-->

Kwiat Nieimiertelnoici

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Kwiat Nieimiertelnoici, Robb J. D.-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Kwiat Nieimiertelnoici
Название: Kwiat Nieimiertelnoici
Автор: Robb J. D.
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 207
Читать онлайн

Kwiat Nieimiertelnoici читать книгу онлайн

Kwiat Nieimiertelnoici - читать бесплатно онлайн , автор Robb J. D.

Porucznik Eve Dallas z wydzia?u zab?jstw nowojorskiej policji ma przed sob? trudne zadanie. Pi?kna, s?awna modelka Pandora zosta?a w brutalny spos?b zamordowana, a g??wn? podejrzan? o zbrodni? jest Mavis Freestone, najserdeczniejsza przyjaci??ka Eve. Dallas, przekonana o jej niewinno?ci, postanawia wykry? prawdziwego sprawc?. Jednak coraz to nowe dowody ?wiadcz? przeciwko Mavis i wszyscy radz? Eve, aby zako?czy?a ?ledztwo. Wierna przyja?? obu kobiet zostaje wystawiona na ci??k? pr?b?.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 56 57 58 59 60 61 62 63 64 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Chyba że skorzystał z tylnego wyjścia.

– Nie. – Peabody pokusiła się o lekki uśmiech.

– Po przyjeździe zadzwoniłam do niego. Odebrał osobiście. Powiedziałam, że to pomyłka.

– Widział cię.

Peabody potrząsnęła głową.

– Tacy ludzie jak on nie zapamiętują istot niższych. Nie rozpoznał mnie, a od dwudziestej trzeciej trzydzieści osiem, kiedy tu przyjechałam, nikt nie opuszczał budynku. – Machnęła ręką w stronę jednego z okien.

– Światio w jego mieszkaniu jest włączone.

– No to zaczekamy. Casto, jeśli chcesz się do czegoś przydać, idź obserwować drzwi frontowe. Uśmiechnął się do niej.

– Chcesz się mnie pozbyć?

Spojrzała na niego roziskrzonymi oczami.

– Właśnie. Jeśli chcesz, mogę to załatwić bardziej oficjalnie. Jako prowadząca śledztwo w sprawie zabójstw Moppett, Johannsena, Pandory i Ro jestem odpowiedzialna za organizację współpracy z innymi wydziałami. Dlatego też…

– Twarda z ciebie sztuka, Eve. – Westchnął, wzruszył ramionami i puścił oko do Peabody. – Czekaj na mnie z kolacją, DeeDee.

– Proszę o wybaczenie, pani porucznik – powiedziała śmiertelnie poważnym tonem asystentka, kiedy Casto rozpłynął się w mroku. – Słyszał naszą rozmowę. Ponieważ nie było jak się go pozbyć, uznałam, że najrozsądniej będzie skorzystać z jego pomocy.

– Nic złego się nie stało. – Zabrzęczał komunikator i Eve odeszła na bok. – Dallas. – Przez chwilę słuchała z zaciśniętymi ustami, po czym skinęła głową.

– Dzięki. – Odruchowo chciała schować komunikator do kieszeni, ale przypomniała sobie, że ma na sobie elegancką suknię, więc wrzuciła aparat do torebki.

– Jerry Fitzgerald wyszła na wolność. Sama wpłaciła kaucję. Nic dziwnego, że prokurator wyraził zgodę; w końcu to była tylko drobna przepychanka.

– Jeśli wyniki badań z laboratorium potwierdzą nasze podejrzenia…

– Jeśli. Nie pozostaje nam nic innego, tylko czekać. – Zerknęła na Roarke'a. – Zapowiada się długa noc. Nie musisz tu siedzieć. Peabody i Casto odwiozą mnie do domu.

– Lubię długie noce. Mogę cię prosić na słówko? – Mocno ujął Eve za ramię i odszedł z nią kilka kroków dalej. – Nie mówiłaś, że masz adoratora w wydziale nielegalnych substancji.

Przeczesała palcami włosy.

– A mam?

– Adoratora, który chciałby cię oblizać od stóp do głów.

– Ciekawie to ująłeś. Słuchaj, póki co, Casto kręci z Peabody.

– Co nie przeszkadza mu ślinić się na twój widok.

Prychnęła śmiechem, po czym, zauważywszy posępne spojrzenie Roarke'a, spoważniała i chrząknęła znacząco.

– On jest nieszkodliwy.

– Nie sądzę.

– Roarke, no coś ty! Testosteron uderza ci do głowy. – Jego oczy wciąż błyszczały groźnie. – Czyżbyś był… tego… zazdrosny?

– Tak. – Przyznając to, czuł się upokorzony, ale nie zamierzał kręcić.

– Poważnie? – Zrobiło jej się jeszcze przyjemniej. -To miłe.

Roarke uznał, że nie ma sensu wzdychać. Pochwycenie Eve za ramiona i solidne potrząśnięcie nią też niewiele by pomogło. Wcisnął więc ręce do kieszeni i przechylił głowę na bok.

– Cieszę się, że tak to przyjmujesz, Eve, ale pamiętaj, że za kilka dni bierzemy ślub. Poczuła znajomy ucisk w żołądku.

– Uhm.

– Jeśli ten facet dalej będzie tak na ciebie patrzył, to zrobię mu krzywdę.

– Leżeć, piesku. – Poklepała go po policzku i parsknęła śmiechem.

Roarke gwałtownie chwycił ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

– Jesteś moja. – Jej oczy zapłonęły żywym ogniem. Widząc to, natychmiast zmiękł. – Oczywiście ty możesz to samo powiedzieć o mnie. Jeśli jeszcze tego nie zauważyłaś, muszę cię uczciwie uprzedzić, że nie mam w zwyczaju dzielić się moją własnością. – Pocałował jej wykrzywione ze złości usta. – Ja naprawdę cię kocham, Eve. Jak głupi.

