Srebrny Blysk Smierci
Srebrny Blysk Smierci читать книгу онлайн
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Bierz, co chcesz – z trudem bełkocze Talbot. – Zabierz wszystko, co chcesz.
– Och, to bardzo miło z twojej strony. Taki miałem zamiar. Proszę bardzo, rusz się. – Chwyta Talbota za biodra i podnosi wielkimi rękami.
Gwałt jest powolny i brutalny. Eye zmusiła się, żeby znowu obejrzeć ten fragment, choć napawał ją odrazą, choć jej żołądek się buntował, a w gardle zamarł błagalny krzyk.
Patrzyła, widziała ten moment, kiedy się zatracił. Odrzucił w tył głowę, a na jego szyi błysnęła linka. Okrzyk zwycięstwa zagłuszył muzykę i jęk Talbota.
Jego ciałem wstrząsa orgazm. Twarz się rozpromienia, a w oczach pojawia się błysk rozkoszy. Trzęsie się, sapie, w końcu jedną ręką opiera się między łopatkami Talbota, a drugą sóbie pomaga. Po chwili dochodzi do siebie.
Oczy mu błyszczą, kiedy zdejmuje linkę i zakłada na szyję
Talbota. Wzrok ma bystry, kiedy krzyżuje końce i pociąga. Ciałem
Talbota wstrząsa dreszcz, palce zaciskają się na szyi, próbując rozluźnić drut, pięty wbijają się w podłogę.
Przynajmniej ta część nie trwa zbyt długo. Morderca tym razem jest szybki.
Gdy kończy, jego oczy są równie martwe jak oczy ofiary.
Spokojnie odwraca Talbota, ogląda nieruchome ciało, a następnie delikatnie zdejmuje kolczyk. Zamyka trofeum w dłoni i stopą obraca ciało twarzą do podłogi.
Nagi, błyszczący od potu, odwraca się, zbiera swoje ubrania teczkę i wychodzi. Prawdopodobnie kieruje się do łazienki na pierwszym piętrze, gdzie nie ma kamer. W gabinecie pojawia się dokładnie osiem minut później. Czysty, ubrany, z teczką w dłoni. Nie oglądając za siebie, opuszcza dom.
– Koniec projekcji poleciła Eye. Wstając, usłyszała westchnienie Peabody, w którym uczucie ulgi pomieszało się ze współczuciem. – Kilkakrotnie sprawdzał czas – zaczęła analizę. – Musiał mieć wszystko dokładnie rozplanowane. Poruszał się pewnie, co znaczy, że znal dom. Albo był tam już wcześniej, być może się włamał, albo zdobył plan. Podejrzewam, że wiedział o spotkaniu Talbota z dziewczyną. Na zapisie widać czas, wiemy, że wszedł do budynku punkt trzynasta. Wyszedł dokładnie po pięćdziesięciu minutach. Dziesięć minut przed umówionym lanczem. Gdyby nie dziewczyna, nie wiadomo, kiedy zainteresowano się jego zniknięciem. Yost zostawił drzwi otwarte, żeby szybciej znaleziono zwłoki. Nie ma powodu, żeby ukrywał morderstwo przed światem. Człowiek, który go wynajął, chce, żeby wszyscy jak najszybciej się o tym dowiedzieli.
Podeszła do tablicy, na której wisiały głównie zdjęcia Darlene French, a teraz także Jonaha Talbota.
– Z tego, co wiemy ub podejrzewamy, Yost popełnił około czterdziestu morderstw, ale po raz pierwszy, w przypadku Talbota, mamy zarejestrowany cały akt. To coś nowego, wyłom w zachowaniu. Yost prawdopodobnie me widział, że domowe kamery wszystko filmują. Powinien był to sprawdzić.
– Robi się niechlujny – wtrącił McNab. – Prędzej czy później wszyscy wpadają w rutynę i przestają dbać o szczegóły.
– Może to i niechlujstwo, a na pewno nowa informacja do profilu. Arogancja. Nie chciało mu się sprawdzać. Nie uwzględnił tego na liście czynności, jakie musi wykonać. Nie przejmuje się nami. Traktuje nas jak natrętne pchły, których można się pozbyć jednym pstryknięciem zanim zdążą ugryźć. Kupil cztery linki.
Mamy cztery potencjalne ofiary. To jakaś większa robota dla jednego klienta. Według naszej ewidencji, jak dotąd największa w karierze Yosta. Stawia nam wyzwanie, balansuje na granicy zdemaskowania. Facet czuje się bezkarny. Może nawet niezniszczalny.
– Podejrzewam, że za to zlecenie dostanie co najmniej dziesięć do dwunastu milionów dolarów. – Feeney podrapał się po brodzie. – Działa bardzo szybko, w tym tempie wypełni warunki kontraktu w ciągu tygodnia. Dostanie za to całkiem pokaźną sumę.
– . Nigdy dotąd nie wykonywał tylu zleceń w tak krótkim czasie – zauważyła Eye.
