Skalpel
Skalpel читать книгу онлайн
Seria tajemniczych morderstw parali?uje Boston. Okoliczno?ci zbrodni wskazuj? na seryjnego zab?jc? kobiet, "Chirurga" kt?ry odbywa kar? do?ywocia. M?oda policjantka, Jane, przypuszcza, ?e nie chodzi o zwyk?e na?ladownictwo. Tymczasem "Chirurg" ucieka z wi?zienia a Jane staje si? obiektem zainteresowania pary sadystycznych zab?jc?w…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Albo inny sprawca chce rozszerzyć swoje.
– Hegemon?
– Może patrzymy na to z odwrotnej strony.
Kto wie, czy to nie nasz sprawca szuka mentora i wybrał sobie Warrena Hoyta na nauczyciela.
Przeszedł ją dreszcz.
Słowo nauczyciel implikowało mistrzostwo. Autorytet.
Czy w trakcie pobytu w więzieniu nastąpiło w Hoycie przeobrażenie i teraz zaczął odgrywać taką rolę? Czyżby skazanie rozwinęło w nim nowe obsesje, skrystalizowało jego upodobania?
Były wystarczająco potworne przed jego aresztowaniem; strach pomyśleć, jak dalece i w którą stronę mogły się pogłębić.
Dean oparł się wygodnie na krześle i utkwił niebieskie oczy w butelce tequili. Popijał bardzo niewiele, teraz zaś postawił kieliszek na stoliku do kawy. Imponował jej jako mężczyzna, który nie pozwala sobie na odstępstwa od samodyscypliny i potrafi zapanować nad własnymi impulsami. Pierwszy raz zauważyła u niego zmęczenie, miał obwisłe barki i zaczerwienione oczy.
Podrapał się po zaroście.
– W jaki sposób te dwa potwory się zeszły? – zastanawiał się.
– Jak trafiły na siebie w tak wielkim mieście jak Boston?
– A zwłaszcza tak szybko? – dodała.
– Ghentowie zostali napadnięci dwa dni po ucieczce Warrena.
Dean podniósł głowę i spojrzał na nią.
– Znali się wcześniej.
– Albo wiedzieli o sobie. Hegemon z pewnością musiał słyszeć o Warrenie Hoycie.
Ostatniej jesieni nie można było, czytając prasę, nie trafić na opisy popełnionych przez niego okropieństw.
Z kolei Hoyt, jeśli nawet się wcześniej nie znali, wiedział o sprawcy choćby z doniesień mediów.
Po zamordowaniu Veagerów musiał wyciągnąć wniosek, że istnieje inny potwór, bardzo do niego podobny. Musiał się zastanawiać, kim jest ów drugi, z którym łączy go braterstwo krwi. Dowiedział się o nim w konsekwencji morderstwa, o którym informowano w wiadomościach telewizyjnych i „Boston Globe”.
Mnie również zobaczył w telewizji. Widział mnie na miejscu zbrodni w domu Veagerów. Teraz próbuje odnowić naszą znajomość.
Wzdrygnęła się, czując dotknięcie Deana.
Patrzył na nią z marsową miną, pochyliwszy się ku niej jeszcze bardziej. Do tej pory żaden mężczyzna nie wpatrywał się w nią z takim napięciem. Żaden, z wyjątkiem Hoyta.
– To nie Hegemon prowadzi ze mną grę, ale Hoyt – powiedziała.
– Fiasko z zasadzką zostało zaplanowane, żeby mnie załamać.
To jego jedyny sposób na to, żeby kobieta go zainteresowała… Musi ją najpierw poniżyć, zniszczyć jej życie. Dlatego morduje ofiary gwałtów, kobiety, które już wcześniej zostały psychicznie złamane. Nim zaatakuje, chce, żebyśmy były słabe i przestraszone.
– Jesteś ostatnią kobietą, którą mógłbym posądzać o słabość.
Zarumieniła się na ten komplement, mając poczucie, że nań nie zasługuje.
– Starałam się wyjaśnić jego taktykę – stwierdziła.
– Sposób, w jaki podchodzi do zwierzyny. Unieszkodliwia ją, zanim wkroczy do akcji. Tak postępował z Catherine Cordell.
