-->

Czarny Wiatr

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Czarny Wiatr, Cussler Clive-- . Жанр: Триллеры. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Czarny Wiatr
Название: Czarny Wiatr
Автор: Cussler Clive
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 252
Читать онлайн

Czarny Wiatr читать книгу онлайн

Czarny Wiatr - читать бесплатно онлайн , автор Cussler Clive

Ostatnie dni II wojny ?wiatowej. Do wybrze?y Stan?w Zjednoczonych dop?ywa japo?ski okr?t podwodny. Ale nie wype?nia powierzonego mu tajnego zadania. Zatopiony przez ameryka?ski niszczyciel znika na dnie oceanu wraz ze swym ?adunkiem…

Rok 2007. Kto? wie o misji sprzed sze??dziesi?ciu lat. I zamierza wykorzysta? to, co przewozi? japo?ski okr?t, by przeprowadzi? podst?pny plan. Na jego drodze stoi jednak troje ludzi: pi?kna biolog, m?ody in?ynier i ich ojciec, szef NUMA – Dirk Pitt.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 6 7 8 9 10 11 12 13 14 ... 87 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

5

Zodiac przybił do zachodniego brzegu Yunaski. Dwaj laboranci w skafandrach ochronnych wybrali spośród martwych lwów morskich na plaży młodego samca, owinęli go folią, włożyli do worka do transportu zwłok i umieścili w pontonie. „Deep Endeavor" stał w pobliżu i oświetlał morze reflektorami, żeby wskazać załodze łodzi drogę powrotną. Worek z martwym lwem ulokowano w chłodni, tuż obok skrzynki mrożonego sorbetu.

Po zakończeniu operacji kapitan Burch skierował statek ku oddalonej o ponad dwieście mil wyspie Unalaska z portem o tej samej nazwie. Przez całą noc płynęli z maksymalną prędkością i zawinęli do portu przed dziesiątą rano. Na brzegu już czekała karetka pogotowia, która miała zabrać Sarę, Irva i Sandy na małe lotnisko, skąd mieli odlecieć wyczarterowanym samolotem do Anchorage. Dirk zawiózł Sarę do ambulansu w fotelu na kółkach. Kiedy znalazła się w środku, pocałował ją w policzek.

– Mamy randkę w Seattle, zgadza się? Jestem ci winien kolację z krabami – powiedział z uśmiechem.

– Za nic nie przepuściłabym takiej okazji – odrzekła nieśmiało. – Polecę tam z Sandy, jak tylko pozwolą nam opuścić szpital.

Po odjeździe karetki Dirk i Burch spotkali się z terenowym inspektorem bezpieczeństwa publicznego. Złożyli mu pełny raport o incydencie i szczegółowo opisali tajemniczy trawler. Inspektor obiecał zdobyć od władz stanowych rejestr statków rybackich, a także zasięgnąć informacji w lokalnej flocie rybackiej, nie miał jednak wielkiej nadziei, że czegoś się dowie. Japońscy i rosyjscy rybacy, którzy wpływali nielegalnie na amerykańskie wody terytorialne w poszukiwaniu bogatych łowisk, na ogół znikali bez śladu, kiedy władze próbowały ich ścigać.

Burch nie tracił czasu na dłuższy postój w Unalasce. Skierował statek na południe i popłynął do Seattle. Miał mnóstwo pytań w związku z wydarzeniami poprzedniego dnia, ale niewiele odpowiedzi.

Dwusilnikowy samolot, który zabrał Sarah, Irva i Sandy, wylądował w Anchorage późnym wieczorem. Na lotnisku powitali ich dwaj młodzi lekarze z regionalnej placówki Centrum Zwalczania Chorób i zabrali do miejskiego szpitala na badania. Do tego czasu cała trójka odzyskała już siły i nie miała żadnych zewnętrznych objawów zatrucia. Badania nie wykazały u nich niebezpiecznego stężenia toksyn ani żadnych śladów innej choroby, następnego ranka zostali więc wypisani ze szpitala z czystymi kartotekami medycznymi, jakby nic im się nie przydarzyło.

Sześć dni później „Deep Endeavor" wpłynął do cieśniny Puget i skręcił na wschód do zatoki Shilshole na północ od Seattle. W Ballard Locks woda w śluzie uniosła go do śródlądowego kanału żeglugowego, którym dotarł do jeziora Union. Burch wprowadził statek do prywatnego basenu portowego przy małym nowoczesnym biurowcu, gdzie mieściła się siedziba północno-zachodniego oddziału terenowego NUMA. Na brzegu czekały rodziny członków załogi.

– Widzę, że masz własny komitet powitalny, Dirk – zauważył Burch, wskazując dwie machające postacie na końcu nabrzeża.

Dirk wyjrzał przez okno na mostku i rozpoznał w wesołym tłumie Sarę i Sandy. Sarah wyglądała wspaniale w żółtej satynowej bluzce i niebieskich spodniach, które podkreślały jej zgrabną figurę.

– Wyglądacie na okazy zdrowia – przywitał je Dirk.

– W dużej części dzięki tobie – odparła Sandy.

– Co z Irvem?

– Wszystko w porządku – zapewniła Sarah. – Został na kilka tygodni w Anchorage, żeby koordynować nasze badania lwa morskiego ze stanowym departamentem rybołówstwa i łowiectwa. Obiecali nam pomoc w terenie.

– Cieszę się, że wszyscy jesteście zdrowi. Jaka była diagnoza? – zapytał Dirk.

Sandy i Sarah zerknęły na siebie i wzruszyły ramionami.

