Lalka
Lalka читать книгу онлайн
Lalka (1890) ukazywa?a si? pierwotnie w odcinkach na ?amach warszawskiego "Kuriera Codziennego". Pisarz podj?? w niej m.in. dyskusj? o idealistach i romantycznej mi?o?ci. Stanis?aw Wokulski zakocha? si? w arystokratce Izabeli ??ckiej i ca?e swoje ?ycie podporz?dkowa? zdobyciu tej kobiety. Zrezygnowa? z pracy naukowej, zacz?? gromadzi? maj?tek, stara? si? wej?? do wy?szych sfer, gdy? wydawa?o mu si?, ?e tym sposobem zbli?y si? do ukochanej. Jednak powie?? Prusa mo?na odczytywa? r??nie. Jego historia "dzia?a za spraw? swojej magicznej podw?jno?ci, kt?r? maj? tylko arcydzie?a", pisa?a Olga Tokarczuk. Autor przekazuje czytelnikom wiedz? o schy?ku XIX wieku, lecz tak?e ujawnia podstawowe "prawdy psychologiczne", kt?re nie uleg?y dzia?aniu czasu.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Gdybyż on miał dobra ziemskie, z parkiem, pałacem, sadzawką?... Prawda, że
dorobkiewicz, ale podobno szlachcic, synowiec oficera... Przy marszałku i
baronie wygląda jak Apollo, arystokracja coraz więcej mówi o nim, a ten
wybuch łez prezesowej?...
Nadto prezesowa w oczywisty sposób popierała Wokulskiego u swojej
przyjaciółki hrabiny i jej siostrzenicy, panny Izabeli. Parogodzinne spacery z
ciotką po Łazienkach były tak nudne, a pogadanki o modach, ochronach i
projektowanych w świecie małżeństwach tak dokuczliwe, iż panna Izabela miała
nawet trochę żalu do Wokulskiego, że nie zbliża się do nich w czasie spaceru i
choć z kwadrans nie porozmawia. Dla osoby z towarzystwa ciekawą jest
rozmowa z tego rodzaju ludźmi, a pannie Izabeli chłopi na przykład wydawali
się nawet zabawnymi swym odrębnym językiem i logiką.
Chociaż kupiec galanteryjny, a do tego jeżdżący własnym powozem, nie musi
być tak zabawny jak chłop...
Bądź co bądź panna Izabela nie doznała przykrej niespodzianki usłyszawszy
pewnego dnia od prezesowej, że pojedzie z nią i z hrabiną do Łazienek i - że
zatrzyma Wokulskiego.
- Nudzimy się, niech więc nas bawi - mówiła staruszka.
Gdy zaś około pierwszej wjeżdżając do łazienkowskiego parku prezesowa ze
znaczącym uśmiechem rzekła do panny Izabeli:
- Mam przeczucie, że go tu gdzieś spotkamy...
Panna Izabela lekko zarumieniła się i postanowiła wcale nie rozmawiać z
Wokulskim, a przynajmniej traktować go z góry, ażeby sobie nic nie wyobrażał.
191
O miłości, naturalnie, w owym „wyobrażaniu sobie” mowy być nie mogło.
Panna Izabela jednak nie życzyła sobie nawet poufałej życzliwości.
„I ogień jest przyjemny, szczególnie w zimie - myślała - ale... w pewnym
oddaleniu.”
Tymczasem Wokulskiego nie było w Łazienkach.
„Jak to, on nie czekał? - mówiła do siebie panna Izabela - chyba jest chory...”
Nie sądziła, ażeby Wokulski miał jakiś pilniejszy interes na świecie aniżeli
widzenie się z nią; gdyby się zaś spóźnił, postanowiła nie tylko traktować go z
góry, ale nawet okazać mu niezadowolenie.
„Jeżeli punktualność - mówiła sobie dalej - jest grzecznością królów, to już co
najmniej powinna być obowiązkiem kupców!.. „
Upłynęło pół godziny, godzina, dwie - należało wracać do domu, a Wokulski
nie przychodził ; nareszcie panie wsiadły do karety: hrabina zimna jak zwykle,
prezesowa nieco roztargniona, a panna Izabela rozgniewana. Oburzenie nie
zmniejszyło się, gdy wieczorem ojciec powiedział jej, że od południa był na
sesji u księcia, gdzie Wokulski przedstawił projekt olbrzymiej spółki handlowej
i w zblazowanych magnatach obudził formalny zapał,
- Od dawna przeczuwałem - zakończył pan Łęcki - że przy pomocy tego
człowieka uwolnię się od troskliwości mojej familii i znowu stanę, jak
powinienem!
- Ale do spółki, ojcze, potrzeba pieniędzy - odparła panna Izabela lekko
wzruszając ramionami.
- Dlatego też pozwalam sprzedać naszą kamienicę; wprawdzie długi pochłoną ze
sześćdziesiąt tysięcy rubli, ale zawsze zostanie mi jeszcze - co najmniej -
czterdzieści.
- Ciotka mówiła, że za kamienicę nikt nie da więcej nad sześćdziesiąt...
- Ach, ciotka!... - oburzył się pan Tomasz. - Ona zawsze mówi to, co mogłoby
mnie zmartwić albo poniżyć. Sześćdziesiąt tysięcy daje Krzeszowska, która
utopiłaby nas w łyżce wody... mieszczanka!... Ale rozumie się, ciotka jej
potakuje, bo tu chodzi o mój dom, o moje stanowisko...
