Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I
Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – I читать книгу онлайн
Andrzej Zbych to pseudonim autorskiego duetu, kt?ry przeszed? do historii, tworz?c „Stawk? wi?ksz? ni? ?ycie”.
O bohaterskich przygodach wojennych oficera polskiego wywiadu, dzia?aj?cego pod kryptonimem J-23. Przystojny Polak, w twarzowym mundurze oficera Abwehry, wygrywa II wojn? ?wiatow?! Wykrada najg??bsze tajemnice Rzeszy, ujawnia plany najwa?niejszych operacji wroga, kpi z wysi?k?w niemieckiego kontrwywiadu, o?miesza starania gestapo. W trudnej, niebezpiecznej s?u?bie pos?uguje si? przebieg?o?ci?, wdzi?kiem wobec dam, czujny okiem, mocnymi pi??ciami i ci?tym s?owem. Wkr?tce awansuje do stopnia kapitana, a nawet odznaczony zostaje niemieckim ?elaznym Krzy?em.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Stefan podszedł do niego i położył mu dłoń na ramieniu.
– Imię też zmieniłeś? – zapytał cicho. Wacław odskoczył. Stał pod drzwiami, lekko pochylony naprzód, jakby gotowy do obrony, oczekujący ciosu.
– Nie bój się, frajerze… Jesteś zbyt nerwowy jak dla mnie. Ja jestem swój chłopak, mnie możesz ufać. Strzeż się Kowalskiego i Klary.
– Zostaw w spokoju Klarę.
– Nareszcie męskie słowo – roześmiał się znowu Stefan.
Wacław wyszedł z operacyjnej trzaskając drzwiami. Rozkaszlał się chory z piątki. Skądś z daleka dobiegła seria z peemu. Stefan odchylił ostrożnie zasłonę i spojrzał w ciemność. Nic nie zobaczył. Tylko murek szpitalny, wątłe sosenki i spokojne, wygwieżdżone niebo. Na progu operacyjnej stanęła Krystyna.
– Kłóciliście się znowu? – zapytała. Stefan machnął ręką, podszedł do niej i przygarnął ją czule.
– Krysta – powiedział – mam do ciebie prośbę. Nie wolno mi wychodzić, a nie chcę telefonować… Wiesz., jak to jest, handel nie czeka, a człowiek musi z czegoś żyć.
Milczała. Wiedziała, co nastąpi za chwilę, i bała się, że właśnie to-musi nastąpić. Twarz Stefana była pogodna, uśmiechał się łobuzersko.
– Czemu nic nie mówisz? Potem przyjdę do ciebie. I wiesz co?
– Ja już nie mogę! – przerwała mu gwałtownie. I od razu chciała wyrzucić z siebie wszystko, co nagromadziło się w ciągu ostatnich dni. – Całą noc myślałam, najgorsze myśli mi do głowy przychodziły. A potem miałam straszny sen. Widziałam cię w kostnicy.
– Trudno, dziewczyno, jest wojna i nie ma nic darmo.
– Przestań! – krzyknęła. – Chcę ci powiedzieć…
Ale Stefan już nie słuchał. Zapytał o chorego z korytarza, który bredził po niemiecku, i potem mówił o Wacławie, że mu się ten Wacław coraz mniej podoba, że trzeba z nim ostrożnie, bo teraz nigdy nie wiadomo, kto i co… Krystyna słuchała nie rozumiejąc i była nawet szczęśliwa, gdy wbiegła Klara.
– Krysiu! – zawołała – chodź prędko! Trzeba przygotować separatkę. Doktor przywiózł chorą.
– Jaką znowu chorą? – zapytał Stefan.
Ewę wnieśli na korytarz i położyli na wózku. Kurt zasalutował i wyszedł, a Ewa, teraz już przytomna, rozejrzała się po korytarzu, zobaczyła Kowalskiego i Wacława, a potem wzrok jej padł na łóżko, na którym leżał mężczyzna przywieziony z łąki. Przymknęła oczy i otworzyła je znowu. Tak, to był on, nie mogła się mylić… Ogarnął ją strach, chciała coś powiedzieć, chciała prosić, żeby ją szybko stąd zabrali, ale poruszyła tylko ustami. Mężczyzna otworzył tymczasem oczy. Zobaczył Ewę, uniósł się nieco na łokciach, a potem opadł na poduszki.
– Przewieźcie na operacyjną – powiedział Kowalski. – Zaraz tam przyjdę. Wózek ruszył.
6
Kloss spóźnił się o piętnaście minut. Von Rhode oczywiście czekał i oczywiście wyjaśnił Klossowi, że podstawową zaletą oficera Abwehry powinna być punktualność.
– Pan nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji – powiedział.
Kloss milczał. Wiedział oczywiście, że chodzi o Krucka i wiedział także, że nie wolno o nic pytać, bo von Rhode analizuje wszystko: słowa i gesty, a jeśli zaczął podejrzewać albo jeśli nasunął mu się cień podejrzenia, długo o tym nie zapomni. Rhode chciał tymczasem wiedzieć, co Kloss robił po południu, przyjął do wiadomości, że nie wychodził z domu, a potem dodał:
– Zaskoczył mnie pan dzisiaj. Dotychczas sądziłem, że jest pan dobrze wychowany. A może ta wulgarność była trochę na pokaz?
– Czułem się niezręcznie – przyznał Kloss i ta odpowiedź wydała mu się najlepsza.
– Rozumiem – rzekł von Rhode. – Ale to jeszcze nie powód, by zachowywać się jak tępy SS-man.
