-->

Tomek w grobowcach faraon?w

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Tomek w grobowcach faraon?w, Szklarski Alfred-- . Жанр: Прочие приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Tomek w grobowcach faraon?w
Название: Tomek w grobowcach faraon?w
Автор: Szklarski Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 175
Читать онлайн

Tomek w grobowcach faraon?w читать книгу онлайн

Tomek w grobowcach faraon?w - читать бесплатно онлайн , автор Szklarski Alfred

Seria powie?ci Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego na r??nych kontynentach. Mi?dzy innymi ch?opiec bierze udzia? w wyprawie ?owieckiej na kangury w Australii i prze?ywa niebezpieczne przygody w Afryce, ?yje w?r?d czerwonosk?rych Nawaj?w i Apacz?w. W te niezwyk?e przygody wpleciona jest historia odkry? dokonywanych przez polskich podr??nik?w. Od wielu pokole? te ksi??ki s? lektur? ?atw? i atrakcyjn? nie tylko dla ch?opc?w.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 ... 86 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

– Co czeka nas tutaj? – pomyślała w końcu i znowu zobaczyła przesłoniętą kłębami fajkowego dymu twarz Smugi.

Na wschodzie tymczasem zażółcił się horyzont i ku górze, zza pustynnych, skalistych szczytów wystrzeliły różowe smugi odbite w lustrzanych wodach Nilu. Zza wzniesień wyłoniła się słoneczna kula. Sally wyszeptała słowa modlitwy przypisywanej Echnatonowi:

Ojcze nasz – Dysku Zloty i Żywy -

Daj siły dzieciom twoim,

Włóż im w prawicę miecz,

Który zniweczy zło

I obdarzy lud wszechświata miłością

–  O czym tak marzysz, sikorko? – przerwał jej z nagła Nowicki, który wstał wcześnie, by przyrządzić śniadanie. Z powagą pełnił funkcję kucharza, perorując przy tym, z właściwą sobie swadą:

– Kiedyś z majtka awansowałem na bosmana, potem zrobili mnie kapitanem. Nie tak dawno otrzymałem nominację na generała. Trzeba umieć spadać z góry. Przyszedł czas degradacji, to przyszedł! Sprzedałem jacht i mam za swoje, zostałem lokajem!

Ostatnie do czego by się przyznał to fakt, że bardzo lubił przyrządzać różne potrawy. A teraz postanowił przygotować typowo arabski posiłek. Wyciągnął z kafassach [89] naczynia kuchenne i wyjął z zapasów jadane tutaj do wszelkich potraw chlebki baladi, które przypominałyby placki, gdyby placki składały się jedynie z twardej skóry. W kuchni już od wczoraj na wolnym ogniu gotował się bób z dodatkiem marchwi, cebulki i pomidorów. Bób przypominał gęsta kaszę rozgotowaną z mlekiem. Nowicki spróbował i skrzywił się.

– Trzeba doprawić – powiedział do Sally i zaczął dodawać do potrawy sól, pieprz, sok z cytryny, startą na miazgę cebulę, czosnek, oliwę i sok pomidorowy. Zapachniało smakowicie, więc Sally chętnie spróbowała.

– Pyszne – stwierdziła. – I prawdziwie po arabsku pachnie – dodała, wciągając powietrze przeniknięte zapachem czosnku, cebuli i przypalonego tłuszczu.

Nowicki wycierał tymczasem łzy, o które przyprawiło go obieranie zdradliwej cebuli. Przekroili wydrążone wewnątrz baladi, wypełnili je przyprawionym fulem, po czym obudzili Tomka i Patryka.

Tymczasem muzułmańscy uczestnicy podróży rozścielili swoje dywaniki i rozpoczęli poranną modlitwę. Angielski lord, ku ich zdziwieniu, zaprosił na śniadanie obu Europejczyków oraz kapitana i sternika “Cheopsa”. Przeprosił też pozostałych, że nie może ich poczęstować, ponieważ ma tylko jednego lokaja. I obiecał hojny bakszysz na końcu udanej podróży.

