Potop, tom drugi
Potop, tom drugi читать книгу онлайн
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Lecz na szańczykach, ku którym dążył Kmicic, brzmiały także okrzyki. Kilka stosów drzewa paliło się na nich, rozrzucając blask silny. Przy onym blasku dojrzał pan Andrzej piechurów strzelających z rzadka, więcej patrzących przed się w pole, na którym jazda ucierała się z wolentarzami.
Dojrzano i jego ze szańców, lecz zamiast strzałami, przywitano nadciągający oddział gromkim okrzykiem. Żołnierze sądzili, że to książę Bogusław przysyła im pomoc.
Lecz gdy zaledwie sto kroków dzieliło nadjeżdżającą gromadę od szańców, piechota poczęła ruszać się w nich niespokojnie; coraz więcej żołnierzy, przykrywając rękoma czoła, patrzyło, co za lud nadjeżdża.
Wtem na kroków pięćdziesiąt straszliwe wycie targnęło powietrzem i oddział rzucił się jak burza, ogarnął piechotę, otoczył ją pierścieniem i cała ta masa ludzi poczęła się poruszać konwulsyjnie. Rzekłbyś: olbrzymi wąż dusi upatrzoną ofiarę.
W kupie owej brzmiały rozdzierające wrzaski: — Ałła [1075]! Herr Jesus! Mein Gott! [1076]
Za szańcami brzmiały nowe okrzyki, bo wolentarze, choć w słabszej liczbie, poznawszy, iż pan Babinicz już w szańcach, natarli z wściekłością na jazdę. Tymczasem niebo, które chmurzyło się już od niejakiego czasu, jako zwyczajnie na wiosnę, lunęło gęstym, niespodzianym dżdżem. Stosy płonące zagasły i walka trwała w ciemnościach.
Lecz nie trwała już długo. Napadnięci znienacka Bogusławowi piechurowie poszli pod nóż. Jazda, w której dużo było swoich ludzi, złożyła broń. Obcych, mianowicie sto dragonii, w pień wycięto.
Gdy księżyc wychynął się znów zza chmur, oświecił tylko gromady Tatarów docinających rannych i biorących łup.
Lecz nie trwało to długo. Rozległ się przeraźliwy głos piszczałki: Tatarzy i wolentarze jak jeden człowiek skoczyli na koń.
— Za mną! — krzyknął Kmicic.
I poprowadził ich jak wicher do Janowa.
W kwadrans później podpalono nieszczęsną osadę w czterech rogach, a w godzinę jedno morze płomieni rozlało się tak szeroko, jak starczyło Janowa. Nad pożogą wylatywały ku czerwonemu niebu słupy skier ognistych.
Tak pan Kmicic dawał znać hetmanowi, iż wziął tył Bogusławowemu wojsku.
Sam zaś, jak kat od krwi ludzkiej czerwony, szykował wśród płomieni swych Tatarów, aby powieść ich dalej.
Już stanęli w ordynku i wyciągnęli się w ławę, gdy nagle, na polu oświeconym jak w dzień pożarem, ujrzeli przed sobą oddział olbrzymiej rajtarii elektorskiej.
Wiódł ją rycerz, widny z daleka, bo w srebrne blachy ubrany i siedzący na białym koniu.
— Bogusław! — ryknął nieludzkim głosem Kmicic i runął z całą tatarską ławą naprzód.
Szli więc ku sobie jako dwie fale dwoma wichrami gnane. Przestrzeń dzieliła ich znaczna, więc konie po obu stronach wzięły pęd największy i szły ze stulonymi uszami wyciągnięte jak charty, ziemię niemal brzuchami szorując. Z jednej strony lud olbrzymi, w błyszczących kirysach [1077], z prostymi szablami wyniesionymi w prawicach ku górze, z drugiej szara ćma tatarska.
Wreszcie zderzyli się długą ławą na widnym polu, lecz wówczas stało się coś strasznego. Tatarska ćma padła jak łan położony wichrem; olbrzymi lud przejechał po niej i leciał dalej, jakoby ludzie i konie mieli siłę gromów, a skrzydła burzy.
Po niejakim czasie zerwało się kilkudziesięciu Tatarów i poczęło ich ścigać. Po dziczy można przejechać, lecz zgnieść jej jednym przejazdem niepodobna. Toteż coraz więcej ludzi dążyło za uciekającą rajtarią. Arkany [1078] poczęły świstać w powietrzu.
Lecz na czele uciekających jeździec na białym koniu biegł ciągle w pierwszym szeregu, a między ścigającymi nie było Kmicica.
