List Pozegnalny

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу List Pozegnalny, Зайдель Януш Анджей-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
List Pozegnalny
Название: List Pozegnalny
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 206
Читать онлайн

List Pozegnalny читать книгу онлайн

List Pozegnalny - читать бесплатно онлайн , автор Зайдель Януш Анджей

Zbi?r zawiera 18 opowiada? o nast?puj?cych tytu?ach:

Ekstrapolowany koniec ?wiata;

Druga strona lustra;

Towarzysz podr??y;

?le o nieobecnych;

Satelita;

Kolejno?? umierania;

?mier? Karola;

List po?egnalny;

Inspekcja;

Pigu?ka bezpiecze?stwa;

B??d pilota;

?mieszna sprawa;

Adaptacja;

Pe?nia bytu;

Wy?sze racje;

Utopia;

Chrzest bojowy;

Wyj?tkowo trudny teren.

A ponadto:

Janusz Zajdel o sobie (napisane w kwietniu 1981 r., czyli 4 lata przed ?mierci?);

fragmenty "Drugiego spojrzenia na planet? Ksi";

kilka konspekt?w powie?ci napisanych i nienapisanych;

wspomnienie M. Parowskiego o Januszu oraz bibliografi? tw?rczo?ci J. Zajdla.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 19 20 21 22 23 24 25 26 27 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Zegarki, razem z innymi prywatnymi rzeczami, były w naszych osobistych bagażach, których do tej pory nam nie oddano. Kierownik obiecał solennie, że dostaniemy wszystko przed otwarciem baraku, lecz w terminie, kiedy miało to nastąpić, nie otwarto wrót wyjściowych, a jedynie obiecano odsłonić okna. Wyjaśniono przy tym, że opóźnienie naszego wyjścia z zamknięcia wynika z obiektywnych trudności technicznych, na jakie napotyka ekipa kierownicza. O charakterze tych trudności nie powiedziano ani słowa, a my nie mogliśmy nawet o nie spytać, ponieważ w baraku – tak przynajmniej sądziliśmy wówczas – nie było żadnego środka łączności z kierownictwem poza głośnikami działającymi wszakże tylko w jedną stronę…

Nieco później mieliśmy przekonać się, że nie jest aż tak źle. Kierownictwo doskonale znało nękające nas problemy, nasze potrzeby, pytania i wątpliwości padające w rozmowach między nami. Najczęściej powtarzające się pytania znajdowały odzwierciedlenie w informacjach i pogadankach wygłaszanych przez głośniki. Kazało nam to przypuszczać, że barak wyposażony jest w sieć ukrytych, wyjątkowo czułych mikrofonów, poprzez które kierownictwo troskliwie i nieustannie wsłuchuje się w nasze głosy. Nie udawało nam się wprawdzie zlokalizować tych mikrofonów, ale pośrednim potwierdzeniem ich istnienia były pojedyncze przypadki znikania niektórych spośród nas, zmęczonych psychicznie przedłużającą się prowizorką, zbyt głośno i nerwowo wyrażających swoje zniecierpliwienie.

Głośniki wyjaśniały potem, iż ten czy ów został przeniesiony na specjalny oddział adaptacyjny, ponieważ wykryto u niego nieprawidłowości w działaniu systemu nerwowego.

Toni – jak to zwykle on – utrzymywał, że oprócz mikrofonów w każdym pomieszczeniu baraku znajdują się także ukryte kamery wizyjne, lecz nie potrafił wskazać bezpośrednich dowodów na prawdziwość tych insynuacji.

Okna odsłonięte wreszcie w trzecim tygodniu naszego pobytu w baraku. Wobec powszechnego zainteresowania widokiem nowego dla nas świata – którego notabene niewiele było widać przez wąskie i mocno przybrudzone szyby – bez większego zainteresowania przeszła informacja o zmianach w kierownictwie naszej grupy. Nowy, nieznany głos oznajmił nam, że ekipa szefów przybyłych z naszym transportem została usunięta ze stanowisk z powodu opieszałości i nieudolności w działaniu. Z ich to winy – jak powiedziano – nastąpiła nieuzasadniona zwłoka w realizacji harmonogramu naszej adaptacji i przejścia do kolejnego etapu procesu osiedleńczego. Nowe kierownictwo – jak zapewniono – wywodzi się z ludzi doświadczonych, z dawna tutaj osiadłych i doskonale znających miejscowe warunki. Będzie ono w stanie szybko nadrobić powstałe opóźnienia i stworzyć pełnię warunków dla realizacji zamierzonych celów.

Komunikat nie precyzował wprawdzie jasno owych celów ani też terminów ich realizacji, apelując jedynie o zaufanie dla nowych szefów i odrobinę cierpliwości. My jednak doskonale znaliśmy te cele i zamierzenia z prospektów i materiałów szkoleniowych. Wiedzieliśmy, że za cenę trudnej i wytrwałej pracy mamy osiągnąć tu przyzwoite i dostatnie warunki bytowania, o które tak trudno było tam, skąd przybyliśmy.

PEŁNIA BYTU

Widzę cię przez szkło, wlazłaś tam i siedzisz, jeszcze spokojna. Na razie. Dobrze ci tam w tym,, to widać. Nigdzie i nigdy nie było tak dobrze. Mogłaś w ogóle tam nie trafić, ale gdy już jesteś w środku, możesz tak siedzieć, dowolnie długo, choćby przez całe życie, tkwić wśród nieprzeżartego ogromu życia, trafiło ci się, ty…

Gdybyś była mądra, nie próbowałabyś nigdy się z tego wydostać. Ale gdybyś była jeszcze mądrzejsza – nigdy byś tam nie lazła.