Podróż niedługo jednak była taka spokojna. Już następnej nocy, tuż przed świtem, gdy nawet najczujniejsi ulegają zmęczeniu, od gór niespodziewanie powiał wiatr. Nie dostrzegł tego w porę marynarz na wpół drzemiący przy sterze. Wiatr wzmagał się nad wzburzoną nagle rzeką. Płytko zanurzony żaglowiec chwiał się na fali i niebezpiecznie przechylał, grożąc wywrotką.

Pierwszy obudził się Nowicki. Może kierował nim niezawodny marynarski instynkt, a może poczuł wodę w kabinie. Zerwał się i wyskoczył na pokład. Stateczek, z wzdętym na wietrze żaglem, pędził do przodu niczym koń ze spienioną grzywą. Marynarz przy sterze coś krzyczał. Nowicki jednym rzutem oka ocenił sytuację.

– Żagiel! Zwinąć żagiel! – wrzasnął po polsku, zapominając, że nikt go nie rozumie. Nie zamierzał zresztą czekać. Natychmiast zaczął się zmagać z niepokornym kawałkiem materii. Już po chwili pomagali mu inni, wyrwani ze snu, z reisem na czele. Zadanie nie było łatwe. Stateczek chybotał się i kołysał na wszystkie strony. W końcu żagiel opadł i statek zwolnił. Do rana nikt już nie zmrużył oka.

– Mieliśmy dużo szczęścia, że tylko tak to się skończyło – powiedział Nowicki do Tomka. – Przy tak małym zanurzeniu trzeba bardzo uważać na wiatr.

Podobnie myślał reis, bo niemal natychmiast, biczem wymierzył karę trzymającemu nocną straż marynarzowi. Zażądał też, aby już nie odkładać na później uroczystości przebłagania Allacha czy dżinów.

Przybili do brzegu w pobliżu jakiejś miejscowości. Jeden z marynarzy wyskoczył na ląd. Podali mu wielki, gruby, zaostrzony na końcu pal, który tamten drewnianym młotem wbijał w ziemię. Tak zacumowali.

Majtkowie zarżnęli marufa, czyli kupionego przez Tomka barana.

– Szkoda, że tak późno – żalił się Tomaszowi reis – obyłoby się bez przygody.

Odarty ze skóry baran gotował się w kotle, a wszyscy zasiedli dokoła ogniska. Szybko dołączyła do nich ludność z pobliskiej wioski, skąd pochodził, jak się okazało, jeden z marynarzy. Nie wiadomo skąd pojawili się muzycy. Grały piszczałki i fleciki z trzciny, reis rytmicznie uderzał w tarabuk, oklejony z obu stron baranimi skórami bębenek, wiszący dotąd bezużytecznie na pomoście. Rzępoliła rabaka, przypominająca skrzypce. Pozostali klaskali w dłonie. Jeden, najmłodszy, wystąpił na środek i rozpoczął taniec, zwany w Górnym Egipcie saide. W gruncie rzeczy stał w miejscu, ale poruszał w rytm muzyki całym ciałem. Powoli dołączyli się inni. Spośród Europejczyków uczestniczył w nim Nowicki, o dziwo, niewiele ustępujący wyćwiczonym gospodarzom tej ziemi.

Zabawa trwała prawie do świtu, ale Tomek i Sally, a z nimi Nowicki, ze względu na Patryka wcześniej udali się na spoczynek. Mimo zapewnień reisa, że odtąd wszystko będzie dobrze, Tomek zabronił rozwijać żagiel nocą. Odtąd często nocowali na brzegu, w namiotach. Poruszali się zapewne wolniej, ale za to wygodniej i bezpieczniej.

1 ... 21 22 23 24 25 26 27 28 29 ... 86 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название