Przybic Piatki
Przybic Piatki читать книгу онлайн
Co czeka Stephanie?- wuj Fred znikn?? bez ?ladu- w torbie na ?mieci znajduje si? cia?o- po mie?cie goni j? paskudny bukmacher- babcia Mazurowa chce pos?u?y? si? paralizatorem- Stephanie mo?e korzysta? z wozu tylko przez czterdzie?ci osiem godzin- dwaj m??czy?ni pr?buj? zaci?gn?? j? do ???ka- nie ma odpowiedniej kiecki na mafijne wesele- jest jeszcze ma?y w?ciek?y cz?owieczek, kt?ry nie chce wynie?? si? z jej mieszkania…
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Rany – zauważyłam. – Ale z niego szczęściarz.
– Nie – wyjaśnił Komandos. – To Czołg. Wzdłuż całej ulicy stoją wyłącznie nasze wozy, więc Perin musiał tu zaparkować.
Facet wysiadł z jaguara, włączył alarm i ruszył w stronę baru.
Spojrzałam na Komandosa.
– Co z alarmem?
– Nie ma problemu. Perin zniknął w lokalu.
– Okay, zabieramy się do roboty, spryciaro. Dam ci pięć minut, potem wzywam lawetę – oświadczył i wręczył mi nadajnik. – Jeśli coś pójdzie nie tak, wciśnij guzik alarmowy. Przyjdę po ciebie, jak wóz zniknie z ulicy.
Perin był w niebieskim prążkowanym garniturze. Miał ponad czterdzieści lat, rzednące włosy koloru zboża i at-letyczną budowę ciała, które zdążyło zwiotczeć. Weszłam do środka i stanęłam z boku. Odczekałam chwilę, by przyzwyczaić wzrok do zmiany oświetlenia. W lokalu przeważali mężczyźni, ale dostrzegłam też kilka kobiet. Trzymały się razem. Mężczyźni byli na ogół samotni, wzrok mieli wlepiony w ekran telewizora. Nietrudno mi przyszło zlokalizować Perina. Siedział na przeciwległym końcu lśniącego baru z mahoniowego drewna. Barman postawił przed nim drinka. Coś z kostkami lodu.
Stołki po obu stronach Perina były wolne, ale nie zamierzałam od razu siadać i zaczynać rozmowy. Nie chciałam, by miał wrażenie, że wybrałam go specjalnie. Jeśli był podenerwowany, takie bezpośrednie podejście mogłoby mu się wydać podejrzane. Ruszyłam w jego stronę, intensywnie przy tym grzebiąc w torebce. Kiedy byłam tuż obok, potknęłam się o niewidzialną przeszkodę. Nie tak bardzo, by się przewrócić, ale wystarczająco, by wpaść na niego i złapać go za rękaw.
– O Boże – powiedziałam. – Najmocniej przepraszam. Nie patrzyłam pod nogi… – Spojrzałam w dół. – Przeklęte buty! Nie umiem chodzić na wysokich obcasach.
– A co pani umie? – spytał Perin. Obdarzyłam go uśmiechem za milion dolarów.
– Chodzić na bosaka – odparłam i usadowiłam się na stołku obok niego, przywołując barmana. – Jezu, muszę się napić. Mam za sobą jeden z tych kiepskich dni.
– Niech mi pani o nim opowie – zaproponował. -Czym się pani zajmuje?
– Kupuję bieliznę.
Prawdę powiedziawszy, było to moje główne zajęcie, dopóki nie zostałam łowczynią nagród.
Jego wzrok spoczął na rowku między moimi piersiami.
– Poważnie?
Miałam nadzieję, że szybko załadują jaguara. Ten facet zdążył się już rozgrzać i teraz zamierzał schłodzić się na mnie, jak dwa razy dwa cztery. Czułam to przez skórę.
– Jestem Ryan Perin. – Wyciągnął do mnie rękę.
– Stephanie.
Nie wypuszczał z uścisku mojej dłoni.
– Stephanie od damskiej bielizny. To bardzo sexy.
Fuj. Nie znoszę trzymać się za rękę z obcymi mężczyznami. Przeklęty Komandos i jego horyzonty.
– No, wie pan… Taka praca.
– Założę się, że ma pani mnóstwo świetnej bielizny.
– Pewnie. Mam wszystko. Wystarczy powiedzieć, czego pan chce, i załatwione.
Barman spojrzał na mnie wyczekująco.
– Napiję się tego. – Wskazałam na drinka Perina. -Tylko na jednej nodze, dobrze?
– Niech mi pani opowie o swojej bieliźnie – poprosił Perin. – Ma pani jakieś pasy do pończoch?
– O tak. Sama noszę je cały czas… Czerwone, czarne, fioletowe.
– A stringi?
– Stringi też.
Ilekroć je wkładam, czuję się tak, jakbym czyściła sobie tyłek nicią dentystyczną.
W jego zegarku odezwał się alarm.
– O co chodzi? – spytałam.
– Muszę sprawdzić samochód. Cholera! Nie panikuj.
– A co jest nie tak z samochodem?
– Nie jest tu zbyt bezpiecznie o tej porze. W zeszłym tygodniu wyrwali mi radio. Od czasu do czasu wychodzę i sprawdzam, czy wszystko w porządku.
– Nie ma pan alarmu?
– No, niby mam.
– Więc czym się martwić?
