-->

Przybic Piatki

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Przybic Piatki, Evanovich Janet-- . Жанр: Иронические детективы. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Przybic Piatki
Название: Przybic Piatki
Автор: Evanovich Janet
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 232
Читать онлайн

Przybic Piatki читать книгу онлайн

Przybic Piatki - читать бесплатно онлайн , автор Evanovich Janet

Co czeka Stephanie?- wuj Fred znikn?? bez ?ladu- w torbie na ?mieci znajduje si? cia?o- po mie?cie goni j? paskudny bukmacher- babcia Mazurowa chce pos?u?y? si? paralizatorem- Stephanie mo?e korzysta? z wozu tylko przez czterdzie?ci osiem godzin- dwaj m??czy?ni pr?buj? zaci?gn?? j? do ???ka- nie ma odpowiedniej kiecki na mafijne wesele- jest jeszcze ma?y w?ciek?y cz?owieczek, kt?ry nie chce wynie?? si? z jej mieszkania…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 38 39 40 41 42 43 44 45 46 ... 56 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Zauważyłam, jak cię to ruszyło.

– Wiesz, kiedy rozmawiałam z Allenem Shempskym, to coś mi zaświtało.

– Chcesz się tym pochwalić?

– Załóżmy, że Larry Lipinski nie uzupełniał wszystkich rachunków. Załóżmy, że zatrzymywał dla siebie dziesięć procent i gdzieś je gromadził.

– Skubał – skomentowała Lula. – Uważasz, że skubał RGC z forsy. I wtedy zjawił się wuj Fred i zaczął robić z tego aferę.

– Może.

– Jesteś niesamowita – przyznała z podziwem Lula. -Ale masz głowę, koleżanko.

Przybiłyśmy piątkę, potem uścisnęłyśmy sobie dłonie, a na koniec Lula chciała wymienić ze mną jakiś skomplikowany gest, ale pogubiłam się w pół drogi do końca.

Prawdę mówiąc, uważałam, że sprawa jest bardziej skomplikowana niż załatwienie Freda z powodu awantury o rachunek. Już bardziej prawdopodobne było, że jego zniknięcie miało związek z poćwiartowaną kobietą. I wciąż sądziłam, że to może być Laura Lipinski. Wszystko się jakoś ze sobą wiązało. Byłam w stanie skonstruować prawdopodobny scenariusz, aż do momentu, kiedy to Fred zobaczył, jak Lipinski podrzuca worek ze śmieciami pod agencję nieruchomości. Potem natykałam się na czarną ścianę.

Już miałyśmy wsiąść do samochodu, kiedy drzwi biura się otworzyły i wyjrzał Stemper. Pomachał na nas.

– Hej! – zawołał. – Poczekajcie chwilę. Ten czek nie daje mi spokoju. Macie coś przeciwko temu, żebym zrobił sobie kopię?

Nie miałam nic przeciwko temu, więc razem z Lula wróciłyśmy do biura, a potem czekałyśmy, podczas gdy Stemper manipulował przy kopiarce.

– Draństwo nigdy nie działa – powiedział. – Poczekajcie, zmienię papier.

Pół godziny później zwrócono mi czek z przeprosinami.

– Przykro mi, że trwało to tak długo – tłumaczył się. -Ale chyba warte było się potrudzić. Prześlę kopię do Camden, może coś wyjaśnią. To bardzo dziwne, prawdę mówiąc. Nigdy się z czymś takim nie spotkałem.

Wróciłyśmy do wozu i zagłębiłyśmy się w skórzane fotele.

– Kocham ten samochód – oświadczyła Lula. – Czuję się w nim kurewsko dobrze.

Wiedziałam doskonale, co ma na myśli. Była to fantastyczna maszyna. Nieważne, czy to prawda – prowadząc taki wóz, czujesz się ładniejsza, bardziej sexy, odważniej-sza i bystrzejsza. Komandos miał rację z poszerzaniem horyzontów. Kiedy prowadziłam porsche, postrzegałam siebie jako osobę o szerszych horyzontach.

Wrzuciłam bieg i ruszyłam w stronę bramy. Parking był ogrodzony wysoką drucianą siatką. Śmieciarki stały w głębi placu, wozy pracowników i interesantów bliżej wjazdu. Dwuskrzydłowa brama prowadziła prosto na ulicę. W nocy ją prawdopodobnie zamykano. Była dostatecznie szeroka, by mogły się w niej minąć dwie śmieciarki.

Zatrzymałam się przy bramie, spojrzałam w lewo i zobaczyłam, że na parking wraca pierwsza tego dnia śmieciarka. Był to prawdziwy kolos. Zielono-biały potwór zbliżał się z hukiem, wprawiając ziemię w drżenie. Jego cielsko poprzedzał odór zgnilizny, a przyjazd obwieszczały mewy pikujące z nieba całymi stadami.

Ciężarówka zatoczyła szeroki łuk, by wjechać na plac, a Lula aż podskoczyła na swoim fotelu.

– Ja chrzanię, facet nas nie widzi. Bierze zakręt, jakby droga należała do niego.

Wrzuciłam wsteczny, ale było za późno. Śmieciarka otarła się o porsche, zdzierając z boku włókno szklane. Wcisnęłam klakson, a kierowca ciężarówki stanął i spojrzał na nas z góry zdumiony.

Lula wyskoczyła z wozu wściekła jak diabli, a ja poszłam w jej ślady, przełażąc przez fotel pasażera, bo karoseria z mojej strony była porządnie wgnieciona przez tego potwora.

