-->

Proxima

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу Proxima, Boru? Krzysztof-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
Proxima
Название: Proxima
Автор: Boru? Krzysztof
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 213
Читать онлайн

Proxima читать книгу онлайн

Proxima - читать бесплатно онлайн , автор Boru? Krzysztof

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 40 41 42 43 44 45 46 47 48 ... 114 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

— Barwy… — podchwyciła niewidoma.

Ułożyła kwiat na kolanach i intensywnie przebierała palcami po płytce ekranu. Tym razem nie była pewna oceny.

— Jaki kolor ma mój kwiat? Chyba czerwony…

Allan poczuł się zakłopotany. Płatki strzępiasto rozdarte w sześcioramienną gwiazdę płonęły jaskrawą czerwienią, która zdawała się spływać w seledynową czarę kielicha, nakrapianą różem i złotem. Jak miał wysłowić ten przepych barw, by nie sprawić przykrości ociemniałej?

Przeciągająca się cisza jeszcze gorzej podziałała na dziewczynę.

— Więc jaki jest kolor kwiatu? — zapytała niecierpliwie.

— Czerwony — odrzekł cicho.

Tymczasem pojaśniało i spoza wiotkiej draperii ostatnich krzewów zamajaczyły zabudowania bazy.

PIERWSZY KONKRETNY DOWÓD

Świst wichru i dudnienie ciężkich kropli deszczu po dachu stacji nie ustawały. W pospiesznie rozsuniętych drzwiach, łączących przedsionek z laboratorium, pojawiła się Mary zadyszana ucieczką przed nawałnicą.

— Ależ zawiewa — rzuciła od progu. — Istny huragan.

— Zwykłe zakłócenia periastralne — zauważył Renę. — Dojdzie do tego trochę bujania.

Na twarzy Zoe odbił się niepokój.

— Trzęsienie ziemi?

— Nic groźnego — odparła Mary. — Wstrząsy są tu wprawdzie częste, ale słabe. To dziwne zresztą. Z obliczeń wynika, że kiedy ten glob przybliża się do Proximy na pół miliona kilometrów, drgania sejsmiczne winny być w tym rejonie o wiele potężniejsze. Wtedy bowiem działają ogromne siły przypływowe. A jednak zarówno w okolicach „kopców”, jak w obrębie oaz ciepła nie widać poważniejszych zniszczeń.

— Czyżby ONI umieli w jakiś sposób zahamować te zjawiska? — zapytała Zoe.

— Może raczej wybierali dogodny teren — odparła Mary. — Nie przypisujmy im przesadnych, to znaczy nie sprawdzonych sukcesów, gdyż to podważa wiarygodność pewniejszych dowodów ich działań.

— Powiedzmy poszlak, które dopiero trzeba udowodnić — sceptycznie sprostował Renę.

— Ależ tatusiu! — zawołała Zoe z wymówką. — A mój pierścień? No i nie tylko…

— Twój pierścień, pierwszy w historii dowód istnienia kosmitów, wskazuje, że ktoś odwiedził niegdyś Noktę, glob zlodowaciały z kretesem nawet wówczas, gdy Proxima grzała znacznie mocniej. A paradoksy Temy są na razie tylko polem ciekawych spekulacji i sprzecznych hipotez. To samo dotyczy rozbitej planety X.

Tę wymianę poglądów przerwał dźwięczny sygnał i głos komputera z centrali łączności.

— Dwójka wzywa Jedynkę!

— Idź i zacznij rozmowę — Mary zwróciła się do zoologa. — My zaraz przyjdziemy.

Wstała, by przeprowadzić fotel Zoe przez wąskie drzwi do salonu wideofonii, lecz niewidoma dała znak ręką, że na razie zostanie.

— Zawołasz mnie dopiero wtedy, jeśli Wład mnie poprosi — rzuciła za wychodzącym ojcem.

— Rozkaz! — zażartował'Renę, aby choć trochę rozładować napięcie. Wiedział, że Zoe stara się nie okazywać, jak bardzo zależy jej na tej rozmowie, chociaż z pewnością ciężko przeżywa to, że Wład jeszcze się nie odezwał od jej przylotu na Temę.

W centrali łączności, po wymianie informacji dotyczących prac badawczych obu zespołów. Renę dość otwarcie dał Władowi do zrozumienia, że powinien zamienić z dziewczyną choć parę słów. Rozmowa od początku nie wypadła jednak po jego myśli.

Zoe ostatnio pilnie ćwiczyła rozpoznawanie ludzkich twarzy, lecz miała z tym kłopoty. Teraz podniecona, ale i pełna niepewności, wyobraziła sobie, że zamiast Włada widzi na ekranie Hansa i poczuła się zawiedziona. Potem, gdy już się okazało, że to Wład, aby pokryć zdenerwowanie, zaczęła go wypytywać, nad czym pracuje, ale robiła to dość agresywnie, co zrozumiał jako pretensje, że nie przyleciał do Jedynki.

Zaczął się tłumaczyć, co Zoe jeszcze bardziej rozdrażniło. Poruszyła wówczas sprawę sondowań przeprowadzanych przez Hansa i Włada w Dwójce i rozmowa zakończyła się ostrą sprzeczką.