Szarym rankiem poczęli dopiero powracać Tatarowie i każdy niemal wiódł na arkanie rajtara. Wnet znaleźli Kmicica i bezprztomnego odwieźli do pana Sapiehy.
Hetman sam siedział nad jego łożem. O południu otworzył pan Andrzej oczy.
— Gdzie Bogusław? — były jego pierwsze słowa.
— Zniesion ze szczętem… Bóg pofortunił mu z początku, więc wyszedł z brzeźniaków i w gołym polu wpadł na piechoty pana Oskierki, tam utracił ludzi i wiktorię… Nie wiem, czy pięćset ludzi nawet uszło, bo siła [1079] jeszcze twoi Tatarzy wyłapali..
— A onże sam?
— Uszedł.
Kmicic pomilczał chwilę i rzekł:
— Jeszcze mi się z nim nie mierzyć. Ciął mnie koncerzem [1080] w głowę i obalił razem z koniem… Szczęściem misiurka [1081] z cnotliwej stali nie puściła, alem zemdlał.
— Tę misiurkę powinieneś w kościele powiesić.
— Będziem go ścigali choćby na kraj świata! — rzekł Kmicic.
Na to hetman:
— Patrząj, jaką wiadomość dziś odebrałem po bitwie.
I podał mu list.
Kmicic przeczytał w głos następujące słowa:
„Król szwedzki ruszył z Elbląga, idzie na Zamość, stamtąd na Lwów, na króla. Przybywaj, Wasza Dostojność, z wszystką potęgą na ratunek Panu i Ojczyźnie, bo sam nie wytrzymam. — Czarniecki.”
Nastała chwila milczenia.
— A ty ruszysz z nami czy pójdziesz z Tatary [1082] do Taurogów? — spytał hetman.
Kmicic zamknął oczy. Wspomniał na słowa księdza Kordeckiego, na to, co mu Wołodyjowski o Skrzetuskim powiadał, i odrzekł:
— Na potem prywaty! Przy ojczyźnie chcę się nieprzyjacielowi oponować!
Hetman ścisnął go za głowę.
— Toś mi brat! — rzekł — a żem stary, przyjm moje błogosławieństwo…
towarzyszów — dziś popr. forma B. lm: towarzyszy.
siła (daw.) — ile; wiele, dużo.
trzon — palenisko.
towarzyszów — dziś popr. forma G. lm: towarzyszy.
wykiń (z ukr.) — wyrzuć.
Chowański, Iwan Andriejewicz (zm. 1682) — rosyjski wojskowy, bojar i wojewoda, jeden z dowódców w wojnie polsko-rosyjskiej (1654–1667), o której Sienkiewicz nie mógł w 1884 r. pisać wprost ze względu na cenzurę carską; kariera Chowańskiego zaniepokoiła w końcu dwór carski do tego stopnia, że został ogłoszony buntownikiem i ścięty wraz z synem, co stało się powodem buntu wojskowego, a w XIX w. tematem opery Modesta Musorgskiego Chowańszczyzna.
zali (daw.) — czy, czyżby.
dictum (łac.) — zdanie, wyrażenie, żart, rozkaz.
ona (daw.) — ta.
ordynans (z łac.) — rozkaz.
bekowisko — rykowisko, pora godowa, kiedy jelenie walczą o samice.
kruty ne werty (z ukr.) — dosł. kręć nie wierć; jak się nie obrócić.
siromacha (z daw. ukr.) — wilk.
charakternik (z ukr.) — czarownik.
Lubomirski, Jerzy Sebastian herbu Szreniawa bez Krzyża (1616–1667) — marszałek wielki koronny, później hetman polny koronny i starosta spiski; w latach 60. przywódca rokoszu, który ograniczył absolutystyczne dążenia Jana Kazimierza; zmarł na wygnaniu.
Chowański, Iwan Andriejewicz (zm. 1682) — rosyjski wojskowy, bojar i wojewoda, jeden z dowódców w wojnie polsko-rosyjskiej (1654–1667).
febris (łac.) — gorączka, dreszcze.
banit — dziś: banita, skazany na wygnanie.
defensor patriae (łac.) — obrońca ojczyzny.
hufnal — duży gwóźdź o kwadratowym przekroju.
garłacz — broń palna, ładowana od przodu, o rozszerzanej lufie, rozmiaru pośredniego pomiędzy pistoletem a karabinkiem.
kulbaka — wysokie siodło.
jaźwiec — borsuk.
na parol — pod słowem honoru.
polityka (z łac.) — tu: uprzejmość, dobre obyczaje.
kapuza (z łac. caput: głowa) — futrzana czapka-uszanka.