Xavras Wyzrn
Xavras Wyzrn читать книгу онлайн
Ksi??ka sk?ada si? z dw?ch powie?ci: Zanim noc i Xavras Wy?ryn.
Pierwsza z nich to przejmuj?cy, utrzymany w realiach VII wojny ?wiatowej opis przej?cia do innego, niedost?pnego dla ludzkich zmys??w ?wiata. Bohater – cynik i hitlerowski kolaborant – dopiero w obcym wymiarze przekonuje si?, czym s? naprawd? dobro i z?o.
Powie?? Xavras Wy?ryn nale?y do popularnego gatunku ‘historii altrnatywnych’. W 1920 roku Polska przegra?a wojn? z bolszewikami. Kilkadziesi?t lat p??niej partyzanci z Armii Wyzwolenia Polski pod wodz? samozwa?czego pu?kownika Xavrasa Wy?yna usi?uj? wyzwoli? kraj spod sowieckiej dominacji. Oddzia? uzbrojony w bomb? atomow? rusza w kierunku Moskwy.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
– A słyszeliście, że Czerniszewski nie żyje?
– Co, znowu? – skrzywił się Andrzej. – Ten Posmiertcow nie ma w ogóle wyczucia. Ile w końcu można? Istny kabaret z tego zrobił.
Posmiertcow był ministrem obrony Rosji. Michał spojrzał w niebo.
– No to pójdziemy. Ładny dzionek. Co będziemy tu sterczeć jak stare dzięcioły.
Machnął na Andrzeja i ponurak ruszył naprzód, zapewne jako czujka. Smith z dwoma pozostałymi wkrótce stracili go z oczu, zresztą początkowo maszerowali bardzo powoli, pozwalając tamtemu wysforować się na odpowiednią odległość. Później jednak narzucili mordercze tempo.
– Macie broń? – rzucił Smith w przerwie pomiędzy kolejnymi sapnięciami.
– Daj spokój – poradził mu przez ramię Michał, który szedł kilka kroków z przodu.
Smith jednak nie dał spokoju i po chwili zagadnął milczącego dotąd Jana, towarzyszącego mu z prawej.
– Daleko to? Ile dni? Tamten wzruszył ramionami.
W końcu Amerykanin zrezygnował, szkoda mu było tchu. Dopiero jak przystanęli na krótki odpoczynek przy strumieniu, spróbował ponownie.
– A w ogóle spotkałeś go kiedyś?
Jan uśmiechnął się do niego, mrugnął porozumiewawczo, podciągnął swetr i wyszarpnął ze spodni kraciastą koszulę, ukazując czarny T-shirt z logo MGM, srebrnym nadrukiem: NIEUCHWYTNY XAVRAS oraz zdjęciem Johna Fourtree w roli Xavrasa Wyżryna; za aktorem kłębiły się czerwonożółte płomienie, pędził czołg, biegło kilku facetów strzelających z biodra z włodów, a sam zabójczo przystojny Fourtree, w podartej panterce, ryngrafie z Matką Boską na piersi, z kawaleryjską szablą przy boku i ze straszliwych rozmiarów granatnikiem w ręce, uśmiechał się drapieżnie do obiektywu.
Ryży zobaczył to i wściekł się.
– No przecież mówiłem ci, idioto! Musisz to nosić? Musisz? Co ty masz w tej czaszce, mózg czy gówno? Wszystkich nas mogą przez ciebie utrupić! Szlag!
Smith powtórnie zerknął na reklamowy podkoszulek. Za coś takiego tutaj kula w łeb. Doprawdy dziwne rzeczy urastają do rangi symboli. A przecież wcale się już nie dziwił, Moskwa nie mogła inaczej zareagować, ta hollywoodzka superprodukcja stanowi fakt polityczny i nie sposób go ignorować. Człowiek złapany z pojedynczą płytą z tym filmem niechybnie zostałby uznany winnym co najmniej zamachu stanu – T-shirt gwarantuje jednak śmierć równie pewnie, morda Johnn/ego Fourtree zyskała znaczenie politycznej deklaracji.
