-->

Diabelska wygrana

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Diabelska wygrana, Kat Martin-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Diabelska wygrana
Название: Diabelska wygrana
Автор: Kat Martin
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 308
Читать онлайн

Diabelska wygrana читать книгу онлайн

Diabelska wygrana - читать бесплатно онлайн , автор Kat Martin

Romans, kt?rego nigdy nie zapomnisz! Szukaj?c zemsty za ?mier? brata, Damien Falon zastawia pu?apk? na pi?kn? Alex? Garrick. Wygrywa od niej fortun? przy karcianym stole, nie ??da jednak pieni?dzy, lecz tego, by Alexa sp?dzi?a z nim noc. Wbrew jego oczekiwaniom Alexa okazuje si? delikatn? i mi?? dziewczyn? i Damien wkr?tce przy?apuje si? na tym, ?e pragnie nie tylko jej cia?a. Tymczasem niespodziewane komplikacje powoduj?, ?e musi broni? honoru Alexy, proponuje jej wi?c ma??e?stwo…

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 40 41 42 43 44 45 46 47 48 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Z surową, posępną miną odwrócił się i opuścił pokój. Długo po jego wyjściu patrzyła na miejsce, gdzie przed chwilą stał.

* * *

Damien wysiadł z powozu w pobliżu Ecole Mili¬taire w Faubourg Sto Germain. Miał spotkanie z generałem Moreau, jednym z najważniejszych dowódców Wielkiej Armii i adiutantem samego Napoleona.

Dzisiaj był ubrany w swój wojskowy mundur – niebiesko-białą bluzę ze stójką i obcisłe białe spodnie – strój galowy gwardii konnej. Złote na¬szywki munduru połyskiwały w ciepłym sierpnio¬wym słońcu. Nieczęsto nosił ten mundur, jedynie na wielkich uroczystościach i spotkaniach, takich jak to dzisiejsze. Jednak tym razem czuł się w tym mundurze wyjątkowo źle. Nie zastanawiał się nad tym do chwili, gdy minął w korytarzu Aleksę, której twarz na jego widok wyraźnie po¬bladła.

Przeszła obok niego bez słowa, ignorując go tak samo jak przez cały miniony tydzień, i sztywnym krokiem udała się do ogrodu. Obserwował ją z okna, widział, jak siedzi wśród hiacyntów i żonki¬li, spoglądając obojętnie gdzieś w dal. Wiedział, co sobie myślała, wiedział, że nigdy mu nie wybaczy kłamstw i oszustw, szpiegowania przeciwko jej ukochanej ojczyźnie.

Gdyby tylko mógł powiedzieć jej prawdę… Oczywiście, nie mógł. Niebezpieczeństwo ota¬czało go ze wszystkich stron. Czuł się tak, jakby znajdował się pośrodku głębokiego jeziora. Naj¬mniejsza zmarszczka na powierzchni wody mogła wessać ich oboje pod powierzchnię, gdzie znaleźli¬by swój grób.

Damien szedł korytarzem wzdłuż kolumnady, rozmyślając o Aleksie i o dystansie, jaki powstał między nimi. Dom wyglądał jak pole bitwy – każde słowo i ruch były starannie wyważone, każda moc¬na strona testowana przeciwko każdej słabości. Je¬go działania były ograniczone rolą, jaką odgrywał. Wiedział, że jest obserwowany, podobnie jak jego żona. Za żadne skarby nie chciał jej w to wciągać. Bez względu na koszty musiał ją chronić.

Każdy dzień pobytu we Francji oznaczał dla Aleksy niebezpieczeństwo.

Damien wszedł do niewielkiego westybulu o wy¬sklepionym suficie, przeszedł po podłodze ułożo¬nej w czarno-białą szachownicę i podszedł do nie¬mal czterometrowych drzwi prowadzących do po¬koi generała. Na widok Damiena siedzący w przedpokoju porucznik zerwał się i zasalutował, po czym zaprowadził go do imponującego gabine¬tu generała. Damien stanął na baczność przed gru¬bym mężczyzną, który siedział za wielkim, pozła¬canym biurkiem w stylu Ludwika XVI.

Generał Moreau odwzajemnił honory, po czym wskazał przybyszowi krzesło.

– Słyszałem dobrą wiadomość, majorze. Podob¬no pańska śliczna żona zmartwychwstała i wróciła do pana.

– Niemal dokładnie tak było, panie generale.

Teraz jest już bezpieczna w domu.