Zarumienił się i zaczął sapać; lecz nie chcąc gniewać się przy córce, pocałował
ją w czoło i poszedł do swego gabinetu.
„A może ojciec ma rację?... - myślała panna Izabela. - Może on naprawdę jest
praktyczniejszy od wszystkich, którzy go tak surowo sądzą? Przecież ojciec
pierwszy poznał się na tym... Wokulskim...
A jednak cóż za gbur z tego człowieka. Nie przyszedł do Łazienek, choć
prezesowa z pewnością musiała go zaangażować. Zresztą może i lepiej: pięknie
byśmy wyglądały, gdyby spotkał nas kto znajomy na spacerze z kupcem
galanteryjnym!”
Przez parę dni następnych panna Izabela słyszała tylko o Wokulskim. Salony
rozbrzmiewały jego nazwiskiem. Marszałek przysięgał, że Wokulski musi
pochodzić ze starożytnego rodu, a baron, znawca męskiej piękności (po pół dnia
spędzał przed lustrem), twierdził, że Wokulski jest - „wcale... wcale...” Hrabia
192
Sanocki zakładał się, że jest to pierwszy rozumny człowiek w kraju - hrabia
Liciński głosił, że ten kupiec wzorował się na angielskich przemysłowcach, a
książę - tylko zacierał ręce i uśmiechając się mówił: „Aha?...”
Nawet Ochocki, odwiedziwszy któregoś dnia pannę Izabelę, opowiedział jej, że
byli z Wokulskim na spacerze w Łazienkach.
- O czymżeście rozmawiali?... - zapytała zdziwiona. - Bo chyba nie o machinach
latających...
- Bah! - odmruknął zamyślony kuzynek. - Wokulski jest chyba jedynym
człowiekiem w Warszawie, z którym można o tym mówić. To numer...
„Jedyny rozumny... jedyny kupiec... jedyny, który może dogadać się z
Ochockim?.. - myślała panna Izabela. - Czymże jest naprawdę ten człowiek?...
Ach! już wiem...”
Zdawało jej się, że odgadła Wokulskiego. Jest to ambitny spekulant, który chcąc
wedrzeć się do salonów pomyślał o ożenieniu się z nią, zubożałą panną
znakomitego rodu. Nie w innym też celu skarbił sobie względy jej ojca, hrabiny
ciotki i całej arystokracji. Przekonawszy się jednak, że i bez niej wciśnie się
między wielkich panów, nagle ostygnął w miłości i... nawet nie przyszedł do
Łazienek!...
„Winszuję mu - mówiła sobie. - Ma wszystkie zalety potrzebne do zrobienia
kariery: niebrzydki, zdolny, energiczny, a nade wszystko bezczelny i
nikczemny... Jak on śmiał udawać zakochanego we mnie i z jaką łatwością...
Doprawdy, że ci parweniusze zdystansują nas nawet w obłudzie... Cóż to za
nędznik!...”
Oburzona chciała zapowiedzieć Mikołajowi, ażeby nigdy nie wpuścił
Wokulskiego za próg salonu... Najwyżej do gabinetu pana, gdyby do nich
przyszedł z interesem. Lecz przypomniawszy sobie, że Wokulski wcale nie
zapraszał się do nich, zarumieniła się ze wstydu.
Wtem dowiedziała się od pani Meliton o nowym zatargu barona
Krzeszowskiego z żoną i o tym, że baronowa kupiła od niego klacz za osiemset
rubli, ale - że pewnie ją zwróci, gdyż za kilka dni ma odbyć się wyścig, a baron
porobił duże zakłady.
- Może nawet państwo baronowie pogodzą się przy tej okazji zauważyła pani
Meliton.
- Ach, cóż bym dała za to, ażeby baron nie dostał klaczy i przegrał zakłady!.. -
zawołała panna Izabela.
W parę zaś dni dowiedziała się pod wielkim sekretem od panny Florentyny, że
baron nie odzyska swojej klaczy, gdyż kupił ją Wokulski...
Tajemnica była jeszcze tak zachowywaną, że kiedy panna Izabela poszła z
wizytą do ciotki, zastała hrabinę i prezesowę naradzające się nad pogodzeniem
państwa Krzeszowskich za pomocą owej klaczy.
- Nic z tego nie będzie - wtrąciła ze śmiechem panna Izabela.- Baron nie
dostanie swojej klaczy.
- Może założysz się? - spytała chłodno hrabina.
193
- Owszem, jeżeli wygram od cioci tę bransoletę z szafirów...
Zakład stanął, dzięki czemu hrabina i panna Izabela były wysoce
zainteresowane w wyścigach.
Przez chwilę panna Izabela lękała się: powiedziano jej, że baron daje
Wokulskiemu czterysta rubli odstępnego i że hrabia Liciński podjął się między
nimi pośrednictwa. Nawet szeptano w salonie hrabiny, że Wokulski nie dla
pieniędzy, ale dla hrabiego musi zgodzić się na ten układ. A wówczas panna
Izabela pomyślała:
„Zgodzi się, jeżeli jest chciwym parweniuszem, ale nie zgodzi się, jeżeli...”