„Widywałem szatana przemocy i szatana chciwości, i szatana pożądliwości; ale, na Boga! – byli to silni, jurni szatani o ognistych ślepiach, którzy rządzili i powodowali ludźmi – ludźmi, mówią wam. Lecz stojąc tam, na zboczu wzgórza, poczułem, że pod oślepiającym blaskiem słońca w tym kraju zapoznam się z rozlazłym, kłamliwym, bladookim diabłem, opiekunem drapieżnego i bezlitosnego szaleństwa." To jak z tym wróżeniem przez otwieranie na chybił trafił Biblii, bowiem następne zdanie Jądra ciemności brzmi: „Jak chytry umiał być także, przekonałem się dopiero po kilku miesiącach i o tysiąc mil dalej". Aż dreszcz po mnie przebiegł. Zakląłem. Michał spytał, czy to Jakieś złe wieści – bo już wiedzą, że komunikują się z siecią przez komputer. Powiedziałem, że czytam książkę; uniósł brwi. Na niebie ponad nami białe smugi poodrz-towe myśliwców szturmowych; minęliśmy już przełyk i zaczynąją się do nas dobierać soki trawienne Zwierzęcia; do mnie w każdym razie na pewno. Piszę to bardziej dla siebie, aniżeli na potrzeby tej zakontraktowanej książki – kolejne wspomnienia dziennikarza z pobytu w ESW, tylko że najpierw trzeba wrócić żywym, trzeba wrócić zdrowym na ciele i umyśle; piszę to właśnie dla zachowania zdrowia psychicznego, zagrożonego przez Zwierzą. Przy drogach szubienice z gnijącymi ciałami, na piersiach tabliczki z napisem: BANDYTA. Wiszą też na drzewach, brak czasu na budowanie szubienic, sąd odbywa się bardzo szybko, bardzo szybko zapada wyrok, jeszcze szybciej jest wykonywany. A ludzie się przyzwyczaili i nawet nie odwracają wzroku. Na trupach siadają czarne ptaszyska. Raz sami o mało nie staliśmy się mimowolnymi świadkami egzekucji; zdążyłem jeszcze zorientować się w jej ponurej teatralności: żołnierze wieszali człowieka już martwego, zwłoki po prostu. Element walki psychologicznej? Ale przecież na nikim już to nie robi wrażenia. Ot, koloryt lokalny. Dwudziesty kwietnia 1996, Galicja, obwód krakowski. Minęliśmy stolicę republiki z daleka, to wciąż strefa bardzo niebezpieczna, w ciągu ostatnich dziesięciu lat miasto padało i było zdobywane blisko dwa tuziny razy, a i teraz widać dymy nad Wisłą; nikt nie wie co się pali, ale z pewnością coś dużego, moi przewodnicy boją się, że Stare Miasto, że Wawel, tajemnicą poliszynela pozostaje fakt podminowania ich przez Rosjan ostatniej jesieni, po odbiciu Krakowa przez armię Babodupcewa, i to pomimo protestów Kochanowskiego, który dotychczas urzędował był w królewskich apartamentach, ale co może Kochanowski, nic nie może, to marionetka, jak przyjdzie co do czego, to byle pułkownik więcej znaczy, bo za nim stoi realna silą, silą jego pułku, a za Kochanowskim nie stoi nikt i nic. Babodupcew ulokował sztab w fortach pod kopcem Engelsa (to znaczy Kościuszki) i zapowiedział, że się nie ruszy, ma tam dywizję pancerną i batalion spadochronowy przeszkolony do walk miejskich, Wyżryn musiałby zgłupieć, żeby się na niego porywać, ale po Wyżrynie wszystkiego można się spodziewać, im bardziej to szalone, tym bardziej prawdopodobne, nie byłby Xavrasem, gdyby nie ryzykował, jego legenda jest niebezpieczna dla niego samego, nie wolno mu po prostu odejść od stołu i odłożyć rewolwer, a w rosyjskiej ruletce tak naprawdę nie ma zwycięzców. Piszę tosobie niby lekko – ale to wcale w ten sposób nie wygląda. Człowiek idzie przez las, boi się własnego cienia, nie wie gdzie północ, gdzie południe, Xavras to półbóg, Babodupcew demon, i prócz tego nikt niczego nie jest pewien. Zalega nad tym krajem jakaś szara chmura zwątpienia, zmroziła go klątwa niewiary. Tu trzeba innych diabłów, jurnych, ognistych, co to potrafią wlać w człowieka gorące żądze. Przecież nawet takich trzech młodzików (przypomniałem sobie: ten zestaw imion to z Sienkiewicza, mają tu takiego pisarza sprzed wieku, bezczelnego podlizywacza narodowym kompleksom), nawet oni – chociaż nie skażeni cynizmem starości, pozbawieni doświadczenia, rozwagi i wyobraźni wieku dojrzałego, bogaci jedynie w dziecięcą brawurę i pogardę śmierci – nawet oni, gdy ich spytać, przyznają, że nie wierzą w zwycięstwo. Czasami po takiej wieczornej rozmowie dochodzę do wniosku, że im w ogóle nie idzie o zwycięstwo, ale o samą walkę – w opowiadanych sobie nawzajem przy ognisku historiach przeważają te o chwalebnych śmierciach: większy bohater z faceta, który efektownie zdechł, aniżeli z takiego, co samemu utrupił hordę Ruskich i przeżył. Ciężko to pojąć. Myślę jednak, że coś podobnego prawem doboru naturalnego w końcu musiało się wykształcić w narodzie, którego jedynym powodem do dumy są liczne a krwawe klęski. Gdybym cenił takie jaskrawe uproszczenia, powiedziałbym, że oni po prostu zapomnieli, jak zwyciężać – ale to przecież nie jest prawda, spójrzcie tylko na Wyżryna, toż on jest bohater właśnie w zachodnim, hollywoodzkim stylu: nieuchwytny, niepokonany; jakby wylazł prosto z tego komiksu, z którego wziął swą ksywę, bo czy ktoś jeszcze w ogóle pamięta o zmyślonym rysunkowym Xavrasie? – Wyżryn zajął jego miejsce, powstają nowe komiksy, on stoi teraz pomiędzy Kubą Rozpruwaczem a G-Giantem. Jaki z niego bohater, terrorysta przecież – ale dzisiejsi herosi do utrzymania się na piedestale nie potrzebują już atrybutu moralnej niepokalaności. W rzeczy samej wymagany jest raczej jakiś rys bezinteresownego zła, a tego Wyżrynowi doprawdy nie sposób odmówić. Wojna ta w herbie posiada właśnie bezinteresowne zło – jak zresztą wszystkie wojny XX wieku. No, idzie się przez ten kraj, zimny, szary, ponury, patrzy na tych ludzi, słucha ich rozmównierozmów, widzi te groby, te zgliszcza przydrożne, te wraki starych czołgów, ciężarówek, patrzy w spokojne oczy dzieci – i aż coś wyje człowiekowi w duszy za ognistookimi szatanami Conrada.