-->

Jeden falszywy ruch

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Jeden falszywy ruch, Coben Harlan-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Jeden falszywy ruch
Название: Jeden falszywy ruch
Автор: Coben Harlan
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 253
Читать онлайн

Jeden falszywy ruch читать книгу онлайн

Jeden falszywy ruch - читать бесплатно онлайн , автор Coben Harlan

Myron Bolitar podejmuje si? ochrony czarnosk?rej gwiazdy ?e?skiej koszyk?wki, Brendy, n?kanej telefonicznymi pogr??kami. Jest inteligentna, pi?kna, ma poczucie humoru, lecz brak jej agenta. Czy k?opoty Brendy maj? zwi?zek z tajemniczym znikni?ciem jej matki przed dwudziestoma laty oraz z niewyja?nion? ?mierci? ?ony aktualnego kandydata na gubernatora, milionera Arthura Bradforda? Co sta?o si? z ojcem Brendy, kt?ry jakby rozp?yn?? si? w powietrzu, po wybraniu z konta wszystkich pieni?dzy? Wspierany przez niezawodnego przyjaciela, Wina, Myron musi stawi? czo?a miejscowej mafii, oraz dotrze? do sedna mrocznej tajemnicy, za kt?r? jedni s? gotowi umrze?, a inni zabi?…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 32 33 34 35 36 37 38 39 40 ... 59 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Bradford wysłał ich oczywiście, żeby go zastraszyć. Musiał mu więc pokazać, że pomysł nie wypalił.

– No dobrze – zdecydował Bradford. – Przepłynę jeszcze sześć długości. Pozwolisz?

– Ależ proszę – odparł Myron z przyzwalającym gestem. – Czyż może być większa przyjemność niż patrzenie, jak ktoś pływa? Wiesz, mam pomysł. Na spot reklamowy. I slogan: Głosuj na Arta, ma domowy basen.

Bradford prawie się uśmiechnął.

– Dobre – pochwalił i płynnym ruchem wydostał się z basenu.

Jego długie, szczupłe ciało było gładkie i lśniące. Chwycił ręcznik i wskazał dwa szezlongi. Myron usiadł. Arthur Bradford też.

– Miałem pracowity dzień – powiedział. – Odbyłem cztery spotkania z wyborcami. Po południu czekają mnie dalsze trzy.

Podczas wstępnej rozmowy grzecznościowej Myron kiwał głową, zachęcając go do mówienia. Wreszcie Bradford się w tym połapał i klepnął się po udach.

– Obaj jesteśmy bardzo zajęci – powiedział. – Mogę przejść do rzeczy?

– Jasne.

– Chciałem – Bradford lekko się pochylił – porozmawiać o twojej pierwszej wizycie.

Myron starał się zachować obojętną minę.

– Była mocno dziwna. Zgodzisz się?

Myron odmruknął. Zabrzmiało to jak „mhm”, ale wypowiedziane neutralnym tonem.

– Mówiąc wprost, chciałbym wiedzieć, o co wam chodziło?

– O uzyskanie odpowiedzi na kilka pytań.

– To wiem. Moje pytanie brzmi: dlaczego?

– Co dlaczego?

– Dlaczego pytaliście o kobietę, która nie pracuje u mnie od dwudziestu lat?

– Co za różnica? Przecież ledwie ją pamiętasz.

Arthur Bradford uśmiechnął się. Jego uśmiech mówił, że obaj wiedzą, co jest grane, i nie muszą się czarować.

– Chcę ci pomóc. Ale wpierw muszę poznać twoje intencje. – Rozłożył ręce. – W końcu walczę w poważnych wyborach.

– Myślisz, że pracuję dla Davisona?

– Przyjechałeś tu z Windsorem pod fałszywym pretekstem. Zacząłeś zadawać dziwne pytania na temat mojej przeszłości, przekupiłeś policjantkę, żeby wykradła akta dotyczące śmierci mojej żony. Jesteś związany z człowiekiem, który niedawno próbował mnie szantażować. A do tego widziano, jak rozmawiasz ze znanymi wspólnikami Davisona z kręgów przestępczych. – Bradford posłał Myronowi uprzejmy uśmiech polityka, który mimo woli patrzy na wszystkich nieco z góry. – Co byś sobie na moim miejscu pomyślał?

– Chwileczkę. Po pierwsze, nie zapłaciłem za kradzież akt.

– Zaprzeczasz, że spotkałeś się z policjantką Francine Neagly w barze Ritz?

– Nie. – Myron nie widział sensu we wdawaniu się w długie wyjaśnienia. – Na razie zostawmy ten temat. Kto próbował cię szantażować?

Na basen wszedł służący.

– Czy podać mrożoną herbatę, proszę pana? – spytał.

– Lemoniadę, Mattius – odparł Bradford po namyśle. – Z rozkoszą napiję się lemoniady.

– Tak jest, proszę pana. A pan, panie Bolitar?

Myron wątpił, czy Bradford ma w domu yoo-hoo.

– Dla mnie to samo, Mattius. Ale przyrządź ją tak, bym się napił z najwyższą rozkoszą.

Kamerdyner Mattius skinął głową, powiedział: „Tak jest, proszę pana”, i wymknął się za drzwi.

Arthur Bradford zarzucił ręcznik na ramiona i położył się. Szezlongi były długie, więc stopy nie wisiały mu w powietrzu.

Zamknął oczy.

– Obaj wiemy, że pamiętam Anitę Slaughter. Oczywiście, że nie zapomina się osoby, która znajduje zwłoki twojej żony.

– To jedyny powód?

Bradford odemknął oko.

– Słucham?

