoczywający na jego udach.

– Nie wiemy, co o tym myśleć – powiedział Gorman.

– Moim zdaniem ten artefakt miał coś wyrażać. Może ośmieszyć ofiarę.

Spójrzcie na niego, związany jak baran, więc po co mu filiżanka.

Tak postąpiłaby żona, chcąc pokazać mężowi, jak bardzo nim pogardza.

Westchnął.

– Wtedy właśnie się zastanawiałem, czy nie zrobiła tego Maria Jean.

Kamera porzuciła trupa i powędrowała korytarzem, pokazując drogę, którą morderca przemykał się do sypialni, gdzie spali Kenneth i Maria.

Obraz kołysał się, przypominając widok przez iluminator statku na falującym morzu, i w tym samym stopniu działał na żołądek.

Kamera zatrzymywała się na krótko na każdym progu, żeby pokazać wnętrza kolejnych pomieszczeń. Pierwsza była łazienka, potem sypialnia dla gości.

Rizzoli poczuła, że w miarę posuwania się kamery korytarzem, jej serce bije coraz szybciej.

Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, ruszyła w stronę telewizora, jak gdyby to ona, a nie Pardee, wchodziła coraz dalej w głąb domu.

Na ekranie pojawił się obraz głównej sypialni: okna z zasłonami z zielonego adamaszku, komoda i szafa garderobiana, obie pomalowane na biało, łóżko z baldachimem. Nakrycie łóżka było odciągnięte.

– Zostali zaskoczeni podczas snu – wyjaśniał Gorman.

– Żołądek Kennyego był pusty.

Nie jadł przynajmniej od ośmiu godzin.

Rizzoli podeszła jeszcze bliżej do telewizora, wpatrując się z uwagą w ekran. W tym momencie Pardee skierował kamerę z powrotem w stronę korytarza.

– Puść to jeszcze raz – powiedziała do Gormana.

– Czemu?

– Cofnij do pierwszego ujęcia sypialni.

Gorman podał jej pilota.

– Ty to zrób.

Wcisnęła klawisz przewijania i taśma ze świstem pobiegła wstecz. Po raz drugi Pardee posuwał się korytarzem w stronę głównej sypialni. Po raz drugi obraz przesunął się w prawo, kamera pokazała najpierw łóżko, a potem powoli, kolejno komodę, szafę garderobianą, drzwi do toalety.

Frost stał obok Rizzoli, wypatrując tego samego szczegółu.

Przycisnęła klawisz pauzy.

– Tutaj jej nie ma.

– Czego nie ma? – spytał Gorman.

– Złożonej koszuli nocnej.

Odwróciła się do niego.

– Nie znalazłeś jej?

– Nie wiedziałem, że mam jej szukać.

– To jeden z elementów podpisu Hegemona.

Składa koszule nocne ofiar i zostawia je w sypialni w widocznym miejscu, jako symbol swojej władzy nad kobietą.

– Jeśli to był on, to tutaj tego nie zrobił.

– Wszystko inne pasuje do niego.

1 ... 56 57 58 59 60 61 62 63 64 ... 72 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название