– Jezu, szanowna pani! – jęknął kierowca. – Nie wiem, jak to się stało. Nie widziałem pani wozu. Dopiero jak zaczęła pani trąbić, to się skapowałem.

– To nie załatwia sprawy – oświadczyła Lula. – Ten wóz to porsche. Wiesz pan, co ona musiała zrobić, żeby go dostać? No, tak po prawdzie, to nic jeszcze nie zrobiła, ale jak jej się poszczęści, to będzie musiała zrobić bardzo dużo. Lepiej żeby ta firma była ubezpieczona – zwróciła się do mnie. – Musisz wymienić z panem dane. Od tego zawsze trzeba zacząć. Masz kartę swojej firmy ubezpieczeniowej?

– Nie wiem. Chyba wszystko jest w schowku na dokumenty – odparłam.

– Poszukam – powiedziała. – Nie mogę uwierzyć, że coś takiego przytrafiło się porsche. Ludzie powinni być ostrożniejsi, jak widzą na drodze porsche. – Wcisnęła głowę do wozu, pogrzebała w schowku i już po sekundzie stała przy mnie. – Chyba mam. – Podała mi kartę. – A to twoja torba. Pewnie potrzebne ci będzie prawo jazdy.

– Może zawołamy tego faceta z biura – podsunął kierowca. – Zajmie się wszystkim.

Pomyślałam, że to dobry pomysł. I gdy nad tym dyskutowaliśmy, rozważałam w duchu, czy nie wymknąć się niepostrzeżenie. Chciałam kupić sobie bilet do Rio w jedną stronę. Nie miałam najmniejszej ochoty wyjaśniać całej sprawy Komandosowi.

– Tak, powinniśmy iść do tego faceta – zgodziła się Lula. – Mogłam doznać urazu szyi czy czegoś w tym rodzaju. Czuję to. Chyba muszę usiąść.

W innej sytuacji popukałabym się w głowę, ale teraz pomyślałam, że lepiej zachować energię na przyszłość.

A nuż Lula dozna nagłego paraliżu z powodu urazu odniesionego przy prędkości kilometra na godzinę?

Ruszyliśmy wszyscy do budynku i byliśmy już w środku, gdy rozległ się głośny wybuch. Stanęliśmy jak wryci i popatrzyliśmy po sobie. Chwila osłupienia minęła, po czym rzuciliśmy się w stronę drzwi.

Wypadliśmy na zewnątrz, ale zatrzymała nas druga eksplozja. Z porsche wyskoczyły płomienie i zaczęły lizać podwozie ciężarówki.

– O w mordę! – krzyknął kierowca. – Chować się! Mam pełen bak paliwa.

– Naprawdę? – spytała z przerażeniem w głosie Lula.

I wtedy rąbnęło. Duduuum! I start rakiety. Śmieciarka uniosła się nad asfaltem. Koła i drzwi odfrunęły jak latające talerze, ciężarówka opadła z blaszanym łoskotem, przechyliła się na bok i runęła na mój wściekle płonący wóz, zmieniając go w naleśnik.

Przylgnęliśmy do ściany budynku, podczas gdy wokół padał deszcz metalowych i gumowych kawałków.

– Oho – zaopiniowała Lula. – Żadne cuda tego świata nie ocalą wozu twego.

– Nie rozumiem – zdumiał się kierowca. – To było tylko lekkie otarcie. Skąd ten wybuch?

– Tak właśnie zachowują się jej samochody – wyjaśniła Lula. – Wybuchają. Ale muszę panu powiedzieć, że ten numer był jak dotąd najlepszy. Po raz pierwszy wywaliła w powietrze śmieciarkę. Raz w jej półciężarówkę walnął pocisk przeciwczołgowy. Też było nieźle, ale z tym nie ma żadnego porównania.

Wyjęłam z torby komórkę i zadzwoniłam do Morellego.

ROZDZIAŁ 12

Na miejscu pozostał tylko jeden wóz gaśniczy, a strażacy nadzorowali sprzątanie terenu po eksplozji. Sprowadzono dźwig, by usunąć śmieciarkę. Kiedy podniesiono ją z porsche, mogłam schować swój samochód do kieszeni. Connie zabrała Lulę z powrotem do biura, a powracający ze zmiany kierowcy śmieciarek stracili już zainteresowanie i rozchodzili się powoli.

Morelli zjawił się w kilka sekund po pierwszym wozie strażackim i stał teraz niepokojąco blisko mojej skromnej osoby. Oparł pięść o biodro i maglował mnie ze zmrużonymi oczami.

– Powiedz jeszcze raz – nakazał. – Dlaczego Komandos dał ci ten wóz?

– To samochód firmowy. Każdy, kto pracuje z Komandosem, jeździ czarnym wozem, a ponieważ mój był niebieski…

– Dał ci porsche.

Ja też zmrużyłam oczy.

– W czym problem?

– Chcę wiedzieć, co jest między tobą a Komandosem. W tym problem.

– Mówiłam ci już. Pracuję z nim.

Przypuszczałam też, że z nim flirtuję, ale nie uważałam za konieczne składać w tej sprawie zeznań. W końcu przygadywał kocioł garnkowi.

Morelli nie wyglądał na zadowolonego, a już na pewno nie na szczęśliwego.

– Nie sądzę, byś zadała sobie trud i sprawdziła numery rejestracyjne tego wozu.

– Chyba nie.

I było mało prawdopodobne, by mógł to zrobić ktoś w tej chwili, biorąc pod uwagę fakt, że porsche wyleciał w powietrze, a jego wrak miał zaledwie pięć centymetrów grubości.

1 ... 38 39 40 41 42 43 44 45 46 ... 56 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название