Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I
Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I читать книгу онлайн
Andrzej Zbych to pseudonim autorskiego duetu, kt?ry przeszed? do historii, tworz?c „Stawk? wi?ksz? ni? ?ycie”.
O bohaterskich przygodach wojennych oficera polskiego wywiadu, dzia?aj?cego pod kryptonimem J-23. Przystojny Polak, w twarzowym mundurze oficera Abwehry, wygrywa II wojn? ?wiatow?! Wykrada najg??bsze tajemnice Rzeszy, ujawnia plany najwa?niejszych operacji wroga, kpi z wysi?k?w niemieckiego kontrwywiadu, o?miesza starania gestapo. W trudnej, niebezpiecznej s?u?bie pos?uguje si? przebieg?o?ci?, wdzi?kiem wobec dam, czujny okiem, mocnymi pi??ciami i ci?tym s?owem. Wkr?tce awansuje do stopnia kapitana, a nawet odznaczony zostaje niemieckim ?elaznym Krzy?em.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Widziałeś tego na korytarzu?
– On leży w głębi – rzekł Kloss – nie zwróciłem na niego uwagi, nie podchodziłem zresztą do niego.
– To on!
– Kto? – zapytał Kloss.
– On – powtórzyła Ewa. – Ten Niemiec z samochodu. Inżynier Kruck.
Gdy przycisnęli ich do ziemi – opowiadała szybko -ona z Kruckiem mieli wycofać się do leśniczówki. Nie zdążyli. Spod lasu wyskoczyło paru SS-manów. Jeden z nich rzucił granat. Wybuchł tak blisko, że myślała, że Kruck nie żyje. Potem Lis zlikwidował SS-manów celną serią, a ona dopadła lasu. A okazało się, że Kruck przeżył. Znalazł go ten chłop i przywiózł tutaj.
– Co się stało z dokumentami Krucka? – zapytał Kloss.
– Nie wiem – powiedziała. – Ten Niemiec mnie poznał.
Kloss poczuł, jak bardzo jest zmęczony. Przez chwilę wydawało mu się, że z tej sytuacji nie znajdzie już wyjścia. Wszystko, dosłownie wszystko sprzysięgło się przeciwko nim.
9
Von Kruck odzyskał znowu przytomność. Zobaczył nad sobą lekarza, wiedział na pewno, że to jest lekarz, młody mężczyzna, którego już pamiętał, a właściwie zdawało mu się, że pamięta. Mówił z trudem, każdy ruch sprawiał mu ból. Chciał się podnieść i natychmiast opadł bezwładnie na poduszkę.
– Nazywam się Johann Kruck – szeptał. – Proszę zawiadomić władze niemieckie…
Kowalski słuchał uważnie. Zbadał puls chorego, potem położył mu dłoń na czole.
– Proszę zawiadomić władze niemieckie – powtórzył Kruck. – Czy pan rozumie, co mówię?
– Rozumiem – odpowiedział Kowalski. -Jutro zawiadomię. – Znał niemiecki, ale rzadko posługiwał się tym językiem.
– Zawiadomić trzeba szybko – mówi Kruck. – Jeśli pan tego nie zrobi… To obowiązek. Ta dziewczyna… -dodał.
– Jaka dziewczyna? – zapytał Kowalski.
– Pan jest lekarzem – szeptał Kruck. – W tym mieście są Niemcy. Prawda? Niemcy?
– Tak – powiedział Kowalski. Kruck odetchnął z ulgą.
– Wieziono ją korytarzem. Była ranna… Kowalski milczał.
– Była ranna – powtórzył Kruck. -Ja wiem. – Zamknął oczy, ale Kowalski wiedział, że nie śpi. Na korytarzu trwała cisza. Potem pod piątką znowu rozkaszlał się chory, a z operacyjnej dobiegły przyciszone głosy rozmowy. Kowalski wstał ł wyszedł na dziedziniec. Było ciemno i pusto. Tylko z dyżurki przez niedokładnie zamknięte okno przebijało wąskie pasmo światła. Kowalski stanął w bramie. Ulicą przechodził patrol żandarmerii. Co dzień o tej godzinie tędy przechodzili. Kowalski odwrócił się i zobaczył w drzwiach szpitala sylwetkę kobiecą. Krystyna? Klara? Klara – pomyślał. – Krystyna jest niższa. Siostra stała chwilę na progu; dostrzegła go może w bramie? Gdy portier wytoczył się ze swej dyżurki, już jej nie było.
Kowalski nie mylił się. To była Klara. Wróciła na korytarz, przystanęła przed drzwiami dyżurki, w której Kloss rozpoczął już zapewne przesłuchania, i po chwili weszła do operacyjnej. Ciała Welmarza już tu nie było, wynieśli je do kostnicy.
Przy oknie stał Wacław. Odwrócił się gwałtownie, gdy zamykała drzwi za sobą.
– To ty – powiedział z ulgą. I potem dodał: – On mnie pewno zaraz wezwie.
Bał się. Klara popatrzyła na niego z litością, podeszła bliżej.
– Uspokój się – powiedziała.
– Słuchaj – szeptał – czy ten Niemiec naprawdę chce prowadzić śledztwo? Dlaczego robi to sam? On przecież nie jest z gestapo ani z żandarmerii?
– Sądzisz, że ich interesuje śmierć Polaka? Mogą nas wszystkich rozstrzelać… albo kogokolwiek uznać winnym.
– Jednak zaczął przesłuchania – powiedział Wacław.
