Srebrny Blysk Smierci
Srebrny Blysk Smierci читать книгу онлайн
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Nie pomyślał o tym. Nikt nie włącza kamer zabezpieczających, kiedy pracuje w domu. Kto chciałby nagrywać, jak puszcza bąki i drapie się po tyłku? Feeney, to znaczy, że Yost to przeoczył.
– Tak, możliwe. Mamy całe zajście na dyskietce. Całe morder:stwo jest sfilmowane.
– Gdzie odtwarzacz? Chciałabym… -Urwała, przypomniawszy sobie o Roarke”u. Jęknęła. a Feeney nie potrafił powiedzieć, czy to żal, czy frustracja. A może jedno i drugie. – Obejrzę w centrali. Ustaw wszystko w sali konferencyjnej, dobrze? Zaraz do was dołączę, muszę jeszcze coś załatwić.
– Pewnie. Czeka na zewnątrz. – Feeney wstał, zgniótł torebkę orzeszkami i schował do kieszeni. – Nie chcę wsadzać nosa w nie swoje sprawy.
– Wiem. I za to cię lubię.
– Cóż, sama wiesz, że nie będzie mu teraz łatwo. Musi tak być. Możesz mu powiedzieć, żeby się nie przejmował, choć pewnie nic to nie da. Za jakiś czas odnajdzie w sobie gniew. Na początku będzie wściekły, ale się uspokoi. To taki typ. W końcu to jeszcze nic takiego. Być może będziemy mogli go wykorzystać. Oczywiście jak się uspokoi.
– Filozof z ciebie, Feeney.
– Tylko mówię. Pewnie zastanawiasz się, jak utrzymać go z dala od tej sprawy. – Spojrzał jej w oczy i pokiwał głową. Dokładnie o tym myślała. – Uważasz, że to dla niego bezpieczniejsze. Tak podpowiada ci serce, nie rozum. Rusz głową, Dallas, a na pewno zrozumiesz, że czasami cel staje się najlepszą bronią.
Możesz stać prźed tym celem, ale tego nie zauważać.
– Czyżbyś w tak zawiły sposób sugerował, żebym go oficjalnie wprowadziła do śledztwa?
– To twoja sprawa. Może chcę powiedzieć, że powinnaś pomyśleć o korzystaniu z każdego dostępnego źródła? To wszystko. – Feeney wzruszył ramionami, jak gdyby uznał, że i tak za dużo już powiedział, i wyszedł.
Eye zaczęła od wybrania odpowiednich mundurowych, z którymi mogłaby odwiedzić sąsiadów. Kątem oka obserwowała Roarke”a. Stał oparty o tylny zderzak nowego sedana. Patrzy na mnie. pomyślała. Czeka. A jednak robił wrażenie zdenerwowanego.
– Zaczekajcie na ninie – rzuciła do Peabody i przeszła na drugą stronę ulicy.
– Myślałam, że weźmiesz limuzynę z kierowcą.
– Miałem tak zrobić, ale kiedy dowiedziałem się o Jonahu, nie mogłem czekać.
– Kto ci powiedział?
– Mam swoje źródła. To przesłuchanie, pani porucznik? – Nie doczekawszy się odpowiedzi, zaklął miękko pod nosem. – Wybacz.
– Wiesz co, bądź tak miły i jedź do domu. Daj sobie wycisk na siłowni.
– Czy to twój sposób?
– Tak, zwykle działa.
– Muszę wracać do biura. Mam ważne spotkanie. Będziesz rozmawiać z rodziną?
– Tak.
Podniósł wzrok i przez chwilę patrzył na ładny dom z ciemnoczerwonej cegły. Myślał o tym wszystkim, co tam zaszlo.
– Chciałbym się zobaczyć z jego krewnymi.
– Oczywiście, zaraz po tym, jak zostaną oficjalnie poinformowani.
Spojrzał na nią. Feeney mial rację; było mu ciężko, ale powoli odnajdywał w sobie gniew. Widziała to w jego oczach.
– Eye, powiedz mi, co wiesz o tej sprawie. Nie odsyłaj mnie do moich źródeł.
– Jadę do centrali. Najpierw o wszystkim poinformuję rodzinę ofiary i złożę raport wstępny. Potem, razem z moimi ludźmi, przeanalizujemy dowody. Laboratorium pracuje na pełnych obrotach, lada moment będą wyniki. Doktor Mira przygotowuje profil psychologiczny. Badamy ślady, ale w tej chwili nie jestem gotowa, by o tym mówić, zwłaszcza tu, na miejscu zbrodni. Jednocześnie walczę o to, by federalni nie przejęli mojej sprawy. Poza tym bez wątpienia będę musiała złożyć oświadczenie dla mediów.
– Jakie ślady?
Zaraz to ze mnie wyciągnie.
– Roarke, powiedziałam ci, że na razie nie mogę o tym mówić. Proszę cię, nie naciskaj. Potrzebuję trochę czasu, żeby to przemyśleć.Nie potrafię łączyć pracy ze sprawami osobistymi tak naturalnie jak ty.
