Tajemnica Pana Pottera
Tajemnica Pana Pottera читать книгу онлайн
Par? s??w o ca?ej serii
Alfred Hitchcock, znany w literaturze i kinematografii raczej z zami?owania do dreszczowc?w, mrocznych krymina??w i gatunk?w raczej horroro-podobnych, stworzy? r?wnie? ca?? seri? ksi??ek przeznaczonych dla m?odego czytelnika, a pozbawionych atmosfery grozy i l?ku. No bynajmniej pozbawionej grozy ju? po rozwi?zaniu zagadki. Wcze?niej nie ma tak dobrze!!!! Dru?yn? tworz?, jak w tytule trzej m?odzi detektywi- Jupiter Jones, Bob Andrews i Pete Crenshaw. Jupiter Mieszka wraz z ciotk? i wujkiem na sk?adzie z?omu Jones?w. Jupiter jest przyw?dc? tej organizacji i jej m?zgiem. Potrafi rozwi?zywa? naprawd? zawik?ane zagadki, jest oczytany i wie wiele wi?cej od innych, przez co czasami si? wym?drza. Ma nadwag?, co jest jego zmor? na ka?dym kroku. Potrafi ?wietnie poprowadzi? swych przyjaci?? do rozwi?zania zagadki. Pete Crenshaw jest drugim detektywem. Jest bardzo wysportowany, przez co zazwyczaj na niego spadaj? najci??sze zadania, wymagaj?ce dobrej kondycji. Pomimo, ?e najmniej ch?tnie pakuje si? w k?opoty, jak przychodzi co do czego, ratuje sytuacj?. Ostatni detektyw, Bob Andrews, prowadzi dokumentacj? Trzech Detektyw?w, i cz?sto wyszukuje potrzebnych informacji. Ma to troch? u?atwione, gdy? pracuje w Bibliotece w Rocky Beach.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– Czy on ich zna? – zapytał Bob.
Jupiter szczypnął dolną wargę, starając się przypomnieć sobie każdy szczegół sceny.
– Trudno mi powiedzieć z pewnością, czy się nawzajem rozpoznali. Kierowca, który sprawiał wrażenie Europejczyka, pytało drogę, a pasażera, dziwnego, kompletnie łysego człowieka, coś jakby podekscytowało. Rozmawiał chwilę z kierowcą w jakimś obcym języku. Garncarz stał obok mnie i zacisnął rękę na medalionie, który zawsze nosi. Kiedy tamci odjechali, powiedział, że się źle czuje. Poszedłem przynieść mu wodę, a kiedy wróciłem, już go nie było.
– Czy kiedy przyjechał do składu, czuł się dobrze? – zapytał Bob.
– Bardzo dobrze. Oczekiwał gości i to go chyba cieszyło. Ale po zjawieniu się tych dwóch, jadących do Domu na Wzgórzu…
– …znikł! – dokończył Bob.
– Tak. Teraz się zastanawiam, czy chwycił ten medalion odruchowo, czy też starał się go ukryć?
– Na tym medalionie jest orzeł, prawda? – zapytał Bob.
– Tak, orzeł z dwiema głowami – potwierdził Jupiter. – Może to nie mieć żadnego znaczenia, ale równie dobrze może to być jakiś rodzaj symbolu, rozpoznawalny dla tych mężczyzn z samochodu.
– Może to jakiś herb – dodał Bob. – Europejczycy lubują się w herbach. Mają herby z lwem, jednorożcem, sokołem, najrozmaitsze.
– Czy możesz to sprawdzić? – zapytał Jupe. – Pamiętasz, jak wygląda orzeł garncarza?
Bob skinął głową.
– W bibliotece mamy nową książkę o heraldyce. Jeżeli znajdę w niej herb z dwugłowym orłem, poznam, czy to ten sam.
– Dobrze – powiedział Jupiter i zwrócił się do Pete'a: – Znasz, zdaje się, pana Holtzera.
– Tego od nieruchomości? Koszę mu od czasu do czasu trawnik. Dlaczego o to pytasz?
– Jest jedynym agentem handlu nieruchomościami w Rocky Beach. Jeśli ktoś się wprowadził do Domu na Wzgórzu, pan Holtzer powinien o tym wiedzieć. Może wie także, kim są ci ludzie.
– Jutro chyba nie będzie mnie potrzebował do koszenia trawy, ale jego agencja jest otwarta w niedzielę. Wpadnę do niego.
– Świetnie – powiedział Jupiter. – Ciocia Matylda, o ile się nie mylę, wybiera się jutro do pani Dobson do gospody “Morska Bryza” w charakterze jednoosobowego komitetu powitalnego. Pojadę z nią i przy okazji będę miał na oku rybaka-amatora z brązowym fordem.
– Kolejny podejrzany przybysz? – zapytał Bob.
Jupiter wzruszył ramionami.
– Być może. Możliwe też, że przyjechał z Los Angeles tylko na jeden dzień. Jeśli jednak zatrzymał się na dłużej, a Dom na Wzgórzu został wynajęty, mamy w Rocky Beach pięciu nowo przybyłych. Przyjechali tutaj tego samego dnia i któryś z nich włamał się do domu garncarza.