-->

List Pozegnalny

На нашем литературном портале можно бесплатно читать книгу List Pozegnalny, Зайдель Януш Анджей-- . Жанр: Научная фантастика. Онлайн библиотека дает возможность прочитать весь текст и даже без регистрации и СМС подтверждения на нашем литературном портале bazaknig.info.
List Pozegnalny
Название: List Pozegnalny
Дата добавления: 16 январь 2020
Количество просмотров: 201
Читать онлайн

List Pozegnalny читать книгу онлайн

List Pozegnalny - читать бесплатно онлайн , автор Зайдель Януш Анджей

Zbi?r zawiera 18 opowiada? o nast?puj?cych tytu?ach:

Ekstrapolowany koniec ?wiata;

Druga strona lustra;

Towarzysz podr??y;

?le o nieobecnych;

Satelita;

Kolejno?? umierania;

?mier? Karola;

List po?egnalny;

Inspekcja;

Pigu?ka bezpiecze?stwa;

B??d pilota;

?mieszna sprawa;

Adaptacja;

Pe?nia bytu;

Wy?sze racje;

Utopia;

Chrzest bojowy;

Wyj?tkowo trudny teren.

A ponadto:

Janusz Zajdel o sobie (napisane w kwietniu 1981 r., czyli 4 lata przed ?mierci?);

fragmenty "Drugiego spojrzenia na planet? Ksi";

kilka konspekt?w powie?ci napisanych i nienapisanych;

wspomnienie M. Parowskiego o Januszu oraz bibliografi? tw?rczo?ci J. Zajdla.

Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала

1 ... 17 18 19 20 21 22 23 24 25 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:

Kiedy po kilku dniach powolnego przedzierania się przez płytkie wody i grząskie, przypominające torfowisko obszary bagna dotarli wreszcie do jednej z nielicznych suchszych wysepek, obaj z przyjemnością rzucili wreszcie noszone na pasach przerzuconych przez ramię przyrządy pomiarowe i analizatory, po czym wyciągnęli się na skrawku suchego lądu, by naprawdę odpocząć. We wnętrzu błotopławu nie było zbyt wygodnie, choć mogli tam zdjąć skafandry.

Nad bagniskiem wisiała mgła, w promieniu kilkunastu metrów widać było jedynie kilka kęp roślinności wystającej nad powierzchnię burej wody. Rowan wpatrywał się w gęstniejące kłęby oparu podnoszącego się nad bagniskiem. Pomyślał wtedy, jaki wiele wysiłku będzie kosztowało doprowadzenie tej planety do stanu, w którym nada się ona do wykorzystania przez ludzi.

Widział, jak Luv układa się wygodnie do drzemki. Po chwili jego chrapanie było słychać nawet poprzez kulisty hełm. Rowan leżał wśród rozrzuconego sprzętu, podłożywszy sobie pod głowę płaską skrzynkę podręcznego zestawu analitycznego. Przymknął oczy.

Kiedy obudził się, nie potrafił sobie uprzytomnić, jak długo trwała jego drzemka. Gdy otworzył oczy i spojrzał przed siebie, w stronę bagna, wydawało mu się, że kątem oka dostrzega jakąś ciemniejącą plamę we mgle. Zwrócił głowę w tamtym kierunku i zdrętwiał.

Nad powierzchnią bagna, o kilka kroków od brzegu wysepki, na której odpoczywali, rysowała się wyraźnie na tle mgły ciemna bryła jakby ulepionej z błota kukły zanurzonej po pas w wodzie. Podobieństwo kształtu do ludzkiego popiersia było, być może, osobistym wrażeniem Rowana, jednak nie dało się zaprzeczyć, że przedtem tego czegoś tam nie było!

Rowan nie bardzo jeszcze zdawał sobie sprawę, czy śni, czy rzeczywiście ogląda to dziwne monstrum. I właśnie w tym momencie, gdy usiłował uszczypnąć się przez skafander, postać w bagnie poruszyła się, zaczęła powoli sunąć w stronę wysepki.

