Jeden falszywy ruch
Jeden falszywy ruch читать книгу онлайн
Myron Bolitar podejmuje si? ochrony czarnosk?rej gwiazdy ?e?skiej koszyk?wki, Brendy, n?kanej telefonicznymi pogr??kami. Jest inteligentna, pi?kna, ma poczucie humoru, lecz brak jej agenta. Czy k?opoty Brendy maj? zwi?zek z tajemniczym znikni?ciem jej matki przed dwudziestoma laty oraz z niewyja?nion? ?mierci? ?ony aktualnego kandydata na gubernatora, milionera Arthura Bradforda? Co sta?o si? z ojcem Brendy, kt?ry jakby rozp?yn?? si? w powietrzu, po wybraniu z konta wszystkich pieni?dzy? Wspierany przez niezawodnego przyjaciela, Wina, Myron musi stawi? czo?a miejscowej mafii, oraz dotrze? do sedna mrocznej tajemnicy, za kt?r? jedni s? gotowi umrze?, a inni zabi?…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Powiedziałam mu, że nie życzę sobie pilnowania.
– Wiem. Mam to robić potajemnie. Cicho, sza.
– Dlaczego pan mi o tym mówi?
– Mnie się nie trzymają tajemnice.
Skinęła głową.
– No i?
– Jeśli mam być pani menedżerem, to nie warto zaczynać naszej współpracy od kłamstwa.
Usiadła wygodnie, krzyżując nogi dłuższe niż kolejka w wydziale komunikacji w porze lunchu.
– Co jeszcze zalecił panu Norm?
– Żebym użył swego czaru.
Zamrugała.
– Bez obawy. Uroczyście przysiągłem używać go wyłącznie w dobrych sprawach.
– Moje szczęście. – Brenda uniosła w górę długi palec i kilkakroć stuknęła nim w podbródek. – A więc Norm uważa, że potrzebuję niańki.
Myron wyrzucił ręce w górę.
– A kto mówi o niańce? – spytał, parodiując Zuckermana. Choć wyszło mu to lepiej niż naśladowanie człowieka słonia, to z pewnością nikt nie ostrzegłby w te pędy parodysty Richa Little’a, że wyrosła mu konkurencja.
Brenda uśmiechnęła się.
– Dobrze. – Skinęła głową. – Zgadzam się.
– Jestem mile zaskoczony.
– Niepotrzebnie. Zamiast pana Norm mógłby wynająć kogoś, kto nie byłby ze mną taki szczery. A tak będę przynajmniej wiedzieć, co się dzieje.
– Logiczne.
– Ale mam pewne warunki.
– Tak myślałem.
– Chcę mieć pełną swobodę w tym, co robię. Nie pozwolę naruszać mojej prywatności.
– Oczywiście.
– Jeżeli każę panu zejść mi z oczu, to spyta się pan, na jak długo.
– Dobrze.
– Żadnego szpiegowania mnie bez mojej wiedzy.
– Tak jest.
– I wtrącania się w moje sprawy.
– Zgoda.
– Ani słowa, jeżeli nie wrócę na noc do domu.
– Ani mru-mru.
– Ani słowa, jeśli wezmę udział w orgii z pigmejami.
– A nie mógłbym chociaż popatrzeć?
Uśmiechnęła się.
– Nie chcę wyjść w pana oczach na zołzę, ale dość mam w życiu ojcowania. Dziękuję bardzo. Chcę, aby to było jasne: nie będziemy przebywać ze sobą dwadzieścia cztery godziny na dobę. To nie film z Kevinem Costnerem i Whitney Houston.
– Niektórzy mówią, że jestem do niego podobny.
Myron posłał jej cyniczny, łobuzerski uśmiech á la Kevin w roli Bulla Durhama.
Przejrzała jego gierkę, bo odparła:
– Może z wysokiego czoła.
– Au!
W połowie boiska koziobrody Sandy Duncan znowu wezwał Teda. Świta fotografa poszła w jego ślady i imię Teda rozbiegło się po sali jak rój skocznych piłeczek.
– Rozumiemy się? – spytała Brenda.
– Doskonale. – Myron poprawił się na krześle. – Naświetli mi pani sytuację?
Na salę, z prawej, wkroczył wreszcie Ted. To musiał być on, bo kto? Dwudziestoparoletni, modelowo przystojny, w majtkach firmy Zoom, miał brzuch pofałdowany jak trójwymiarowa mapa terenu wyrzeźbiona w marmurze, a oczy zmrużone jak więzienny klawisz. Podążał tanecznym krokiem na plan, przeczesywał dłońmi kruczoczarne włosy supermana, poszerzając tym ruchem klatkę piersiową, zwężając talię i demonstrując ogolone przedramiona.
– Idzie paw – mruknęła Brenda.
– Krzywdzi go pani. Może jest stypendystą Fulbrighta.
– Już z nim pracowałam. Gdyby Bóg obdarzył go drugim rozumem, to ten rozum umarłby z samotności. – Spojrzała na Myrona. – Czegoś nie rozumiem – powiedziała.
– Czego?
– Dlaczego pan? Agent sportowy. Dlaczego to właśnie pana Norm poprosił, żeby mnie pan chronił?
– Kiedyś pracowałem… – Myron urwał i zrobił nieokreślony gest – dla rządu.
– Pierwsze słyszę.
– To kolejna tajemnica. Cicho, sza!