– Może być pan pewien, że odpowiedzialni za to ludzie zostali odpowiednio ukarani.

– Dziękuję, sir. – Rozmawiali chwilę o zagroże¬niu ze strony Anglii, Moreau opowiedział, co się wydarzyło w Hiszpanii i Portugalii, co miało wpływ na kampanię na Półwyspie, łącznie z nie tak daw¬nym ~cięstwem w majowej bitwie pod Tavalerą, za co dowodzący nią generał Wellesley otrzymał tytuł księcia Wellington.

– To był mało istotny sukces – przypomniał Da¬mien. – Wellington miał szczęście, że wyszedł z te¬go bez szwanku.

Moreau odchrząknął tylko, gdyż nie mógł za¬przeczyć.

– Sam Wellington powiedział: "Gdyby był tam N apoleon, zostalibyśmy pokonani".

– Nie wątpię – zgodził się Damien. Jednakże Wellingtonowi dopisało szczęście. Napoleon za¬ufał swojemu bratu Józefowi, a sam wrócił do Pa¬ryża, by rozwiązać problemy, które pojawiły się w stolicy.

Rozmawiali o pogłoskach, jakie dotarły do Mo¬reau, jakoby Brytyjczycy mieli niebawem powrócić. – Nasze źródła twierdzą, że szykują się do inwa¬zji na kontynent.

– Kiedy? – Damien nachylił się, zaciskając dłoń na kolanie.

– W każdej chwili.

– A gdzie dokładnie oczekiwany jest desant?

Moreau zaśmiał się.

– Gdyby był pan w Anglii, majo,rze, być może właś¬nie od pana uzyskalibyśmy tę informację, n'est ce pas?

Qamien westchnął.

– Cóż, nastąpiło niefortunne zakończenie bezcennej operacji.

– Proszę nie rozpaczać, majorze Falon. Dla tak uzdolnionego człowieka jak pan zawsze znajdzie się stosowne miejsce.

Damien dostrzegł szansę, na którą czekał. Właśnie to było powodem jego wizyty u generała.

– W to nie wątpię. Dlatego tu jestem, panie ge¬nerale.

– To znaczy…?

– Chciałbym poprosić, aby moja żona została przewieziona do swojej ojczyzny.

Grube, ciemne brwi generała uniosły się. Mo¬reau podrapał się po swoich kędzierzawych boko¬brodach.

– Ale pańska żona dopiero co przybyła, nawet jeszcze nie zdążyła zobaczyć naszego pięknego miasta. Poza tym niedawno się pobraliście, sam pan mówił, że nieprędko się panu 4nudzi.

– To prawda, panie generale, lecz…

– Podobno jest piękniejsza od bogini…

Zdławił ogarniającą go emocję, skupił się na tym, by nadać głosowi obojętne brzmienie.

– Moja żona rzeczywiście jest cudowną kobietą.

– Czy to nie jest wystarczający powód, żeby ją tu zatrzymać?

– A co z moim przydziałem? Ona nikogo w Pa¬ryżu nie zna. Kiedy wyjadę, nikt się nią nie zajmie.

– Pańskie przeniesienie może nastąpić dopiero za jakiś czas. Wtedy zorganizujemy jej powrót do domu. – Uśmiechnął się. – A tymczasem sam chętnie bym ją poznał. Może odwiedzicie mnie na koniec tygodnia w moim pałacu? To niedaleko, tylko kilka mil drogi stąd, w St. Germain-en-Laye. Oczywiście będą też inni goście. Moja żona zapla¬nowała wystawne przyjęcie. Byłaby to doskonała sposobność, żeby przedstawił pan nam swoją belle Anglaise.

Damien poczuł narastające napięcie. A więc już rozniosły się plotki o wydarzeniach w Le Monde, o licytacji, o pięknej kobiecie, która oka¬zała się żoną majora Falona, o tym, jak ją uratował. Cała historia wzbudziła szczególne zaintere¬. sowanie generała. Jego zaproszenie było faktycz¬nie rozkazem.

– Bylibyśmy zaszczyceni, panie generale.

– C'est bon! – Gruby mężczyzna wstał. Damien poszedł jego śladem.

– A tymczasem zakładam, że weźmiecie pań¬stwo udział w jutrzejszym balu dla poparcia au¬striackiej kampanii cesarza.

Kolejny zawoalowany rozkaz.

– Oczywiście. – Będzie musiał znaleźć jakieś ubranie dla Aleksy, ale o tym i tak pomyślał już wcześniej.