Myślała, że będzie zła, urażona, w najlepszym wypadku się zniecierpliwi. Tymczasem odczuwała jedynie troskę. On, człowiek, który prawie nigdy nie tracił zimnej krwi, był na granicy wytrzymałości nerwowej. Na jej oczach pogrążał się w rozpaczy.
Zrobiła coś, czego nie robiła nigdy dotąd, a przynajmniej nie w czasie służby i nie w miejscu publicznym, obserwowana przez policjantów. Objęła go, przyciągnęła do siebie i przytuliła się do jego policzka.
– Wybacz – szepnęła, żałując, że nie potrafi go pocieszyć. -tak strasznie mi przykro.
Gniew ściskający mu gardło, palący jego trzewia, rozrywający mu serce nieco złagodniał. Roarke zamknął oczy i przez chwilę trwał w ramionach żony.
Do tej pory nie miał nikogo, kto by go zrozumiał, pocieszył. Teraz zatopił się w jej obecności, zmył z siebie piekący żal, nabrał sił.
– Nie potrafię sobie z tym poradzić – powiedział cicho. -W mroku nie znajduję żadnych odpowiedzi.
– Znajdziesz. – Odsunęła się i pogłaskała go po włosach. – Przestań o tym myśleć, odłóż to na chwilę na bok, a znajdziesz odpowiedź.
– Potrzebuję cię dziś, Eve.
– Będę z tobą.
Wziął jej dłań, przycisnął do ust i pocałował.
– Dziękuję.
Zaczekała, aż mąż wsiądzie do samochodu i odjedzie. Miała posłać za nim tajniaka, chociaż do centrum. Ostatecznie zrezygnowała, bo wiedziała, że Roarke nie znosi ogonów. I tak by go zauważył i zgubił.
Pozwoliła mu odjechać.
Kiedy się odwróciła, zauważyła, że wszyscy policjanci nagle zainteresowali się przeciwną stroną ulicy. Nie tracąc czasu na zażenowanie, machnęła na Peabody.
Bierzmy się do roboty.
Roarke dotarł do biurowca w centrum miasta. Wsiadł do prywatnej windy i ruszył prosto do swojego gabinetu. Czuł narastający gniew. Wiedział, że będzie mógł dać mu Ujście dopiero, kiedy będzie zupełnie sam. Potrafił go poskromić. Zdobycie tej umiejętności sporo go kosztowało, ale to dzięki niej przetrwał najtrudniejsze lata i wybudował swoje imperium. To ona go ukształtowała. To dzięki tej umiejętności był tym, kim był.
Ale kim był, zastanawiał się, zatrzymując windę. Potrzebował czasu, by znaleźć odpowiedź na to pytanie. Człowiekiem, który może kupić wszystko, na co tylko przyjdzie mu ochota, tylko po to, by zaspokoić dawne pragnienia. Może mieć to, o czym kiedyś marzył. Wygody, styl, przyzwoitość, urodę.
Może wydać każde polecenie i już nigdy, przenigdy nie poczuje się bezsilny. Władza. Miał nieograniczoną władzę, która pozwalała mu się zabawić, stawić czoło każdemu wyzwaniu, spełnić każdą zachciankę.
Rządził imperium, a przynajmniej tak uważali niektórzy. Pracowały dla niego zastępy ludzi, od niego zależało ich życie. Życie.
Dwie osoby właśnie je straciły.
Nic na to nie poradzi. Nie zmieni tego, co się stało. Jedyne, co może zrobić, to dorwać tego, kto jest za to odpowiedzialny, tego, kto zapłacił. Wyrówna rachunki.
Wściekłość zaślepia, pomyślał. Nie pozwoli, by tak się stało, jego umysł będzie pracował na pełnych obrotach.
Nacisnął guzik, winda ruszyła. Kiedy wysiadał, wzrok miał ponury. ale chłodny. Recepcjonistka natychmiast wybiegła zza biurka i ruszyła w jego kierunku, jednak Mick, który czekał na sofie, był szybszy.
– No, no, chłopie, niezłe masz biuro.
– Mnie też się podoba. Proszę na razie nie łączyć rozmów, dobrze? – zwrócił się do recepcjonistki. – Chyba że zadzwoni żona. Chodź, Mick.
– Bardzo chętnie. Liczę na wycieczkę z przewodnikiem. Sądząc po rozmiarach recepcji, potrwa to kilka tygodni.
– Na razie musi ci wystarczyć mój gabinet. Za chwilę mam ważne spotkanie.
– Pracuś z ciebie. – Idąc za Roarkiem przeszkionym korytarzem, Mick zerkał to na panoramę Manhattanu, to na obwieszone dziełami sztuki ściany. – Jezu, człowieku, czy to autentyki?
Roarke zatrzymał się przed podwójnymi czarnymi drzwiami wiodącymi do jego prywatnego królestwa i lekko się uśmiechnął.
– Chyba nie handlujesz już dziełami sztuki?
Mick szeroko się uśmiechnął.
– Handluję wszystkim, co wpadnie mi w ręce, ale na twoje nie mam ochoty. Chryste, a pamiętasz, jak zrobiliśmy Muzeum Narodowe w Dublinie?