Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – II
Stawka Wiiksza Niz Zycie Tom – II читать книгу онлайн
Andrzej Zbych to pseudonim autorskiego duetu, kt?ry przeszed? do historii, tworz?c „Stawk? wi?ksz? ni? ?ycie”.
O bohaterskich przygodach wojennych oficera polskiego wywiadu, dzia?aj?cego pod kryptonimem J-23. Przystojny Polak, w twarzowym mundurze oficera Abwehry, wygrywa II wojn? ?wiatow?! Wykrada najg??bsze tajemnice Rzeszy, ujawnia plany najwa?niejszych operacji wroga, kpi z wysi?k?w niemieckiego kontrwywiadu, o?miesza starania gestapo. W trudnej, niebezpiecznej s?u?bie pos?uguje si? przebieg?o?ci?, wdzi?kiem wobec dam, czujny okiem, mocnymi pi??ciami i ci?tym s?owem. Wkr?tce awansuje do stopnia kapitana, a nawet odznaczony zostaje niemieckim ?elaznym Krzy?em.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Poczuł ogarniającą go senność i już zasypiając przypomniał sobie, nie wiadomo zupełnie dlaczego, słowa, jakie usłyszał, gdy prowadzony przez partyzantów przechodził obok szopy w lesie: „Posłuchaj, Hanno…" Czemu: Hanno? – zdążył jeszcze pomyśleć, nim zmęczenie wzięło nad nim górę.
9
Była chyba siódma lub niewiele po siódmej, gdy się obudził, tak przypuszczał, bo zapomniał wczoraj nakręcić zegarek. Goląc się i ubierając, obmyślał drobne szczegóły planu, jaki za chwilę zrealizuje.
Nacisnął klamkę jej pokoju. Ustąpiła bez trudu.
– To ty, Boldt? – usłyszał głos Hanny Bösel. – Dobrze, że przyszedłeś. Nie wiesz, czy wrócił Kloss? Niepokoję się o niego.
Stanął nad łóżkiem z rewolwerem wymierzonym w jej stronę.
– Niepotrzebnie się niepokoisz – odezwał się wreszcie.
Zerwała się, a potem opadła na poduszkę. Ręka wykonała drobny gest, a właściwie jakby tylko sygnalizowała zamiar wykonania gestu. Ale Kloss nie zamierzał już ryzykować. Chwycił róg poduszki, jednym ruchem wyszarpnął spod jej głowy. Duża, zbyt duża jak dla kobiety parabelka spoczywała tam, gdzie się spodziewał. Wziął ją do ręki i z rozmachem cisnął pod szafę.
– Jesteś brutalny. Szkoda, że od początku taki nie byłeś. Lubię brutalnych mężczyzn.
– Ubieraj się – rzucił.
– Przytobie? -próbowała jeszcze grać.-Krępuje mnie to.
– Jak chcesz – rzekł. Wyjął z kieszeni tłumik i nałożył go na lufę rewolweru. – Jeśli chcesz, to poczekamy, aż zacznie bić ten duży zegar w hallu. Jego dzwonienie z łatwością zagłuszy trzask.
Energicznym ruchem zrzuciła z siebie kołdrę. Po chwili stanęła obok niego w tej samej co wczoraj sukience i lekkich sandałkach. Sięgnęła po torbę, ale pozwolił ją wziąć dopiero, gdy sprawdził zawartość.
W porządku – powiedział. – Narzuć teraz na ramiona płaszcz, ja będę prowadził cię pod rękę, a to cacko będę trzymał dokładnie na wysokości twego litościwego serduszka, jakże zaniepokojonego nieobecnością Hansa Klossa. I nie zawaham się strzelić, gdybyś uznała, że moje towarzystwo ci się znudziło.
– Dokąd mamy pójść? – chciała wiedzieć.
– Zobaczysz – rzekł. Objął ją wpół, musiała czuć ucisk metalu pod płaszczem. Przeszli tak hali i korytarz, nie spotykając nikogo poza portierem i sprzątaczką. Na ulicy minęli woziwodę i staruszka księdza, który spojrzał z niesmakiem na kobietę przytuloną do niemieckiego oficera. Sądzi prawdopodobnie, że to Polka, pomyślał Kloss. Koło muru z piaskowcowych głazów zatrzymała się.
– Dokąd mnie prowadzisz?
– Dlaczego chciałaś, żeby ci ludzie mnie zabili? – zapytał zamiast odpowiedzi.
– Nie miałam innego wyjścia. Omal mi nie zepsułeś roboty. Moja misja jest ważniejsza od życia jakiegoś tam porucznika Abwehry.
– Następnie – powiedział Kloss – oskarżyłabyś mnie przed Langnerem i uznano by mnie za szpiega, który wyciągnął spod portretu mikrofilm z prawdziwymi danymi.
– Zapewne musiałabym to zrobić – odparła. – Nasi szefowie lubią, kiedy sprawca zbrodni zdrady stanu ponosi zasłużoną karę.
– Ale nie pomyślałaś, że to ja na przykład mogłem być mocodawcą Ewy Fromm i wyjąć ten mikrofilm?
– Nie pomyślałam – rzekła – i nie pomyślę.
Byli już przy mostku nad strumieniem. To tu nadrad-ca Gebhardt usiłował zastrzelić Hansa Klossa.
Zrobię mu piekielną niespodziankę – pomyślał – kiedy mnie znowu zobaczy.
Głośno zaś odezwał się:
– Teraz wiesz już, dokąd idziemy.
– Mogłeś mnie zastrzelić wcześniej.
– Nie domyślasz się, naprawdę? Idziemy do pułkownika Konrada.