Nim przystąpił do ostatecznego natarcia, prowadził z nią wojnę psychologiczną, żeby ją sterroryzować. Sygnalizował różnymi metodami, że potrafi wbrew jej woli wkraczać w życie Catherine, niczym duch przenikający przez ściany. Nie wiedziała, kiedy da jej następny znak ani z którego kierunku spodziewać się ataku, wiedziała tylko, że na pewno nastąpi. To jest jego metoda wykańczania kobiety.
Dawanie jej do zrozumienia, że któregoś dnia, kiedy będzie się najmniej spodziewała, przyjdzie po nią. Pomimo grozy tchnącej z jej słów mówiła spokojnym, nawet nienaturalnie spokojnym głosem.
Dean przez cały czas uważnie ją obserwował, jakby próbował się dopatrzyć jakiegokolwiek objawu nieopanowania, iskierki słabości. Na próżno.
Jej twarz nie zdradzała żadnych emocji.
– Teraz ma wspólnika – orzekła.
– Kogoś, od kogo może się uczyć i kogo może sam czegoś nauczyć. Obaj są myśliwymi.
– Sądzisz, że będą się trzymali razem?
– Warrenowi to odpowiada. Potrzebny mu partner.
Mają już za sobą wspólne morderstwo, a związek przypieczętowany krwią jest bardzo mocny.
– Dopiła swój kieliszek.
Zastanawiała się, czy alkohol zdoła wyeliminować z jej mózgu nocne koszmary, bojąc się jednocześnie, że jej psychika może nie ulec zbawiennemu dla niej wpływowi znieczulenia.
– Nie zażądałaś ochrony?
Pytanie ją zaskoczyło.
– Jakiej ochrony?
– Choćby wozu policyjnego do pilnowania twojego mieszkania.
– Jestem gliną.
Przechylił głowę, jakby czekał na bardziej wyczerpującą odpowiedź.
– Czy zadałbyś mi to samo pytanie, gdybym była mężczyzną?
– Ale nie jesteś mężczyzną.
– Więc automatycznie muszę mieć ochronę?
– Czemu poczułaś się dotknięta?
– Dlaczego bycie kobietą ma mnie czynić niezdolną do obrony własnego domu?
Westchnął.
– Czy zawsze chcesz prześcignąć mężczyzn, pani detektyw?
– Pracowałam ciężko, żeby być traktowana na równi ze wszystkimi – oświadczyła.
– Nie będę prosiła o specjalne względy tylko dlatego, że jestem kobietą.
– Znalazłaś się w tej sytuacji wyłącznie z tego powodu, że jesteś kobietą.
Chirurg ma obsesję seksualną właśnie na punkcie kobiet, a Hegemon gwałci nie mężów, lecz ich żony. Nie powiesz mi, że to, iż jesteś kobietą, nie sprawia mu różnicy. Wzdrygnęła się na wspomnienie gwałtu.
Do tej chwili dyskutowała o napadach seksualnych wyłącznie w odniesieniu do innych kobiet. Świadomość, że sama jest potencjalnym celem ataku, sprawiła, że zaczęła traktować temat rozmowy bardzo osobiście i czuła się skrępowana omawianiem go z mężczyzną.
Jeszcze bardziej krępował ją sam Dean, sposób, w jaki na nią patrzył, jak gdyby utrzymywała tajemnicę, którą chciał z niej wydrzeć.
– Tu nie chodzi o to, czy jesteś gliną i czy potrafisz sama się obronić – mówił dalej.
– Chodzi o to, że jesteś kobietą, o której zapewne Hoyt marzył przez te wszystkie miesiące.
– Jemu zależy na Catherine, nie na mnie.
– Catherine Cordell pozostaje poza jego zasięgiem.
Nie jest w stanie się do niej dobrać. Ale ty jesteś na miejscu, w zasięgu ręki. Kobieta, którą już prawie pokonał i zdołał przyszpilić do piwnicznej podłogi. Trzymał ostrze na twoim gardle, czuł zapach twojej krwi.
– Przestań, Dean.
– W pewnym sensie ma do ciebie prawo. Jesteś jego własnością.
Poruszasz się na jego obszarze, zajmując się zbrodniami, które on popełnia. Każdy trup to wiadomość adresowana do ciebie, znak dla twoich oczu. Zapowiedź tego, co zaplanował z myślą o tobie.
– Powiedziałam: przestań!