– Niestety, ja muszę zająć się ważniejszymi spra¬wami. – Westchnął. – Ach, żeby znowu być mło¬dym i wolnym. Byłoby jak w niebie, n'est ce pas?

– Absolument.

Generał odprawił go, przypominając o wizycie w pałacu. Damien zasalutował.

– Miłego wieczoru, panie generale – powiedział i wyszedł.

W tym momencie spostrzegł go stojący w kory¬tarzu Victor Lafon. Przyjrzał się zamkniętym drzwiom gabinetu generała, czując się trochę nieswojo na myśl o spotkaniu, które się tam właśnie odbyło. Ciekawe, o cZYlll rozmawiali w tym poko¬ju i dlaczego on – bezpośredni przełożony majo¬ra Falona – nie został również zaproszony. Bez względu na charakter tego spotkania, cała sytu¬acja bardzo mu się nie spodobała. Falon nie po¬stąpił rozsądnie, szukając generalskiej protekcji.

Odwrócił się do swojego adiutanta, młodego po¬rucznika o nazwisku Colbert o pełnych zapału sza¬rych oczach zdradzających wielką ambicję.

– Trzeba mu się dokładniej przyjrzeć – powie¬dział pułkownik. – Powiedz Pierre' owi, żeby miał oczy szeroko otwarte.

Porucznik uśmiechnął się.

– Pierre Lindet to lojalny sługa cesarza. Po¬za tym ma do napełnienia pięć głodnych brzu¬chów, więc potrzebuje każdego franka. Może pan na niego liczyć.

Polecenie szpiegowania pozostawiło w ustach pułkownika niesmak. Ale w przypadku Falo¬na czuł, że była to forma wymierzenia sprawiedli¬wości. Odrzucił tę myśl jako kolejną wojenną nie¬godziwość, po czym wszedł do gabinetu generała.

* * *

Aleksa spędziła ranek w towarzystwie małego Jeana-Paula i jego pięknego ptaka. Charlemagne był śnieżnobiałą papugą. Chłopiec trzymał ją w po¬wozowni w dużej klatce. Zwierzę było z pewnością jego dumą i radością. Najwyraźniej Damien zna¬komicie nauczył go, jak zajmować się ptakiem.

Zastanawiała się, w jaki sposób doszło do kontu¬zji malca, lecz na razie nie miała możliwości, żeby się dowiedzieć.

Tymczasem pożegnała się i pozostawiła chłopca pod opieką ojca, zaś sama wróciła do domu. Da¬mien wrócił jakiś czas później i zawołał ją, wcho¬dząc do małego salonu, gdzie czytała. Jego głos był mocny i gładki jak najlepsze wino. Zignorowała ciepło, które nagle odczuła w żołądku.

Odwróciła głowę i z podziwem popatrzyła na je¬go wysoką, szczupłą sylwetkę i znakomicie leżące na nim ubranie, chociaż była zła na siebie za takie myśli. Od tamtej porannej kłótni niewiele ze sobą rozmawiali, zaś noce Damien spędzał samotnie w pokoju przylegającym do jej sypialni.

Ciekawe, czego może chcieć od niej teraz?

– A, tu jesteś. – Nie miał już na sobie munduru, lecz frak w kolorze ciemnej śliwki, szarą pikowaną kamizelkę i jasnoszare spodnie. Wyglądał mniej nieprzystępnie, więc trochę się uspokoiła i zrelak¬sowała. Nachylił się i delikatnie musnął ustami jej dłoń, zupełnie jakby nic między nimi nie zaszło.

– Jak zwykle wyglądasz pięknie. – Wyprostował się, nie puszczając jej ręki. – Ale chyba nadszedł czas, żebyś sprawiła sobie trochę własnych ubrań.

Zesztywniała, cofając dłoń.

– Wydawało mi się, że nie zabawię tu długo.

– Ja także. Niestety, generał Moreau ma inne plany wobec ciebie.

– To znaczy, że nie wracam do domu? Obojętnie wzruszył ramionami.

– Generał bardzo chce cię poznać. Zresztą gdy teraz sam się nad tym zastanawiam, to nie widzę powodu, abyś miała tak szybko wyjeżdżać.

– Nie widzisz powodu? Przecież jestem Angiel¬ką, a między naszymi krajami toczy się wojna.

– Jesteś także moją żoną – odparł ostrzegawczo.

– Twoim obowiązkiem jest być przy mężu tak długo, jak długo on sobie tego życzy. -Ale…

1 ... 40 41 42 43 44 45 46 47 48 ... 75 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название