Tomek w grobowcach faraon?w

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Tomek w grobowcach faraon?w, Szklarski Alfred-- . Жанр: Прочие приключения. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Tomek w grobowcach faraon?w
Название: Tomek w grobowcach faraon?w
Автор: Szklarski Alfred
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 177
Читать онлайн

Tomek w grobowcach faraon?w читать книгу онлайн

Tomek w grobowcach faraon?w - читать бесплатно онлайн , автор Szklarski Alfred

Seria powie?ci Alfreda Szklarskiego o przygodach Tomka Wilmowskiego na r??nych kontynentach. Mi?dzy innymi ch?opiec bierze udzia? w wyprawie ?owieckiej na kangury w Australii i prze?ywa niebezpieczne przygody w Afryce, ?yje w?r?d czerwonosk?rych Nawaj?w i Apacz?w. W te niezwyk?e przygody wpleciona jest historia odkry? dokonywanych przez polskich podr??nik?w. Od wielu pokole? te ksi??ki s? lektur? ?atw? i atrakcyjn? nie tylko dla ch?opc?w.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 ... 86 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

*

Patryk wychowany w zaułkach Dublina nie stracił orientacji i nadążał za szybkim i sprytnym złoczyńcą. Skradał się, wymijając ludzi, powozy, zwierzęta… Na szczęście złodziej nie próbował kluczyć ani się ukrywać. Był pewny, że mu się udało. Nie zauważył drobnej przemykającej za nim sylwetki.

O Patryku można powiedzieć, że w pierwszej chwili nogi poniosły go same, nim zdążył pomyśleć. Rozwaga przyszła później. Wreszcie nie tylko mógł coś zrobić, “odwdzięczyć się wujkom”, zmazać chwilę słabości, kiedy Smuga widział go płaczącego, pokazać nie tylko, że jest dzielny, ale i na tyle dorosły, by zasłużyć na zaufanie. Było to wspaniałe i bardzo budujące uczucie. Szybko zrozumiał, że do tego potrzeba jeszcze, aby mu się powiodło.

Zaczął odtąd zwracać baczniejszą uwagę na mijaną drogę i zapamiętywać szczegóły. “Przy tym domu stoi kram” – zanotował w pamięci. “W tych pomieszczeniach cały szereg sklepów. Tu po prawej ruiny, na lewo domki mieszkalne. Skręcić, gdy ulica wyraźnie się obniży”.

Kierowali się w stronę rzeki. Szli potem długo bulwarami aż w pobliże wyspy Gezira, gdzie znajdowało się całe miasteczko na wodzie. Ludzie mieszkali na różnobarwnych, bardziej lub mniej zasobnych łódkach, barkach, tratwach. Przeważały te najnędzniejsze. Kręciło się trochę ludzi, ale Patrykowi w europejskim ubraniu coraz trudniej przychodziło nie rzucać się w oczy. Na szczęście nie trzeba było wchodzić w głąb tej dziwacznej dzielnicy, bo łódź, na której najwidoczniej mieszkał ścigany, była jedną z pierwszych w długim szeregu.

Tymczasem nadchodziła wiosenna, chłodna noc. Zapadała gwałtownie. Niemal z minuty na minutę robiło się ciemno i zimno. Patryk czuwał i czekał na okazję. Ukryty za stosem skrzynek, zaczynał marznąć. Wytrwale jednak obserwował upatrzoną łódź i zastanawiał się, jak odebrać skradzioną własność Koptów. Miał czas, więc starał się dokładnie przyjrzeć ewentualnym przeszkodom i krok po kroku zaplanował drogę na łódkę. Gdy nad światem na dobre zapanowała ciemność, w wielu mieszkaniach zabłysły kaganki. Także w kabinie obserwowanej łodzi. Złodziej mieszkał prawdopodobnie sam, bo nikt inny nie wchodził tam ani nie wychodził. Skulony z zimna Patryk obserwował nocne życie rzecznego miasteczka. Skupiało się ono wewnątrz kajutek albo na pokładach. Ludzie posilali się, śpiewali, wreszcie szli spać. Wygaszano światła i ruch zamierał. Zapadała cisza przerywana jedynie skrzypem ocierających się o siebie barek, pluskiem wody i szumem rzeki. Wreszcie światło zgasło także na tej, którą obserwował. Było już późno, chyba po północy, gdy zaczął się ku niej skradać w księżycowej poświacie cicho jak kot, co chwila przystając i nadsłuchując. Tak dobrnął do brzegu, a potem do trapu. Wszedł na pokład i szybko dotarł do drzwi mieszkalnej kajuty. Wisiały luźno na dwu zawiasach i skrzypiały w rytm lekkiego pochylania się barki na fali. Patryk ucieszył się. “ Nie będzie problemu z dostaniem się do środka” – pomyślał. Stał przez chwilę bez ruchu, wreszcie podjął decyzję. Pchnął drzwi. Zaskrzypiały, co odczuł niczym dźwięk grzmotu.