Rowan nigdy potem nie umiał sobie wytłumaczyć, dlaczego to zrobił, w tym jednak momencie bez chwili zastanowienia chwycił pierwszy przedmiot, jaki miał w zasięgu ręki, i… cisnął nim w stronę czarnej zjawy.

Zniknęła w jednej chwili, jakby wessana przez bagno, a w ślad za nią zniknął pocisk Rowana, którym, jak się później okazało, był analizator mineralogiczny.

Rowan wstał i zbliżył się do brzegu bagna wytężając wzrok. Wszystko było jednak po dawnemu, senna mgła snuła się nad topieliskiem, którego powierzchnia nie zdradzała nawet miejsca, gdzie domniemany potwór bagienny zanurzył się przed chwilą…

Coś mi się zdaje, że jednak… jestem zmęczony, pomyślał Rowan.

Gdy Luv obudził się po długiej drzemce, Rowan stwierdził lakonicznie:

– Utopiłem w bagnie analizator.

Luv nawet się nie zdziwił. Jemu też zdarzało się niekiedy coś utopić w tym paskudnym bagnie…

– Co z tobą, Rowan? – Bris patrzyła z niepokojem na kierownika trzeciej stacji. – Wyglądasz, jakbyś zobaczył smoka na tamtej ścianie, tak się w nią wpatrujesz od kilku minut…

– E, nic… Zamyśliłem się.

Do dyżurki wszedł Gray. Na widok Rowana zrobił kwaśną minę, widocznie przyszedł tu raczej w celach towarzyskich do Bris.

– Czołem, stary. Słyszałeś, co się stało na jedynce? Jorg zdaje się zwariował.

– Jak to: zwariował?!

– Podczas pracy nad brzegiem jeziora rzucił nagle przyrządy i pognał na oślep w dżunglę. Tam jest grząsko. O mało nie utonął, ledwo go wyciągnęli, a teraz próbują go uspokoić. Twierdzi, że zobaczył diabła, błotnego diabła, czy coś w tym rodzaju.

Rowan zerwał się na równe nogi.

– Połącz mnie zaraz z pierwszą stacją! – powiedział do Bris.

Szef był już w stacji. Rowan, jąkając się, zaczął coś tłumaczyć, ale kierownik przerwał mu:

– Nie denerwuj się, Rowan. Zaraz lecę z powrotem, zaczekaj na mnie. Mieliśmy dość niezwykłą historię… ale wszystko skończyło się dobrze.

Kiedy siedzieli już obaj w kabinie szefa przy kolejnej szklance znakomitej herbaty, Rowan dowiedział się reszty.

– Chłopak przeraził się nie na żarty. Jest dość nerwowy. Zresztą chyba każdy z nas miałby stracha. Pracując nad brzegiem bagna spostrzegł nagle jakąś czarną postać przypominającą człowieka wynurzającego się z błota. Rzucił wszystko i zwiał na oślep, pomyliwszy przy tym kierunek. Później, kiedy już spokojnie opowiedział nam o wszystkim, urządziliśmy polowanie.

– I co? Znaleźliście tego diabła?

– Owszem. To zupełnie nieszkodliwe zwierzę. Powiedzmy, że coś w rodzaju wielkiej żaby… To, co wyglądało jak górna połowa ludzkiego ciała, było… całym zwierzęciem. Tylko wyobraźnia Jorga podpowiedziała mu, że pod powierzchnią bagna znajdują się nogi, kopyta i diabelski ogon.

Rowan śmiał się długo i głośno. W pewnej chwili jednak spoważniał nagle i popatrzył w twarz zdziwionego nieco szefa.

– Wiesz, Diss – powiedział. – Gdyby coś stało się Jorgowi, miałbym go na sumieniu.

– Nie rozumiem?

