-->

Corka Czarownic

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Corka Czarownic, Terakowska Dorota-- . Жанр: Современная проза. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Corka Czarownic
Название: Corka Czarownic
Автор: Terakowska Dorota
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 158
Читать онлайн

Corka Czarownic читать книгу онлайн

Corka Czarownic - читать бесплатно онлайн , автор Terakowska Dorota

W lesie, z dala od ludzi, pod m?dr? opiek? czarownic dorasta z?otow?osa dziewczynka. Cho? poch?ania magiczne ksi?gi, uczy si? czyta? w my?lach i rozmawia? z gwiazdami, nie przypuszcza nawet, jaki cel ma jej nauka i pe?na niebezpiecze?stw w?dr?wka po czterech stronach Wielkiego Kr?lestwa. Przed wiekami jej kraj najechali okrutni barbarzy?cy.

Wed?ug s??w tajemniczej Pie?ni, teraz po siedmiuset siedemdziesi?ciu latach zbli?a si? koniec ich panowania. Czy na tronie zasi?dzie wreszcie sprawiedliwy w?adca. Czy Luelle doro?nie, by spe?ni? przeznaczenie?

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 73 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Kto ci powiedział, że ta Gwiazda nazywa się w rzeczywistości Onykrs? – spytała powoli Czarownica.

– Ależ ona sama – rzekła niecierpliwie Dziewczynka, jakby nie rozumiejąc, co tu może być niejasne. – Jeśli chcesz wiedzieć, jest ona słońcem dla trzech planet. Dwie z nich są duże i całkiem wygodne, ale bezludne. Nie ma na nich życia. Za to ta trzecia jest niezwykle mała i wyobraź sobie, że właśnie na niej życie rozwinęło się, niestety w okropnej jak na jej warunki formie: żyją tam wyłącznie olbrzymi! Jest ich coraz więcej i więcej, i więcej; wkrótce nie tylko że zabraknie dla nich miejsca, ale ciężar, jaki będą stanowić wszyscy razem, zagrozi w ogóle istnieniu planety! Wypadnie ona ze swej orbity i poszybuje w głąb Kosmosu. A wówczas olbrzymów spotka śmierć…

– Moja Mała… – zaczęła Czarownica z przyganą, ale urwała zaraz, widząc powagę i skupienie Dziewczynki.

– Od dłuższego czasu rozmawiamy z Onykrsem o szansach uratowania olbrzymów – mówiła gorączkowo jej podopieczna. – 1 wyobraź sobie, jest taka możliwość. Otóż jeśli obie będziemy intensywnie myśleć o tym samym, to fale naszych myśli poprzez Onykrsa dotrą do olbrzymów! Onykrs obiecał, że nam w tym pomoże, bowiem odbierze od nas fale naszych myśli i odbije je z całą mocą w kierunku schowanej za nim planety. Olbrzymi nie wiedzą, że niemal w zasięgu ich latających pojazdów znajdują się aż dwie puste i gotowe do zamieszkania wielkie planety, akurat na ich potrzeby. Wystarczy jeśli trochę udoskonalą swoje pojazdy, by mogły wzbić się wyżej i dalej, a będą zdolni przenieść się na nie, odciążając własną planetkę, której grozi zagłada…!

Czarownica uważnie przyglądała się swej wychowance, a jej czoło przecinała podłużna zmarszczka. Po chwili położyła na czole Dziewczynki swą dużą i ciepłą dłoń.

– Ciekawe… – szepnęła sama do siebie. – Ona nie kłamie. Więc jednak, wbrew naszej nauce, osiągnęła jedno ze swych marzeń. Umie rozmawiać z gwiazdami, pojmuje samoistną, niezrozumiałą wszak dla człowieka mowę Gwiazd… Dziwne to dziecko, doprawdy… Kiedy mam ci pomóc? – spytała głośno podopiecznej.

– Onykrs sam to powie – odparła Dziewczynka, nie odrywając wzroku od nieba. – Nie każda noc jest dobra, ale ponoć wkrótce nadejdzie ta najlepsza, w czasie której nie tylko Onykrs będzie znajdować się bliżej nas, ale i jego trzy planety, w tym Planeta Olbrzymów znajdą się wręcz w doskonałym układzie do odebrania i odbicia naszych myśli.

– Dlaczego Onykrs sam nie przekaże Olbrzymom, co mają robić? – spytała nieufnie Czarownica.

– Doprawdy, nic nie pojmujesz – zdenerwowała się jej wychowanka. – Olbrzymi nie znają mowy Gwiazd, więc myśli Onykrsa nie są w stanie do nich dotrzeć. On próbuje, ale bezskutecznie. Natomiast myśli innych kosmicznych, ale żyjących stworzeń, chociażby nas, Olbrzymi pojmą. Poprzez Kosmos przemkną one chyżo, w postaci krótkiej fali, dobiegną do Onykrsa, który je odbije od swojej tarczy, więc pomkną dalej, ale zarazem ulegną wzmocnieniu.

– Dobrze, gdy przyjdzie czas, pomogę ci – rzekła z powagą Czarownica. – A teraz zastanówmy się nad tym nie znanym nam, grożącym już jutro niebezpieczeństwem.

– Jest ono całkiem małe, malutkie – odparła lekceważąco Dziewczynka. – Więc po co się zastanawiać? Poczekajmy na nie.

– Ale co to będzie? Jaki rodzaj niebezpieczeństwa?

– On tego nie wie. Za dużo od niego wymagasz. Z naszych ludzkich spraw on pojmuje tylko te bardzo ogólne, a i tak nie wszystkie rozumie – pokręciła głową wychowanka. – Teraz już możemy iść spać, a jutro przekonamy się, co nam grozi.