– Bawi go to. – Klara usiadła na małym stołku i patrzyła w górę na twarz Wacława. – Byłeś na korytarzu – szeptała. -Wiesz, kto zastrzelił Stefana?
Chwilę trwało milczenie.
– Nie wiem – powiedział wreszcie.
– Wydawało mi się, że niezbyt go lubiłeś. Nie zaprzeczył. Patrzył na nią jak zwierzę złapane w potrzask.
– Nie bój się – szepnęła – ja też go niezbyt lubiłam. Milczeli. Wacław pochylił się nad nią, wyciągnął ręce, jakby chciał ją objąć.
– Zostaw – powiedziała Klara.
– Klaro, ty wiesz przecież, że już dawno…
– Nie chcę o niczym słyszeć…
– Nie wiadomo, co będzie z nami jutro – szeptał Wacław. – Może została nam tylko ta jedna noc.
– Nie boję się o siebie – powiedziała Klara. Wacław odszedł do okna.
– Wiem, o kogo się boisz. Boisz się o niego, o Kowalskiego.
– Tak – potwierdziła. Odwrócił się gwałtownie.
– Ten doktorek… – zaszeptał. – Dla tego doktorka mogłabyś nawet zabić…
W drzwiach stała siostra Krystyna.
– Wacław, wzywa cię ten niemiecki oficer – powiedziała. – Bądź ostrożny.
10
Krucka należało zlikwidować, nie istniało inne W wyjście. Czy agent von Rhodego wie już, kogo przywieziono do szpitala? Zastanawiające było jednak, że M-18 nie podjął dotąd żadnych prób zawiadomienia von Rhodego. A nie podjął na pewno, bo gdyby von Rhode wiedział cokolwiek o Krucku i Ewie, zjawiłby się natychmiast w szpitalu. M-18, kimkolwiek był, zachowywał się dziwnie bezczynnie.
A może Welmarz był szpiclem Rhodego? Kloss postawił sobie to pytanie i po zastanowieniu odpowiedział negatywnie. Nikt z podziemia nie likwidował bez wyroku; trzeba było zresztą szaleńca, żeby wykończyć agenta niemieckiego niemal w obecności niemieckiego oficera. A gdyby właśnie szaleniec? Niemożliwe. Wszyscy zachowywali się normalnie, nawet zbyt spokojnie i obojętnie, jakby śmierć Welmarza nikogo z nich nie dotknęła. Czy naprawdę nikogo?
Jakie stosunki łączyły na przykład zabitego z Wacławem Stokowskim? Razem pracowali, musieli o sobie sporo wiedzieć… Ten Wacław wydaje się jednak podejrzany. Kloss spojrzał na jego ręce, drżały, i felczer ukrył je natychmiast w kieszeniach. Odpowiadał na pytania powoli, Kloss oczywiście rozumiał, że jeśli ten młody człowiek jest uczciwy, nie powie nic istotnego oficerowi niemieckiemu. Nie wierzył natomiast, by M-18 umiał w rozmowie w cztery oczy ukryć swą współpracę z Niemcami. Tylko jeden człowiek nie powiedziałby Klossowi, że jest agentem von Rhodego; tym człowiekiem był doktor Kowalski.
– W momencie strzału – powtarzał po raz drugi Kloss – był pan na korytarzu?
– Tak.
– Co pan robił, gdy padł strzał?
– Siedziałem przy chorym.
– Musiał pan się odwrócić, to przecież instynktowne, i zobaczyć, kto wybiega z operacyjnej…
– Nie odwróciłem się – powiedział Wacław. Kloss wybuchnął śmiechem.
– I pan sądzi, że ktokolwiek w to uwierzy? Myśli pan, że z Niemców można robić idiotów? Istnieją tylko dwie możliwości – Kloss nie spuszczał wzroku z twarzy Wacława – albo pan zabił, albo wie pan, kto zabił.
Wacław milczał.
Wie, musi wiedzieć – pomyślał Kloss. – Kogo osłania? Jeśli kogokolwiek osłania przed oficerem niemieckim, jest uczciwym chłopem. Nie może przypuszczać, że broni niemieckiego szpicla.
– Wstać! – krzyknął.
Wacław podniósł się z trudem. Kloss obszukał mu kieszenie, nie znalazł nic oprócz kenkarty.
– Pan zabił – powiedział.
– Nie! – krzyknął Wacław.
– Proszę siadać. Proszę mi teraz powiedzieć, kto pierwszy pojawił się na korytarzu po strzale?
– Wszyscy jednocześnie – szepnął Wacław.
– Ktoś był jednak pierwszy? Niech pan sobie dobrze przypomni.
– Chyba doktor Kowalski – szepnął.
– A potem?
– Siostra Klara i pan niemal jednocześnie.
– Więc ostatnia była siostra Krystyna, tak?
– Tak – powiedział Wacław.
To już było coś. Ten chłopak zaczął wreszcie mówić. Kloss chciał teraz wiedzieć, jakie stosunki łączyły Stefana z Klarą i Krystyną. Uchwycił szczególne drżenie głosu, gdy Stokowski mówił o Klarze. Potem student medycyny powiedział, że Krystyna była kochanką Stefana. Żyli ze sobą – tak powiedział.
Informuje jednak oficerów niemieckich – myślał Kloss. Poczęstował go papierosem i zdobył się nawet na uśmiech.
– To wszystko – oświadczył. – Przesłucha pana jeszcze major von Rhode. – I dodał: – M 18.