– Oszalałeś? Prowadzisz mnie do nich?! -powiedziała z przestrachem, ale ten przestrach był jakby udawany, bo Kloss dotykając jej czuł, że się odprężyła, jak gdyby nagle przestała się bać. -Jesteś przystojny, Hans, i coraz bardziej interesujący – powiedziała.
– Zachowujesz się tak, jakbyś me wiedziała, co cię tam czeka.
Roześmiała się krótko, nerwowo.
– Hasło! – usłyszeli tuż przed sobą.
Zza drzew wyszedł uzbrojony partyzant, Kloss z ulgą skonstatował, że me jest to żaden z jego dwóch wczorajszych znajomych. Teraz i partyzant dostrzegł mundur Klossa.
– Powiedz chłopcu hasło i wytłumacz, że nie mogę podnieść rąk do góry.
– Do Konrada – rzekła. – Prowadź do Konrada. Powiedz, że przyszła Hanna.
– Hanna? – powtórzył głośno Kloss. – Chyba Ewa?
Milczała.
I nagle Klossowi zaczęło świtać. Było to nieprawdopodobne, ale jednak…
– Hanna? Ty znów tutaj? – Przed nim stał łysy mężczyzna, ubrany w pumpy i skarpety w kratkę.
Zamiast odpowiedzi odrzuciła z ramion płaszcz.
– Przysyła mnie do pana Żuk – powiedział Kloss.
– Żuk mówił mi o panu – odparł Konrad.
Tym razem Hanna nic nie rozumiała. Patrzyła na Klossa okrągłymi ze zdumienia oczyma. Konrad gestem odesłał chłopca z pistoletem maszynowym.
– Ta dziewczyna – powiedział Kloss, gdy chłopak zniknął za drzewami – nazywa się Hanna Bösel i jest… – urwał, bo nagle wszystko stało się jasne. Hanna się śmiała. Konrad kpiąco spoglądał na Klossa.
– Niech pan schowa broń, na razie nie będzie panu potrzebna. Chodźcie do mojej budy, napijemy się przed odlotem. Za dwie godziny odfruwam… Muszę panu powiedzieć – kontynuował już w szopie, gdy wysączyli po szklance prawdziwej „White Horse", którą Konrad zapewne przywiózł wprost z Londynu. – Muszę panu powiedzieć, jak to było naprawdę. Hanna została zwerbowana w Argentynie, a ściślej rzecz biorąc, pozwoliliśmy jej zostać zwerbowaną przez Abwehrę, ponieważ już od dwóch lat była kadrowym pracownikiem Intelligence Service. To zdolna dziewczyna, stała się więc bliską współpracowniczką Langnera, a przy okazji oddała nieocenione usługi Zjednoczonemu Królestwu. Hanna ma stopień majora wojsk Jego Królewskiej Mości.
– Powinienem wpaść na to wcześniej.
– Miałeś za mało danych – powiedziała Hanna.
– Wszyscy pracujemy po omacku – dodał Konrad. -Omal pana nie zlikwidowaliśmy. Miał pan zginąć razem z Pluszem.
– Więc jednak dostał pan prawdziwy mikrofilm? – zapytał Kloss.
– Niestety – wyręczyła go w odpowiedzi Hanna. – Ewa Fromm była rzeczywiście naszą agentką, ale w skrytce pod portretem nic nie było. W każdym razie nie damy się nabrać na falsyfikat. To też coś.
– A ile jest wart dla ciebie prawdziwy plan, ten, który sfotografowała Ewa Fromm?
– Masz? – zapytała. – Więc to ty? Ile chcesz?
– Dużo – odparł Kloss. – Twoją przyjaźń. – Otworzył klamrę pasa z napisem „Gott mit uns", wyjął maleńki zwitek owinięty w cieniutką bibułkę.
– Anglia panu tego nigdy nie zapomni – rzekł Konrad, odbierając z nabożeństwem od Hanny malutki rulonik.
– Jesteśmy sojusznikami – Kloss wzniósł szklankę z płynem koloru słabej herbaty. – A poza tym żal by mi było, gdyby robota Ewy Fromm poszła na marne. Ta dziewczyna drogo zapłaciła…
O tej małej, niepozornej dziewczynie myślał jeszcze przez chwilę, gdy na leśnej polance czekał na Hannę, z którą Konrad chciał por o zmawiać na osobności. Wyszła wreszcie, ale była chmurna i milcząca. Dopiero w drodze powrotnej wzięła go poufałym gestem pod rękę.
– Powiem ci coś, czego nie powinnam ci mówić.
– Nie fatyguj się – odparł. – Wiem, co chcesz powiedzieć. Konrad kazał ci mnie zwerbować. Przy następnej okazji zakomunikujesz mu, że ci się to nie udało i więcej nie będziemy wracali do tego tematu.
– Może to i lepiej – uśmiechnęła się znowu.
– Musimy się zastanowić nad prezentem dla twego szefa – rzekł Kloss. W paru słowach opowiedział jej wszystko, co dotyczyło Gebhardta. Wspólnie opracowali scenariusz: ktoś z nich zmusi Gebhardta do akcji. Gebhardt oczywiście zginie, bo ten tłuścioch z ministerstwa propagandy, mający swobodny dostęp do ministerstwa wojny, spełnia wszystkie warunki, by w oczach Langnera stać się znakomitą namiastką zdemaskowanego szpiega.
Wieczorem tego samego dnia do stolika, przy którym nadradca Gebhardt kończył rozszarpywać pieczonego kurczaka, podszedł oberleutnant Kloss. Bez pytania