Skoro świt, nim promienie słońca zdołały przebić się do wnętrza pieczary przez znajdującą się w jej stropie wąską szczelinę, obudziło je jazgotliwe i wściekłe szczekanie psów. Po chwili do szczekania dołączyły pojedyncze zrazu, a potem już zwielokrotnione i coraz donośniejsze głosy ludzi.

– Idzie nagonka – powiedziała Czarownica nasłuchując.

– Nagonka? Co to jest?

– To całkiem nowy obyczaj, który przynieśli ze sobą Najeźdźcy – wyjaśniła Czarownica. – Nazywa się “polowanie”. My, w Wielkim Królestwie, szanowaliśmy życie każdego leśnego zwierzęcia. Za to Najeźdźcy polują na nie i zabijają bez potrzeby, a jedynie z przyjemności zabijania. Nie z głodu, lecz dla zabawy. Niebezpieczeństwo, o którym mówił twój Onykrs, to nie Najeźdźcy, gdyż im było trudno trafić do wejścia naszej pieczary, lecz psy. Psy nas wywęszą. Musimy szybko użyć magii…

I Czarownica wybiegła, chwytając Dziewczynkę za rękę:

– Widzisz tę szyszkę, leżącą na ziemi, w odległości dwudziestu metrów od wejścia do naszej siedziby?

– Tak – odparła Dziewczynka.

– Zamień ją w liska i równocześnie nakaż mu, by pobiegł tam, w prawo, między drzewa, omijając pobliże wlotu do naszej jaskini, rozumiesz? I powiedz mu, że Czarownica gwarantuje mu życie. Psy pobiegną za nim i stracą nasz trop. Działaj zatem, a ja idę do pieczary, by uczynić coś innego…

Dziewczynka jęła wykonywać równocześnie magiczne ruchy obu rąk, jak i szeptać coś po cichu do siebie – w tym momencie nieduży, rudy lisek zerwał się z miejsca, gdzie wcześniej spokojnie na mchu spoczywała duża sucha szyszka. Lisek pomknął wymachując długim, puszystym ogonem w prawo, w dół leśnego zbocza. Wkrótce też ujadanie psów jakby zmieniło kierunek i zaczęło dobiegać znacznie poniżej. Psy ruszyły tropem liska.

Tymczasem Czarownica w pieczarze stała przy ognisku, które z początku ledwie się żarzyło, ale nagle jego wątłe płomyczki szybko buchnęły aż pod sam strop.

– Teraz przywołamy leśne strzygi. Widocznie ten Las jest za mało straszny dla naszych wrogów… – mruknęła Czarownica do wracającej wychowanki i nachylając się w stronę ognia, najbliżej jak tylko mogła, wyszeptała kilka słów, krzyżując przed sobą wyciągnięte dłonie. Płomienie co Dziewczynka wyraźnie widziała – lizały jej palce, ale ani Czarownica nie czuła bólu, ani na rękach nie widać było żadnych oznak poparzenia. Wnętrze jaskini nagle stało się mroczne i groźne. Rozjaśnione wcześniej ciepłym blaskiem ognia – który znienacka przygasł – skalne ściany stały się teraz niemal czarne. Z głębi pieczary rozległ się teraz cichy, szyderczy chichot, wydawany jakby przez kilkadziesiąt lub więcej stworów. Można było wyczuć ich obecność – chłodną zielonoszarą – ale nie można było ich zobaczyć.

– Idźcie w Las i czyńcie swoją powinność wobec odwiecznego wroga Lasu, Najeźdźcy – szepnęła Czarownica. W tej samej chwili uwaga Dziewczynki rozdwoiła się. Jej uszy łowiły bliskie dźwięki spoza Pieczary: wraz z ujadaniem coraz to oddalającej się sfory, zbliżały się radosno – wściekłe wrzaski polujących. Równocześnie przez jaskinię przebiegł silny, lodowaty wiatr, kierując się ku jej wyjściu – a był tak mocny, że Dziewczynce wydawało się, że gdyby nie trzymała ręki Czarownicy, upadłaby na ziemię. Trwało to ułamki sekund i zaraz potem rozległy się okrzyki panicznego strachu, trzask łamanych w popłochu gałęzi i przerażone wycie psów.

Czarownica uśmiechnęła się. Ogień na nowo rozjarzył wnętrze ciepłym blaskiem. Mroczna, obca pieczara poróżowiała i przybrała ponownie swojski, przytulny wygląd. Wycie psów i paniczne okrzyki myśliwych oddalały się teraz coraz szybciej.

– Doprawdy, długo tu nie przyjdą – szepnęła Czarownica i jej wąskie wargi rozciągnęły się w szyderczym uśmiechu. Byli widocznie zdania, że w tym lesie nie straszy. Teraz je zmienią i zacznie w nim straszyć rzeczywiście. Widocznie nasze strzygi zaniedbały swój obowiązek, albo też Najeźdźcy uznali, że jeśli wtargną tu w wielkiej liczbie, z psami i nagonką, to nic im nie zagrozi.

Dziewczynka z przyjemnością usiadła przy ogniu i patrząc w jego ciepłe płomienie myślała o tym, że jednak rozmowa z Gwiazdami jest czynnością o wiele milszą, niż wywoływanie strzyg, nie wspominając już o upiorach.

– Swoją drogą ciekawe, że Czarownica Pierwsza mnie tego nie nauczyła – rzekła głośno.

– Czego? – spytała Czarownica Druga.

– Przywoływania strzyg i upiorów.

– 1 miała rację. Powinnaś poznać trochę magii, ale nie całą. Nie jesteś Czarownicą i nie o to chodzi, abyś nią była.

1 ... 7 8 9 10 11 12 13 14 15 ... 73 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название