— Co oni wyprawiają w tej Dwójce?! — dawała przed ojcem upust swemu żalowi i gniewowi na Włada po niefortunnym „spotkaniu w eterze”.

— Nadmiernie się przejmujesz — uspokajał ją Renę. — Po co demonizować zwyczajne, rutynowe metody badawcze?

— Zwyczajne?

— No, może nie tak bardzo zwyczajne. Tak czy inaczej, ty powinnaś się z nich cieszyć.

— Ja?!

— Przecież właśnie ty, orędowniczka kontaktu, chcesz za wszelką cenę wyjaśnić sprawy do końca: rozumni mieszkańcy Temy są albo ich nie ma. Jeśli są, poczujemy się tutaj niezapowiedzianymi gośćmi i odtąd nie zrobimy ani kroku bez zgody miejscowych suwerenów. Skoro nam się nie przedstawili — dokończył trochę kpiąco — szukamy na własną rękę śladów ich działań.

— Sondowaniami?

— Masz pretensje o sondowanie, a wiedz, że już teraz, w początkowej fazie wierceń, ich plon w Dwójce jest nadzwyczaj obiecujący. Może jeszcze za wcześnie na gratulacje dla Hansa i Włada…

— Nic o tym nie wiem.

— Oto są skutki, kiedy ktoś się boczy i nie bierze udziału w „życiu naukowym”.

— Powiedzcie wreszcie! Co to Za nowiny?

— Rzeczywiście, dużo nowości — podjęła Mary. — Nawet nie wiem, od czego zacząć.

— Szczególnie intrygujące są kłopoty ze stopniem geotermicznym — zauważył Renę.

— To znaczy: z pomiarem — sprecyzowała Mary. — Istotnie, zupełna szarada.

— Naprawdę?

— Hans wykrył nieznane bakterie w gorącym źródle na głębokości czterdziestu metrów. Okazało się, że najbardziej dogadza im woda o temperaturze 85 stopni zawierająca żelazo i wanad. Nie są chorobotwórcze, wyjątkowo odporne na promieniowanie jonizujące i znoszą bez szkody gotowanie, nawet przez dłuższy czas.

— Co one robią w takich warunkach?

— Nie znam ich roli w łańcuchach biocenotycznych. Zresztą w tak nietypowej niszy ekologicznej mogą również być zdane tylko na siebie. Ale nie o to chodzi. Ast poprosiła Włada o dokładniejsze zbadanie stopnia geotermicznego w obrębie Dwójki. Już po kilku odwiertach wybuchła sensacja, którą potwierdziły uzupełniające sondowania. Trudno to pojąć, lecz na terenie Dwójki o stopniu geotermicznym jako takim można mówić sensownie dopiero od głębokości stu metrów. Powyżej panuje zupełny chaos.

— To znaczy?

— Jak wiesz, stopniem geotermicznym nazywamy odległość w metrach, mierzoną pionowo w głąb planety, odpowiadającą wzrostowi temperatury skał o jeden stopień. Na Temie — podobnie zresztą jak na Ziemi— waha się on przeważnie w granicach od dwudziestu do stu metrów. Tymczasem w Dwójce podłoże jest tak ciepłe, jakby pełniło rolę kaloryferów. Mało tego! W kilku przypadkach wykres wykazywał raptowny krótkotrwały skok temperatury kilkadziesiąt metrów pod powierzchnią, a dalej równie gwałtowny jej spadek. Dopiero poniżej stu do stu kilkunastu metrów wszystkie te anomalie ustają i odtąd ciepłota skał podnosi się wraz z głębokością normalnie, bez żadnych sensacji.

— Jak duże były te skoki temperatury? — spytała Zoe.

— Zależnie od miejsca sondowania, to fantastyczne ostrze w obrazie wykresu podnosiło się do siedemdziesięciu, czasami stu stopni, a w jednym przypadku osiągnęło aż 346 °C.

— Zjawisko może mieć charakter wulkaniczny, i wtedy jest całkiem zrozumiałe — wtrącił Renę.

— Bardzo wątpliwe — odparła Mary. — Chyba nawet wykluczone. Dwójka spoczywa na starej płycie kontynentalnej. Jest to obszar wybitnie asejsmiczny.

— Jakie wnioski wyciągnięto z odkrycia? — zapaliła się Zoe.

— Hans i Wład są ostrożni. Sondy wyposażone w niezbędne urządzenia pomiarowe, wraz z czerpakami próbek skalnych, zbierają dane dla wyjaśnienia tej zagadki.

— Znowu drążenia, rozbijania… — powiedziała Zoe z niesmakiem.

Deszcz ustał. Słabnące porywy wiatru mieszały się od czasu do czasu z głuchym podziemnym dudnieniem albo leciutkimi wstrząsami, przypominając, że Tema przechodzi najbliżej Proximy. Był wieczór, kiedy Allan dziwnie podekscytowany wrócił z laboratorium.

— Wychodzę. Muszę uzupełnić wyniki dzisiejszych badań.

1 ... 40 41 42 43 44 45 46 47 48 ... 114 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название