Może atakować? – pomyślał Kloss. – Może zapytać, czy mnie o coś podejrzewa?
Milczał jednak. Milczenie nie dawało tamtemu żadnych szans. Rhode musiał w końcu wyjaśnić, o co chodzi. Chodziło oczywiście o to. Suchym tonem, jakby odczytując meldunek, Rhode oświadczył, że dziś pomiędzy godziną piętnastą a szesnastą bandyci zatrzymali samochód Krucka. Szef Abwehry posiadał dokładne informacje. Okazało się, że szofer samochodu przeżył i złożył zeznania. Nie był to przypadków)' napad, Rhode nie miał co do tego żadnych wątpliwości. Bandyci czekali właśnie na Krucka. Dwóch spośród nich występowało w mundurach żandarmerii, a niemieckim naukowcem zajęła się jakaś dziewczyna.
Kloss ciągle nie zadawał pytań. Czuł na sobie wzrok Rhodego; major zachowywał się tak, jakby oczekiwał uzupełnienia, lub dodatkowych informacji.
– Bandyci wpadli w zasadzkę – powiedział.
– A Kruck? – zapytał wreszcie Kloss. W jego głosie brzmiał autentyczny niepokój.
– Nie znaleziono go – stwierdził von Rhode. – Nie złapano także dziewczyny. -I dodał po chwili: – Nie przypuszczam, by zlikwidowali go wcześniej. Wiedział przecież wszystko o „X-8" i znał termin próby. A jak pan sądzi?
– Był dla nich zbyt cenny – oświadczył Kloss.
– Próba „X-8" – stwierdził von Rhode – musi odbyć się z Kruckiem albo bez Krucka i to w wyznaczonym terminie.
– Kiedy? – zapytał Kloss i od razu zrozumiał, że to pytanie było zbyteczne.
– W wyznaczonym terminie, panie oberleutnant – powtórzył von Rhode.
– Czy przeszukano teren w okolicach leśniczówki? -Kloss chciał jak najszybciej zmienić temat.
– Przeszukano – odpowiedział major. Potem dodał: – Być może przeszukano zbyt późno. W każdym razie wiemy dużo. Mamy zeznania kierowcy samochodu Krucka, który odzyskał przytomność przed śmiercią. Widział tych partyzantów i to on poinformował nas o dziewczynie. Nasze podstawowe zadanie, Kloss, to odnaleźć Krucka. Muszę go mieć za wszelką cenę… I muszę także mieć tę dziewczynę. Być może jest ranna.
– Jakie pan ma dla mnie polecenia? – zapytał Kloss.
– Pracujemy nie od dzisiaj razem. Niech pan pomyśli, kto mógł poinformować partyzantów o terminie wyjazdu Krucka z Kielc? W Borzentowie wiedzieliśmy o tym tylko my dwaj.
– Rozumiem – powiedział Kloss. Jego głos był zupełnie spokojny. – Trzeba będzie zainteresować się ludźmi w Kielcach. Może ktoś z batalionu samochodowego. Albo z tamtejszego hotelu oficerskiego.
– To także sprawdzimy – stwierdził von Rhode. – Proszę dzwonić do mnie co parę godzin. Aha, i jeszcze jedno. O szpital może pan być spokojny. Działa tam mój agent, M-l 8. Jeśli przywiozą kogoś podejrzanego, będę wiedział.
– Dlaczego wspomniał pan o szpitalu? – Kloss z ogromnym wysiłkiem zachowywał obojętność.
– Bo taką możliwość – powiedział von Rhode – też musiał pan wziąć pod uwagę.
W szpitalu działa więc agent Abwehry. Nie, tego nie można, było przewidzieć. M-l8. Kloss powtarzał ten kryptonim idąc szybko ciemnymi ulicami w kierunku szpitala. M-18 już wie. Ewa jest już w szpitalu. Czy zdą-żył poinformować von Rhodego? Jeśli nie zdążył, jak ustalić, kim jest M-l8? Może to doktor Kowalski? Jeśli on, Kloss jest spalony, a Ewa… Co stanie się z Ewą? A może to jedna z sióstr? Kto jeszcze pracuje w szpitalu? Trzeba to natychmiast ustalić. Kloss rozejrzał się. Ulica była ciemna, pusta. A może von Rhode kazał go już śledzić? Idzie do szpitala, chociaż szef Abwehry właśnie szpital wyłączył z jego terenu obserwacyjnego. Co powinien zrobić? Szukać kontaktu z oddziałem Lisa? Odbić Ewę ze szpitala i uciec do lasu? Ile czasu trzeba na przygotowanie takiej akcji? I co się stało z von Kruckiem? Jest jeszcze także Kurt. Kurt wie dostatecznie dużo, by Rhode domyślił się reszty. Kloss zwolnił kroku i zapalił papierosa. Przede wszystkim musi się opanować, przede wszystkim żadnych pochopnych decyzji. Może istnieje jeszcze jakaś szansa? Gdyby von Rhode coś wiedział, rozmawiałby z nim inaczej. Nie poinformowałby go o agencie w szpitalu. M-18 nie może zapewne korzystać ze szpitalnego telefonu. Musi mieć trochę czasu na złożenie donosu, a w takim razie Kloss ma także trochę czasu. Czas decyduje teraz o wszystkim.
Doktor Kowalski rozpoczynał operację. Spieszył się. Krystyna przyniosła do operacyjnej wygotowane narzędzia, Kowalski mył ręce, a potem starannie naciągał na dłonie gumowe rękawiczki.