Zab?jca Czarownic
Zab?jca Czarownic читать книгу онлайн
Najwa?niejszym jego tekstem pozostaje opowiadanie Zab?jca czarownic, kt?re pojawi?o si? najpierw w Fantastyce w 1984 roku, a dwa lata p??niej w antologii autora, kt?rej zreszt? da?o tytu?. Jest to opowie?? o ?owcy-inkwizytorze, poluj?cym gdzie? w przysz?o?ci na czarownice. ?cigaj?c kolejn? ofiar?, niespodziewanie zakochuje si? w niej. Ciekawostk? jest spos?b powstania opowiadania, narodzi?o si? ono w wyobra?ni Kocha?skiego z tytu?u tekstu Harlana Ellisona: Zab?jca ?wiat?w i pewnego hiszpa?skiego filmu, w kt?rym pojawia si? kobieta oskar?ona o czary. Z po??czenia tych dw?ch element?w narodzi? si? tytu?, a dopiero p??niej powsta?o samo opowiadanie. Zosta?o ono zaliczone w poczet najlepszych tekst?w dekady i pojawi?o si? w 1991 roku w antologii Jawnogrzesznica obok tak znanych tekst?w jak Wied?min A. Sapkowskiego czy opowiadanie Rafa?a A. Ziemkiewicza. Bywa? zreszt? Kocha?ski w wi?kszo?ci antologii tamtych czas?w, na przyk?ad w Dira neccesitas z tekstem Nazywam si? Mageot, kt?ry p??niej rozbudowany sta? si? podstaw? powie?ci Mageot. W?wczas by? to jeden ze znacz?cych przejaw?w tego, ?e i do nas zawita?a literatura fantasy.
Внимание! Книга может содержать контент только для совершеннолетних. Для несовершеннолетних чтение данного контента СТРОГО ЗАПРЕЩЕНО! Если в книге присутствует наличие пропаганды ЛГБТ и другого, запрещенного контента - просьба написать на почту [email protected] для удаления материала
Rotacyjny ruch statku wywołuje złudzenie osłabionej grawitacji, lecz załoga wie, że silniki nie pracują; nie mogą pracować, gdyż człon dowodzenia jest sztucznie odcięty grodzią awaryjną. Za dwieście czterdzieści godzin – jeżeli grodź nie otworzy się – komputer maszynowni uruchomi automatyczne zasilanie i skieruje „Elizę” w te współrzędne nadprzestrzeni, które statek ostatnio opuścił. Będzie oznaczało to powrót awaryjny.
Komputer maszynowni mógłby zadziałać wcześniej, włączony odpowiednim, tajnym symbolem programu, znanym przez kapitana,,Elizy” i jej adiutanta, ale obie kobiety znajdują się w odciętym członie dowodzenia.
Człon dowodzenia…
Dwie rozciągnięte na podłodze ludzkie postacie to kapitan Sylwia Tresor i pułkownik Saimon Thalis. Dziewczyna figurująca w kartotekach jako Enis Colins słoi nad nimi w rozkroku potrząsając miotaczem. Oparta o drzwi kabiny adiutant Nancy Horn, ze śmiertelnie poważną miną wpatruje się w swój własny, kieszonkowy laserownik.
Ale najważniejszy jest tutaj von Rottern, to on stworzył plan… Jest najważniejszy, lecz nieobecny.
I nagle:
– Enis! – krzyczy Nancy Horn.
Enis odwraca się i wtedy paraliż chwyta jej system nerwowy szybciej, aniżeli bodziec zrozumienia zdążył zrodzić się w mózgu.
– Enis! – krzyczy po raz drugi Nancy Horn. Opuszcza laserownik, z którego przed chwilą strzelała.
Enis leży nieruchomo na podłodze. Nancy doskakuje do niej i podnosi upuszczony miotacz.
– Brawo Nancy – mówi Sylwia Tresor. Podnosi się z podłogi. – Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
– Nie ruszać się! – Nancy znowu krzyczy, jak gdyby nie umiała już mówić normalnie.
Kapitan Tresor ponownie pada na posadzkę. Nie rozumie niczego. Jeszcze nie rozumie.
– Jest pan wolny, pułkowniku – Nancy wciąż jest poważna.
Thalis wstaje, prostuje się niezgrabnie i naraz, drapieżnie kocim ruchem, doskakuje do Nancy. Ale dziewczyna jest szybsza, w ostatniej chwili wymyka się spod wyciągniętego ramienia.
– To nie blef – mówi i na dowód kładzie miotacz i laserownik na krzesło. Sylwia Tresor łakomie spogląda na broń, lecz ta leży zbyt daleko.
– O co chodzi? – zadaje sakramentalne pytanie Thalis.
W tej samej chwili Enis odzyskuje przytomność. Brak jej sił, aby się podnieść, więc niczym wielki robak wije się na podłodze.
– O co chodzi Arch? – pyta i ona.
– Von Rottern jest głupcem. Właśnie to udowadniam.
– Jak się stąd wydostaniemy?! – Thalis chwyta Nancy za rękę. Zaufanie to jego jedyna szansa.
– Poczekamy na patrolowiec von Rotterna – odpowiada Nancy Horn. – Znam hasło, polecą dokąd zechcę.
– To znaczy…?
– Dokąd pan zechce, nie mam wyboru.
– Musimy się śpieszyć, ktoś z załogi „Elizy” może zaraz wyjść na zewnątrz statku i próbować dostać się do nas…
– Zdążymy…
– Arch! – krzyczy ochryple Enis. – Bez von Rotterna nigdy nie będziesz znowu mężczyzną. Zastanów się!
Pułkownik jest zdezorientowany, nawet Sylwia Tresor kamienieje i przestaje myśleć o leżącej na krześle broni.
– Majaczy. To reakcja na działanie laserownika – wyjaśnia Nancy Horn, lecz równocześnie przypomina sobie słowa von Rotterna: „To jest właśnie moja gwarancja. Wykonasz zadanie i powrócisz, aby być znowu sobą, Archem Benetem.”
Ale jeszcze inne słowa dźwieczą w uszach dziewczyny: „Wnuk Berta Beneta będzie wielkim człowiekiem”.
Nancy przygląda się Thalisowi i dziwnie uśmiecha się na myśl, że von Rottern zbyt pobieżnie potraktował tę przepowiednię.
Saimon Thalis, mimo swego wieku, jest przystojnym mężczyzną. Wystarczająco przystojnym na ojca wielkiego człowieka.
Patrolowiec von Rotterna przybija do niszczyciela „Eliza”. Jego dowódca wie jedno: ma słuchać rozkazów kobiety, która poda mu hasło.