– A tobie się zdaje, że nie potrzebujesz ochrony?
Jeśli sądzisz, że pistolet i odwaga wystarczą, żeby przeżyć, to znaczy, że nie słuchasz swojej własnej intuicji.
Wiesz, jaki będzie jego następny krok. Wiesz, o czym marzy, co go nakręca. Wszystko to wiąże się z tobą i z tym, co dla ciebie zaplanował.
– Zamknij się, do cholery!
– Wybuch zaskoczył ich oboje.
Patrzyła na niego, speszona utratą panowania nad sobą i łzami, które wzięły się nie wiadomo skąd. Do diabła, nie powinna była płakać.
Nigdy jeszcze nie pozwoliła żadnemu mężczyźnie oglądać swojego załamania, a nie chciała, żeby tym pierwszym był Dean.
Odetchnąwszy głęboko, powiedziała spokojnie: – Chcę, żebyś zaraz wyszedł.
– Proszę tylko, żebyś posłuchała głosu rozsądku i przyjęła taką ochronę, jaką sama zaproponowałabyś każdej innej kobiecie.
Wstała i podeszła do drzwi.
– Dobrej nocy, agencie Dean.
Przez chwilę nie reagował, a ona zastanawiała się, co ma zrobić, żeby go wyrzucić z domu. Podniósł się w końcu, lecz gdy doszedł do drzwi, zatrzymał się i spojrzał na nią z góry.
– Nie jesteś niezwyciężona, Jane – oświadczył.
– I nikt tego od ciebie nie oczekuje.
Jeszcze długo po jego wyjściu stała z zamkniętymi oczami, przycisnąwszy plecy do zaryglowanych drzwi, czekając, aż z niej opadnie podniecenie, które wywołał.
Wiedziała, że nie jest niezwyciężona.
Dowiedziała się tego przed rokiem, kiedy patrzyła w twarz Chirurga, spodziewając się cięcia skalpela. Nie chciała o tym pamiętać; miała żal do Deana, że przypomniał jej to wszystko w tak brutalny sposób.
Wróciła na kanapę i wzięła telefon ze stolika.
W Londynie był dopiero świt, ale nie mogła dłużej czekać. Po drugim dzwonku usłyszała chrypliwy głos Moorea, rześki mimo wczesnej pory.
– To ja – powiedziała Rizzoli.
– Przepraszam, że cię obudziłam.
– Przejdę do drugiego pokoju.
Czekała.
Słyszała skrzypienie sprężyn łóżka, gdy wstawał, a potem odgłos zamykanych drzwi.
– Co się stało? – zapytał.
– Chirurg znów poluje.
– Są jakieś ofiary?
– Uczestniczyłam parę godzin temu w sekcji.
To jego robota.
– Nie traci czasu.
– Jest coś gorszego, Moore.
– Jak to możliwe?
– Ma nowego partnera.
Nastała długa cisza.
– Kto to? – spytał cicho.
– Podejrzewamy, że to ten sam morderca, który zabił małżeństwo w Newton. Jakimś sposobem zszedł się z Hoytem. Teraz polują razem.
– Tak prędko?
Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie się zeszli?
– Wiedzieli o sobie. Musieli być z sobą w kontakcie.
– Gdzie się spotkali? Kiedy?
– Musimy się tego dowiedzieć. To może być istotne do ustalenia tożsamości Hegemona.
– Nagle pomyślała o sali operacyjnej, z której uciekł Hoyt.
Kajdanki.
To nie strażnik je otworzył, tylko ktoś inny. Człowiek, który wszedł do sali operacyjnej, prawdopodobnie w fartuchu chirurgicznym albo płaszczu laboratoryjnym.
– Powinienem tam być – powiedział Moore.
– Pracować wraz z tobą…
– Nie, nie powinieneś.
Powinieneś być tam, gdzie jesteś, razem z Catherine. Nie sądzę, żeby Hoyt ją znalazł. Z pewnością będzie próbował. Wiesz, że nigdy nie rezygnuje. Teraz jest ich dwóch, a my nie mamy pojęcia, jak wygląda jego wspólnik. Nie poznasz go, gdyby zjawił się w Londynie. Musisz być przygotowany. Jakby się można było zabezpieczyć przed atakiem Chirurga, pomyślała, odkładając słuchawkę.