– Ja pierwszy widziałem tego diabła. Rzuciłem nawet w niego cennym aparatem naukowym… Ze strachu, ma się rozumieć.

– Widziałeś go i nie mówiłeś ani słowa nikomu?

– Wiesz, dość miałem drwinek Luva z mojej pierwszej przygody – z tym cholernym krzewem. A poza tym nie miałem pewności, czy mi się to nie śniło… Dopiero kiedy przeczytałem ten artykuł, zrozumiałem, że tak nie można. Tutejszy świat jest wciąż pełen niespodzianek, a my jesteśmy tylko ludźmi…

Rowan zwinął w rulon kolorowe czasopismo i wsunął do torby.

– Oto przykład oddziaływania prasy fachowej! – zaśmiał się Diss. – Dobrze, że w rezultacie możemy się śmiać.

– Wiesz, teraz dopiero widzę, jak trudno jest zauważyć pewne oczywiste prawdy, dopóki nam ich ktoś nie wbije do głowy kilkoma trafnymi zdaniami – powiedział Rowan naciągając skafander.

ADAPTACJA

Przymglonym jeszcze wzrokiem próbowałem rozejrzeć się wokoło, lecz oświetlenie było słabiutkie i wydobywało z mroku jedynie zarysy przedmiotów. Widziałem jakieś ażurowe konstrukcje po prawej stronie mojego legowiska. Przeciągnąłem się wydobywając ręce spod szorstkiego, ciemnego koca. W stawach zatrzeszczało, mięśnie były sztywne, umysł opornie wracał do przytomności. Spróbowałem usiąść na posłaniu, ale głowa zderzyła się z dość twardą, lecz lekko ustępującą przeszkodą. Pomacałem ją dłonią i wyczułem zwisającą nade mną wybrzuszoną ku dołowi siatkę.

Wysunąłem głowę poza brzeg legowiska. Teraz dopiero dotarło do mojej świadomości, że leżę na drugiej kondygnacji trzypiętrowej pryczy z metalowych rurek. Po drugiej stronie małego pokoiku stały takie same legowiska, oddzielone od mojego wąskim przejściem, nad którym ledwo jarzyła się sufitowa lampa.

Poczułem, że do przegubu lewej ręki przywiązaną mam cienką tasiemkę. Na jej końcu zwisał plastykowy woreczek. Było w nim kilka tubek koncentratu, jakieś tabletki w przezroczystym opakowaniu i kostka mydła.

Opuściłem nogi z legowiska i ostrożnie zsunąłem się na podłogę. Była chłodna, gładka i niemiła dla bosych stóp. Chwiejnie przebyłem odległość dzielącą mnie od prostokąta drzwi. Były zamknięte od zewnątrz. Na ich wewnętrznej powierzchni nie znalazłem ani śladu klamki lub innego urządzenia otwierającego. Brzegi framugi przylegały ściśle do krawędzi drzwi za pośrednictwem gumowych uszczelnień, jak w kabinie ciśnieniowej.

Spojrzałem za siebie, wzdłuż przejścia między pryczami. U szczytu ściany ciemniała pozioma, wąska wnęka okna z połyskującą szybą, lecz zasłonięta od zewnątrz okiennicą. Jeden z kątów pokoju, przy drzwiach, odgrodzony był przepierzeniem nie sięgającym sufitu, z wejściem przesłoniętym kotarą.

Za przepierzeniem była kabina sanitarna. Brudna umywalka, kran z leniwie sączącą się zimną i żółtawą wodą, opatrzony tabliczką z napisem, iż woda nadaje się do picia. Na ścianie, przerzucony przez dwie rolki jak taśma transportera, biegł od sufitu do podłogi jeden długi ręcznik, podzielony poprzecznymi liniami na pola ponumerowane od jednego do dwunastu…

1 ... 17 18 19 20 21 22 23 24 25 ... 51 ВПЕРЕД
Перейти на страницу:
Комментариев (0)
название