– Rrraz! Wszedłem! – westchnął do siebie, trzymając w ręku, a potem puszczając drewnianą przeszkodę. Dygotał jeszcze z zimna, ale z emocji już robiło mu się gorąco. Zatrzymał się, wsłuchując w ciszę i przyzwyczajając oczy do głębszej niż na zewnątrz ciemności. I nagle przeraził się.

“Co będzie, jeśli złodziej ukrył kadzielnicę? Jak ją znajdę?” pomyślał.

Tego, że będzie za ciemno, by bezpiecznie poruszać się po pomieszczeniu, rzeczywiście nie przewidział. Był prawie u celu i zanosiło się na porażkę. Na małym stole przy łóżku spostrzegł kształt oliwnego kaganka, a z boku dobiegał równy oddech głęboko uśpionego człowieka.

– Śpi tak mocno… Zapalę kaganek i znajdę – powiedział szeptem, by dodać sobie otuchy.

Na palcach podszedł do stolika. Skrzesał ogień i zapalił kaganek, osłaniając ręką płomyk, aby nie zbudzić śpiącego mężczyzny, Los mu sprzyjał! W kącie kajuty, na stosie innych przedmiotów, leżała kadzielnica. Patryk odstawił kaganek na krawędź stołu i podniósł zrabowany przedmiot. Powoli zaczął przemykać w kierunku drzwi.

Nie zauważył, że spokojny i dość głośny oddech śpiącego umilkł. Nie zauważył też, że rozbudzony mężczyzna obserwuje go spod wpółprzymkniętych powiek. Kiedy malec prześlizgiwał się koło łóżka, znienacka chwycił go za rękę. Chłopak wyrywał się jak piskorz i silniejszy mężczyzna nie mógł sobie z nim poradzić. Umykał wokół stołu, chaotycznie machając odebraną kadzielnicą. Wtem potrącany od dłuższej chwili stół przechylił się gwałtownie i kaganek spadł na łóżko, rozpryskując wokół gorącą oliwę. Mężczyzna chwycił koc i stłumił płomień, ale Patryk wykorzystał okazję i wymknął się w noc. Na zewnątrz tu i ówdzie zapalały się lampy, pojawiali się ludzie. Widząc wyskakującego z łodzi chłopca, niektórzy rzucili się w pogoń. Patryk kluczył. “Będzie jak na statku” – pomyślał. “Tylko nie ma gdzie skakać i wujek daleko…”.

Koptyjski kapłan przekonał Smugę i Nowickiego, że poszukiwania prowadzone nocą nie przyniosą żadnego efektu. Przyjęli więc jego życzliwe zaproszenie i usiłowali rozmawiać, aby zagłuszyć narastający niepokój!

– Osły [71] to rzeczywiście interesujące zwierzęta – mówił właśnie kapitan.

– Zupełnie inne niż w Polsce, naszym kraju – dodał Smuga.

– Nasze osły są większe… No i… leniuchy z nich i uparciuchy – uśmiechnął się Nowicki. – Co do mnie poczułem się lepiej, gdy poznałem te wasze, miłe stworzenia… Chociaż, kiedy wpadły w ten szał, wytrzęsły moje stare kości tak, że do tej pory to czuję – przeciągnął się. – Ryczą też nienajgorzej, niczym okrętowe syreny. Ale pracowite to i wytrwałe, aż dziw bierze!

– No tak, pędziliśmy prawie z szybkością galopującego konia – stwierdził Smuga.

– Poczułem się lepiej, gdy poznałem wasze osiołki – powtórzył Nowicki. – Muszę się bowiem przyznać, że ktoś kiedyś nazwał mnie osłem. Było to w dzieciństwie, w warszawskiej dzielnicy Powiśle. Jest tam taki stary kościółek pod wezwaniem Św. Trójcy. Mój szacowny staruszek, socjalista, mawiał: “Bóg jeszcze nikomu nie zaszkodził” i posyłał mnie, ku radości matki, co niedzielę do kościoła. Pobierałem też naukę religii. Był tam wtedy taki ksiądz, starszy, siwawy, chudy jak szczapa. Lubiliśmy go, ja też, tylko nie byłem zbyt pokornym uczniem, a często, gdy się nasłuchałem ojca i jego towarzyszy, zadawałem wiele kłopotliwych pytań. Kiedyś ów ksiądz wziął mnie za ucho, postawił na środku i westchnąwszy, powiedział: “Co za osioł z ciebie… Asinus asinorum in saecula saeculorum” [72] Od tego czasu siedziałem w oddzielnej ławce.