– No cóż, chyba tak. Mimo to… – Spojrzał w kierunku wejścia. – Może powinienem na wszelki wypadek sprawdzić.
– Nie jest pan chyba jednym z tych facetów, którzy cierpią na natręctwa? – upewniłam się. – Nie przepadam za takimi typami. Są zawsze podenerwowani. Nigdy nie chcą spróbować czegoś nowego jak… hm… seks grupowy.
Zapomniał o samochodzie.
W kącikach ust zebrało mu się trochę śliny.
– Lubi pani seks grupowy?
– No cóż, nie lubię go z wieloma mężczyznami, ale mam dwie znajome dziewczyny…
Barman podał mi drinka. Wychyliłam go i dostałam ataku kaszlu. Kiedy mi przeszło, oczy miałam rozpalone i załzawione.
– Co to jest, do cholery?
– Szafir z Bombaju.
– Kiepski ze mnie pijak.
Perin przesunął dłonią po mojej nodze, docierając aż do rąbka spódnicy.
– Proszę powiedzieć mi coś więcej o seksie grupowym.
No to nieźle, pomyślałam. Byłam załatwiona. Jeśli Komandos szybko się nie zjawi, znajdę się w prawdziwych opałach. Zdążyłam wywalić na wierzch już wszystko, co miałam w zanadrzu, i nie bardzo wiedziałam, co dalej. Nie miałam w tych sprawach zbyt dużego doświadczenia. A o seksie grupowym nie wiedziałam nic. I tak było to więcej, niż chciałam wiedzieć.
– Uprawiam seks grupowy we czwartki – poinformowałam go. – Robimy to co czwartek. Chyba że nie uda nam się znaleźć żadnego faceta… Wtedy oglądamy telewizję.
– Może jeszcze drinka? – podsunął Perin.
Ledwie zdążył wypowiedzieć te słowa, kiedy opuścił gwałtownie swój stołek i uniósł się w powietrze. Runął na jeden ze stolików, który zawalił się pod ciężarem jego ciała. Perin leżał po chwili nieruchomo jak kamień, z rozrzuconymi rękami i nogami. Miał szeroko otwarte oczy i rozdziawione usta, niczym wielka martwa ryba na piasku.
Westchnęłam przerażona, odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Ramireza.
– Nie powinnaś się tak szlajać, Stephanie – powiedział. Miał cichy głos i oczy szaleńca. – Czempion nie lubi widzieć cię z innymi mężczyznami. Patrzeć, jak się tobą posługują. Musisz zachować samą siebie dla Czempio-na. – Wykrzywił usta w nieznacznym, chorym uśmiechu. – Czempion chce ci robić różne rzeczy, Stephanie.
Rzeczy, jakich nigdy nie zaznałaś. Pytałaś Lulę o rzeczy, które Czempion umie robić?
– Czego tu szukasz? – pisnęłam. Cały czas zerkałam na Perina, obawiając się, że wstanie i pogna do samochodu. A drugim okiem obserwowałam Ramireza, obawiając się z kolei, że wyciągnie nóż i pokraje mnie jak indyka na Boże Narodzenie.
– Nie możesz uciec przed Czempionem – wyszeptał Ramirez. – Czempion widzi wszystko. Widzi, jak wychodzisz w nocy po batony. Co z tobą, Stephanie, masz kłopoty z zaśnięciem? Czempion znajdzie na to radę. On wie, jak usypiać kobiety.
Ścisnęło mnie w dołku i oblałam się momentalnie zimnym potem. Nigdy go nie zauważyłam. Czaił się gdzieś w ukryciu, śledząc każdy mój ruch. A ja ani razu go nie zauważyłam. To, że jeszcze pozostawałam przy życiu, zawdzięczałam pewnie zamiłowaniu Ramireza do takich zabaw w kotka i myszkę. Uwielbiał zapach czyjegoś strachu. Uwielbiał torturować, przedłużać ból i przerażenie.
Gdy Perin uniósł się w powietrze, kontinuum czasowe natrafiło na czarną dziurę. Obecni w barze, z wyjątkiem mnie i Ramireza, siedzieli przez chwilę zastygli w szoku. Teraz wszyscy zerwali się na równe nogi.
– Co jest, do cholery! – ryknął barman, ruszając na Ramireza.
Ramirez odwrócił wzrok w jego stronę i barman cofnął się.
– Hej, człowieku – powiedział. – Zabieraj swoje problemy na zewnątrz.
Perin stał na chwiejnych nogach, patrząc wściekle na Ramireza.
– Co ty, odbiło ci? Zwariowałeś?
– Czempion nie lubi takich uwag – oświadczył Ramirez, a oczy zaczęły mu się kurczyć w głowie.
Perinowi pośpieszył na ratunek wielki facet bez karku.
– Hej, zostaw tego małego gościa w spokoju – ostrzegł Ramireza.
Ramirez zwrócił się w jego stronę.
– Nikt nie będzie mówił Czempionowi, co ma robić.
Bang! Ramirez walnął pięścią faceta bez karku i facet bez karku runął na ziemię jak domek z kart.
Perin wyciągnął broń i strzelił. Kula ominęła Ramireza z daleka i sprawiła, że wszyscy obecni pognali do drzwi. Wszyscy prócz mnie, Perina i Ramireza. Barman darł się w słuchawkę, żeby policja ruszyła dupę jak najszybciej. Ja zaś dostrzegłam przez otwarte drzwi przejeżdżającą lawetę z ciemnozielonym jaguarem.