No spróbuj, spróbuj! Tak ci się tylko wydaje – że niby możesz odlecieć, gdy zechcesz, w każdej chwili; że siedzisz tam i żresz tylko dlatego, że taka jest twoja wola.

Nieprawda. Może już i ty wiesz o tym, ale nie dopuszczasz tego do swej świadomości, której zresztą pewnie nie posiadasz.

Nie odlecisz. Nie próbuj nawet. Twoje delikatne, cienkie i dotąd sprawne skrzydełka nie uniosą cię. Nic się nie da zrobić, moja droga, wszystkie trzy pary twoich odnóży nie zdołają się oderwać od lepkiej powierzchni. Szarpiąc się pogarszasz tylko sytuację, złote grzęzawisko pochłonie cię, oblepi całą i wtedy będzie już zupełnie źle.

Ale teraz, stojąc na powierzchni, możesz sobie jeszcze wyobrażać wszystko, co zechcesz: te wspaniałe śmietniki, rozbzykane, te szerokie horyzonty, zwielokrotnione w twoich wspaniałych oczach, pełne letniego słońca. W swoich wyobrażeniach jesteś wciąż swobodną, wolną muchą. Tylko potencjalnie, niestety… A tak naprawdę…

właśnie, widzisz, teraz sama widzisz, jak to jest: twoje precyzyjne przylgi, które pozwalały ci łazić tak zgrabnie po suficie, teraz już na dobre tkwią w tym lepkim, gęstym przysmaku. Na próżno wibrują twoje skrzydełka, choć ich brzęczenie sięga granic ultradźwięków.

Jedyne, co ci pozostało, to udawać, że wciąż wszystko jest w najlepszym porządku: stoisz sobie oto i konsumujesz, niech te inne, zza szkła, zazdroszczą, że możesz, bo chcesz, a gdy przestaniesz chcieć – odlecisz…

Ale jesteś głupia, po co szarpiesz się bez sensu, zupełnie niepotrzebnie upaskudziłaś sobie skrzydła. Teraz to już na pewno nikt nie uwierzy, że pozostajesz tutaj ot, tak sobie, z woli nieprzymuszonej.

Powiedzże sobie wreszcie, wytłumacz, że nie jest najgorzej. Nawet źle też nie jest. Wręcz zupełnie dobrze. Tyle żarcia, przedniego żarcia…

No, jak to będzie? O, co to, to za wiele! Cała się już nurzasz… Jeszcze tego brakowało!

To jest m ó j miód, idź do cholery, patrz, biorę nóż i jego końcem wybieram cię razem z pokaźną kroplą. Skończyła się zabawa, teraz radź sobie sama. Powinnaś być mi wdzięczna, o własnych siłach nigdy byś stąd nie wylazła.

Wyglądasz teraz dość żałośnie: ze skrzydeł nic już pewnie nie będzie. Nawet na piechotę poruszasz się z trudem, wleczesz za sobą lepki ślad. Wątpię, czy zdołasz się z tego wylizać, ale próbuj, próbuj. Masz szczęście, że nie zdążyłaś pogrążyć się głębiej.

…a może wolałabyś tam zostać, co? Gdzie ty znajdziesz drugi taki raj, tyle żarcia bez żadnej fatygi… A że nie można skrzydeł rozwinąć? Że lepko? Cóż to szkodzi? Można wierzyć w możliwość lotu i żyć z tą wiarą – byle nie próbować wzbijać się w górę. Ostatecznie, nie musi zaraz trafić się taki ktoś z nożem, co wydobędzie i wyrzuci.

Gramolisz się teraz, oblepiona, bez perspektyw, nieporadna… dobrze ci tak. Cholera kazała ci w to włazić.

WYŻSZE RACJE

– Szczerze mówiąc, nie cierpię pisania konspektów powieści – powiedział Autor sadowiąc się wygodnie w fotelu, który uprzejmie podsunął mu Wydawca. – Czy nie byłoby prościej, gdybym opowiedział panu w streszczeniu to, co zamierzam napisać?

– No… wie pan, mamy swoje przepisy… – zawahał się Wydawca. – Ale, w zasadzie… Proszę, niech pan opowiada. W dzisiejszych czasach papier jest tak cennym surowcem, że warto zaoszczędzić parę arkuszy omijając zbędne formalności. Opowie mi pan swój pomysł, a potem sporządzi się krótką notatkę, żebyśmy mieli podstawę do zawarcia umowy i wypłacenia zaliczki…

– Świetnie! – ucieszył się Autor.

Wzmianka o zaliczce zapaliła w jego oczach mistyczny blask natchnienia. Sięgnął po cygaro podsunięte usłużnie przez Wydawcę, zapalił i przez chwilę delektował się wonnym dymem.

– Będzie to powieść z gatunku science fiction…

Wydawca uśmiechnął się z ulgą.

– Akcja toczy się gdzieś daleko stąd, w bliżej nie określonym miejscu i w czasie…

Uśmiech Wydawcy stał się jeszcze bardziej beztroski i radosny.

– Rzecz dzieje się pod pewnym Kloszem…

Wydawca przestał się uśmiechać i odruchowo zabębnił palcami po powierzchni biurka.

– … jednym z wielu podobnych, w których żyją rozumne istoty na wysokim poziomie rozwoju społeczno-technologicznego.

1 ... 19 20 21 22 23 24 25 26 27 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название