– Pana nie trzymają się tajemnice.
– Może mi pani zaufać.
– Jako biały koszykarz umiał pan skakać, więc pewnie jest pan dobrym menedżerem – odparła po krótkim namyśle.
Zaśmiał się. Zapadło niezręczne milczenie.
– Opowie mi pani o tych groźbach? – spytał, po raz drugi próbując z niej coś wydobyć.
– Niewiele mam do powiedzenia.
– Więc Norm wszystko zmyślił?
Nie odpowiedziała. Jeden z asystentów naoliwił bezwłosy tors Teda, który wciąż mierzył zebranych zmrużonymi oczami twardziela. Naoglądał się filmów z Clintem Eastwoodem. Stał z zaciśniętymi pięściami i cały czas grał mięśniami piersiowymi. Myron postanowił uprzedzić falę powszechnej nienawiści i znienawidzić go od razu.
Brenda milczała.
– Gdzie pani mieszka? – spytał, podejmując kolejną próbę.
– W akademiku Uniwersytetu Restona.
– Studiuje pani?
– Medycynę. Czwarty rok. Żeby grać zawodowo w koszykówkę, wzięłam urlop dziekański.
– Wybrała już pani specjalizację?
– Tak. Pediatrię.
Myron skinął głową.
– Tata z pewnością jest z pani bardzo dumny – rzekł, chcąc wyciągnąć z niej coś więcej.
Twarz Brendy na chwilę się zmieniła.
– Pewnie tak. – Zrobiła ruch, żeby wstać. – Muszę się przebrać do zdjęć.
– Nie powie mi pani, co się dzieje?
Pozostała na krześle.
– Tata zniknął.
– Dawno?
– Tydzień temu.
– I to wtedy zaczęły się groźby?
Nie odpowiedziała.
– Chce pan pomóc? – spytała. – To niech pan go znajdzie.
– Czy to on pani grozi?
– Mniejsza o groźby. Tata lubi mieć kontrolę. Zastraszanie to jedna z metod.
– Nie rozumiem.
– Nie musi pan. Tata jest pańskim przyjacielem, prawda?
– Pani ojciec? Nie widziałem go od ponad dziesięciu lat.
– Z czyjej winy?
Zaskoczyło go to pytanie, ale i gorycz w jej głosie.
– Dlaczego pani pyta?
– Wciąż obchodzi pana jego los?
Myron nie musiał myśleć nad odpowiedzią.
– Przecież wie pani, że tak – odparł.
Skinęła głową i zerwała się z krzesła.
– Ma kłopoty. Niech pan go znajdzie – powiedziała.
2
Brenda pojawiła się w spodenkach z lycry i staniku sportowym. Mocno zbudowana, o silnych nogach, ramionach, mięśniach, odróżniała się od patrzących z urazą na jej sylwetkę zawodowych modelek (nie wzrostem, gdyż większość z nich miała po metr osiemdziesiąt) niczym wybuchająca supernowa od gwiazdek gazowych.
Najwyraźniej krępowały ją sugestywne pozy, które kazano jej przybierać. Ted przeciwnie. Falował całym ciałem i łypał na nią zmrużonymi oczami, w założeniu wyrażającymi stłumiony erotyzm. Dwa razy Brenda nie wytrzymała i zaśmiała mu się prosto w twarz. Myron, niechętny modelowi, czuł do niej rosnącą sympatię.
Wyjął telefon komórkowy i zadzwonił do Wina. Win był głównym konsultantem finansowym w Lock-Horne Securities, bardzo starej szacownej firmie, która już na statku Mayflower sprzedawała akcje pierwszym osadnikom. Jego biuro mieściło się w centrum Manhattanu, w budynku Lock-Horne’a, na rogu Park Avenue i Czterdziestej Siódmej Ulicy. Myron wynajmował od niego lokal. Agent sportowy na Park Avenue? To się nazywa klasa.
Po trzech sygnałach usłyszał drażniąco wyniosły głos z taśmy: „Niczego nie nagrywaj, odwieś słuchawkę i się powieś”. Pip! Pokręcił głową, uśmiechnął się i jak zwykle nagrał wiadomość.
Rozłączył się i zadzwonił do agencji.
– RepSport MB – odezwała się Esperanza.
M oznaczało Myron, B Bolitar, a RepSport, że agencja reprezentuje sportowców. Sam wymyślił tę nazwę, bez pomocy speców od marketingu. Mimo oczywistych sukcesów i pochwał pozostał skromny.
– Są jakieś wieści? – spytał.
– Tysiące.
– A z ważnych?
– Greenspan pyta, ile zarobiłeś na nagłych zwyżkach stóp procentowych. Poza tym nic. Czego chciał Norm? – spytała czujnie.
Esperanza Diaz – „hiszpańska siksa”, jak nazwał ją Norm – pracowała w agencji RepSport MB od zarania. Przedtem, jako Mała Pocahontas, zajmowała się zawodowo damskim wrestlingiem. Krótko mówiąc, przebrana w bikini, takie jak Raquel Welch w filmie Milion lat przed naszą erą, obłapiała inne kobiety na oczach rozentuzjazmowanej tłuszczy. Swój awans na reprezentantkę sportowców uważała poniekąd za krok wstecz w karierze.
– Chodzi o Brendę Slaughter – odparł.
– Tę koszykarkę?
– Tak.
– Widziałam kilka jej meczów. W telewizji wygląda na gorącą sztukę.