– Osły, które znamy z Biblii, są posłuszne, potulne, mądre – wtrącił duchowny. - Występują w 26 księgach Starego Testamentu, podczas gdy wielbłąd jedynie w 20. Osioł, jako jedyne spośród wszystkich zwierząt, dostąpił zaszczytu dźwigania na swym grzbiecie Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Osiołkowi dorównuje pod tym względem w Biblii jedynie baranek.

– Tak! Tak! – zgodził się Nowicki – gdy prorok Balaam nie chciał słuchać Boga, przemówiła do niego oślica [73] . Zwierzę to uchodzi za uosobienie mądrości. Wytłumaczył mi to ów ksiądz, gdy się na niego nie na żarty obraziłem i potem nastąpiła między nami zgoda.

– Cóż, mój drogi Tadku, okazuje się, że osioł nie zawsze jest tym samym… osłem! – uśmiechnął się Smuga i podjął ten wątek.

– Moje najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa też jest, można chyba tak powiedzieć, związane z religią. Obaj moi dziadowie, ze strony ojca i matki, uczestniczyli w powstańczym zrywie Polaków przeciw zaborcom w 1863 roku. Jeden z nich zmarł jako osiemdziesięcioletni staruszek, gdy miałem trzy lata. Pamiętam to jak przez mgłę, ale dość wyraźnie. Szczegóły dopowiedzieli mi rodzice.

Zostałem wtedy w domu sam, wszyscy poszli pożegnać się z umierającym. Bawiłem się, zapomniawszy, że nikogo nie ma w domu.-: W pewnym momencie pojawiła się przede mną jakaś postać zasnuta mgłą, niewyraźna. Był to ukochany dziadek. Uśmiechał się do mnie. Przyglądałem mu się. Zrobił jakiś gest, jakby pożegnania, i powoli zniknął. O jego śmierci powiedziano mi następnego dnia. Lecz nie uwierzyłem. To nieprawda – zaprotestowałem. – On u mnie był. Nieprawda, że dziadka zagrabili! Tak się wyraziłem. I opisałem swoje, widzenie.

– Przeżyłem coś podobnego – podjął Nowicki. – Opowiadałem ci Janie [74] , mój niby to sen, niby jawę… Obudziłem się i zobaczyłem jakąś postać. Ktoś o twarzy zasłoniętej mnisim kapturem powtarzał tylkoi jedno: “Ty i tak nie umrzesz naturalną śmiercią, i tak nie umrzesz^ naturalną śmiercią…”. Z pewnością powtórzył to kilkakrotnie. Szczyp palem się po całym ciele, ale to była jawa! Nie sen! I niech to wieloryby połknie, życie, które prowadzę, potwierdza te słowa!

– Zawsze wróżyłem ci, Tadku, że nie umrzesz we własnym łóżku – wtrącił Smuga.

– Przez wiele dziwnych wydarzeń mówi do nas Bóg – niespieszną prowadzoną dla wypełnienia wolno biegnącej nocy, rozmowę pod?,;; sumował duchowny.

Jeszcze wieczorem prosił swoich współwyznawców o wszelką możliwą pomoc. Mogli więc tylko czekać na wieści. Obaj Polacy zdawaliv; sobie sprawę, że poszukiwanie chłopca w tak ogromnym, nieżyczliwym Europejczykom, mieście, mającym wiele dzielnic, gdzie nawet policja lękała się zaglądać, stawało się przedsięwzięciem niemal niemożliwym do realizacji. Ale wkrótce niemożliwe stało się także pomijanie^ tego wydarzenia milczeniem. Próbowali rozważyć szansę. Niepokoił się zwłaszcza Smuga.

– Chłopiec pobiegł za złodziejem. To bardzo niebezpieczne.

– Ale sam, Janie, mówiłeś, że jest bardzo sprytnym dzieckiem.

– uspokajał go Nowicki i dodawał, że przez ten miesiąc zdarzało im się; o tym przekonać

1 ... 15 16 17 18 19 20 21 22 23 ... 86 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название