– Może po tym kontrakcie chce przejść na emeryturę albo przynajmniej zrobić sobie dłuższe wakacje. Zmieni sobie twarz i zaszyje się w jakimś luksusowym miejscu.
– Wakacje – dumała głośno Eve, wpatrując się w zdjęcie Yosta wiszące na tablicy. – Nigdy nie uderzał cztery razy w tej samej okolicy, kolejne zlecenia nie miały ze sobą nic wspólnego, zawsze wybierał daty i miejsca. – Przez chwilę zbierała myśli. – Pracuje od dwudziestu pięciu lat albo dłużej. Uważa to za swoją pracę. Dwadzieścia pięć, trzydzieści lat i emerytura. Zgadza się. Ale może też myśleć o wakacjach. Większość zawodowców po wykonaniu większych zleceń decyduje się na wakacje. Na pewno wszystko już zaplanował. On zawsze planuje.
– A dokąd pojechałby Roarke?
Eye gwałtownie odwróciła głowę i marszcząc czoło, spojrzała na Peabody.
– O co ci chodzi?
– Jak wynika z profilu psychologicznego, Yost postrzega siebie jako dobrze prosperującego biznesmena. Ma wyszukany gust. Lubi drogie przedmioty, stać go na wszystko, co najlepsze. Jedyna znana mi osoba, która pasuje do tego opisu, to Roarke. Jeśli miałby zrobić sobie przerwę po jakiejś ważniejszej sprawie, dokąd by pojechał?
– Dobrze pomyślane. – Eye pokiwała z uznaniem głową, zastanawiając się nad wyborem, jakiego dokonałby jej mąż. – Jest właścicielem połowy tego cholernego świata. To zależy. Gdyby szukał samotności, wyjechałby sam w towarzystwie kilku androidów do prowadzenia domu. Miasto odpada, szukałby relaksu, nie stymulacji. Profil wskazuje, że Yost jest większym samotnikiem od Roarke”a. Zarezerwował, a może nawet kupił sobie jakiś luksusowy dom z dobrze zaopatrzoną piwniczką i wszystkimi wygodami. Na podstawie danych, jakie zgromadziliśmy, niczego nie znajdziemy. To szukanie igły w stogu siana. – Jej zaciśnięte usta powoli wykrzywiły się w uśmiechu. – Myślę, że to idealne zadanie dla federalnych. Niech się pomęczą nad tym tropem, a my zajmiemy się muzyką. Rozpoznał ten utwór Mozarta, który leciał w tle. Znał dokładny tytuł, nawet sobie nucił. Peabody, zaczniesz sprawdzać najdroższe karnety operowe, balet, symfonie i tego typu przeintelektualizowane formy rozrywki. Bilety dla jednej osoby. Na pewno chodzi sam. McNab, ty skoncentrujesz się na zakupach. Za gotówkę. Płyty z muzyką klasyczną. Yost to kolekcjoner.
Eye, mówiąc, przemierzała salę rytmicznym krokiem. Jej myśli zaczęły się wreszcie układać w logiczny ciąg.
– Potrzebne nam wyniki z laboratońum. Zaraz poszukam Dickheada. Ciekawe, czy ekipa znalazła coś w łazience, w rurach odpływowych. Wziął prysznic, ale mydło dla gości pozostało nietknięte. Nasz skrupulatny socjopata nosi w teczce własne mydło i szampon. Założę się, że to nie są byle kosmetyki, przypuszczalnie mamy jeszcze jeden trop. Feeney, wróć do przeszukiwania danych na temat linki. Porozmawiaj z kuzynami, a ja popędzę Dickheada.
– Tak jest. – Kiedy Feeney wstawał, odezwał się sygnał jego komunikatora. – Chwileczkę. – Odszedł na bok, by swobodnie porozmawiać.
– Pani porucznik? – zaczął niepewnie McNab. – Zastanawiałem się nad…, nie wiem, jak to delikatnie powiedzieć. Podczas gwałtu Yost zawija drut wokół swojej szyi, żeby sobie ulżyć. Założę się, że choć facet słucha Mozarta i zna się na winach, na pewno ma coś wspólnego z pornografią, może nawet z licencjonowanymi kobietami do towarzystwa. Może któraś zwróciła uwagę na taką dewiację seksualną? Skoro jest samotnikiem, to zapewne robi to w domu, może nawet kręci filmy wideo, robi hologramy. Do tego potrzebne jest odpowiednie oprogramowanie. Coś takiego można kupić w legalnych sklepach. Ale ja mam wrażenie, że jego interesuje cięższy materiał, twarda pornografia, a to już jest towar czarnorynkowy.
– Widzę, że się orientujesz w temacie – skomentowała Peabody.
– Kiedyś zajmowałem się dewiacjanii, no wiesz… – Lekko się zmieszał pod jej spojrzeniem, ale szybko wrócił do Eye. – Mógłbym pójść tym śladem. Sama pani powiedziała, że to kolekcjoner. Na czarnym rynku mają pornosy, które uchodzą za filmy artystyczne. Od tego zacznę.
– McNab, czasami mnie zaskakujesz. Bierz się za to.