– Widziałem jej zdjęcia – odparł Myron. – Trudno zapomnieć taką piękność.

Bradford otworzył oczy. Chwilę milczał.

– Na świecie jest wiele atrakcyjnych kobiet.

– Mhm.

– Myślisz, że miałem z nią romans?

– Tego nie powiedziałem. Powiedziałem tylko, że była urodziwa. A mężczyźni pamiętają urodziwe kobiety.

– To prawda – przyznał Bradford. – Ale Davison z radością wykorzystałby taką plotkę. Rozumiesz mój niepokój? To jest polityka, a polityka to słowa. Mylnie sądzisz, że moje obawy w tej mierze dowodzą, że coś ukrywam. To nie tak. Wynikają one z troski o wizerunek publiczny. Choć nie zrobiłem nic złego, mój przeciwnik będzie próbował wmówić wyborcom, że nie mam czystego sumienia. Nadążasz?

– Jak polityk za lewą kasą.

Arthur Bradford miał rację. Kandydował na gubernatora. Nawet gdyby nie miał nic na sumieniu, przeszedłby do defensywy.

– Kto próbował cię szantażować? – powtórzył Myron.

Bradford odczekał chwilę, kalkulując, oceniając, co zyska, a co straci wyjawiając prawdę. Komputer w jego głowie zbadał scenariusze. Zyski przeważyły.

– Horace Slaughter – odparł.

– Czym? – spytał Myron.

Bradford nie odpowiedział wprost.

– Dzwonił do mojego sztabu wyborczego.

– I połączono go z tobą?

– Oświadczył, że ma obciążającą informację na temat Anity Slaughter. Pomyślałem, że to wariat, ale zaniepokoiło mnie, że zna jej nazwisko.

„Pewnie, że zaniepokoiło” – pomyślał Myron.

– Co powiedział?

– Chciał wiedzieć, co zrobiłem z jego żoną. Oskarżył mnie, że pomogłem jej uciec.

– Pomogłeś? W jaki sposób?

Bradford machnął rękami.

– Pomagałem jej, wspierałem ją, wywiozłem. Nie wiem. Gadał trzy po trzy.

– Ale co?

Bradford usiadł. Zwiesił nogi z szezlonga. Przez kilka chwil patrzył na Myrona jak na hamburger i nie był pewien, czy podpiekł się na tyle, że czas przewrócić go na drugą stronę.

– Chcę wiedzieć, dlaczego się tym interesujesz – powiedział.

Coś za coś. Na tym polegała ta gra.

– Z powodu córki.

– Słucham?

– Z powodu córki Anity Slaughter.

Bradford bardzo wolno skinął głową.

– Tej koszykarki?

– Tak.

– Reprezentujesz ją?

– Tak. Poza tym przyjaźniłem się z jej ojcem. Słyszałeś, że go zamordowano?

– Wiem z gazety.

„Z gazety”! Ten człowiek nie używał prostego „tak” i „nie”.

– Co cię łączy z rodziną Ache’ów? – spytał Bradford.

Myron nareszcie skojarzył.

– To ich nazywasz „wspólnikami Davisona z kręgów przestępczych”?

– Tak.

– Ache’owie są zainteresowani jego zwycięstwem w wyborach?

– Oczywiście. Właśnie dlatego chcę wiedzieć, co cię z nimi łączy.

– Nic. Tworzą konkurencyjną ligę żeńskiej koszykówki. Chcą podpisać z Brendą kontrakt.

Ciekawe. Ache’owie spotkali się z Horace’em Slaughterem. Według FJaya, podpisał z nimi umowę na grę córki w ich lidze. A potem raptem zaczął prześladować Bradforda z powodu swojej zaginionej żony. Czy Horace współpracował z Ache’ami? Było nad czym myśleć.

Mattius przyniósł lemoniadę. Ze świeżo wyciśniętych cytryn. Zimną. Pyszną, więcej: rozkoszną. Ach, ci bogacze! Kiedy wyszedł, jego pan zapadł w głębokie zamyślenie, które tak często odgrywał przy poprzednim spotkaniu. Myron czekał.

– Polityk to dziwny stwór – zaczął Bradford. – Wszystkie stworzenia walczą o przetrwanie. Tak każe instynkt. Ale polityk podchodzi do tej walki najchłodniej. To silniejsze od niego. Zamordowano człowieka, a ja widzę w tym tylko potencjalne źródło kłopotów politycznych. Taka jest prawda. Zrobię wszystko, by mojego nazwiska nie powiązano z tą sprawą.

– Nie uda ci się. Czy chcemy tego, czy nie.

– Dlaczego?

– Bo policja połączy cię z nią tak samo, jak zrobiłem to ja.

– Nie rozumiem.

– Złożyłem ci wizytę, bo Horace Slaughter do ciebie zadzwonił. Policja przejrzy te same billingi. I trafią na ciebie.

Arthur Bradford uśmiechnął się.

– Nie martw się o policję.

Myron przypomniał sobie Wicknera, Pomeranza i potęgę rodziny Bradfordów. Uznał, że Arthur wie, co mówi. Po namyśle spróbował to wykorzystać.

– A więc chcesz, żebym siedział cicho? – spytał.

Bradford zawahał się. Nadszedł czas na szachy – przyjrzenie się planszy i przewidzenie następnego ruchu przeciwnika.

– Chcę, żebyś zachował się uczciwie – odparł.

– To znaczy?

– To znaczy, że brak ci dowodów, że zrobiłem coś niezgodnego z prawem.

Myron przekrzywił głowę i skinął nią. Mogło to oznaczać zarówno „tak”, jak „nie”.

1 ... 32 33 34 35 36 37 38 39 40 ... 59 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название