– I tak też się zachowujesz. – Starając się uspokoić nerwy, wzięła głęboki oddech. – Choć nie należą ci się żadne wyjaśnienia, powiem, że nie obchodzi mnie ani Casto, ani nikt inny. A poza tym tak się składa, że zainteresowała się nim Peabody. Dlatego daj sobie na wstrzymanie.

– W porządku. Mam przynieść ci kawę z samochodu?

Spojrzała na niego badawczo.

– To kiepska łapówka?

– Chciałbym ci przypomnieć, że kawa, którą pijam, nie jest kiepska.

– Dla Peabody przynieś słabą. Czekaj. – Eve złapała go za rękę i wciągnęła głębiej w krzaki. – Moment – mruknęła, kiedy obok ich kryjówki przejechał rozpędzony samochód.

Zatrzymał się z piskiem opon, po czym szybko skierował na górę, na najwyższy poziom parkingu. Zanim udało mu się zająć jedno z wolnych miejsc, sąsiednie wozy zostały nieźle poobijane. Po chwili na chodniku pojawiła się kobieta w srebrzystej sukni, migoczącej w świetle latarni.

– Oto i nasza dobra znajoma – szepnęła Eve. – Nie traci czasu.

– Trafiłaś w dziesiątkę – zauważyła Peabody.

– Na to wygląda. Dlaczego poniżona, sponiewierana kobieta pędzi prosto do faceta, z którym dopiero co zerwała, którego oskarżyła o zdradę i który przy świadkach dał jej w twarz?

– Sadomasochizm? – podsunął Roarke.

– Nie sądzę – odparła Eve, mierząc go spojrzeniem. – Owszem, ci dwoje lubią S i M, ale w ich wypadku ten skrót oznacza seks i mamonę. No i popatrzcie, nasza bohaterka wie o tylnym wejściu.

Obejrzawszy się przez ramię, Jerry pomaszerowała prosto do drzwi dla personelu, wpisała kod i zniknęła w środku.

– Widać, że robi to nie pierwszy raz. – Roarke położył dłoń na ramieniu Eve. – Czy to wystarczy do podważenia ich alibi?

– W każdym razie to dobry początek. – Wyciągnęła z torebki specjalne okulary do obserwacji.

Założyła je, po czym ustawiła moc, wpatrując się w okna apartamentu Justina Younga. – Nie widzę go – mruknęła. – W salonie nie ma nikogo. – Poruszyła głową. – Sypialnia jest pusta, ale na łóżku stoi otwarty neseser. Pozamykane drzwi. Z tego miejsca nie widać kuchni ani przedpokoju, do cholery. – Oparła dłonie na biodrach i wytężyła wzrok. – Na stoliku przy łóżku stoi szklanka z jakimś płynem. Widzę migoczące światło, pewnie z włączonego telewizora. Oto i nasza dobra znajoma.

Eve patrzyła, jak Jerry wpada do sypialni z wykrzywionymi ustami i wściekłością wypisaną na twarzy. Pochyliła się, zdjęła buty i ze złością odrzuciła je na bok. Jej wargi bez przerwy się poruszały.

– Nerwy, nerwy – mruknęła Eve. – Woła go, rozbija się w sypialni. Ach, a oto z lewej strony na scenę wchodzi nasz młody bohater. Trzeba przyznać, że jest nieźle zbudowany.

Peabody, która również włożyła okulary, mruknęła potakująco.

Justin był nagi. Jego skórę pokrywały krople wody, a złociste włosy były przygładzone i zaczesane do tyłu. Na Jerry nie zrobił jednak wrażenia swoim wyglądem. Zaczęła krzyczeć na niego, odepchnęła go, a on podniósł ręce i potrząsnął głową. Kłótnia stała się bardziej zażarta, bardziej dramatyczna; dużo teatralnych gestów, gwałtowne ruchy. Nagle nastrój zmienił się całkowicie: Justin zerwał z Jerry srebrzystą suknię i razem padli na łóżko.

– Och, Peabody, jakie to słodkie. Będą się godzić.

Roarke klepnął Eve w ramię.

– Nie masz czasem zapasowej pary tych okularów?

– Ty zboczeńcu. – Doszła jednak do wniosku, że zasłużył sobie na chwilę rozrywki, więc podała mu okulary. – Tylko pamiętaj, że będziesz mógł zostać wezwany na świadka.

– Jak to? Przecież mnie tu nie ma. -Włożył okulary i ustawił ostrość. Po chwili potrząsnął głową. – Nie są zbyt pomysłowi, co? Pani porucznik, proszę mi powiedzieć, czy policjanci spędzają wiele czasu na obserwacji ludzi zażywających tak zwanych rozkoszy cielesnych?

– Widziałam już chyba wszystko, co może robić ze sobą dwoje ludzi.

Słysząc posępną nutę w głosie Eve, oddał jej okulary.

– To paskudna robota. Chyba jednak dobrze, że podejrzani o zabójstwo nie mają prawa do prywatności.

Wzruszyła ramionami i ustawiła ostrość okularów. Najważniejsze, żeby odzyskać humor. Wiedziała, że wielu policjantów rajcowało zaglądanie w okna sypialni Bogu ducha winnych ludzi; niezwykłe właściwości okularów sprawiały, że nagminnie używano ich niezgodnie z regulaminem. Ona sama uważała je za ogromnie przydatne narzędzie pracy, mimo że w sądzie często kwestionowano informacje zebrane przy jego użyciu.

1 ... 56 57 58 59 60 61 62 63 64 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название