– Lekarze nic nie znaleźli – odparła Sarah. – Badanie krwi i moczu nic nie wykazało. Jeśli wchłonęliśmy jakąś toksynę, to wydaliliśmy ją z organizmu przed dotarciem do Anchorage.

– Dlatego przyjechałyśmy tu po lwa morskiego. Mamy nadzieję, że w jego tkankach będą jakieś ślady – dodała Sandy.

Dirk zmarszczył czoło.

– Więc nie przyjechałyście zobaczyć się ze mną?

– Przepraszam, Dirk – roześmiała się Sarah. – Może wpadniesz do naszego laboratorium po południu, jak skończymy analizy? Zjemy razem późny lunch.

– Jestem bardzo ciekaw wyników – przyznał i wprowadził je na pokład, żeby zabrały z chłodni lwa morskiego.

Kiedy Sandy i Sarah odeszły, Dirk i Dahlgren pomogli zabezpieczyć statek i przenieść do magazynu na lądzie czuły sprzęt badawczy. Załoga rozeszła się stopniowo, żeby wykorzystać kilka dni urlopu przed następnym rejsem.

Dahlgren podszedł do Dirka z kulami pod pachą. Po postrzale w łydkę jeszcze lekko utykał.

– Mam randkę z seksownąkasjerką, którą poznałem przed wyjściem w morze – oznajmił. – Poprosić ją, żeby przyprowadziła jakąś ładną koleżankę?

– Nie, dzięki. Wezmę prysznic, przebiorę się i pojadę zobaczyć, co Sarah i Sandy odkryły w ciele naszego lwa.

– Zawsze miałeś słabość do mądrych dziewczyn – zachichotał Dahlgren.

– Po co ci kule? – spytał Dirk. – Nie używasz ich od trzech dni.

Dahlgren wyszczerzył zęby w uśmiechu.

– Żeby wzbudzić współczucie. – Oparł się na jednej kuli i udał, że ledwo chodzi.

– Uważaj, żeby cię nie rozszyfrowała- roześmiał się Dirk. – Szczęśliwych łowów.

Dirk pożyczył dżipa cherokee NUMA i pojechał do swojego wynajętego domu z widokiem na jezioro Waszyngton. Choć na stałe mieszkał w stolicy, podobał mu się czasowy pobyt na północnym zachodzie. Lubił tutejsze bujne lasy, zimne, czyste wody i pełnych życia mieszkańców, którym nie przeszkadzała zła pogoda.

Wziął prysznic, ubrał się w ciemne spodnie i sweter i zrobił sobie kanapkę z masłem orzechowym. Jadł ją, popijając piwem przy odsłuchiwaniu wiadomości na automatycznej sekretarce. Zadowolony, że w czasie jego nieobecności Ziemia nie przestała się obracać, wsiadł do dżipa i pojechał na północ drogą międzystanową numer 5. Za polem golfowym w parku Jacksona skręcił na wschód, potem na północ i wkrótce wjechał do dawnego kompleksu wojskowego Fircrest Campus. Teren przekazano władzom stanu i teraz mieściły się tu siedziby różnych instytucji. Dirk zatrzymał się przy kompleksie prostokątnych białych budynków otoczonych drzewami przed dużą tablicą z napisem LABORATORIA SŁUŻBY ZDROWIA STANU WASZYNGTON.

Energiczna recepcjonistka zadzwoniła do biura CZC przy laboratorium stanowym i po chwili w holu zjawiły się Sarah i Sandy. Nie były takie wesołe jak wcześniej.

– Dobrze, że przyjechałeś, Dirk – powiedziała Sarah. – W głębi ulicy jest mała włoska knajpka. Będziemy tam mogli spokojnie porozmawiać i zjeść wspaniałe spaghetti.

– No to chodźmy – rzekł Dirk. – Panie przodem – dodał, otwierając frontowe drzwi.

Kiedy usiedli w czerwonej winylowej loży w pobliskim lokalu, Sarah wyjaśniła, co odkryły.

– Ustaliłyśmy, że przyczyną śmierci lwa morskiego była niewydolność dróg oddechowych. Znalazłyśmy klasyczne oznaki. Ale wstępne badanie krwi nie wykazało żadnego stężenia toksyny.

– Tak jak u waszej trójki – zauważył Dirk.

– Dokładnie tak – przytaknęła Sandy. – Przylecieliśmy do Anchorage bez objawów choroby niebezpiecznej dla życia. Byliśmy tylko osłabieni, dokuczały nam bóle głowy i mieliśmy podrażnione drogi oddechowe.

– Przeprowadziłyśmy dokładniejsze analizy krwi i tkanki i w końcu natrafiłyśmy na pierwiastki śladowe toksyny – ciągnęła Sarah. – Nie mamy jeszcze pewności, ale wygląda na to, że lew morski zdechł na skutek zatrucia cyjanowodorem.

Dirk uniósł brwi.

– Cyjankiem?

– Tak – potwierdziła Sandy. – To ma sens. Organizm ludzki szybko wydala cyjanek. W przypadku Sary, Irva i mnie nasze organizmy pozbyły się większości albo nawet całej toksyny, zanim trafiliśmy do Anchorage. Dlatego w naszej krwi nie było żadnych śladów trucizny.

– Skontaktowałam się ze stanowym biurem koronera na Alasce i poinformowałam ich o naszych odkryciach. Nie mają jeszcze raportu z autopsji dwóch członków Straży Przybrzeżnej, ale teraz będą wiedzieli, czego szukać. Jestem pewna, że przyczyna zgonu była taka sama – powiedziała Sarah.

1 ... 6 7 8 9 10 11 12 13 14 ... 87 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название